Psychopaci są amoralni - czyli jak wyjaśnia psychiatra - nie czują problemów moralnych. - Tak jak daltonista nie widzi kolorów nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że jego narząd wzroku jest uszkodzony, tak psychopaci nie czują problemów moralnych. Nie czują empatii, a charakterystyczną cechą tych ludzi jest brak poczucia winy. Jeśli zapytać ich w zakładzie karnym "za co siedzisz?", odpowiedzą, że za niewinność - tłumaczy dr Jerzy Pobocha.
Psychopatia jest wrodzona i nie można jej nabyć. Nie wynika z uszkodzenia mózgu, ale ze specyfiki jego rozwoju. Ten mózg tak się ukształtował. Pojawia się więc pytanie, dlaczego nie wszyscy psychopaci popełniają przestępstwa? - A to dlatego, że oni mają jednak tę kontrolę racjonalną. Jeżeli psychopata wie, że będzie karany, jeśli go złapią, to nie popełnia przestępstwa. Natomiast, jeżeli jest pewna okazja i psychopata wie, że może uniknąć kary, to oczywiście z tego skorzysta - podkreśla psychiatra.
Wiedzę na temat amoralność zabójców-psychopatów, czerpiemy z badań obrazowych mózgu, a więc tomografii komputerowej i badaniu przy użyciu rezonansu magnetycznego - A zwłaszcza dzięki funkcjonalnemu rezonansowi magnetycznemu. Metoda ta pozwala "zobaczyć", które części mózgu są aktywne, a które nie w chwili, gdy człowiek rozwiązuje określone zadania - wskazuje dr Pobocha.
Podkreśla przy tym, że jeżeli chodzi o przyczyny zabójstw, to problem jest bardzo złożony. Trzeba podkreślić, że czynniki psychopatologiczne, m.in. ewentualne zmiany w mózgu, nie są jedyną przyczyną przestępczości w ogóle, ani zabójstw.
W Polsce najczęstsze są zabójstwa, które odbywają się według schematu "pili, pili, pobili, zabili". - Albo w rodzinie są awantury, które robi alkoholik i w pewnym momencie albo on używa noża z powodów mniej lub bardziej zrozumiałych, albo - co też często się zdarza - ona w obronie własnej chwyta za nóż i zabija. Te zabójstwa kobiety dokonują pod wpływem bardzo silnych, ekstremalnych emocji - wyjaśnia dr Pobocha.
Jest też pewna grupa przestępców, których uwarunkowania psychiczne i ewentualnie życiorys ukształtowały w taki sposób, że oni byli nastawieni na zabijanie ludzi, często na zabijanie kobiet z motywu seksualnego - mówi psychiatra.
Tuchlin "wynalazł" bardzo skuteczny sposób obezwładniania ofiar, czyli ogłuszania kobiet przy pomocy młotka. - Dlaczego młotka? No bo tak się ogłusza bydło na wsi i on to widział. W ten sposób "zdobywał" te kobiety i później wykorzystywał je seksualnie. A ponieważ skutecznie się ukrywał i to planował, to został ujęty dopiero po sześciu latach. Zdążył zabić dziewięć kobiet, a jedenaście z ciężkimi obrażeniami przeżyło - mówi dr Pobocha.
Bardzo żywy w świadomości społecznej pozostaje przykład Mariusza Trynkiewicza. Tutaj - jak wskazuje psychiatra - mamy do czynienia z klasycznym sadyzmem seksualnym. Zabijanie przynosiło Trynkiewiczowi satysfakcję seksualną.
- Badałem podobny przypadek zabójcy w 1981 roku. Odczuwał przyjemność, kiedy miał fantazje seksualne, że odcina kobiecie piersi. I te fantazje dwukrotnie zrealizował, zabijając kobiety - opowiada dr Pobocha i wskazuje, że zabójcy było to potrzebne do realizacji popędu seksualnego.
- To złożony problem, dlaczego u niektórych ludzi wytwarzają się tego typu fantazje seksualne, a później realizują je oni w rzeczywistości. To są na ogół ludzie, którzy mieli trudne dzieciństwo, agresywnych ojców, doświadczyli urazów psychicznych, które przeżywali w dzieciństwie i stąd być może u nich wytwarza się taki nieprawidłowy popęd seksualny i potrzeba, przymus realizowania potrzeb właśnie w taki sposób. U nich w mózgu anomalii jako takich nie udało się znaleźć, co zresztą wynika z niedoskonałości naszych metod badawczych. Kiedy w 1981 roku badałem sadystycznego zabójcę, to mogliśmy mu zrobić tylko odmę mózgową, którą sam osobiście mu wykonywałem, podając powietrze do mózgu. Później, po kolejnym zabójstwie, w 1996 roku, wykonano mu tomografię i wykryto zmiany, ale one nie tłumaczą takiego ekstremalnego zachowania - ocenia naukowiec.
Zdarza się również, że u zabójców wykrywa się zmiany w mózgu. Tak było w przypadku zabójcy Karola Kota, znanego również jako "Wampir" z Krakowa. Mężczyzna został oskarżony o dokonanie dwóch morderstw oraz dziesięciu prób zabójstwa. Po śmierci Kota, podczas sekcji zwłok okazało się, że miał on guza mózgu.
- Ale trzeba pamiętać, że można wziąć stu mężczyzn, którzy mieli takie same zmiany w mózgu, a zabójcami nie byli. A więc przypisywanie związku przyczynowo-skutkowego na podstawie tego, że coś się znalazło w mózgu, jest niezgodne z zasadami nauki. W medycynie porównujemy tego typu osoby i sprawdzamy, ile z nich jest zabójcami i wykazuje anomalie psychiczne, a ile z nich nie - uczula nasz rozmówca.
Źródeł zbrodni naukowcy doszukiwali się również w genetyce. W latach 60. ubiegłego stulecia pojawiły się teorie na temat "chromosomu zbrodni". Jak wyjaśnia dr Pobocha, chodziło o to, że osoby z podwójnym chromosomem Y miały być rzekomo bardziej skłonne do popełniania przestępstw. I rzeczywiście, w niekompletnych badaniach populacji więźniów wykryto więcej osób z podwójnym Y.
W latach 90. w Danii przebadano 44 tys. osób i poddano je również badaniom chromosomalnym. Okazało się, że wśród przebadanych, którzy mieli dodatkowy chromosom Y, mniej więcej połowę stanowili przestępcy lub osoby, które w przeszłości dokonały przestępstwa. To częściowo potwierdziło hipotezę o "chromosomie zbrodni".
- Kiedyś badaliśmy mężczyznę podejrzanego o czyny pedofilskie i tknięci przeczuciem przeprowadziliśmy u niego badania chromosomalne. Okazało się, że mężczyzna ma podwójny chromosom X i podwójny chromosom Y. To niezwykła rzadkość i być może miało to jakiś wpływ na to, że takie czynności podejmował - opowiada dr Pobocha.
Ślady zbrodni czasami widać też "jak na dłoni". I to dosłownie, bo mózg człowieka rozwija się z tego samego listka zarodkowego co skóra. - Dlatego badanie dermatoglifów, czyli linii na dłoni, może być pewnym wskaźnikiem anomalii mózgu. Dlatego, kiedy badaliśmy Tuchlina, to wykonałem mu badanie dermatoglifów. Wykonaliśmy też badania genetyczne, ale okazało się, że tych wszystkich elementów patologii u niego nie było - mówi psychiatra.
Pewną zagadkę może stanowić również fakt, że na niektórych obszarach geograficznych dochodzi do większej liczby morderstw niż w innych częściach globu i nie chodzi tu o przestępczość zorganizowaną.
Przykład? W obwodzie Rostowa w Rosji zamieszkanym przez ok. 3 mln ludzi, jest bardzo dużo wielokrotnych zabójców. Badania naukowców wykazały, że może to być powiązane z zanieczyszczeniem środowiska. - Niewykluczone więc, że część anomalii osobowości ma swoje źródło w zanieczyszczeniu środowiska. We wszech występującej chemii, czyli truciznach, o których skutkach jeszcze nie wszystko wiemy, a które spożywają matki i które przechodzą do mózgu rozwijającego się człowieka, który później nie jest mózgiem idealnym - tłumaczy dr Pobocha, który uczestniczył w międzynarodowej konferencji poświęconej temu zagadnieniu.
Psychiatra przytacza również inne badania naukowców dotyczące "geografii zbrodni", tym razem z rodzimego podwórka. - W Polsce w latach 60. XX wieku dr Halina Janowska przeprowadziła badania porównawcze, które miały na celu pokazanie, jakie czynniki wpłynęły na to, że po II wojnie światowej najwięcej przestępstw i zabójstw miało miejsce w Polsce północno-zachodniej w odróżnieniu od Polski środkowej. Na podstawie analizy migracji ludności dr Janowska udowodniła, że działo się tak dlatego, że część ludności "zza Buga" - gdzie przed wojną dochodziło do największej liczby zabójstw - po 45. roku przeniosła się z Podola i południowego wschodu na ziemie zachodnie. Migrujący, tak jakby przenieśli te "skłonności" do rozwiązywania konfliktów przy pomocy noża i zabójstwa na tereny zachodnie i dlatego po wojnie dochodziło tam do większej liczby zabójstw - wyjaśnia dr Pobocha.
Skoro mózg mordercy kryje zagadki, to w jaki sposób sąd powinien oceniać czyny zabójców, którzy są psychopatami, albo mają inne zmiany w mózgu? Czy etyczne jest karanie ich, skoro wykazują zaburzenia osobowości?
- To jest wielki problem psychiatrii sądowej i sądów. Bo skoro te osoby mają mózgi funkcjonujące inaczej, to czy mogą one odpowiadać za swoje czyny tak samo, jak każdy inny człowiek. Ale tu trzeba pamiętać, że konstrukt prawny dotyczący poczytalności, a więc o to, czy sprawca miał ograniczoną zdolność rozpoznawania znaczenia czynów i kierowania swoim postępowaniem, opiera się nie wyłącznie na rozpoznaniu znaczenia czynu, ale też na tym, jaka była motywacja czynu, jak sprawca zachowywał się po czynie, czy z jego zachowania nie wynikało, że on wie, że robi źle. I mimo tego, że on jest chory, to ponieważ wie, że robi źle - czyli to, co Amerykanie nazywają umiejętnością odróżnienia dobra od zła - to w związku z tym on jest odpowiedzialny - wyjaśnia biegły sądowy.
Jak dodaje, niestety w Polsce jest trochę inaczej.
Dla zobrazowania problemu psychiatra podaje przykład. Pewien amerykański profesor badał chorego na schizofrenię. W latach 90. mężczyzna ostrzeliwał z broni palnej samochody jadące autostradą. W końcu go złapano. Badający sprawcę profesor uznał, że on nie miał zaburzonej zdolności rozróżniania dobra od zła. Był chory na schizofrenię, miał objawy schizofrenii, ale... kiedy dowiadywał się z mediów, że miejsce, w którym wcześniej strzelał, będzie dokładnie obserwowane przez policję, to ewakuował się stamtąd. Było szereg elementów wskazujących na to, że on ma tę zdolność rozpoznawania czynu i jego szkodliwości. A na pytanie, czy gdyby obok stał policjant, to też strzelałby do aut, odpowiedział, że nie, bo wtedy zostałby złapany. Dlatego uznano go za winnego.