Laura Vanderkam, która zajmuje się zarządzeniem sobą w czasie, twierdzi, że jesteśmy bystrymi ludźmi i na dłuższą metę jesteśmy w stanie wypełnić nasze życie tym, co na to zasługuje.
Ja mam wątpliwości, ale pozwólmy się wypowiedzieć naukowcom. Dlaczego więc wydaje się nam, że mamy nieograniczony czas i z uśmiechem głupka dajemy się z niego okradać?
Zacznijmy od tego, że doszliśmy do perfekcji w realizowaniu się w obszarach, które są nam zupełnie niepotrzebne. Dr Tomasz Kozłowski, socjolog kultury, wykładowca i założyciel Poznańskiego Centrum Szkoleniowo-Badawczego, wyjaśnia:
Według dr. hab. Włodzimierza Włodarskiego z Katedry Bankowości, Finansów i Rachunkowości Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego świadomość bezpowrotnie upływającego czasu nie jest powszechna. - Powstaje, że tak powiem, z czasem. Wymaga aktywności i wiadomości na temat swoich priorytetów, a o to wcale nie tak łatwo - zauważa ekspert. Do tego niezbędna jest praca nad rozwojem osobistym, konsekwencja w działaniu i informacja zwrotna o tym, co się udaje, a co nie.
Wspomniany już demaskujący nas uśmiech, towarzyszy zwykle w trakcie przewijania postów na Facebooku, komentowania wyskoków polityków na Twitterze, czy oglądania niewiele wnoszących do naszego życia pranków na YouTube. Powiemy: no ale to przecież rozrywka. I tak pozbędziemy się lekką ręką co najmniej 3 600 sekund naszego życia dziennie. Czy będziemy bogatsi o jakieś nowe doświadczenia, doznania, wiedzę?
- Asertywność i wyraźne cele zapobiegają miałkim przyjemnościom i koniecznym rutynom. Ograniczam to i stawiam bariery - mówi dr hab. Włodarski.
Na pewno, gmerając nieustannie w internecie, nie zderzymy się z syndromem FOMO (fear of missing out - red.) - lękiem, że podczas nieobecności w sieci coś wartościowego nas ominie i bezpowrotnie utracimy możliwość odebrania jednego z milionów bodźców, którymi i tak zostaniemy w ciągu dnia zbombardowani.
Czy więc, jako zakładnicy stałego dopływu informacji, jesteśmy w stanie uczciwie się od tego na jakiś czas odłączyć i odzyskać trochę straconego czasu?
Zdaniem dr. Włodarskiego nie do końca. - Trzeba nauczyć się z tym żyć. Radzić sobie sprawnie z mediami i internetem, a jednocześnie pozwolić sobie na dostęp do swoich wewnętrznych zasobów i głębokiej introspekcji na wzór umysłu byłego mnicha Jaya Shetty’ego (Shetty spędził cztery lata w hinduskim aśramie, obecnie mówca motywacyjny, vlogger, autor podcastu On Purpose - red.)
Innego zdania jest dr Kozłowski. - Myślę, że jesteśmy w stanie się odłączyć. Syndrom FOMO jest dość powszechny. Ludzie czują się wtedy jak bez ręki. Jednak, co ciekawe, okazuje się, że ten strach - o ile nad nim troszkę zapanujemy i zmusimy się do niezaglądania do mediów społecznościowych przez jeden, dwa dni - zanika - zauważa.
Jak tłumaczy, ludzie, którzy podjęli takie ryzyko, deklarowali, że byli wówczas spokojniejsi i szczęśliwsi. Z jednej strony bardzo chcemy, żeby nas nic nie ominęło, ale gdy doświadczymy tej rozłąki przez 48 godzin, nagle jesteśmy w stanie stwierdzić, że nic strasznego się nie stało.
Czy w tej gonitwie za niczym mamy jeszcze czas na pasje - takie, które pozwolą nam wyskoczyć z cyberprzestrzeni i zaczerpnąć świeżego powietrza?
- Wiele oporów kreujemy w naszych głowach. To od nas zależy, w jaki sposób wygenerujemy sobie wolny czas. Z zawodowego punktu widzenia interesuje mnie kwestia hobby - to, w jaki sposób funkcjonują ludzie, którzy mają pasję. Oni też przecież korzystają z social mediów, chodzą do pracy, mają rodziny, natomiast czasu na hobby im nie brakuje. Potrafią go sobie wykopać spod ziemi - zauważa dr Kozłowski.
Według eksperta jest to kwestia odpowiedniej organizacji oraz pozytywnych nawyków, które można sobie wypracować. - Ludzie, którzy nie mają dobrze zorganizowanego czasu, chyba nie aż tak mocno tego pragną - dodaje. I nie ma się co zasłaniać wymówkami, bo żyjemy w zbyt wygodnych czasach.
Jak to jest z tymi priorytetami? Każdy ma swoje, czy też dajemy się ponieść pewnej narracji?
Dr Kozłowski zwraca uwagę na rolę społeczeństwa konsumpcyjnego i gospodarki późnokapitalistycznej, w których funkcjonujemy. Wszystko ma przynosić korzyść.
Tak więc na fundamencie tego, co nam się wydaje, że jest niezbędne, budujemy swoje podejście do czasu. Żeby sprostać potrzebom rynku, obwieszczamy, starając się o pracę, że jesteśmy efektywni, a czasem i wielozadaniowi.
"Multitasking" stał się całkiem modnym, choć nadużywanym pojęciem. Zwłaszcza w kontekście wydajności, a więc i czasu. Jak to jest z tą wielozadaniowością? Czy dzięki niej oszczędzamy, czy też trwonimy czas?
Prof. Clifford Nass z Uniwersytetu Stanforda twierdzi, że mózg nie jest w stanie kontrolować wykonywania dwóch lub więcej czynności w tym samym czasie, z wyjątkiem czynności automatycznych - jak chodzenie czy jedzenie. Dr Kozłowski wyjaśnia:
Naukowcy, z którymi rozmawiam, są zgodni. Multitasking być może sprawdzi się w prostych czynnościach, ale nigdy w złożonych.
- Badania są tu jednoznaczne. To jest wyjałowienie umysłu. Jak robię pranie, to w tym czasie mogę sprzątać mieszkanie, coś ugotować i odbierać telefony - podkreśla dr Włodarski. Ale, jak dodaje, na dłuższą metę przy czynnościach złożonych trzeba się skupić tylko na wykonywanej rzeczy i na niczym innym. Ekspert zwraca tutaj uwagę na technikę Pomodoro (nazwa wzięła się od minutników kuchennych w kształcie pomidora - red.), opracowaną przez Francesca Cirilla, a sprowadzającą się do podziału pracy na 25-minutowe sekcje z systemem krótszych i dłuższych przerw.
Według dr. Kozłowskiego warto sobie postawić pytanie, czy bardziej nam zależy na wykonaniu większej liczby zadań, czy na tym, żeby mieć trochę więcej spokoju i równowagi w życiu.
- Na dłuższą metę ludziom zależy na tym, żeby mieć poczucie kontroli nad tym, co się robi. To jest jeden z fundamentów szczęścia - obok zdrowia i zadowalających, i szczerych relacji z ludźmi - dodaje.
Jeżeli więc skupiamy swoją uwagę na robieniu jednej rzeczy w danym momencie, mamy poczucie kontroli, które przetwarzamy na szczęście i satysfakcję. - Ludzie szczęśliwsi robią po prostu mniej rzeczy naraz - wyjaśnia dr Kozłowski.
Proste? Wydaje się, że proste.
Tylko czy nie jest tak, że nauczyliśmy się żyć szybko i intensywnie, a wręcz uzależniliśmy się od ciągłej aktywności? Czy zwykły odpoczynek nie jest traktowany jak przestój, zator w rozwoju? A jeżeli tak, to dokąd nas takie myślenie zaprowadzi?
- Mamy cywilizację ADHD, choć pandemia to spowolniła, a biesiadny styl życia przepadł - zaznacza dr Włodarski i zwraca uwagę na rysy na młodym pokoleniu: brak koncentracji, nieumiejętność pracy głębokiej, powierzchowność, odcięcie od dorobku poprzednich pokoleń, życie tylko teraźniejszością, brak wiązania faktów ze sobą. To również, jak wylicza, podatność na fałsz, kłamstwo, manipulację i wygodny dla krytycznego myślenia populizm - okazja na fundamentalizm i czarno-białe myślenie.
Nie brzmi to hurraoptymistycznie, zwłaszcza, że z nieumiejętnym zarządzeniem sobą w czasie chyba każdy miał do czynienia. Czy w tym wszystkim jest więc jakiś złoty przepis na odzyskanie panowania nad swoim czasem?
- Postanowić, planować dzień życia, ogarnąć ważne godziny i skoncentrować się na nich, listę zadań do zrobienia związać z kalendarzem - wylicza Włodarski i dodaje, że stale się trzeba uczyć panowania nad swoim czasem. Co ważne, trzeba mieć marzenia i konsekwentne proste kroki do ich realizacji. I, na koniec, pamiętać o przesłaniu Buddy: Problemem jest przekonanie, że mamy czas.
Tym większą pułapką może być takie myślenie, im dłużej pozostajemy - w związku z pandemią - w izolacji. Wydaje się, że nagle dostaliśmy więcej czasu. Zwłaszcza ci, którzy mogli skorzystać z pracy zdalnej.
Ks. Michał Heller, w wywiadzie opublikowanym z okazji Copernicus Festival w "Tygodniku Powszechnym", zadając retoryczne pytania, jak ten dany nam czas dobrze przeżyć i co zrobić, żeby wyjść z niego lepszym i mądrzejszym, przytoczył historię o pewnym świętym.
Zdaniem naukowca czas, który jest wielką wartością, może zarówno wzbogacać, jak i zubażać. Zubaża wtedy, gdy człowiek nie wykorzystuje go w odpowiedni sposób.
To dobre pytanie na teraz, gdy tkwimy w pandemii: co robić, żeby nie zmarnować czasu - tych 604 800 sekund, 10 080 minut, 168 godzin, które mamy do zagospodarowania w każdym tygodniu naszego życia? Co zrobić ze sobą w tym czasie?
Czas start.