Gender reveal. Kiedy wszystko staje się spektaklem
Gender reveal - tego typu imprezy jeszcze kilka lat temu nie cieszyły się w naszym kraju szczególną popularnością, ale przeglądając media społecznościowe, nie sposób nie zauważyć w tym temacie zmiany. Dziś przecież nie wystarczy poinformować bliskich o płci oczekiwanego dziecka na przykład telefonicznie.
Tak ważny moment wymaga odpowiedniej oprawy, często więc staje się to niczym bajeczny spektakl. Zwykle odbywa się to podobnie - przyszli rodzice stoją w centralnym miejscu, przygotowani do przekłucia balonu z konfetti. Niebieskie oznacza chłopca, różowe - dziewczynkę. Aby efekt był jak najlepszy, coraz częściej oni sami nie wiedzą, czego mają się spodziewać. Lekarz informację o płci dziecka zapisuje np. na karteczce, którą do wglądu dostaje bliska rodzicom osoba, ona odpowiada za to, aby wszystko się zgadzało.
Wystrzałowi konfetti towarzyszy zawsze żywa reakcja rodziny, niekiedy także muzyka, oklaski, obowiązkowo poczęstunek. Instagram i TikTok pełne są krótkich filmików pokazujących te niezwykłe momenty. Zazwyczaj na twarzach rodziców maluje się ekscytacja i radość. Z pewnością w większości przypadków są one szczere, ale niekiedy osoby przyglądające się gender reveal są także świadkami tych trudniejszych emocji.
Najbardziej obrazowe jest to na reelsach, gdy rozczarowany przyszły rodzic (mama lub tata) ze zdenerwowaniem rzuca dekoracjami, a nawet krzyczy. To jaskrawe przypadki, rzadko spotykane. Warto zastanowić się jednak nad tym, jak często za fasadą uśmiechu podczas tego typu imprez skrywa się rozczarowanie. Sądząc po licznych tematach zakładanych na forach internetowych - częściej, niż myślimy. To tam głównie kobiety zwykle otwierają się, ale nawet gdy piszą na ten temat anonimowo, są wyraźnie skrępowane. “Wstyd mi", “Wiem, że grzeszę, tak pisząc, ale..." - tak zaczynają się ich wypowiedzi. Czy jednak rzeczywiście jest się czego wstydzić?
Swoją historią podzieliła się z nami Ola Kachnic - mama, którą na TikToku obserwuje ponad 25 tysięcy osób.
- Pierwsza ciąża była tą wymarzoną i wyśnioną po kilku latach leczenia niepłodności. Gdy dowiedziałam się, że mam w brzuchu bliźniaki byłam tym bardziej wdzięczna za ten cud. Zawsze powtarzałam, że chciałabym mieć córeczkę, jednak czułam od początku, że będzie to dwóch chłopców. Wiadomo, że najważniejsze było to, żeby dzieci były zdrowe, ale jednak miałam jakieś swoje małe marzenia. W błąd wprowadził nas lekarz około 16 tygodnia ciąży. Na wizycie usłyszeliśmy, że pod moim sercem jest chłopiec i dziewczynka. Byłam przeszczęśliwa, zaczęłam szukać ubrań dla parki, wybieraliśmy imiona. Naprawdę uwierzyłam, że to dziewczynka i chłopiec. Z błędu wyprowadził nas lekarz na badaniach prenatalnych, okazało się, że to jednak dwóch chłopców, czyli dokładnie tak jak czułam od początku - opowiada Ola.
Co czuła, gdy dowiedziała się, że myśl, do której zdążyła się już przyzwyczaić, nie stanie się rzeczywistością? Jak sama przyznaje, pojawiło się rozczarowanie. Choć cieszyła się, że dzieci są zdrowe, od tygodni towarzyszyła jej myśl, że jest mamą chłopca i dziewczynki. Nie pomagał fakt, że swoją radością z powodu parki podzieliła się już wcześniej z rodziną. Czy po ludzku było jej przykro? Tak, choć z tym uczuciem poradziła sobie szybko, zaczęła dostrzegać plusy bycia mamą dwóch chłopców.
Ola swoją historię przedstawiła w formie "storytime" - na TikToku wywołała ona spore zainteresowanie.
- Mój filmik ma mnóstwo wyświetleń i, tak jak się spodziewałam, głosy są podzielone. Jest mnóstwo kobiet, które przyznają, że też miały swoje pragnienia, marzenia i poczuły się rozczarowane, gdy okazało się, że jest zupełnie inaczej. Dostałam też wiele wiadomości od kobiet, które boją się ciąży, bo właśnie boją się, że urodzi się dziecko o płci, której niekoniecznie oczekują. To zawsze jest 50/50. Dostałam też wiele przykrych wiadomości, że teraz na pewno faworyzuje córkę, mniej kocham moich chłopców. To nie jest prawda, każde z moich dzieci jest wyjątkowe, niezależnie od płci. Ale tak, myślę, że ten problem jest bardzo powszechny i za mało się o tym mówi. Każda kobieta inaczej reaguje w ciąży na tę informację, swoje robią też hormony ciążowe - komentuje tiktokerka.
Wśród komentarzy pod szczerym filmem Oli rzeczywiście było burzliwie. Wiele osób w pełni rozumie emocje, których doświadczyła, ale nie brakuje też głosów zdziwienia czy krytyki. “Dosłownie właśnie teraz przeżywam to, że będę mamą chłopca a nie dziewczynki", “Czemu większość kobiet tak bardzo chce mieć córkę? Ja marzyłam o chłopcu i nie rozumiem tego", “Dlatego nie powinno się mieć jakichkolwiek oczekiwań. Zdrowiej dla psychiki", “Ja marzę tylko o tym, żeby było zdrowe" - to niektóre z komentarzy.
- Jestem zdania, że każdy powinien pozwolić sobie na emocje i przeżywanie. Uczucia są ludzkie. Chciałabym, żeby każda mama wiedziała, że może czuć się rozczarowana i to normalne. Może mówić o tym głośno. Ostatecznie poród, narodziny dziecka i pierwsze chwile z nim zmieniają wszystko i rozczarowanie pozostaje jedynie wspomnieniem. Bycie mamą chłopca czy dziewczynki jest cudowne, bo macierzyństwo po prostu jest piękną drogą - podsumowuje mama Ignasia, Frania i Antosi.
Wiadomo, że szanse na konkretną płeć dziecka to zawsze 50:50. Mało tego, nie jest również tajemnicą fakt, że zwyczajnie nie mamy na to wpływu, a ewentualne metody zaplanowania płci potomka są delikatnie mówiąc, mało skuteczne. Dlaczego więc mimo wszystko jest to temat, który uchodzi wręcz za kontrowersyjny?
Pierwszym winowajcą może być w tym przypadku presja zewnętrzna i medialna. Wystarczy zalogować się do sieci, aby algorytm podpowiedział nam określone treści. W przypadku mam oczekujących dziecka w moment załapie, żeby “zaatakować" obrazkami perfekcyjnego macierzyństwa. Jeśli choć przez chwilę kobieta przeglądała w social mediach ubranka czy zabawki dla dziewczynek, można mieć pewność, że chętnie będą jej one o tym przypominać. Także wspomniane już gender reveal tworzą określoną presję, pokazują, co mamy czuć, a raczej że mam czuć radość i euforię, bo każda inna reakcja na płeć oczekiwanego dziecka jest wstydliwa. Pojawia się pytanie - czy przypadkiem nie stało się to spektaklem emocji bez miejsca na autentyczność?
Tradycyjne narracje dotyczące płci (chłopiec to duma, dziewczynka “oczko w głowie") same w sobie mogą tworzyć nieświadome oczekiwania. Na dokładkę - niedelikatne komentarze najbliższego otoczenia, rodziny.
- Druga córka? Szkoda, że to nie parka. Nie martw się, następnym razem się uda. Słyszałam to kilkukrotnie w drugiej ciąży, irytowało mnie to niesamowicie, bo kolejnej ciąży nie planowałam. Faktycznie, podczas badania USG pojawiło się lekkie ukłucie żalu, ale moje dziewczynki są dla siebie dziś całym światem, taka relacja sióstr to coś niesamowitego. Też mam taką z moją siostrą i tego życzę moim dzieciom w dorosłości - mówi w rozmowie z nami Agnieszka, mama Liwii i Emilki.
Zbudowane przez presję zewnętrzną oczekiwania niekiedy trudno pogodzić z rzeczywistością, szczególnie w tak delikatnym momencie w życiu jak ciąża, kiedy także burza hormonalna robi swoje.
Temat, choć wiele osób ma problem z mówieniem o nim głośno, jest wciąż obecny w społeczeństwie, przez media społecznościowe zdaje się wychodzić na powierzchnię. Dotychczas skrywany w domowym zaciszu, w rozmowach z najbliższymi osobami. Dostrzega go jednak także świat nauki i zdecydowanie go nie bagatelizuje.
- Badania pokazują, że to bardzo złożone zjawisko, nie tylko psychologiczne, ale też społeczno-kulturowe. W wielu kulturach, szczególnie tych o patriarchalnej strukturze (np. niektóre kraje Azji), jest silna presja społeczna i ekonomiczne oczekiwania co do potomka określonej płci, zazwyczaj chłopca. Jest też teoria zwana esencjonalizmem płciowym, wg której dzieciom przypisuje się pewne cechy i role na podstawie płci biologicznej, w związku z czym rodzice mogą mieć różne oczekiwania co do chłopców i dziewczynek, co prowadzi np. do rozczarowania - to myśli typu "o nie, dziewczynka? To koniec z piłką nożną, no bo gdzie z dziewczynką grać w nogę..." albo "Chłopiec? Jeny, ja jestem taka wrażliwa, to drugi facet w domu nie będzie mnie rozumiał, oni nie są tacy wrażliwi jak dziewczynki...". To, co równie ważne, to nasze własne doświadczenia związane z płcią - np. kobieta, która była ofiarą przemocy seksualnej ze strony mężczyzny, może, świadomie lub nie, preferować dziewczynkę, a odrzucać chłopca, albo gdy miała złe relacje z własną matką czy inną ważną kobietą, chcieć mieć syna zamiast córki - komentuje w rozmowie z Interią Maja Rosińska, psycholog naukowiec specjalizująca się w tematyce okołoporodowej, doktorantka na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i wykładowczyni akademicka.
Jeżeli spotka nas rozczarowanie płcią dziecka, jak sobie z tym poradzić? Maja Rosińska mówi jasno: po pierwsze należy uznać i zaakceptować te emocje. Powiedzieć sobie: “Okej, przykro mi - i to jest w porządku, ja naprawdę chciałam/em syna/córkę". To pierwszy krok do przejścia przez tę sytuację. W następnej kolejności warto przeanalizować, zatrzymać się, zagłębić w siebie i przyjrzeć sobie. Dlaczego czuję to, co czuję? Psycholożka podkreśla także, jak istotne jest w tej sytuacji wsparcie bliskich osób. Rozmowa z partnerem/partnerką, zaufanym przyjacielem czy kimś z rodziny może bardzo pomóc. Chociaż czasami potrzebujemy czegoś więcej.
- Jeśli to za mało - warto skorzystać z pomocy profesjonalnej, np. psychologa. Nie trzeba mieć konkretnej diagnozy psychiatrycznej, by iść do psychologa - może nam być po prostu "dość ciężko". Warto iść do psychologa, zwłaszcza, jeśli emocje się "nie trawią dobrze" - tj. to rozczarowanie zaczyna nam utrudniać relacje z osobą partnerską, budowanie więzi z dzieckiem, wpływa na nasze samopoczucie - tłumaczy Maja Rosińska.
Nie każde rodzicielstwo zaczyna się od euforii. Jak widać, czasami pierwszym uczuciem jest zdziwienie, żal, ciche “nie tak miało być". Czasem tak ciche, że aż niewypowiedziane. Presja otoczenia i mediów społecznościowych nie pomaga. Może jednak w tym kryje się jedna z prawd o byciu rodzicem - od pierwszych chwil to proces, w którym wyzwalają się różne emocje, a gdy dodamy do tego ciążowe hormony, bywa naprawdę burzliwie.
W świecie, który wymaga od nas natychmiastowej radości, najlepiej demonstrowanej przed wszystkimi, warto dać sobie prawo do autentyczności. Kiedy kurz po gender reveal opadnie i posprzątamy ostatnie kolorowe konfetti, okaże się, że płeć dziecka niewiele znaczy. Rodzicielstwo to bliskość, która nie potrzebuje jednego, niebieskiego czy różowego koloru. Ma mnóstwo swoich własnych odcieni.