W ostatnim tygodniu cały świat z zapartym tchem śledził losy załogi zaginionej w odmętach oceanu Atlantyckiego łodzi podwodnej Titan. Pięciu śmiałków wyruszyło w rejs do najsłynniejszego na świecie wraku. Na pokładzie byli: miliarder i odkrywca Hamish Harding z Wielkiej Brytanii, pakistański biznesmen Shahzada Dawood wraz ze swoim 19-letnim synem Sulejmanem, francuski odkrywca Paul-Henri Nargeolet oraz Stockton Rush, założyciel i dyrektor generalny OceanGate Expeditions.
Jakie widoki na nich czekały?
Na początku trochę historii. Titanic był jednym z największych statków pasażerskich swoich czasów. Zwodowany w 1911 roku gigant należący do White Star Line, miał prawie 270 metrów długości, ważył ponad 100 ton, a nad jego pokładem górowały cztery kominy (jeden był atrapą) - każdy o wysokości 12 metrów i średnicy 1,5 metra.
Punktualnie w południe 10 kwietnia 1912 roku Titanic opuścił port w Southampton (Wielka Brytania).
Statek nigdy nie dopłynął do celu, którym był Nowy Jork (USA). W nocy z 14 na 15 kwietnia, podczas dziewiczego rejsu, Titanic zatonął po zderzeniu z górą lodową.
W zależności od źródeł - na pokładzie było 2208-2228 pasażerów i członków załogi. Ponad 1500 z nich zginęło w czasie katastrofy. Być może udałoby się uratować więcej osób, gdyby na statku była wystarczająca liczba szalup.
Pomysł, by szukać wraku statku, wysunięto niemal natychmiast po jego zatonięciu.
Pierwsza poważna próba dotarcia do Titanica miała miejsce jednak dopiero w lipcu 1953 roku. Podjęła ją firma Risdon Beazley Ltd z Southampton. Misja zakończyła się niepowodzeniem.
W latach 60’ i 70’ postawiono na niekonwencjonalne metody poszukiwania i wydobycia wraku.
Wśród propozycji było odnalezienie go za pomocą elektomagnesów przyczepionych do łodzi podwodnej, które przyciągnęłyby go, a następnie przy pomocy kolejnych jednostek wyciągnęłyby na powierzchnię. Kolejnym sposobem na wydobycie statku z głębin miało być wypełnienie zatopionego Titanca piłeczkami do ping-ponga lub szklanymi kulami, które miałyby go unieść. Rozważano także zamrożenie wody wokół statku za pomocą ciekłego azotu i zamknięcie go w górze lodowej, którą można byłoby holować do brzegu. Wysunięto też pomysł, by do wraku wpompować tysiące ton wosku lub wazeliny.
Wszystkie te pomysły jednak były albo niemożliwe technologicznie do zrealizowania, zbyt kosztowne, albo nie miały szansy powodzenia z powodu warunków, jakie panują w głębi oceanu. Skupiały się też one w dużej mierze już na wyciągnięciu wraku na powierzchnię, chociaż Titanic trzeba było najpierw odnaleźć, bo jego lokalizacja od czasu zatonięcia pozostawała tajemnicą.
W latach ’70 o odnalezieniu słynnego statku marzył też profesor oceanografii i emerytowany oficer Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Robert Ballard. Jednak wyprawa z 1977 roku, kiedy poszukiwanie pod jego kierownictwem prowadzono za pomocą statku wiertniczego, zakończyła się niepowodzeniem.
Bliskie odkrycia wraku były ekspedycje sponsorowane przez właściciela koncernu naftowego, Jacka Grimma z Teksasu (USA). Użyte podczas trzech wypraw (1980-1983) sonary nie wykryły Titanca, chociaż raz były w odległości około 2,5 km od niego, a innym razem nad nim przepłynęły.
Przełom nastąpił w 1985 roku. Amerykańsko-francuska wyprawa kierowana przez prof. Roberta Ballarda z Woods Hole Oceanographic Institution i Jean-Louisa Michela z instytutu badawczego IFREMER przez osiem dni badała dno oceanu. W końcu - 1 września - przy pomocy pojazdu głębinowego o nazwie Argo, wyposażonego w sonar i kamery, z przymocowanego do niego robotem "Jason", trafiła na Titanica.
Statek spoczywał na głębokości 3802 m około 690 km na południowy wschód od wybrzeży Nowej Fundlandii. Podzielony był na dwie główne części oddalone od siebie o około 600 metrów.
Po niespełna roku - w lipcu 1986 - Ballard wrócił do wraku na pokładzie łodzi Alvin. Podczas wyprawy sfilmowano pozostałości wnętrza statku. Po prawie 30 latach, na początku 2023 roku, opublikowano nieznane dotąd publicznie ujęcia z tej eksploracji.
Podczas wyprawy w 1986 roku Ballard umieścił przy wraku tablicę pamiątkową. Nie zdecydował się jednak na zabranie stamtąd jakichkolwiek przedmiotów, bo uważał, że Titanica należy zostawić jako wrak-mogiłę na dnie oceanu. - Złożyliśmy obietnicę, że nigdy niczego nie zabierzemy z tego statku i będziemy traktować go z wielkim szacunkiem - mówił w rozmowie z CBS News. Tym samym, zgodnie z prawem ratownictwa morskiego, nie zagwarantował sobie prawa do własności wraku. To z kolei otworzyło drogę innym do eksploracji zatopionego statku.
W 1987 roku firma Titanic Ventures Limited Partnership, która później przekształciła się w RMS Titanic Inc., wydobyła około 1800 przedmiotów z wraku. W latach 90' w USA toczyły się batalie sądowe, dotyczące tego, kto jest ich właścicielem. W 1994 Sąd Okręgowy w Wirginii przyznał prawo RMS Titanic Inc. do wydobywania przedmiotów i komercyjnego wykorzystania wraku zatopionego statku.
Według amerykańskiej agencji rządowej National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) RMS Titanic Inc. przeprowadziła wyprawy do zatopionego statku w latach 1993, 1994, 1996, 1998, 2000 i 2004 gromadząc tysiące rzeczy wydobytych z wraku. W latach 2012 i 2018 zorganizowano największe aukcje, na których je sprzedawano.
W 2020 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania podpisały traktat mający na celu ochronę "jednego z najbardziej znaczących kulturowo miejsc wraków na świecie". Daje on rządom USA i Wielkiej Brytanii uprawnienia do wydawania lub odmawiania licencji zezwalających na wejście do wraku lub wydobycie przedmiotów.
Z roku na rok wrak niszczeje. Chętni więc rezerwują wycieczki do Titanica, chociaż naukowcy twierdzą, że wyprawy do zatopionego statku mogą ten proces przyspieszać.
Podwodne eksploracje wraku od 2021 roku proponuje firma OceanGate Expeditions. Uczestnicy wyprawy za ośmiodniowy rejs płacą 250 tys. dolarów, czyli ponad milion złotych, by na własne oczy zobaczyć pozostałości legendarnego statku. Naukowcy prowadzą w tym czasie badania i dokumentacje pozostałości Titanica.
Do tej pory ekspedycje odbywały się na pokładzie łodzi podwodnej Titan. Ostatnia wyprawa zorganizowana przez OceanGate Expeditions zakończyła się tragicznie. Po około godzinie i 45 minutach od zanurzenia stracono kontakt z Titanem. Przez pięć dni trwała dramatyczna walka o życie załogi. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, w które zaangażowane były nie tylko firmy prywatne, ale też Marynarki Wojenne Stanów Zjednoczonych i Kanady, mężczyzn nie udało się uratować. Tlen na pokładzie prawdopodobnie skończył się 22 czerwca, chwilę po godz. 13 czasu polskiego.
W kolejnych godzinach poinformowano, że namierzono szczątki łodzi. Prawdopodobnie - jak Titanic - rozpadała się na części. Firma wieczorem oficjalnie ogłosiła, że załoga zginęła.