Reklama

Zbigniew Religa po ukończeniu liceum ogólnokształcącego marzył o tym, by dostać się na studia filozoficzne lub dziennikarskie. Wybrał jednak studia medyczne na Akademii Medycznej w Warszawie. Rozpoczynając swoją pracę w Szpitalu Wolskim, nie wiedział jeszcze, jak wielki wpływ będzie miał na rozwój polskiej medycyny.

Od wyrostka robaczkowego prosto do serca

Pierwszą operacją, jaką samodzielnie wykonał Zbigniew Religa, było wycięcie wyrostka robaczkowego. Jednak po uzyskaniu I oraz II stopnia specjalizacji z zakresu chirurgii, Zbigniew Religa zdał egzaminy w Educational Commision for Foreing Medical Graduates i uzyskał stypendium w Mercy Hospital w stanie Nowy Jork. Po raz pierwszy do Stanów Zjednoczonych Religa poleciał na początku lat 70. Tam pracował pod okiem profesora Adama Wesołowskiego, co sprawiło, że po powrocie do Polski był pierwszym i jedynym lekarzem, który operował m.in. tętnice kręgowe.

Reklama

Zbigniew Religa nie pozostał w Polsce na długo, bowiem już w 1975 roku złożył prośbę o przyjęcie go na rezydenturę do szpitala w Detroit, na oddział kardiochirurgii. To właśnie w trakcie tego wyjazdu Religa poznał Adriana Kantrowitza.

Adrian Kantrowitz był pierwszym lekarzem w Stanach Zjednoczonych, który w 1967 roku dokonał przeszczepu serca. Jego pacjentem było wówczas niemowlę, które przeżyło zaledwie kilka godzin po operacji. Chociaż cała procedura miała charakter przełomowy, Kantrowitz nie uznał tej operacji za sukces, a porażkę.

Zbigniew Religa pracował pod okiem Adriana Kantrowitza niezwykle intensywnie, zgłębiając umiejętności kardiochirurgiczne. To właśnie szpital w Detroit złożył Relidze propozycję pozostania na stałe, jednak ten chciał wrócić do Polski.

Najbardziej uparty i najlepiej wyszkolony

Doświadczenie, jakie Zbigniew Religa zdobył w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych, sprawiło, że po powrocie do kraju był najlepiej wyszkolonym lekarzem w kraju. Staż z chirurgii naczyniowej oraz kardiochirurgii sprawił, że był on przygotowany do wielu operacji ratujących życie i zdrowie pacjentów, chorujących na choroby sercowo-naczyniowe. To, co wyróżniało Zbigniewa Religę, to upór i determinacja - jak coś postanowił, to dążył do tego za wszelką cenę. Chociaż nie był pierwszym Polakiem, który spróbował wykonać przeszczep serca.

Serce to świętość, której nie można ruszyć

Pierwszą na świecie udaną transplantację serca wykonał zespół chirurga Christiaana Barnarda w 1967 roku. Dwa lata później w Polsce tego samego chciał dokonać prof. Jan Moll wraz z prof. Dziatkowiakiem oraz prof. Rybińskim. 

Jeszcze w latach 50. XX wieku kardiochirurgia nie spotykała się z pochlebną opinią nawet w środowisku lekarskim. Uważano bowiem, że w sercu znajduje się dusza człowieka, a zatem stanowi ono największą świętość ludzkiego ciała, której ruszyć nie wolno.  To jednak nie wszystko - uważano bowiem, że lekarze, którzy zdecydują się na operowanie serca, powinni zostać na zawsze wykluczeni z zawodu.

Transplantacja serca początkowo nie spotkała się z przychylną opinią społeczeństwa, ponieważ wierzono, że to właśnie serce jest domem dla duszy. Ludzie obawiali się, że po przeszczepie mogą stać się kimś innym, stracić swoją duszę lub nie uzyskać zbawienia po śmierci.

Prawdziwe oburzenie wzbudzał również fakt, że narządy były pobierane od "żywych pacjentów", których serce wciąż biło. Samo pojęcie śmierci mózgu było wówczas znane, jednak czymś innym była  wiedza teoretyczna, a czymś innym było zrozumienie przez ludzi, że człowiek umarł, chociaż jego serce wciąż bije w piersi.

Prof. Jan Moll jako pierwszy w Polsce podjął się próby przeszczepienia narządu w 1968 i jako pierwszy w kraju postanowił naruszyć "świętość serca". Operacja, którą wykonał wraz z zespołem, nie udała się, a pacjent zmarł. Rodzina dawcy złożyła zawiadomienie do prokuratury, nie godząc się z procedurą profesora, polegającą na wycięciu bijącego serca od pacjenta.

Nie istniały żadne regulacje prawne w Polsce związane z przeszczepem, a śledczy w toku postępowania mieli wiele wątpliwości oraz zarzutów wobec lekarzy.

Profesor Moll po nieudanym przeszczepie spotkał się z wrogim nastawieniem społeczeństwa lekarskiego, chociaż ostatecznie nie został on ukarany.

To właśnie wtedy szef kliniki kardiochirurgicznej w Łodzi, prof. Wacław Sitkowski oznajmił, że w Polsce przeszczep serca zostanie wykonany dopiero po jego trupie, a w ostateczności dopiero wtedy, kiedy on sam przejdzie na emeryturę.

To nie zniechęciło Zbigniewa Religii do tego, by zrealizować swój cel w kraju - po raz pierwszy z sukcesem przeszczepić serce.

Świetnie przygotowany, bo trenował na... trupach

Nie doświadczenie, nie lata praktyki ani nie absolutna wiedza związana z transplantologią przyczyniła się do sukcesu Religi, a jego upór i determinacja do tego, by w Polsce kardiochirurgia osiągnęła taki poziom, jak w innych krajach na świecie.

Aby móc realizować swoje plany, Zbigniew Religa musiał stworzyć swój własny zespół, z dala od Warszawy, by móc rozpocząć przygotowania do przeszczepu serca. Padło na Zabrze, w którym zgodnie z zapowiedzią, Religa stworzył najlepszy ośrodek kardiochirurgiczny w całym kraju. Istniał tylko jeden wówczas problem - Zbigniew Religa był jedynym lekarzem, który wykonywał operacje naczyniowe i kardiochirurgiczne. Na zwłokach trenował procedurę przeszczepu mięśnia sercowego, opierając się o najlepsze publikacje naukowe, jakie przeczytał.

Religa musiał zatem od podstaw zebrać oraz wyszkolić zespół medyczny, który będzie towarzyszył mu w tej historycznej chwili, jaką miał być rozwój transplantologii w Zabrzu.

Czy po przeszczepie zmienia się dusza?

W społeczeństwie pojawiały się wątpliwości i obawy związane z przyjęciem organu od obcego człowieka. Miało to swoje uzasadnienie w religii, a dokładnie w przekonaniu, że tylko całe ciało po śmierci może dostąpić zmartwychwstania. Ludzie obawiali się konfliktu wiary, ale także bali się (a czasem mieli nadzieję), że po przyjęciu obcego organu zmieni się ich osobowość, nawyki, ale także uczucia.

Wątpliwości w społeczeństwie pojawiały się mimo faktu, że w 1963 roku Kongregacja Nauki Wiary (Święte Oficjum) dopuściła przeszczepianie organów, o ile zostaną zachowane rygorystyczne zasady i kryteria, co do orzekania śmierci potencjalnego dawcy narządu.

Z niczego stworzył potęgę kardiochirurgii

Prof. Zbigniew Religa, znany ze swojego uporu, walki na argumenty oraz dążenia do celu, chociażby "po trupach", stworzył zespół medyków, który miał rozpocząć pracę w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu. Religa tworzył swój oddział z myślą o jednym: chciał przeszczepiać serca.

5 listopada 1985 roku prof. Zbigniew Religa postawił na swoim. Przeprowadził pierwszą w Polsce, udaną transplantację serca. To niezwykłe osiągnięcie związane było z ogromną determinacją Religi, który był jedyną odpowiednio wykwalifikowaną osobą w całym zespole do przeprowadzenia operacji. Chociaż pierwszy pacjent profesora zmarł po dwóch miesiącach, a bezpośrednią przyczyną była niewydolność nerek i w konsekwencji sepsa - ten nie zniechęcił się do dalszych operacji mimo obawy, że jego dalsze pomysły zostaną odrzucone przez środowisko lekarzy.

Tak się jednak nie stało, bowiem operacja została uznana za udaną, a prof. Religa dalej przeprowadzał przeszczepy.

Nie miał pawiana ani szympansa, więc wybrał świnię

Profesor Religa, po udanych przeszczepach nie zwalniał tempa, a jego kolejnym celem była transplantacja ksenogeniczna.

Profesor Religa dowiedział się, że w Ameryce dokonano przeszczepu serca pawiana, którego biorcą było dziecko. Brytyjczycy próbowali z kolei transplantacji serca szympansa. Profesor Religa postanowił zrobić to samo w Polsce, jednak nie dysponując odpowiednim zwierzęciem - wybrał serce świni.

Biorcą narządu był dobrze zbudowany mężczyzna, a jak stwierdził profesor - serce świni było zbyt słabe i małe, by zapewnić odpowiednie krążenie krwi i finalnie zatrzymało się po trzydziestu minutach od przeszczepu. Chociaż prof. Religa uznał tę operację za porażkę, do której przyznał się oficjalnie, zgodnie ze swoim uporem nie zniechęcił się. Przekonał wówczas komisje bioetyczne, by wydały zgodę na rozpoczęcie specjalnej hodowli świń z ludzkimi genami, których serca będą przeznaczane na transplantacje.

Media ogólnoświatowe wyraziły wówczas swoje obawy co do możliwości przenoszenia na ludzi chorób odzwierzęcych, co ostatecznie powstrzymało komisje bioetyczne przed wydaniem zgody na hodowlę świń transgenicznych.

"Jeśli jest się o co bić, to właśnie o kardiologię". Problem chorób serca w latach 80.

Wielokrotnie w wywiadach prof. Religa podkreślał, jak ważna jest kardiologia w Polsce, bowiem choroby sercowo-naczyniowe już w latach 80. były główną przyczyną nagłych zgonów. Leczenie zatorowości płucnej, chirurgia naczyń wieńcowych, transplantologia, ale także praca nad sztucznym sercem i zastawką biologiczną to tylko niektóre priorytety, na które stawiał prof. Religa.

W jednej z rozmów w 1989 roku profesor Zbigniew Religa przyznał, że do zgonów w Polsce najczęściej prowadzi choroba wieńcowa oraz inne zaburzenia związane z układem sercowo-naczyniowym. Uznał wówczas, że jeśli w polskiej służbie zdrowia jest się o co bić i o co walczyć, to właśnie o kardiochirurgię i kardiologię.

"Serce można, a w moim przekonaniu nawet trzeba, dostać spod lady"

Oprócz walki o rozwój kardiochirurgii prof. Religa znany był z walki z korupcją wśród lekarzy. Przyjmowanie pieniędzy od pacjentów traktował jako plamę na honorze, a każdy pracownik jego zespołu z miejsca tracił pracę, jeśli przyjął łapówkę.

Wraz z rozwijającą się transplantologią rosły obawy i pojawiały się pytania o to, kto pierwszy powinien otrzymać nowe serce, łącząc kwalifikację do operacji z kopertą zawierającą odpowiednią liczbę banknotów.

"Można, a nawet trzeba dostać serce spod lady. Jeśli w kolejce czeka trzech pacjentów, to ja wiem, który z nich ma niewiele czasu. I jeśli będzie serce do przeszczepienia, to zoperuję tę osobę, która ma najmniej czasu, a pozostali z kolejki będą musieli zaczekać" - tak profesor Religa uzasadniał, w jaki sposób wybiera się pacjentów do przeszczepu serca.

Człowiek-legenda, który rozdał wiele serc

Zbigniew Religa zapoczątkował transplantologię w Polsce ponad trzydzieści lat temu. Jego ambicje zakładały, że klinika w Zabrzu stanie się miejscem, w którym skomplikowane zabiegi chirurgiczne staną się rutyną.

Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu lat w Polsce wykonano ponad 30 tys. przeszczepów serc, które uratowały życie. Natomiast życie wybitnego prof. Zbigniewa Religi przerwała druzgocąca diagnoza: nowotwór płuc.

"Moje przemyślenia są proste: nie ma człowieka, który by nie umarł. Skoro jest to nieodwołalne i nieodwracalne, to nie ma się czego bać" - tak mówił profesor po tym, jak do wiadomości publicznej podał, że jest nieuleczalnie chory.