Reklama

Zawsze był typem samotnego wilka, ale już w początkach kariery zapracował na miano wielkiego narcyza. Do dziś lubi mówić o sobie w trzeciej osobie: "Alain Delon robi to, Delon tamto". Jedna z jego długoletnich partnerek, francuska aktorka Mireille Darc, za ten stan rzeczy "winiła" jego urodę. - Spróbuj mieć dystans do siebie, gdy każda daje ci do zrozumienia, że rzuci wszystko, jeśli kiwniesz palcem - podkreślała. Sama przyznawała, że gdy byli razem, budziła się w środku nocy, by patrzeć jak leży obok i szeptać: "Nie, to niemożliwe".

Po premierze "W pełnym słońcu" Rene Clementa okrzyknięto go  najpiękniejszym mężczyzną świata. Kobiety zjeżdżały z całej Francji by popatrzeć na niego z bliska. Gdy wychodził z domu, spotykał je, śpiące na schodach. Każda gotowa była skoczyć za nim w ogień.

Reklama

Ale Delon nie krył także romansów z mężczyznami. Ten najgłośniejszy z wielkim Luchino Viscontim, który stracił głowę dla pięknego Francuza, opisał barwnie jego kochanek - Helmut Berger, zazdrosny o Delona. No i sprawdził się znakomicie  w roli homoseksualnego estety barona de Charlusa w "Miłości Swanna" Volkera Schlöndorffa, według Marcela Prousta. On sam, pytany o związki z mężczyznami, w latach 80. odpowiadał: "A co jest złego w homoseksualizmie? Jedyne, co się liczy, to miłość". I dodawał: " Znacie to powiedzenia aktora Michela Simona: ‘Jeśli masz chęć na kozę, przeleć kozę’? Ja się z nim zgadzam".

Tak mówił, będąc u szczytu sławy. Dziś jest innym człowiekiem. Gdy w 2014 roku Francuzi zalegalizowali małżeństwa osób tej samej płci i adopcję przez nich dzieci, zaangażował się w kampanię przeciw ustawie. "Bycie gejem jest sprzeczne z naturą, a mężczyzna ma kochać kobietę. Nie wolno się na to godzić" - grzmiał w telewizji France 2. Pisarz Claude Serraute odpowiedział mu wtedy: "Kochanie siebie tak mocno, też jest wbrew naturze". Później Delon wycofał się z części wypowiedzi, twierdząc, że nie ma nic przeciw homoseksualistom, jest jednak przeciwny adopcji przez nich dzieci.

Ale gdyby naraził się "tylko" środowiskom LGBT! Równie dosadnie kpił w 2018 roku z ruchu #metoo, deklarując: "Przez całe życie kobiety same pchały mi się do łóżka, i nie chciały z niego wyjść, nawet gdy je policzkowałem". Tym razem zaprotestowały organizacje feministyczne. W efekcie został zmuszony do rezygnacji z funkcji Honorowego Przewodniczącego konkursu Miss France. Niewiele brakowało, a zablokowano by wręczenie mu w Cannes Honorowej Złotej Palmy. Okrzyknięty mizoginem, seksistą i homofobem, doczekał się nie tylko protestów środowisk LGBT, ramię w ramię z nimi oponowały działaczki Osez le Feminisme i Women and Hollywood. Złotą Palmę jednak odebrał.

Jakby mało było obyczajowych uprzedzeń, oliwy do ognia dolał jeszcze politycznymi sympatiami - poparciem faszyzującego Frontu Narodowego Marii Le Pen i pogardliwymi wypowiedziami o imigrantach. Czołówki gazet nie szczędziły mu ostrych słów.

Ale fani kina na całym świecie wciąż kochają Delona, jakiego znają z ekranu - bohatera "Zaćmienia" Antonioniego, "Samuraja" i "W kręgu zła" Melville’a, "Klanu Sycylijczyków" Verneuila czy wreszcie cynicznego "Pana Kleina".

Czego byśmy o nim nie powiedzieli, i tak wybaczą mu wszystko. 

Niedoszły rzeźnik

Historia jego życia to materiał na kino sensacyjne i dramat obyczajowy razem wzięte. Tak naprawdę niewiele brakowało a zostałby... rzeźnikiem w masarni ojczyma, nie aktorem.

Alain Delon przyszedł na świat w 1935 roku w Sceaux, we Francji. Po czterech szczęśliwych dla chłopca latach rodzice wzięli rozwód. Matka ponownie wyszła za mąż. Oddała go wtedy na wychowanie niani, której mąż pracował jako strażnik więzienny. Miejscem zabaw małego Alaina stało się więzienne podwórze.

- W pamięci zostały mi nie tyle obrazy, ile dźwięki. Odgłosy marszu spacerujących na dziedzińcu więźniów - wspominał. Tęsknił za mamą. Nie rozumiał, czemu go zostawiła. Niania, pani Nero nie radziła sobie z krnąbrnym dzieckiem. Odesłała go do szkoły katolickiej z internatem. Jednej, potem drugiej... - Z każdej mnie wyrzucano, bo rozrabiałem. Byłem nieznośnym i smutnym dzieckiem - wspominał.

Gdy skończył 14 lat, matka przypomniała sobie o nim i zabrała ze szkoły do nowego domu. Na tym skończyła się jego edukacja. Ojczym był rzeźnikiem i Alain miał mu pomagać w pracy. Przez dwa lata pracował w masarni przekonany, że to jego przyszłość. Robił kaszanki, flaki i ponoć był w tym niezły. Czuł się jednak samotny i to uczucie towarzyszyć będzie mu już zawsze. Gdy po latach wystąpił w głośnym "Samuraju", myślał, że bohater, którego grał, jest tak samo samotny, jak on. "Poznałem samotność we wczesnym dzieciństwie. Miałem 4 lata, kiedy zdałem sobie sprawę, że możemy zostać porzuceni przez tych, których kochamy najbardziej" - wyznał w dokumencie "Alain Delon, jakiego nie znamy".

W wieku 17 lat zaciągnął się na wojnę w Indochinach. Wybrał marynarkę. -  Po raz pierwszy w życiu poczułem, że mam rodzinę. Byli nią kumple w wojsku - wspominał. Ale i tam rozrabiał. Pewnego dnia ukradł jeepa przełożonego i wylądował nim w rzece. Został wydalony z armii i trafił do aresztu na 10 miesięcy. Po wyjściu prowadził niejasne interesy. Miał szansę skończyć jak bohaterowie jego przyszłych filmów - skłóceni z prawem - gdyby nie zainteresowało się nim kino.

 W wieku 20 lat zerwał kontakty z rodziną i wyjechał do Paryża.

"Kiedy wmiesza się kobieta"

W stolicy Francji zamieszkał w obskurnym pokoju. Nie miał pomysłu na siebie, ale miał 20 lat i tak niezwykłą urodę, że żadna kobieta nie przeszła obok niego obojętnie.

- Byłem młody i przystojny. Wszystkie panie z okolicy chciały mi pomagać - dawały jedzenie i pieniądze. To mi się podobało - wspominał. Owe "panie" to były okoliczne prostytutki. Nigdy nie zaprzeczał, że najwięcej zawdzięcza kobietom. W wywiadzie dla "Paris Match" opowiadał: "Przez całe życie wszyscy mówili o mojej urodzie. Gdy byłem mały, ludzie na ulicy zaczepiali mamę: 'Ależ piękny ten pani syn!'. To jedyne, za co powinienem być jej wdzięczny. (...) Gdy stałem się mężczyzną, mówiły to kobiety, których zazdrościli mi koledzy. Ale mężczyźni też. Kiedy zacząłem grać w filmach, prosiłem zwykle operatorów, by fotografowali mnie jak 'najbrudniej': ziarniste zdjęcia, żadnego makijażu, nie chciałem być ekranowym pięknisiem".

Ale tytuł "najpiękniejszego mężczyzny świata" przypadł mu po raz kolejny 40 lat po premierze "W pełnym słońcu", gdy zwyciężył w plebiscycie zorganizowanym na 100-lecie kina przez American Film Institute. Nie doszłoby do tego, gdy młodziutki Delon nie poznał w paryskim klubie aktorki Brigitte Aube, która  szybko się w nim zakochała. Trafił z nią na festiwalu do Cannes, gdzie zauważył go wielki David O. Selznick, producent "Przeminęło z wiatrem". I zaprosił na próbę ekranową. Zaproponował kontrakt w Hollywood, ale kazał uczyć się angielskiego.

Delon wziął się do pracy. Ale jego dziewczyna przedstawiła go żonie Yves'a Allégreta, który właśnie kręcił film... "Kiedy wmiesza się kobieta". Ta przekonała męża, by rolę drania, któremu nie sposób się oprzeć, dał Delonowi. I to wystarczyło.

W 1960 roku poznał René Clémenta, swojego mistrza, którego nazywa "jedynym prawdziwym ojcem". Clément ukształtował go jako aktora. Nakręcili razem kilka filmów, ale już pierwszy, wspomniane "W pełnym słońcu" przyniosło mu sławę. "Nie graj. Po prostu chodź tak, jak chodzisz, mów, jak mówisz, bądź sobą. A ja będę cię filmował" - mówił reżyser Delonowi. Miał grać młodego bogacza, ale oświadczył, że świat luksusu jest mu obcy i zagra Ripleya. Wsparła go kolejna kobieta, żona Clémenta. Zagrał chłopaka, który na zlecenie bogatego biznesmena ma sprowadzić do domu jego syna. Zafascynowany jego luksusowym życiem postanawia przejąć jego tożsamość. Popełnia zbrodnię.

Film ukształtował ekranowy wizerunek Delona - buńczucznego, skłóconego ze światem. Z powieści będącej pierwowzorem filmu pochodzi sparafrazowana przez krytyków kwestia: "Piękny i bezlitosny - twarz anioła o diabelskiej duszy", którą przywołuje się, opisując Delona. Premiera filmu była wydarzeniem. Mówiło się wyłącznie o "nieprzyzwoicie pięknym aktorze o stalowoniebieskim spojrzeniu", który zawojuje kino nad Sekwaną.

Wkrótce Delon poznał sławną już wówczas Romy Schneider.

Romy, czyli miłość

Ich związek to jedna z najsłynniejszych love story w historii kina. Niestety, bez happy endu.

Pochodzili z odmiennych światów. Ona była córką niemieckiej aktorki Magdy Schneider, wychowywana przez arystokratyczną babkę i zakonnice, on tak naprawdę nie miał domu, zaznał biedy, a niedawno wrócił z wojny. Ją na salony wprowadzała wpływowa mama, on na plan filmowy trafił  z ulicy, a drogę torowały mu kolejne kobiety.

 Spotkali się na planie koprodukcji "Christine" Pierre’a Gasparda-Huita i na początku nie przypadli sobie do gustu. Romy uznała, że jest "zbyt ładny i wystylizowany", Alain nazywał ją "burżujską gęsią". Pierwsze wrażenie, szybko zmieniło się w namiętność. Delon grał młodego porucznika zakochanego w Romy, który ginie w pojedynku z jej filmowym mężem.

- Znałem ją jako Sissi i myślałem, że jest taka jak w filmach. Okazała się inna. Nie umiałem oprzeć się jej niewinności i dziewczęcemu urokowi - wspominał. Para była nierozłączna, choć to ona bardziej zaangażowała się w związek. Wkrótce przeprowadziła się do niego do Paryża, głucha na protesty obrońców przyzwoitości. "Alain nadał mojemu życiu nowy wymiar, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Moją ojczyzną jest dziś Francja"- mówiła.

Okrzyknięto ich najpiękniejszą parą na świecie, a matce udało się wymusić oficjalne zaręczyny. Ale w kraju alianckim nie chcieli córki Niemki, a w Niemczech pisali o nieokrzesańcu, który wykorzystał niewinną dziewczynę. On wówczas lewicujący, czuł irytację w obliczu arystokratycznych manier Romy. Po latach napisał: "Pochodziła z warstwy społecznej, której nienawidziłem. Były w niej dwie Romy Schneider. Jedną kochałem ponad wszystko na świecie, drugiej nienawidziłem".

Ich kariery też biegły odmiennymi ścieżkami. Luchino Visconti,  po obejrzeniu filmu Clementa postanowił obsadzić Delona w filmie "Rocco i jego bracia". Spadkobierca książąt Mediolanu, starszy o 30 lat homoseksualista, był urzeczony jego urodą. Delon z kolei był pod wrażeniem wiedzy, klasy i talentu Viscontiego. Do Włoch pojechał razem z Romy. Pewnego wieczoru weszła do pokoju i zastała ich na miłosnych igraszkach. Nigdy do tego nie wracali.

Delon grał sycylijskiego boksera - idealistę, ratującego z tarapatów, w które wpędził ich brat, swoją rodzinę. Visconti zmuszał twardziela, za jakiego się miał, by płakał prawdziwymi łzami. To jedna z ciekawszych kreacji Alaina. Rzadko grywał bohaterów jednoznacznie pozytywnych.

Romy zaczęła traktować Vicontiego jak rywala, ale Delon sprawił, że obsadził ją w segmencie filmu "Boccaccio '70". Był zdumiony jej talentem. Wkrótce oboje zagrali w sztuce o kazirodczej miłości "Szkoda, że jest dziwką". Premiera w Paryżu była sukcesem.

W 1962 roku Delon pojawił się w filmie innego wielkiego, włoskiego reżysera, Michelangelo Antonioniego "Zaćmienie", gdzie zagrał u boku Moniki Vitti. W tej głośnej opowieści o miłości, w czasach postępującej alienacji i zaniku wartości, wcielał się w maklera giełdowego. Giełda symbolizowała świat pozorów w pozbawionym ducha otoczeniu..

Romy była wtedy w Los Angeles - zaczynała karierę w Hollywood. Nie wiedziała, że Alain przeżywał "romantyczny epizod" z legendarną Nico - piosenkarką i aktorką, muzą takich artystów jak Andy Warchol czy Jim Morrison. Z tego "epizodu" narodził się jeden z trzech synów Delona - Christian Aaron Boulogne - nieszczęśliwy, od dziecka uzależniony od narkotyków.

Po powrocie z Ameryki Romy zastała w mieszkaniu kartkę. "Wyjechałem z Natalie. O wszystkim napiszę ". Po czym przesłał 15-stronicowy list, w którym z nią zrywał. Nathalie Canovas rok później została jego żoną i matką Anthony’ego Delona. Ale wcześniej zakochana, nieszczęśliwa Romy próbowała popełnić samobójstwo - podcięła sobie żyły. Delon był przerażony. Na szczęście w porę trafiła do szpitala. Para na zawsze pozostała w przyjaźni, choć Romy mimo dwóch małżeństw, nigdy nie przestała go kochać. "Po rozstaniu z Delonem świat już nie był taki sam" - wyznała w chwili szczerości. Sześć lat później ponownie spotykali się na planie świetnego "Basenu" Jacquesa Deraya z inicjatywy Delona. Grali kochanków.

W 1981 roku ukochany syn aktorki przechodząc przez płot, rozszarpał sobie tętnicę i zginął na miejscu. Wkrótce Romy zachorowała na nowotwór nerki, a Delon namówił ją na eksperymentalne leczenie. Niespełna rok od śmierci syna zaledwie 42-letnia aktorka została znaleziona martwa w mieszkaniu. Oficjalna diagnoza brzmiała: zawał serca, ale we krwi znaleziono leki nasenne zmieszane z alkoholem.

Wciąż wraca do niego pytanie: Czy to był przypadek?

Wielka sława

Aktorska, (potem także producencka) kariera Delona jest jedną z najbardziej błyskotliwych w drugiej połowie XX wieku. Większość jego ról to dwie kategorie postaci: cyniczni pięknisie, będących na bakier z prawem i romantyczni twardziele. Drugi typ prezentował w filmach Visconiego, z którym ponownie spotkał się na planie "Lamparta", nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes. Ku jego przerażeniu Visconti obsadził go tu w roli arystokraty. Był pewien, że jej nie sprosta. U boku Claudii Cardinale i Burta Lancastera zagrał w adaptacji prozy o  czasach Garibaldiego na Sycylii. W tej opowieści reżysera po trosze o samym sobie - potomku arystokratycznego rodu, wrzuconego w czas rewolucyjnych zmian, Delon wypadł znakomicie - otrzymał nominację do Złotego Globu "dla najbardziej obiecującego aktora".

Film dostał też sporo nagród w Ameryce i Hollywood, znów upomniało się o niego. Nie odmówił. Przedtem zdążył spełnić swoje wielkie marzenie - zagrał u boku Jean Gabina, którego uważał za mistrza, w "Skoku na kasyno" Henriego Verneuila. By zagrać w tym filmie, zrezygnował z gaży, był bowiem dla twórców zbyt drogi. W tym nagrodzonym Złotym Globem thrillerze jednoczą siły, aby obrabować kasyno Lazurowego Wybrzeża starzejący się włamywacz-gentleman (Gabin) i młody opryszek. Właśnie wyszli z więzienia po odsiadce. Stary planuje skok, który wymaga sprawności fizycznej, jakiej już nie ma, stąd u jego boku młody partner.

Film był kasowym sukcesem, a w 1969 r. duet Gabin-Delon spotkał się ponownie w filmie tego reżysera, na planie - znów gangsterskiego -"Klanu Sycylijczyków". Alain wspominał, że Gabin wstał na powitanie, "choć nie musiał" i rzucił: "Masz chłopcze to coś". Uważa te słowa za największy komplement, jaki usłyszał.

Był już wtedy po ślubie z Nathalie Canovas, (Delon). Jak można było przewidzieć, gdy stał się sławny, rodzice przypomnieli sobie o nim. "Nagle stali się dumni z bycia rodzicami Alaina Delona. Matka zaczęła nazywać siebie panią Delon, choć jej nazwisko brzmiało Boulogne. Ojciec nie mógł uwierzyć, że ma za syna sławnego aktora! Mam jego zdjęcie zrobione podczas kręcenia "Pana Kleina" - patrzy na mnie jak zakochana kobieta. Ale nie da się nadrobić tego, że jako dziecko nie znałem miłości".

 Wyjazd do Ameryki okazał się rozczarowaniem. Delon szybko znudził się produkcjami, w jakich go obsadzono, choć tego, że nie podbił Hollywood, żałuje do dziś. W Los Angeles na świat przyszedł syn Alaina i Nathalie, Anthony Delon, będący kopią ojca. Nigdy nie zdołał wyjść z jego cienia, a uroda nie otworzyła mu drzwi do kariery, gdy próbował sił w aktorstwie. Francji jeden Delon wystarczał.

Małżeństwo z Nathalie przetrwało 4 lata. Anthony został z matką, która przedkładała karierę nad potrzeby syna.

Wyrodny ojciec

Życiorysy trzech synów Delona pełne są dramatów. Mroczne, jak historie życia potomków Marlona Brando. Obaj gwiazdorzy byli mizoginami i narcyzami.

Po rozwodzie rodziców dorastającym Anthonym opiekowała się kolejna muza Delona - Mireille Darc. Delon spędził z nią 11 lat. Gdy rodzice się rozstali, chłopiec miał cztery lata. Matka posłała go do przypominającej koszary szkoły z internatem, z której uciekł. Z kolejnej wyleciał za okrucieństwo, by trafić do pensjonatu niczym klasztor, z pokojami wyposażonymi w kamery. Uciekł stamtąd w wieku 17.

 Kradzieże, posiadanie broni, trzymiesięczny pobyt w więzieniu, to kolejne etapy jego życia. Gdy je opuścił, zaczął pracę w branży modowej. Ojciec znów go zawiódł - zabronił używania nazwy "A. Delon" jego marce. Mimo to odniósł sukces. Został najmłodszym, bo 19-letnim prezesem firmy we Franci. Ale źle dobierał przyjaciół - jego wspólnik w interesach próbował go zastrzelić. Wtedy wyjechał do Nowego Jorku, gdzie nazwisko Delon ma cenę. Zaczął grać w filmach - w "Kronice zapowiedzianej śmierci" według Marqueza, która była hitem w Ameryce. Ale nie we Francji, gdzie zawsze będzie porównywany z ojcem. Poddał się, gdy Alain odrzucił propozycję wspólnego filmu. Jak zawsze myślał tylko o sobie. Z czasem jednak wrócił do grania.

Kolejny, dziś 30-letni syn gwiazdora Alain-Fabien Delon, ze związku z modelką Rosalie van Breemen, też jest po przejściach. Związek rodziców rozpadł się, gdy miał osiem lat. Dziś jest modelem i aktorem, a w wywiadzie dla "Vanity Fair" mówił: "Rodzice byli moimi najgorszymi wrogami. Nigdy nie miałem normalnego życia". Gdy po ich rozstaniu zamieszkał w Holandii z matką, popadł w uzależnienie od narkotyków. Wówczas Delon przejął nad nim opiekę. Zamieszkali w jego szwajcarskiej posiadłości. Gdy ojciec wyjechał promować film, syn urządził przyjęcie. Podczas zabawy padł strzał - kula trafiła w brzuch tańczącą dziewczynę. Udało się jej przeżyć, ale Alain-Fabien jako gospodarz imprezy, został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu, choć ledwo znał sprawcę. Dziś relacje ojca i syna są poprawne.

Najbardziej przygnębiający jest życiorys nieuznanego przez Delona syna Christiana Boulogne, owoc romansu z Nico. Matka nie była w stanie opiekować się nim z powodu uzależnienia narkotykowego, w które wciągnęła syna. Chłopca adoptowała matka Alaina Delona, Edith Boulogne i wychowała we Francji. Dziś jest uznanym fotografem. Przez dekady walczył z uzależnieniem, w które wpędziła go Nico. "Od 15. roku życia do samego końca (1988) dzieliliśmy się narkotykiem, tą samą strzykawką. To był sposób bycia razem" - opowiadał. Delon nigdy nie zgodził się na badanie DNA, a Christian nie nalegał. Wreszcie gwiazdor oświadczył, że uważa go "za swojego przyjaciela", ale nie jest jego synem: "bo nie ma jego oczu, ani włosów". Tymczasem podobieństwo łatwo dostrzec.

Jedynym dzieckiem Delona, które zaznało jego troski i miłości ojca, jest 32-letnia Anouchka Delon, urodzona, podobnie jak Alain-Fabien, ze związku z Rosalią van Breemen. Aktor odmówił pierworodnemu, ale zgodził się zagrać u boku 12-letniej córki w przygodowym filmie "Lew". Dziś Anouchka, podobnie jak jej dwaj bracia wciąż pojawia się w filmach, ale nie są to znaczące role.

Skandal i zbrodnia

W końcu lat 60. Delon nie wychodził już z domu bez ochrony. Jeden z nich, niejaki Stevan Marković, został jego bliskim kompanem i współorganizatorem przyjęć w posiadłości aktora. Na jednym z nich postanowił zarobić, fotografując sławnych gości, a potem szantażując. Wśród osób uwiecznionych na fotografiach była m.in. żona ówczesnego premiera Francji, Georges'a Pompidou, który szykował się do wyborów prezydenckich.

Marković został znaleziony z przestrzeloną głową w śmietniku na posesji Delona, a o morderstwo oskarżono zaprzyjaźnionego z aktorem gangstera. Kilka dni przed śmiercią Marković napisał do brata: "Jeśli coś mi się stanie, trzeba szukać w kręgu Alaina Delona i Françoisa Marcantoniego, Korsykanina, gangstera". Kontakty Delona z gangsterskim światkiem nie były tajemnicą, dlatego trafił na listę podejrzanych. Z czasem oczyszczono go z zarzutów. Udzielił wtedy wsparcia oskarżonemu o morderstwo Marcantoniemu.

Kino, w jakim grał, splotło się niebezpiecznie się z prawdziwym życiem.

Testament

Dorobek filmowy Delona - ponad 80 filmów - to cała epoka. Niesłusznie omijały go nagrody. Wyjątkiem był Cezar, którego w 1984 roku otrzymał za rolę w "Naszej historii" - surrealistycznej opowieści o kobiecie i mężczyźnie. Jakim cudem nie dostał jednak żadnej za rolę w "Samuraju" czy w "Panu Kleinie" Loseya? Ten pierwszy tytuł, gdzie zagrał płatnego zabójcę Costella, stał się jego ulubionym. Konwencja gatunku była pretekstem dla opowieści o ludzkiej samotności. Reżyser twierdzi, że powierzył mu tę rolę, bo "ma w sobie romantyczną chęć samounicestwienia". - Jestem mrocznym bohaterem - podkreśla.

W 1999 r. ogłosił pożegnanie z kinem, choć czasem pojawia się na ekranie. W 2008 roku zabłysnął talentem komediowym jako Juliusz Cezar w filmie "Asterix na olimpiadzie". Nie musi pracować, jest bogaty. Mówi, że miał dobre życie. - Jako aktor odnosiłem sukcesy, jako mężczyzna byłem kochany. Myślę, że niewielu ludzi kochano tak jak mnie - wyznaje.

W 2019 roku przeszedł udar, ale wrócił do formy, choć ma kłopoty z chodzeniem. Od lat żyje samotnie otoczony ukochanymi psami w swojej posiadłości w Douchy, w Dolinie Loary. W ciągu ostatniego półwiecza miał ich 35. Pochował je niedaleko domu. W testamencie napisał, że chce spocząć możliwie najbliżej nich. (A więc z dala od ludzi). Postawił nawet kapliczkę, w której ma być pochowany. Posiadłość otoczona jest wysoką, żelazną bramą, nie do sforsowania przez natrętów.

Gdy ktoś go pyta, czemu odciął się od ludzi, odpowiada: "To chyba normalne w przypadku samotnika, zawsze taki byłem. Poza tym miałem w życiu naprawdę wszystko".