Reklama

Organizatorzy na stronie wydarzenia piszą wprost: to nie pielgrzymka. Nie będzie grupy, księdza, piosenek, rozmów. Będziesz sam i sam będziesz musiał zmierzyć się z własnymi słabościami. Będzie daleko i będzie bolało.

Ale chętnych nie brakuje. Przez 15 lat wyzwanie podjęło ponad pół miliona osób. Trudno jednak oszacować dokładną liczbę, bo wielu rusza w drogę bez oficjalnego zapisu. W tym roku zarejestrowało się do tej pory ponad 41 tys. uczestników. 

Reklama

Idą nocą. Samotnie. W skupieniu. Do pokonania mają kilkadziesiąt kilometrów - w górach, lasem, polem. Po drodze zatrzymają się 14 razy - na 14 stacjach. Bo ruszyli nie na maraton, a na drogę krzyżową. Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Przy ostatniej stacji łzy ciurkiem płynęły po policzkach

Lidia Szafrańska ma 56 lat. Mieszka w Grójcu, pracuje w supermarkecie. Jak sama o sobie mówi - jest katoliczką, ale nie jakąś bardzo gorliwą.

W tym roku na Ekstremalną Drogę Krzyżową wyruszyła po raz czwarty z parafii w Przybyszewie. O EDK usłyszała w 2021, kiedy z grupą znajomych wybierała się na morsowanie. - Jeden z kolegów rzucił pytanie, czy ktoś miałby ochotę iść na EDK. Wówczas w parafii wydarzenie organizowano po raz pierwszy.

Lidia razem z bratanicą zdecydowały się podjąć wyzwanie. Jak przyznaje - to była spontaniczna decyzja. Poszła z ciekawości, chciała zobaczyć, co to w ogóle jest i o co chodzi w EDK. W trzyosobowej grupie pokonali ponad 20-kilometrową trasę. - Po tej drodze krzyżowej była energia, była moc. Poszłam jeszcze rano do pracy na osiem godzin - wspomina Lidia.

W kolejnym roku wybrały z bratanicą dłuższą trasę. Przeszły ponad 30 kilometrów. - To był 1 kwietnia, prima aprilis. I pogoda naprawdę spłatała nam ogromnego figla. Była śnieżyca, całą trasę brodziliśmy w śniegu - mówi Lidia.

Droga okazała się dla obu kobiet bardzo wyczerpująca fizycznie. Przy ostatniej stacji łzy ciurkiem płynęły im po policzkach. - To były zarazem łzy radości, że udało nam się dojść i łzy bólu.

Lidia przyznaje, że miały momenty załamania. - Pojawiały się myśli, by zadzwonić na numer alarmowy, żeby nas z tej trasy zabrano. Ale jedna drugą motywowała, że damy radę, że przejdziemy kolejną stację. 

Tym razem Lida następnego dnia nie poszła do pracy. 

Duchowo jednak czuła się znacznie lepiej. - Byłam umocniona i miałam wiarę, że wszystko może mi się udać - mówi. - Kiedy ktoś z domowników zapytał: "To co, na następne EDK nie idziesz"? Bez wahania odpowiedziałam: "Oczywiście, że pójdę" - dodaje.

- Czytając komentarze na facebooku o EDK, trafiłam na takie, gdzie ludzie pisali, że to wciąga i jak ktoś pójdzie raz, to już "przepadł". Jak wspomniałam, pierwsza droga była bardziej z ciekawości, a kolejne to już świadome decyzje tego, że chcę pobyć sama ze sobą i z Bogiem, zastanowić się nad swoim życiem, tym, co dzieje się wokół mnie, co mogłabym zmienić, co ulepszyć.

Lidia dostrzega też, że przejście EDK nie tylko na nią ma pozytywy wpływ. Znajomy, którego namówiła na drogę, tuż przed początkiem trasy powiedział jej, że miał wyjątkowo trudny dzień - dowiedział się o nawrocie nowotworu u bliskiej osoby i próbie samobójczej koleżanki. 

- Rano mi dziękował. Powiedział, że po tej drodze czuje się dużo lepiej. Myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny - mówi Lidia. 

"Ten ból jest piękny"

Michał Wojcieszek jest kierownikiem działu intermodalnego w firmie logistycznej w Warszawie. Pierwszy raz o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej usłyszał w 2021 roku. Miał wówczas 36 lat.

Postanowił iść. Bardzo chciał sprawdzić, jak poradzi sobie podczas takiej wędrówki. Było coś jeszcze. - Poszedłem w intencji moich córek, gdy miały pewne problemy - wyznaje.

Pierwszą, 44-kilometrową trasę, przeszedł samotnie. Nie udało mu się nikogo namówić, by ruszył z nim w drogę. Dwa lata później towarzyszyły mu już dwie osoby, w tym roku - cztery.

Trasa, którą wybrał, wiedzie przez Puszczę Kampinowską. - To niesamowite przeżycie, idziesz sam, nocą, pośrodku puszczy - opowiada.

- Człowiek jest sam ze swoimi myślami. Co jakiś czas pojawia się zwątpienie, myśli, że nie dam jednak rady. Ale idziesz dalej - wspomina Michał.

- Samotność, strach - te emocje towarzyszą, lecz największą z emocji jest wiara, że dasz radę. I w końcu dajesz. Bolało, ale miało boleć. Ten ból jest piękny- mówi.

Aby przekroczyć swoje granice

- Przeszedłem 10 Ekstremalnych Dróg Krzyżowych i nigdy nie było łatwo. EDK ma przede wszystkim pomóc nam przekraczać granice. Jeżeli decyduję się na drogę, to wiem, że będzie ciężko, ale idę po to, żeby przede wszystkim zadbać o swój rozwój duchowy - mówi ks. Łukasz Romańczuk z biura prasowego EDK.

Do wyboru jest ponad ponad 1200 tras, głównie w Polsce, ale też w 15 innych krajach. Łącznie to ponad 56 tys. km EDK o różnej długości.

- Twórcy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej z własnego doświadczenia wykazali, że aby coś się w człowieku mogło zadziać, aby wyszedł ze swojej strefy komfortu, aby też zapomniał o swojej codzienności i odczuł tę drogę, potrzebne jest minimum 40 kilometrów. Wiadomo, że jeśli ktoś jest wysportowany, to te odległości są większe. Na Śląsku mamy trasy ponad 100-kilometrowe - najdłuższa ma 144 km. Chodzi o to, aby każdy trasę dobrał odpowiednio dla siebie - żeby nie było łatwo, aby przekroczył swoje granice - mówi ks. Romańczuk.

Duchowny zwraca uwagę, że po przejściu 20 czy 30 kilometrów "głowa jest bardzo oczyszczona i skupia się na rzeczach najważniejszych - relacji z Panem Bogiem i stawaniu w prawdzie o sobie". - Nawet jeśli idą dwie, trzy osoby i rozmawiają, to po 30 kilometrach już im się rozmawiać nie chce. Włącza się wówczas refleksja nad swoim życiem. I to też jest priorytet, aby takim odmienionym wrócić z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej - wyjaśnia ks. Romańczuk.

Noc, aplikacja i inspiracja

Nie tylko odległość, a i pora ma sprzyjać refleksjom. - Noc jest taka szczególna, gdzie potrzebujemy przełamać swój strach. Nocą też nasze zmysły są wyostrzone. Poza tym ta pora ma swój urok i taki klimat, żeby zwrócić swoje myśli ku Panu Bogu - dodaje duchowny.

Trasy wyznaczają lokalni liderzy. Muszą zadbać, by miała ona minimalną liczbę kilometrów, 14 stacji - kościołów, kapliczek czy krzyży i była bezpieczna do przejścia przez uczestników.

Do pokonania drogi przydatna jest aplikacja, na której nie tylko są wyznaczone dokładne trasy, ale także znajdują się najważniejsze informacje o przygotowaniu do EDK. Są tam również nagrane przez lektora rozważania, które można odtworzyć sobie na poszczególnych stacjach.

- Chciałbym podkreślić, że w tym roku przewodnikiem po Ekstremalnej Drodze Krzyżowej jest św. Jan Paweł II. Chodzi o pokazanie, jak mały Karol stał się się wielkim człowiekiem, jaka pracę w to włożył - duchową, fizyczną intelektualną. Ma być to inspiracją dla uczestników, aby zadbali o swój rozwój, aby zrobili krok do przodu w swoim życiu, bo potrzebne są odważne decyzje, które w przyszłości przyniosą konkretne owoce - dodaje ksiądz.