Reklama

Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w sezonie 2009/2010 w zarejestrowanych winnicach w Polsce uprawiano nieco ponad 36 ha winorośli. Pięć lat później było to już ponad 134 ha, a w sezonie 2019/2020 ponad 475 ha.

Kolejne lata to dalszy sukcesywny rozwój polskich winnic. W sezonie 2021/2022 zajmowały one powierzchnię 619 ha, w 2022/2023 - 811 ha, a w ostatnim 848 ha. Największa powierzchnia upraw znajdowała się w woj. lubuskim (146,17 ha), małopolskim (115,57 ha), dolnośląskim (114,67 ha), lubelskim (97,05 ha), podkarpackim (72,48 ha) oraz w zachodniopomorskim (69,48 ha).

Reklama

Z najnowszych danych KOWR (9 maja 2024 r.) wynika, że w Polsce zarejestrowanych jest 609 winnic.

Powrót do korzeni

Choć Polska nie jest krajem, który kojarzy się z winnicami, to uprawianie winorośli nad Wisłą to żadna nowość, a wręcz przeciwnie - to powrót do dawnych zwyczajów.

Do Polski winorośl przywędrowała wraz z chrześcijaństwem, a pierwszymi winiarzami byli zakonnicy - benedyktyni i cystersi. Najstarsze nasadzenia winorośli znaleziono na zboczach Wawelu (Kraków). Pochodzą one z połowy X w.

Dynamiczny rozwój tej branży nastąpił w Polsce w XIV wieku, kiedy zakładaniem winnic zajęli się mieszczanie. Uprawy lokalizowano wówczas w pobliżu dużych miast, m.in. Zielonej Góry, Płocka, Krakowa, Torunia czy Sandomierza.

W XVI w. polskie winnice dotknął kryzys, na który złożyło się kilka czynników. Do naszego kraju zaczęto wówczas przywozić tańsze, zagraniczne wina, co sprawiało, że produkcja w Polsce stawała się mniej opłacalna. Dodatkowo nadeszły wyjątkowo mroźne zimy, które niszczyły uprawy. Następny wiek przyniósł wojny, które przyczyniły się do wyniszczenia winnic.

Kolejnym ciosem, nie tylko dla polskich, ale dla wszystkich europejskich winnic, była plaga filoksery w XIX wieku, czyli groźnego szkodnika, który zniszczył uprawy.

Po zakończeniu I wojny światowej temat uprawy winorośli w Polsce powrócił, ale kolejna wojna oraz czasy komunizmu nie pozwoliły na rozwój tej gałęzi rolnictwa.

Za początek renesansu polskich winnic uznać można moment, kiedy w latach '80 Roman Myśliwiec z Jasła sadzi winorośle z różnych zakątków świata i zakłada winnicę. 

Jak jednak pokazują statystyki, dynamiczny rozwój tego sektora zaczął się dopiero w ostatnich latach.  

Pomysł przywieziony z urlopu

Obecnie największą w Polsce winnicą jest ta prowadzona przez rodzinę Turnau. To 41 hektarów, na których zasadzono 160 tys. krzewów winorośli.

- Mój tata, Zbigniew Turnau, przez ponad 20 lat prowadził firmę rolniczą w Baniach, niedaleko Baniewic, w której pracował Tomasz Kasicki. Tomasz po jednym ze swoich urlopów w Hiszpanii wrócił z pomysłem posadzenia 500 krzewów winorośli - opowiada Jacek Turnau, współwłaściciel winnicy.

Pierwsze krzewy posadzono w 2010 roku. Kiedy okazało się, że winorośle przetrwały srogą zimę, w 2012 roku podjęto decyzję o kolejnych nasadzeniach i założeniu firmy.

- Mój tata zaprosił do współpracy naszego kuzyna, muzyka Grzegorza Turnaua, z którym od kilkunastu lat się przyjaźnił. Grzegorz od razu się zgodził, bo zawsze chciał działać w rolnictwie jak nasi przodkowie - dodaje Jacek Turnau. Wspólny pradziadek Grzegorza i Zbigniewa - Jerzy Turnau - był właścicielem ziemskim i twórcą kursów rolniczych we Lwowie.

Obecnie z winnicą współpracują również kolejny kuzyn - Stanisław Turnau oraz właściciel niemieckiej winnicy, enolog Frank Faust.

"Zimni ogrodnicy" i nie tylko

Założenie winnicy w Polsce to sporo biurokracji. - Porównując ją jednak z tym jak wygląda to w Niemczech, to jest na bardzo podobnym poziomie. Często chodzi o rozporządzenia unijne, które dotyczą wszystkich krajów UE - wyjaśnia Jacek Turnau.

Podkreśla jednak, że dziś polskie instytucje wiedzą znacznie więcej na temat winnic niż jeszcze kilkanaście lat temu. - Początkowo urzędy nie wiedziały, jak do tego podejść. Razem się uczyliśmy, zgłębialiśmy te przepisy - dodaje Turnau.

Choć właściciele winnic oceniają, że polski klimat jest dobry do uprawy winorośli, to ogromnym wyzwaniem dla nich są wiosenne przymrozki. Co roku można spodziewać się ich m.in. w okolicach trzech "zimnych ogrodników" - Pankracego, Serwacego i Bonifacego (12-14 maja) oraz "zimnej Zośki" (15 maja).

- W tym roku spotkało nas jednak coś, co jeszcze ani razu nie miało miejsca odkąd mamy winnicę. Pod koniec kwietnia do Polski napłynęło zimne powietrze, temperatury dochodziły do nawet -10°C. Wcześniejsze dni kwietnia były ciepłe, wegetacja roślin bardzo się rozwinęła i ujemna temperatura była niebezpieczna dla latorośli, wyrządzając wiele szkód winnicom - wyjaśnia Jacek Turnau.

Dodaje, że do ochrony krzewów wykorzystano m.in. świece antyprzymrozkowe, co pozwoliło uratować bardzo dużo roślin.

- Kiedyś w Niemczech do walki z przymrozkami polecono mi też specjalne wiatraki, których producent działa w Belgii. Kiedy tam zadzwoniłem, okazało się, że wiatraki te produkowane są... w Polsce pod Choszcznem. Wówczas fabryka sprzedawała wiatraki do winnic na całym świecie, ale ani jednego nie sprzedała w naszym kraju. Trzy pierwsze kupiliśmy my - mówi współwłaściciel winnicy.

Jak wyjaśnia, taki wiatrak miesza masy powietrza - tę przygruntową, gdzie temperatura spada poniżej zera i tę z wyższych partii, gdzie jest ona dodatnia - chroniąc w ten sposób winorośle.

Zimowe, nocne zbiory

Zbiory w winnicy trwają od września do listopada. Kolejnym wyzwaniem, z którym mierzą się wtedy polscy właściciele winnic, to walka ze szpakami. Ptaki te uwielbiają dojrzałe winogrona.

- Do ochrony krzewów wykorzystuje się wówczas, np. specjalne siatki, czy głośniki odstraszające szpaki - wyjaśnia Jacek Turnau.

Co ciekawe - nie wszystkie winogrona w Polsce zbiera się jesienią, a mróz nie zawsze jest ich wrogiem.

- Część gron zostawiamy na zbiory zimą - mówi Jacek Turnau. - Czekamy, kiedy temperatura spadnie do - 8°C, a winogrona zamarzną. Wówczas zbieramy je nocą, zawozimy do winiarni i z każdego grona wyciskami kilka kropel niezamarzniętego soku. Z bardzo słodkiego ekstraktu produkowane jest deserowe wino lodowe - dodaje.

Nowa gałąź turystyki

Winnice to nie tylko uprawa winorośli i produkcja wina. W Polsce na popularności zyskuje enoturystyka, czyli zwiedzanie winnic, winiarni, degustacje i towarzyszące im wydarzenia kulturalne, np. koncerty.

- Wielu Polaków jest zaciekawionych tym tematem. Już nie muszą jechać do Włoch, do Hiszpanii, czy do Francji. Winnice z prawdziwego zdarzenia mogą zobaczyć dziś w całej Polsce - mówi Jacek Turnau. Tę, której jest współwłaścicielem, w zeszłym roku odwiedziło 5 tys. osób.

- Nie wyobrażam sobie prowadzenia winnicy bez oprowadzania po niej i opowiadaniu o uprawach - mówi Michał Sługocki, który razem z żoną założył winnicę w Reczycach (woj. zachodniopomorskie).

- Temat ludzi coraz bardziej interesuje, chcą spróbować czegoś rodzimego, lokalnego - dodaje.

Z przymrozkami walczą... lodem

Michał Sługocki winnicę prowadzi od 2017 roku. Wcześniej eksperymentalnie z żoną posadzili kilkadziesiąt krzaków winorośli, by zobaczyć, czy w ogóle w polskich warunkach coś z tego będzie.

Kiedy próba okazała się udana, zasadzili kolejnych 600 krzaków. Obecnie winnica ma powierzchnię jednego hektara, gdzie rośnie około 3,5 tys. winorośli. 

Małe winnice muszą jednak stawiać czoła podobnym wyzwaniom, co te duże. Zwłaszcza, jeśli chodzi o naturę.

- Zmorą polskich właścicieli winnic są przymrozki, co szczególnie pokazał ten rok. Potrafią one bardzo mocno obniżyć plony, bądź zredukować je do zera, a w skrajnych przypadkach zniszczyć uprawę winorośli - tłumacz Michał Sługocki.

Z przymrozkami na jego winnicy walczy się... lodem.

Co się kryje za fantastycznymi widokami?

Michał Sługocki wyjaśnia, że taki system walki z przymrozkami jest dość prosty.

- Zraszacze z wodą umieszczane są nad krzewami. Włączamy je jeszcze jak temperatura jest w okolicach 0°C, ale jeszcze na plusie. Chodzą tak długo, aż nie ustąpi mróz. Woda zamarzając oddaje ciepło, a lód, który się tworzy na winoroślach, staje się izolatorem i chroni przed mrozem. Młoda latorośl jest w stanie w osłonie z lodu wytrzymać temperatury do - 6°C, a nawet - 8°C i przeżyć bez żadnego uszczerbku - tłumaczy Michał Sługocki.

- Jeśli chodzi o krajobrazy, to winorośl wygląda wtedy fantastycznie, kiedy po przymrozku przychodzi poranek, niebo zwykle jest błękitne, a na krzewach błyszczą się bryłki lodu, ale tak naprawdę jest w tej sytuacji sporo tragizmu - dodaje.

Kolejnym problemem dla właścicieli winnic są wilgotne końcówki lata czy początku jesieni.

- Deszcz, który pada przez kilka tygodni, sprzyja rozwijaniu się różnego rodzaju chorób grzybowych winorośli, co negatywnie wpływa na wielkość plonu - dodaje Sługocki.

Winnice w Europie. Trzy kraje dominują

Z danych Komisji Europejskiej z 2020 roku (udostępnione w 2022 roku, aktualizowane co pięć lat) wynika, że na terenie Unii winorośl uprawiana była na 3,2 mln hektarów, co odpowiadało 45 proc. obszaru uprawy winorośli na całym świecie.

Prawie 75 proc. powierzchni wszystkich winnic znajdowało się w trzech krajach - Hiszpanii (900 tys. ha), Francji (800 tys. ha) oraz we Włoszech (700 tys. ha). Największa jednak liczba takich gospodarstw była w Rumunii (800 tys.)

Średnia wielkość winnic w UE wynosiła 1,4 ha - najmniejsze były w Rumunii (średnio 0,2 ha), a największe we Francji (średnio 10,5 ha).

W porównaniu do poprzednich danych - z 2015 roku - ubyło aż 257 tys. winnic, co stanowi spadek o 10,3 proc. W zdecydowanej większości mowa tu o gospodarstwach, które uprawiały winorośle na powierzchni nie większej niż hektar.

Najwięcej winnic zamknięto w Portugalii (98 tys.), Włoszech (78 tys.) i Hiszpanii (34 tys.). Mimo sporego spadku liczby takich gospodarstw, powierzchnia uprawy utrzymała się na podobnym poziomie (spadek o 1,1 proc.)

KE ocenia, że winorośle w Europie są stosunkowo stare. Krzewy starsze niż 30 lat były zasadzone na 36,7 proc. areału winnic, a kolejne 41,3 proc. stanowiły winorośle w wieku od 10 do 29 lat.

W statystykach unijnych nie uwzględniono Polski, gdyż w momencie zbierania danych nad Wisłą uprawiano poniżej 500 ha winorośli. Patrząc jednak na dynamiczny rozwój tej gałęzi rolnictwa, można spodziewać się, że zostaniemy ujęci w kolejnym zestawieniu.