Reklama

Gdyby ktoś spojrzał na to co robi aktorka, nie znając kontekstu i historii filmu, mógłby uznać, że to piękne, ale puste i bez treści. Jest inaczej. "Emboding Passolini" ma swoją historię. Ma swoje przesłanie. W ostatniej scenie porusza do łez, nawet tych nieznających filmowego tła.  Spektakl to hołd złożony Pierowi Paolowi Passoliniemu włoskiemu reżyserowi, poecie, filozofowi, skandaliście. Cały życie prowokował swoją twórczością. Stawiał pytania. Niepokoił.  Atakował  skrajną prawicę, faszystów,  rodzący się w latach 60-ych we Włoszech i w Europie konsumpcjonizm. O tym jest jego ostatni,  szokujący do dziś film Salò, czyli 120 dni Sodomy (1975)", zakazany w wielu krajach. Reżyser nie doczekał jego premiery.  Zginął tragicznie.  Skatowany sztachetą przez 17-latka i rozjechany autem. Ze swoim katem reżyser poznał się kilka godzin wcześniej.  Zaproponował mu wspólny wieczór.  Chłopak tłumaczył policji, że reżyser miał się do niego dobierać. Legendarna reporterka Oriana Fallaci przeprowadziła własne śledztwo. Twierdziła, że Passoliniego zabiło kilka osób, a morderstwo mogło mieć podtekst polityczny. Reżyser naraził się wszystkim, a najbardziej skrajnej prawicy.  Mija pół wieku od jego śmierci. 

Kostiumy, które ubiera Tilda Swinton, tworzył Danielo Donatti. Włoski artysta, nominowany do Oskara za stroje do filmu "Ewangelia według świętego Mateusza". Kostiumy to modowe arcydzieła, które w filmie pojawiają się nieraz tylko na kilka sekund. Powstawały w atelier Farani.  Aktorka łamanym polskim, pokazując na ręcznie wykonane ubrania, mówi "Statyści". Nawet oni byli ubrani w kostiumy, których szycie wymagało pomysłu, czasu i ręcznej pracy. Wszystkie zostały zamknięte na klucz, być może na zawsze, gdyby nie pomysł aktorki i Oliviara Saillarda, by dać im drugie życie. Ożywić je. W nowej interpretacji. Stroje wyciągane są z kartonów, jak muzealne eksponaty. Aktorka  nie wciela się w przypisane kostiumom konkretne filmowe postaci.

Reklama

Tilda Swinton, "Emoding Passsolini": wystawia raz do roku w jednym mieście na świecie. W tym roku to Poznań na Festiwalu Malta. Festiwal Malta tak napisze o jej performansie: "Zamknięta w pięknych tkaninach Swinton nie wciela się w przypisane kostiumom konkretne filmowe postaci. Jej rolą jest właśnie brak roli. Jej obecność uwypukla, jak te obecnie osierocone kostiumy, oddzielone od związanych z nimi niegdyś ciał, aktorów oraz filmów, potrafią znowuż odzyskać dawną głębię i wartość. Jak gdyby byli niemym manekinem uwięzionym w tlących się w nim wspomnieniach, Saillard i Swinton przymierzają na scenie blisko trzydzieści ubiorów, sukien, płaszczy i kapeluszy. Widzowie stają się świadkami tego brawurowego aktu nadawania im ponownie znaczenia".

Aktorka łączy Hollywood i kino artystyczne, jest jedną z najbardziej charakterystycznych artystek XXI wieku. Urodziła się w Londynie, lecz wywodzi się ze szkockiego rodu szlacheckiego. Zdobywczyni Oscara (za drugoplanową rolę w Michaelu Claytonie). Za pierwszoplanową rolę w Musimy porozmawiać o Kevinie  otrzymała Europejską Nagrodą Filmową. Ma na swoim koncie Złotego Lwa za całokształt twórczości (Wenecja) i Honorowego Złotego Niedźwiedzia (Berlin).

Wzbudza respekt u dziennikarzy, swoim wizerunkiem niedostępnej artystki,  ale przy bliższym poznaniu, okazuje się być niezwykle bezpośrednią, słuchającą i nastawioną na rozmowę osobą. Ma duże poczucie humoru. "Tak wyobrażam sobie prawdziwą artystkę", mówi do mnie jeden z dziennikarzy, gdy czekamy na wywiad.  Na rozmowę przychodzi z Olivierem Saillardem, który jest współautorem "Embodinng Passolini". Aktorka ubrana jest elegancko i minimalistycznie, w czerń i biel.

Stanisław Wryk: Chciałem rozpocząć naszą rozmowę od cytatu z Pasoliniego: "Śmierć dokonuje błyskawicznego montażu naszego życia czyli wybiera z niego naprawdę znaczące momenty". Chciałem się was zapytać: co dziś - 50 lat po jego śmierci - mówi jego sztuka?  Jakie ma dla Was znaczenie?

Tilda Swinton: - To bardzo ciekawe, że  ludzie nieznający szczególnie jego twórczości, wiedzą jak brutalnie został zamordowany, ale Passolini ciągle żyje. Dzięki swoim pracom  jest nieśmiertelny. Jego twórczość, pół wieku po jego śmierci, zwłaszcza dzisiaj ma szczególne znaczenie. Jest przykładem politycznego myśliciela, aktywisty, artysty, poety i reżysera. Był radykalnym artystom, ale jego prace nigdy nie były tak żywe i aktualne jak dzisiaj. Jego błyskawiczny, końcowy montaż ("final cut") nie dotyczy. I to jest jedna z rzeczy, którą nasz spektakl, ma zaszczyt zasugerować.

Oliver Sailard: -Twoje pytanie przypomniało mi jak odkryłem twórczość Pasoliniego. Zacząłem od jego poezji, a potem oglądałem jego filmy. Od samego początku byłem poruszony tym jak zginął. To trochę tak, jakby jego śmierć była częścią jego twórczości. On całe życie igrał z niebezpieczeństwem. Nie chcę przez to powiedzieć, że jego śmierć była nieunikniona, ale na pewno nie była jego końcem. Jeśli przez całe życie żyjesz, a równocześnie myślisz o śmierci, to ta perspektywa końca, daje ci coś bardzo ważnego. Dystans do wszystkiego.  

Mam wrażenie, że wasz spektakl to historia o tożsamości rzeczy. O tym, że każdy   każdy kostium niesie ze sobą emocje, ma swoją historię. Jest jedyny w swoim rodzaju, opowiada jakąś historię. Waży i pachnie (aktorka podkreśla to podczas spektaklu). Dziś w czasach masowej produkcji, nie zastanawiamy się, kto uszył, ile czasu na to poświecił. Nie kojarzymy rzeczy z przeżytymi przez nas sytuacjami, bo nie wywołują u nas wspomnień, emocji. Jakie emocje towarzyszyły Tobie Tildo, gdy zakładałaś kostiumy z filmów Passoliniego na siebie?

- One absolutnie wywołują indywidualne emocje. Każdy kostium inną. Są jak żywe istoty, z którymi możemy wejść w dialog. Gdy je przymierzam, to tak jakbym z nimi rozmawiała, wchodziła w dialog. To są różne emocje, często inne, w zależności od spektaklu. Te emocje mogą się zmienić, uruchamiać różną energię. Ja staram się w trakcie przedstawienia odpowiedzieć na tą energię. 


Każdy kostium jest śladem po ludzkim życiu. Każdy kostium filmowy jest śladem po ikonicznej filmowej scenie.  Ci, którzy znają twórczość Passoliniego, rozpoznają sceny i filmy, z których kostiumy pochodzą. Część z tych filmów jest czarno-biała i nagle, po pół wieku, widzimy te kostiumy w kolorach. Znamy je,  a przynajmniej tak nam się wydaje, bo kojarzymy je ze scen, gdy aktor ubrany w kostium, wykonywał w nich kilka gestów. Po tych scenach zamknięto je, wydawało się, na zawsze w atelier Farani. Nikt nie miał już ich nie zobaczyć. A teraz, wyciągnęliśmy je,  odkurzyliśmy. Uwolniliśmy je, wypuściliśmy je, tak jak wypuszcza się zwierzęta na trawę. I teraz pytamy: "No dobra Passolini, co dziś chcesz nam dziś powiedzieć. Jakie będą twoje następne kroki". Moja relacja z tymi kostiumami jest bardzo responsywna. One wywołujące całą gamę różnych emocji. 

Czy kostium filmowy  sam w sobie może być bohaterem, który nie potrzebuje roli ani scenariusza?

- A może nawet nie potrzebuje też człowieka, aktora?? (Tilda śmieje się).    Kostium w filmie jest bardzo ważnym elementem. W filmie musisz w 90 minut opowiedzieć złożoną historię wielu ludzi. Poprzez kostium pokazujesz jakiś czytelny kod, wiadomość. A my bardzo szybko na podstawie tych kostiumów oceniamy postać. Mówimy: wybrał tę kurtkę albo te buty, bo chce nam coś powiedzieć o sobie.  Kostium w filmie jest jak leksykon, z którym pracuje reżyser, kostiumograf i aktor. To bardzo ważna cześć języka filmowego.

Olivord Saillard: - Ubiory, rzeczy to osobna przestrzeń (Francuz używa francuskiego słowa "territoire" - terytorium). To nie sztuka sama w sobie, nie teatr, kostiumy same w sobie, nie są na pokaz. Te  rzeczy czekają na nas. Jest taki piękny cytat z Virginii Wolf, która pisała o strojach, że to one kształtują nas, a nie my je.  Rzeczy są "płynne". One każdego dnia mówią coś innego. Gdy zaczęliśmy grę z kostiumami z filmów Pasoliniego, odkryliśmy nowe nieznane lądy. Otworzyliśmy przestrzenie na historie z kostiumami filmowymi, na rzeczy, ubiory na dziedzictwo mody.  

W Polsce jedną z nielicznych rzeczy, którą zostawiamy na zawsze, jest strój weselny. Większość rzeczy, które kupujemy, oddajemy lub wyrzucamy, gdy się zużyją.  Wiemy, że Francja kilka dni temu zakazała fast fashion (senat we Francji przegłosował ustawę wprowadzającą ekologiczny podatek oraz zakaz reklamowania się marek takich jak Shein i Temu. Dochody z podatku mają wspierać lokalną zrównoważoną produkcję odzieży). Czy waszym zdaniem jest to w ogóle możliwe, by ograniczyć masową produkcji rzeczy?

- To świetne, dokładnie w punkt pytanie! 

Olivord Saillard: - My nie możemy już brnąć dalej w fast fashion. Ja, przywiązuję wagę tylko do tych rzeczy, które już mam, w zasadzie nie kupuję już nowych. Myślę, że większość ludzi jest bardzo rozsądna i chciałaby robić podobnie - nie powiększać już swojej domowej garderoby. Pytanie, które stawiasz, powinniśmy zadać przemysłowi fast fashion. Tym, którzy próbują nam coś sprzedać. To nie jest pytanie do kupujących. Moim zdaniem, czas teraz na następny krok.  Powinniśmy przekonać całą tę branżę, żeby mniej produkowała.

Na samym końcu Waszego spektaklu dotykasz, ale nie zakładasz kostiumów z filmu Salò. Miałem wrażenie, że trzymając w dłoni, te kostiumy dotykasz zła. (Film to zapis upokarzania seksualnego młodych kobiet i mężczyzn przez włoskich faszystów. Historia jest fikcją, nawiązuje do książki Markiza De Sade).  Pasolini tworzył ten film, by pokazać, jak niebezpieczny jest autorytaryzm, jak straszna jest wojna. Pokozywał, do czego jest zdolny człowiek, gdy ma nieograniczoną władzę.  Na co dziś, w tak niespokojnych czasach,  powinniśmy uważać, by nie powtórzyć tej historii?
 
- Wszystko jest polityką. To bardzo ważne pytanie, które zadajesz. Film Salò polecam każdemu, kto jeszcze go nie widział, choć  jest ekstremalnie trudny w odbiorze. Jest bardzo ważną, aktualną  przestrogą na temat tego czym jest faszyzm. Czym jest totalitaryzm? Opowiada o tym jak brutalna potrafi być ludzkość. I nie możemy już myśleć o tym w czasie przeszłym. Moje pokolenie, a jestem urodzona w latach 60., miało poczucie, że rzeczy będą tylko zmieniały się na lepsze, że będzie nam żyło się tylko lepiej.  Myśleliśmy,  że wojnę mamy już za sobą etc.  Teraz zmierzamy w kierunku innego świata, innego myślenia, innego działania. Filmy takie jak Salò pokazują nam, jak nisko możemy upaść i jak nisko upadniemy, jeśli nie będziemy uważni, jeśli się nie obudzimy.  Passolinii jest artystą, który pokazuje nam co się stanie gdy będziemy odwracać wzrok. On mówi nam,  to nie jest rozwiązanie. On nigdy nie odwracał wzroku, co być może doprowadziła go do śmierci (Tildzie najprawomocniej chodzi o teorię, że reżyser został zamordowany za krytykę skrajnej prawicy, włoskich faszystów). Passolini jest nieśmiertelny. Ciągle nas porusza, swoja na wskroś uczciwą wizją. To tylko od nas zależy, czy pozwolimy mu dać się poruszyć.  To jest coś, co możemy zrobić.

Rozmowę przygotowali: Anouar Abou-Hilal i Stanisław Wryk

Rozmawiał: Stanisław Wryk

Tłumaczenie: Anouar Abou-Hilal i Stanisław Wryk

Autor dziękuje również projektantce i konstruktorce odzieży Magdzie Hasiak za pomoc merytoryczną i inspiracje @drop_id_your_story oraz Ewie Skoniecznej z "Let’s talk" za pomoc językową.