Renata Martyna prowadzi własną pracownię cukierniczą w Żorach. W dzieciństwie marzyła o malowaniu obrazów, o rzeźbieniu, o szkole plastycznej. - W domu było nas siedmioro dzieciaków i nie było na to finansów. Najbliższe moim marzeniom było cukiernictwo, bo lubiłam również piec i gotować - opowiada pani Renata. Poszła więc do szkoły cukierniczej, gdzie osiągała pierwsze sukcesy w konkursach. Później pracowała jako cukiernik na etacie, a od trzech lat prowadzi własną pracownię i bierze udział w konkursach.
Z kolei przygoda Angeliki Chwyć z cukiernictwem zaczęła się przypadkowo. Wcześniej zajmowała się robieniem figurek w trwałych masach. - 17 lat temu, po jednej z moich autorskich wystaw, gdzie prezentowałam między innymi kolekcję ubiorów na figurkach, zadzwonił do mnie cukiernik z mojego rodzinnego Głogowa i zaprosił mnie do współpracy - wyjaśnia. Niedługo później przeniosła się do Warszawy, gdzie kontynuowała współpracę z cukierniami.
Znajomość kobiet zaczęła się w mediach społecznościowych. - Najpierw "zobaczyłyśmy się" na facebookowej grupie związanej z tortami. Zauważyłam tam wykonane przez Angelę figurki i domki z piernika. Napisałam do niej, że robi przepiękne prace - opowiada pani Renata. Kobiety utrzymywały kontakt w sieci, a pierwszy raz na żywo spotkały się w 2017 roku na Targach cukierniczych i lodziarskich - Expo Sweet w Warszawie.
- Od razu wiedziałam, że Renia to jest swoja dziewczyna i że to będzie długa znajomość, bo jak się pierwszy raz na żywo się zobaczyłyśmy, to z tej radości mnie przytuliła i podniosła - wspomina pani Angelika.
Ich pierwszą wspólną pracą była kolaboracja internetowa. Jej efektem były figurki Flipa i Flapa.
Kolejna współpraca - już na żywo - była skokiem na naprawdę głęboką wodę. Panie stanęły w duecie do walki o mistrzostwo Polski. Poradziły sobie jednak śpiewająco. Ich tort przedstawiający cztery pory roku i dwanaście znaków zodiaku okazał się najlepszy.
Wygrana była przepustką do mistrzostw świata we włoskim Mediolanie. W tym roku po raz pierwszy w tych zawodach zmierzyły się dwuosobowe drużyny - cukiernik i dekorator. Tematem tortów była "Muzyka twojego narodu".
Choć konkurs odbył się w październiku, to przygotowania do niego zaczęły się już na początku roku.
- Zanim fizycznie zaczął powstawać tort, myśmy bardzo dużo czasu spędzały na rozmowach telefonicznych. Szukałyśmy inspiracji, a kiedy wpadał pomysł, dzwoniłyśmy do siebie po kilka razy dziennie i gadałyśmy przez kilkadziesiąt minut - opowiada pani Renata.
Mistrzostwa świata składały się z dwóch etapów. Pierwszym - za który otrzymać można było 50 proc. pkt - był tort pokazowy. Ten powstał w pracowni pani Renaty w Żorach. Pani Angelika wylicza, że łącznie na pracę nad nim poświęciły 1500 godzin.
- Aby nad takim tortem można było pracować dłużej, powstaje on na wypełnieniu styropianowym. Atrapa zastępuje biszkopty i masę. Musi być ona jednak powleczona produktami jadalnymi. Nie może być na niej widoczne nic, co nie jest jadalne - wyjaśnia pani Renata.
Drugi etap konkursu odbywał się już w Mediolanie, pod czujnym okiem jury. 12 rywalizujących ze sobą drużyn miało tam przygotować po trzy torty degustacyjne.
- Na tym etapie sprawdzany był nasz kunszt cukierniczy, gdzie pokazywaliśmy smak, który mógłby znaleźć się w torcie głównym - wyjaśnia pani Renata. Jak dodaje, odnośnie receptury i smaku do konkursu przygotowywał ją Paweł Małecki z cukierni "Sowa" .
Jury przyglądało się także pracom nad dekoracjami, bo miały one nawiązywać do tych z tortu pokazowego. - Chodziło o pokazanie technik, które zostały użyte przy wykonywaniu dekoracji, zwłaszcza, że miałyśmy kilka autorskich. Członkowie jury mogli podejść i zapytać o konkretną rzecz na torcie pokazowym i poprosić o zrobienie jej na miejscu - tłumaczy pani Angelika.
Pod uwagę była brana również organizacja pracy duetów. - Osiem godzin pracy pod presją czasu na mistrzostwach świata może być bardzo trudne i paraliżować. Ale nam się to nie przydarzyło. Weszłyśmy do swojego boksu i zrobiłyśmy to, co zaplanowałyśmy - mówi pani Angelika. - Byłyśmy przygotowane, cały czas opanowane i robiłyśmy swoje, a w innych drużynach były dramaty - dodaje pani Renata. Wspomina, że u rywali emocje sięgały zenitu i podczas wykonywania zadań polały się łzy.
Tort wykonany przez polski duet opowiada o czterech gatunkach muzycznych i czterech żywiołach.
"Dla nas muzyka to nie tylko dźwięki instrumentów czy głosu - to wszystko co nas otacza. To skrzypiące pod nogami gałęzie czy liście, to szum fal i dźwięk padającego deszczu. To trzaskający iskrami ogień i szum wiatru w wysokich polskich górach" - czytamy w opisie cukierniczego dzieła.
Pierwszy z żywiołów - ziemia - powiązany został z muzyką klasyczną i epoką romantyzmu w Polsce. Dekoracje nawiązywały tu, m.in. do wybitnego polskiego kompozytora Fryderyka Chopina.
Dekoracje związane z żywiołem wody inspirowane były letnimi festiwalami muzycznymi w Polsce i przede wszystkim popową muzyką rozrywkową.
Kolejny żywioł - ogień - nawiązywał do muzyki rockowej. Tutaj panie zaprezentowały, m.in. wystawę gitar, a głównym elementem dekoracyjnym była ta pokryta "bursztynem".
Górna część tortu inspirowana była muzyką góralską i folkową oraz żywiołem powietrza. Dekoracje przedstawiały tu góralskie chaty i góralską młodą parę.
Choć tort z pewnością jest prawdziwym dziełem sztuki, to polskie cukierniczki wcale nie liczyły na mistrzostwo świata. Pani Angelika przyznaje, że gdzieś z tyłu głowy rozmyślała nieśmiało o podium, z kolei pani Renata nie spodziewała się tak wysokiej lokaty. Jak przypomina, w 2019 roku mistrzynią świata została Polka Jowita Woszczyńska.
- Było bardzo mało prawdopodobne, żeby Polska w tych najbardziej prestiżowych zawodach po raz drugi z rzędu zdobyła złoty medal. Nie nastawiałam się na to, że możemy wgrać - opowiada
A jednak. Jury zdecydowało, że to właśnie polska drużyna dostanie złoty medal.
- Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam się nawet cieszyć. Z momentu dekoracji pamiętam tylko tyle, że co chwilę podnosiłam z ziemi czapkę, która wypadała mi cały czas z tego wrażenia. Po powrocie do Polski musiałam obejrzeć filmiki, żeby zobaczyć jak to wyglądało - śmieje się pani Renata.
Pierwsze miejsce na mistrzostwach świata jest dla niej największym osiągnięciem. Podkreśla, że obie kobiety kosztowało to bardzo dużo pracy, zwłaszcza, że mieszkają na co dzień w oddalonych od siebie o ponad 300 km miastach.
- Przeogromną wartością jest to, co robiłyśmy z Renią na mistrzostwach polski i świata. To wcale nie jest proste pracować razem, mając dwa tak różne charaktery. Ale my czerpiemy z tej różnorodności, uzupełniamy się - dodaje pani Angelika.
Pani Renata zwraca uwagę, że przygotowania do konkursu do ogromne koszty i sfinansowanie całego przedsięwzięcia nie byłoby możliwe, gdyby nie pomoc zarządu Targów cukierniczych i lodziarskich - Expo Sweet oraz innych sponsorów.
- Dzięki nim mogłyśmy robić wiele prób, zanim wykonałyśmy ostateczne wersje dekoracji. Wychodzę z założenia, że produkty trzeba szanować, ale nie oszczędzać. Aby powstało coś naprawdę super, trzeba zrobić parę prób, a materiały są często bardzo drogie - dodaje pani Angelika.
Łączny koszt przygotowań i wyjazdu na mistrzostwa świata wyniósł prawie 130 tys. złotych.
Wiemy już, że Polki robią najsmaczniejsze i najpiękniej udekorowane torty na świecie. A jak wygląda ich praca na co dzień?
- U mnie w pracowni hitem drugi rok z rzędu są torty koloru czarnego z dodatkiem jadalnego 23-karatowego złota, pokryte zamszem czekoladowym. Zamawiane są za równo na imprezy firmowe, jak i na urodziny. Zdarza się, że nawet dla 8-,9-letnich dzieci - opowiada pani Renata.
Pewnie część z was domyśla się już, że taki tort nawiązuje do hitu Netflixa pt. "Wednesday". A inspiracje filmowe w tej branży nie są wcale rzadkością. W tortach swoje "odbicie" znalazły również m.in. "Dom z papieru". Klienci chętnie sięgają też po motywy z bajek, które akurat wchodzą do kin.
Czasem zdarzają się też bardzo nietypowe życzenia. - Kilka lat temu robiłam tort dla piętnastolatki, która chciała zostać patomorfologiem. Dekoracją więc była figurka dziewczyny, która na metalowym stole rozczłonkowywała zwłoki- opowiada pani Renta.
Pani Renata przyznaje, że jedną z trudniejszych dla niej rzeczy przy wykonywaniu dekoracji tortów są ludzkie postaci, którym musi poświęcać sporo czasu. Najtrudniejsze jest jednak dla niej wykonanie... prostego tortu. - Czasem klient chce, by odwzorować tort ze zdjęcia, który upiekł amator. To jest tak bardzo proste dla mnie, że mam jakąś blokadę i nie umiem tego zrobić w tak prosty sposób, bo wydaje mi się, że to nie jest ładne. Nie umiem ocenić wtedy, czy to, co zrobiłam jest dobre - opowiada.
- Może brakuje nam już takiego obiektywizmu, bo jak coś jest za proste, to wydaje się nam, jakbyśmy nie włożyły w to serca - mówi pani Angelika. - Ja specjalizuję się w takich charakterystycznych wzorkach, niektóre są naprawdę skomplikowane. Ten, który pojawił się na torcie pokazowym na mistrzostwach świata, robię już od bardzo dawna i mam wrażenie, że wszędzie go pokazałam. Mi się wydaje prosty, opatrzył się już, ale jak zobaczyła go Renia, to uznała, że to jest to, co musimy mieć na naszym torcie - dodaje.
Jeśli chodzi o smaki, to wśród zamówień królują torty śmietankowe i czekoladowe z różnymi owocami. - Jest tylko garstka osób, która szuka czegoś innego. Wtedy są to smaki, np. pomarańczowy, miętowy, czy pistacjowy - dodaje pani Renata.
Oczywiście w większości Polacy zamawiają swój ulubiony "smak" tortu - "taki nie za słodki".
- Kiedy robię dla rodziny, czy znajomych tort i mówią, żeby nie był za słodki, przekornie im odpowiadam "to przecież tort, a tort ma być słodki" - mówi pani Angelika.
Zdarzają się, choć w mniejszości, klienci, którzy chcą torty bardzo słodkie, wręcz mdłe. - Mówią, że jak raz na jakiś czas zjedzą tort, to on ma ich konkretnie zasłodzić - wyjaśnia pani Renata.
Na co dzień panie nie tylko pieką, czy dekorują, ale też dzielą się swoją wiedzą ze wszystkimi chętnymi, organizując szkolenia.
- Bardzo byłam zaskoczona, gdy odkryłam, kto zapisuje się na szkolenia z modelowania figurek. Są cukiernicy, ale też osoby zupełnie z innej bajki, np. prawnicy, księgowi, którzy pojawiają się na takich zajęciach dla przyjemności. To bardzo pozytywne, kiedy spotyka się osobę, która do tej pory w ogóle nie zajmowała się takimi rzeczami, a np. po 50. roku życia postanowiła to zmienić - mówi pani Angelika.
- Moim marzeniem zawodowym jest prowadzenie szkoleń międzynarodowych - zdradza dekoratorka. Dodaje, że chciałaby też przygotowywać Polaków do kolejnych sukcesów międzynarodowych w biało-czerwonych barwach.
Pani Renata zauważa z kolei, że w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie cukiernictwem i dekoratorstwem. - A to wszystko przez covid. Ludzie zamknięci w domu zaczęli piec ciasta, robić torty. Z wieloma osobami po pandemii to zostało i rozwijają się w branży, próbują, np. swoich sił w otwartym konkursie dekoracji na Targach cukierniczych i lodziarskich - Expo Sweet.
- Moim marzeniem jest napisanie biografii o tym, jak doszłam do miejsca, w którym jestem, ile miałam kłód rzucanych pod nogi po drodze, połączonej z książką motywacyjną o tym, że mimo tylu przejść można osiągać swoje cele - dodaje cukierniczka.