Reklama

Kiedy spotykamy się z młodymi rodzicami - Anną i jej mężem Bartoszem - uśmiech nie schodzi im z twarzy. Z dumą opowiadają o swoim synku i z czułością tulą go w ramionach. Mimo tej radości potrafią też wprost opowiedzieć o tym, jak wyglądała droga Leona na świat, kiedy akcja porodowa weszła w kluczową fazę.

Piękne i trudne doświadczenie

Pani Ania nieregularne skurcze odczuwała przez kilka dni, które musiała spędzić na szpitalnym oddziale. Skurcze z czasem stawały się coraz bardziej bolesne, ale poród nie postępował. - Chyba nie potrafię do końca tego bólu opisać. Chyba po prostu nie da się tego opisać, do niczego porównać.  - podkreśla. Długo czekała na to, by móc w końcu znaleźć się na porodówce.  - Na pewno nigdy takiego bólu w życiu nie czułam i na pewno nie byłam na niego przygotowana - dodaje. We wszystkim towarzyszył jej mąż i przyszły ojciec, ale w przypadku pana Bartosza dominowała jednak bezsilność. - Nie mogłem patrzeć na to, jak ją boli, jak cierpi, to trwało bardzo długo. Żona po prostu płakała mi z bólu, a ja razem z nią. Modliłem się, żeby w końcu nasz syn się urodził i żeby Ania przestała cierpieć - wspomina. Kiedy akcja porodowa przyspieszyła, a naturalne metody łagodzenia bólu okołoporodowego nie przynosiły oczekiwanej ulgi - pani Ania poprosiła o podanie jej znieczulenia.  - Wtedy nie miałam żadnych wątpliwości, po prostu nie byłam w stanie znieść tego bólu. Ale przed porodem nasłuchałam się wielu dziwnych opowieści, łącznie z tym że dla dobra dziecka powinnam rodzić bez żadnego znieczulenia - mówi pani Ania. Ale rozsądek wziął górę, specjaliści podali znieczulenie, a reszta porodu była już zdecydowanie bardziej komfortowa. - Samo podanie znieczulenia mnie specjalnie nie bolało, wszystko poszło bardzo sprawnie. Potem odczułam zdecydowaną ulgę, ale trzeba pamiętać, że ten ból jest cały czas odczuwalny. Silny, ale o wiele bardziej możliwy do zniesienia, niż gdybym nie wzięła tego znieczulenia. Były nawet takie momenty, że trochę przysypiałam - opowiada pani Ania. W sumie po sześciu godzinach na świecie pojawił się zdrowy Leon.

Reklama

Taki finał opowieści o porodzie w centrum Europy w XXI wieku nie powinien nikogo dziwić, a jednak... Szczególnie że oficjalnie od 2015 roku Narodowym Fundusz Zdrowia finansuje wszystkie znieczulenia przy porodzie siłami natury, bez żadnych limitów. W związku z tym każda rodząca pacjentka ma prawo o takie znieczulenie poprosić i je otrzymać - oczywiście jeśli nie istnieją obiektywne, medyczne przeciwskazania do zastosowania takiej procedury. - To był właśnie ten mechanizm, który miał zachęcać szpitale do powszechnego stosowania tej procedury. Dziś płacimy za to znieczulenie ponad tysiąc złotych i nie ma możliwości, by te środki się skończyły, bo to jest świadczenie nielimitowane. Każdy szpital, który ma podpisaną umowę z NFZ, powinien takie znieczulenia zapewniać - wyjaśnia Anna Leder, rzecznik łódzkiego oddziału NFZ. Rzeczywistość jednak pokazuje, że to prawo w zasadzie jest w dużej mierze teorią, bo w praktyce - mimo że przeciwwskazań nie ma - nie ma też możliwości podania rodzącej takiego znieczulenia. A najlepiej i najdosadniej pokazują to konkretne liczby.

Fatalne statystyki

W 2022 roku w ponad połowie porodówek w Polsce nie wykonano ani jednego znieczulenia zewnątrzoponowego w trakcie porodów - to dane z raportu "Porody i opieka okołoporodowa" przygotowanego przez Narodowy Fundusz Zdrowia.  Nie brakuje takich porodówek w kraju, w których przeprowadzono kilka takich procedur w ciągu roku. W 2023 roku w skali Polski odsetek porodów ze znieczuleniem wyniósł jedynie 17 proc.

Sytuacja różni się w zależności od województw. Najlepiej jest na Mazowszu - prawie 40 proc. naturalnych porodów ze znieczuleniem, najgorzej  w województwie wielkopolskim - tam jedynie 0,5 proc. porodów odbyło się ze znieczuleniem. W wielu regionach w Polsce taka procedura dostępna jest jedynie w dużych, miejskich ośrodkach. - Chcielibyśmy, żeby to była jak najbardziej powszechna praktyka. Z prostego względu. Wykonywanie jakichkolwiek procedur medycznych w bólu jest - chyba można tak powiedzieć - po prostu nieprzyzwoite. Jeżeli przyzwyczailiśmy się do tego, że u stomatologa nie mamy problemu z dostępem do znieczulenia, to tym bardziej powinno być tak przy porodzie,  który trwa wiele godzin - podkreśla prof. Przemysław Oszukowski, ginekolog, szef bloku porodowego w łódzkiej Matce Polce.

A wszystko po to, by poród był jak najbardziej pozytywnym doświadczeniem i przeżyciem. - To ma być standard postępowania, dajemy pacjentkom wybór i możliwość. Chcemy, żeby pacjentki przychodziły rodzić z uśmiechem na ustach, żeby wiedziały, że jeżeli ból będzie zbyt duży, mają plan b, mogą skorzystać ze znieczulenia - dodaje prof. Michał Krekora, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii ICZMP w Łodzi.

Brakuje personelu

Dlaczego więc wciąż nie jest to standard w polskich szpitalach? Gdzie jest przyczyna tego zjawiska, skoro prawo jest w tym przypadku jednoznaczne i nie brakuje też środków finansowych, bo te gwarantuje NFZ? Po pierwsze, trzeba oczywiście wziąć pod uwagę, że na takie znieczulenie zgodę musi wyrazić pacjentka. Ona może, ale nie musi z tego skorzystać. Po drugie, to personel medyczny musi stwierdzić brak jakichkolwiek przeciwskazań do zastosowania takiej procedury. A przeciwskazaniami mogą być, chociażby zaburzenia krzepnięcia, cukrzyca, wady w budowie kręgosłupa, czy znaczna otyłość. Nie są to jednak sytuacje nagminne.

Clou problemu z dostępnością znieczulenia tkwi bowiem w braku wystarczającej liczby wyspecjalizowanego personelu, który w takiej procedurze musi wziąć udział.  - Wszystko organizuje dany szpital. Musi być anestezjolog dedykowany tylko do znoszenia bólu okołoporodowego i do każdej rodzącej, która ma wykonywaną tę procedurę -  musi być pielęgniarka anestezjologiczna - jedna na jedną rodzącą. Albo położna, która ma także wykształcenie anestezjologiczne. Czyli musi być dodatkowa osoba do każdej rodzącej. I to może stanowić główny problem. Nie pieniądze, nie wyposażenie, ale personel - tłumaczy prof. Przemysław Oszukowski.

Mity i brak wiedzy

Fachowo mówimy o procedurze analgezji okołoporodowej, stosowanej w odpowiedniej fazie porodu. - Najpierw znieczulenie skóry w okolicy kręgosłupa, wprowadzenie igły do przestrzeni zewnątrzoponowej, deponujemy cewnik i tym cewnikiem podajemy leki - wyjaśnia dr Krzysztof Ulbrich, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Medycznej w ICZMP w Łodzi. Wśród ewentualnych skutków ubocznych wymienia się między innymi popunkcyjne bóle głowy, bóle kręgosłupa utrzymujące się nawet do kilku miesięcy,  a także wpływ na przebieg samego porodu. - Nie udowodniono, żeby ten typ analgezji wpływał na dobrostan płodu - podkreśla Ulbrich.

Ta wiedza jednak nie jest powszechna wśród kobiet w ciąży. Wokół tematu znieczulenia przy porodzie naturalnym narosło wiele mitów, co wywołuje też dodatkową presję na rodzące kobiety. - Wiele kobiet ma poczucie, że jak skorzysta ze znieczulenia, to zostaną źle ocenione, bo od znieczulenia dziecko zachoruje. Ja też to słyszałam, będąc w ciąży. Nasi znajomi mówili, że urodzi się sine dziecko, że będą problemy w trakcie porodu. Na pewno powinno być więcej sprawdzonych informacji na ten temat i powszechnie dostępnych dla kobiet - opowiada Anna Krauze.

Co więcej, wiele kobiet nie ma w ogóle świadomości, że mogą skorzystać ze znieczulenia - to potwierdzają także położne. - My to widzimy, widzimy w zachowaniu pacjentki, praktycznie w każdym jej geście, że ona już nie ma siły. Czasami kobiety też same artykułują potrzebę znieczulenia, ale też wiele pacjentek nie wie, że ma taką możliwość. I tu już jest nasza rola, żeby uświadamiać - mówi dr Jolanta Parafiniuk, położna oddziałowa w Matce Polce w Łodzi i jednocześnie zauważa, że bardzo ważne jest kompleksowe podejście do łagodzenia bólu okołoporodowego, także to, które wykorzystuje naturalne, niefarmakologiczne metody. - To chociażby pozycja wertykalna, stosowanie kąpieli, wykorzystywanie piłek, chust. Bardzo ważne jest także samo przygotowanie kobiety do porodu, zarówno to psychiczne, jak i fizyczne. Niestety wciąż zauważamy, że nawet 80 proc. kobiet rodzących nie korzysta z usług położnej w ramach NFZ, czy ze szkół rodzenia. A to także przekłada się na przebieg samego porodu - podkreśla dr Parafiniuk.

Więcej cesarskich cięć

Strach przed bólem, obawy przed porodem, brak wiedzy o dostępności znieczulenia są także powodem tego, że wiele kobiet - mimo, że nie ma do tego przeciwskazań - nie chce rodzić siłami natury i szuka możliwości rozwiązania ciąży przez cięcie cesarskie. Według danych NFZ, blisko 50 procent porodów w 2023 w Polsce zakończyło się właśnie cięciem cesarskim, przy czym statystyki obejmują też te wynikające ze wskazań medycznych. Lekarze wierzą jednak, że odpowiednia edukacja, zwiększanie świadomości dotyczącej znieczuleń przy porodach naturalnych, może przełożyć się na większą liczbę kobiet, które podejmą próbę porodu siłami natury.  - Kiedy kilka lat temu zwiększyło się finansowanie znieczuleń, to faktycznie odnotowaliśmy takie wahnięcie w dół, spadek liczby cesarskich cięć, ale ten trend nie trwał długo. Większa dostępność znieczuleń, czyli de facto odpowiednia liczba personelu, może coś zmienić - zauważa prof. Oszukowski. W łódzkiej "Matce Polce" ta procedura jest powszechna, między innymi poprzez dostęp do specjalnych kursów anestezjologicznych dla położnych, co uławia organizację pracy na porodówce. - Średnia europejska to mniej więcej 40-50 procent analgezji podczas porodu. Jeśli zbliżymy się do tych cyfr, będziemy w czołówce - dodaje dr Ulbrich.

Zmiany w toku

Problem dostrzegają też rządzący, zapowiadając konkretne zmiany. Jednym z pomysłów jest zwiększenie wyceny porodów dla placówek,  gdzie odsetek porodów ze znieczuleniem będzie przekraczał 10 procent. Poprawić ma się także standard opieki okołoporodowej. - Kobieta ma być godnie traktowana i mieć zapewnioną intymność - podkreślała minister zdrowia Izabela Leszczyna. Proponowane zmiany wpisują się w pakiet rozwiązań pod hasłem "Bezpieczna, świadoma Ja", którego głównym celem jest wzmocnienie poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego kobiet.

Co ważne, dziś każda rodząca kobieta ma prawo, nawet anonimowo, zgłosić do właściwego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia skargę, że mimo spełnionych kryteriów, nie otrzymała w danej placówce znieczulenia podczas porodu naturalnego. NFZ będzie sprawę wyjaśniał, może rozpocząć kontrolę, a nawet nałożyć karę na daną placówkę. Bo znieczulenie przy porodzie siłami natury to nie luksus, a prawo każdej rodzącej w Polsce.