Reklama

Kluczowy w nauce o grzybach był rok 1969, kiedy Robert Whittaker znalazł dla nich odrębne miejsce, umieszczając je w ich własnym niezależnym królestwie. Wcześniej zaliczane były do świata roślin, okazuje się jednak, że stanowią pomost pomiędzy fauną a florą. Są ogniwem, którego rolę przez wiele lat bagatelizowaliśmy. Choć wciąż potocznie myślimy o nich jak o roślinach (jeszcze do niedawna mykologia była działem botaniki), to grzybom pod wieloma względami bliżej jest do zwierząt, z którymi są spokrewnione.

Niepozorne jak rośliny, przebiegłe jak zwierzęta


Niektóre okazy grzybów są zaskakująco przebiegłymi myśliwymi, a swoje ofiary uśmiercają w wyjątkowo wyrafinowany sposób. Drapieżcą jest nawet poczciwy boczniak ostrygowaty, który atakuje nicienie.

Reklama


Jednak najbardziej spektakularnym przykładem brutalnego łowcy jest Ophiocordyceps unilateralis, gatunek zamieszkujący tajlandzkie puszcze. Grzyb ten wyspecjalizował się w polowaniu na tropikalne mrówki, które budują gniazda w koronach drzew. Zainfekowany zarodnikami osobnik spada z drzewa i traci orientację. Następnie pod wpływem grzyba, który przejmuje nad nim kontrolę, wchodzi na liść znajdujący się na wysokości 20-25 cm nad ziemią i wgryza się w jego centralny nerw. W tym momencie dochodzi do rozpuszczenia mięśni żuchwy. Mrówka umiera, a z jej szyi wyrasta grzyb, który dzięki niej osiągnął idealną pozycję do rozsiewania swoich zarodników na kolejne mrówki.

Od połowy ubiegłego wieku podstawową metodą zwalczania pasożytów i patogenów w rolnictwie jest wykorzystanie syntetycznych pestycydów. Opryski stosowane są na szeroką skalę. Jednak w ostatnich dekadach znacznie wzrosła świadomość o ich szkodliwości dla zdrowia ludzkiego oraz samego środowiska. To sprawiło, że zaczęliśmy poszukiwać alternatywnych sposobów ochrony roślin. Jak się okazuje, pomóc by nam w tym mogły właśnie grzyby entomopatogeniczne, czyli te infekujące nieprzyjaciół roślin, wśród których dominują owady i roztocza. Ich zabójcze właściwości mogłyby stać się metodą kontroli pasożytów roślin uprawnych - bez szkody dla środowiska oraz naszych organizmów. Już teraz zaczynają być wykorzystywane w rolnictwie ekologicznym, ale stosowane są przede wszystkim wtedy, gdy szkodnik już się pojawił. I to w bardzo dużej liczbie.

- Szczególnie warte uwagi są grzyby, których grzybnie pod ziemią są w stanie polować na nicienie glebowe traktowane przez rolników jako organizmy szkodzące uprawom - potwierdza Łukasz Nowacki, dyrektor zarządzający Polskiego Instytutu Badawczego Permakultury. - Mykopestycydy są jednak rozwiązaniami wciąż mało popularnymi, mało przebadanymi, a przez to - droższymi. Ja raczej sięgam w swojej praktyce po rozwiązania prewencyjne, czyli grzyby mykoryzowe.

Leśny internet

Drapieżnictwo to niejedyny aspekt grzybiej natury, który możemy wykorzystać w rolnictwie. Wyobraźnię badaczy rozpala tzw. leśny internet. Pod ziemią strzępki niektórych grzybni łączą się ze sobą, a także z różnymi gatunkami mikroorganizmów. W ten sposób tworzy się trójwymiarowa podziemna sieć, która może przybierać niewyobrażalne dla nas rozmiary. By zrozumieć, jak powszechne są grzyby, musimy spojrzeć przez mikroskop.

- Zarówno Pałac Kultury, jak i wieża Eiffla nie mają tylu metrów wysokości, ile sznurów grzybniowych i strzępek jest w jednym gramie gleby - tłumaczy dr hab. Marta Wrzosek, mykolożka i współautorka książki "W czym grzyby są lepsze od ciebie?". - Według szacunków, w jednym gramie gleby mieści się ich między 240 a 350 metrów.

Powróćmy jednak do sieci, która rozciąga się pod naszymi stopami. Niektóre z grzybów od milionów lat żyją w symbiozie z roślinami. Grzybnia dostarcza drzewom wodę i związki mineralne, w zamian otrzymuje związki organiczne wyprodukowane przez rośliny w procesie fotosyntezy. Dzięki temu drzewa mogą "sprawować opiekę" nad młodymi siewkami. Suplementują je nawet w związki węgla, jeśli zacieniona roślinka potomna sama fotosyntetyzuje jeszcze z małą efektywnością. Grzybnia służy również drzewom do wymiany informacji, na przykład o zbliżającym się zagrożeniu. - Nie należy jednak przeceniać szybkości wewnątrzstrzępkowej komunikacji - ostrzega dr hab. Wrzosek.

Mykoryza występuje nie tylko w lasach, choć tam grzybnia tworzy najbardziej spektakularne sieci. Jednak zjawisko współpracy pomiędzy korzeniami roślin naczyniowych a grzybami jest powszechne. Nauczyliśmy się je wykorzystywać w rolnictwie. Grzyby stanowią realną alternatywę dla nawozów fosforowych, które w nadmiernych ilościach mają szkodliwy wpływ na glebę, żyjące w niej organizmy, a także rzeki, do których spływa woda z pól. Preparaty i szczepionki mykoryzowe odpowiednio zaaplikowane pozwalają zaopatrywać roślinę w związki mineralne i hormony, powodując jej szybszy i bujniejszy wzrost. Zdaniem Łukasza Nowackiego rozwiązaniem typowych problemów rolnictwa jest wprowadzenie bioróżnorodności w uprawie:

- Nie tworzę nasadzenia monokulturowego, w którym znajduje się tylko i wyłącznie jedna odmiana roślin. Kluczem do rozwijania zdrowych upraw jest tworzenie symbiozy pomiędzy roślinami uprawnymi a grzybami. Dzięki temu przestaję mieć problemy z podstawowymi chorobami, atakami szkodników, a nawet z suszą, ponieważ grzyby bardzo aktywnie pobierają wodę wraz z solami mineralnymi i dostarczają ją korzeniom roślin. 

Grzyby na wojnie z odpadami

Grzyby mogą nas również wspomóc w walce z odpadami. Nadzieję wzbudził preparat opracowany przez dr hab. Grażynę Dąbrowską z Zakładu Genetyki na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zawiera on mikroorganizmy, w głównej mierze grzyby zdolne do wytwarzania enzymów hydrolitycznych, przyspieszające rozkład plastiku nawet o 20 proc. Entuzjazm studzi nieco dr hab. Wrzosek:

Szybciej radzą sobie z ropą naftową. Amerykański mykolog Paul Stamets wraz z naukowcami z laboratorium Battelle zaszczepili grzybnię z pożywką na skażonym nasypie. Ta zaczęła wydzielać enzymy niszczące wiązania węglowo-wodorowe, przetwarzając je na węglowodany. Grzybnia błyskawicznie wchłonęła ropę. Po sześciu tygodniach nasyp pokryty był owocnikami boczniaków ostrygowatych. Następnie grzyby rozsiały zarodniki, a te przyciągnęły owady i innych potencjalnych konsumentów. Owady złożyły jaja, a z nich wylęgły się larwy. Wkrótce więc pojawiły się ptaki, które przyniosły na nasyp nasiona. Na jeszcze niedawno martwej ziemi ponownie rozkwitło życie.

Nadzieja medycyny?

Lecznicze właściwości grzybów znane były ludzkości od wieków, jednak korzystała z nich głównie medycyna ludowa i chińska - na Dalekim Wschodzie szeroko wykorzystywane są do leczenia najróżniejszych schorzeń. Europejczycy są zdecydowanie ostrożniejsi, choć to jeden z nas dokonał wielkiego przełomu w medycynie konwencjonalnej, odkrywając niezwykłe właściwości pewnej pleśni. Mowa oczywiście o Alexandrze Flemingu i penicylinie, pierwszym antybiotyku. Bakteriobójcza pleśń bez wątpienia zrewolucjonizowała leczenie. Obecnie trwają badania nad antywirusowym działaniem grzybów. Dr hab. Wrzosek wyjaśnia: 

Nie ustają również badania nad antynowotworowym działaniem grzybów. Istnieje zaledwie parę leków opartych na grzybach wykorzystywanych w leczeniu raka. Chińczycy już w latach 70. wprowadzili na rynek preparat na bazie wrośniaka różnobarwnego, którego używa się do leczenia nowotworu żołądka i białaczki. Być może wkrótce doczekamy się kolejnego, tym razem polskiego preparatu. Naukowcy z Uniwersytetu w Białymstoku prowadzą obecnie bardzo obiecujące badania nad potencjałem ekstraktu z korzeniowca sosnowego, który ich zdaniem może okazać się skuteczny w terapiach antynowotworowych, zwłaszcza w leczeniu raka jelita grubego. Szczep grzyba pozyskany w Puszczy Białowieskiej wykazuje spektakularną zdolność hamowania wzrostu komórek nowotworowych bez naruszania komórek zdrowych.

"Magic mushrooms" wychodzą z podziemia

Grzyby halucynogenne towarzyszą ludzkości od zarania dziejów, ale dopiero w latach 50. przedostały się do świadomości zachodniego świata nauki za sprawą pewnego artykułu w magazynie "Life". Jego autorem był amerykański bankier i etnomykolog Gordon Wasson, który opisał swój udział w grzybowej ceremonii w wiosce Indian. Przesłał również próbki przyjmowanej substancji Albertowi Hofmannowi, wynalazcy LSD. Dzięki temu udało się zsyntezować psylocybinę i psylocynę, główne substancje czynne zawarte w grzybach.

Badania nad substancjami psychodelicznymi oficjalnie wstrzymano, kiedy w drugiej połowie lat 60. znalazły się na celowniku rządzących, ale po latach niebytu znów powracają do łask. Robin Carhart-Harris, badacz kierujący w Londynie pierwszą grupą naukową w całości poświęconą analizie potencjału psychodelików w leczeniu zaburzeń psychicznych, właśnie znalazł się na prestiżowej liście Time 100 Next 2021 - stu osób, które będą miały największy wpływ na świat w tym roku. Wieści o niezwykłych właściwościach psylocybiny powoli przedzierają się do świadomości ogółu, choć przez poważanych naukowców zostały one dostrzeżone już kilkanaście lat temu.

- W 2006 roku ukazał się przełomowy artykuł o psylocybinie autorstwa cenionego w środowiskach naukowych psychofarmakologa Rolanda Griffithsa z Johns Hopkins University w Stanach Zjednoczonych - mówi Maciej Lorenc, autor książki "Czy psychodeliki uratują świat?". 

Badania Carharta-Harrisa z użyciem rezonansu magnetycznego wykazują, że po przyjęciu psylocybiny aktywność mózgu obniża się w rejonach odpowiedzialnych m.in. za nasze poczucie "ja" czy myślenie o przyszłości i przeszłości. Gdy ulegają one tymczasowej dezaktywacji, powstają nowe połączenia pomiędzy obszarami mózgu, które na co dzień się ze sobą nie komunikują. To sprawia, że psychika staje się bardziej podatna na zmiany. Włączenie psylocybiny do procesu terapeutycznego mogłoby więc pomóc w krótkim czasie i na trwałe zdekonstruować schemat myślenia, odpowiadający za zaburzenie psychiczne, które wystąpiło u pacjenta.

Według szacunkowych danych, na Ziemi występuje około półtora miliona gatunków grzybów. Obecnie znamy ich zaledwie 150 tys. Jednak zainteresowanie grzybami z roku na rok gwałtownie rośnie, bez przerwy odkrywamy nowe gatunki i ich zadziwiające właściwości.

- Uratować świat może i musi człowiek - podsumowuje dr hab. Wrzosek. - Grzyby faktycznie mogą mu w tym pomóc, ale musimy najpierw sami się ograniczyć i przestać niszczyć naturalne zasoby.  

Pozostaje mieć nadzieję, że uda nam się wykorzystać ich potencjał, zanim w wyniku nieroztropnej działalności człowieka poszczególne gatunki znikną z naszej planety na zawsze. A my razem z nimi.