Reklama

Donald Rumsfeld był kongresmenem, doradcą prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, oraz dwukrotnym sekretarzem obrony. W amerykańskiej polityce działał już od lat 60., jednak to lata 70. były dla niego kluczowe. Wtedy doradzał prezydentom Nixonowi i Fordowi. To podczas kadencji tego drugiego został najmłodszym sekretarzem obrony w historii. W latach 1977-2000 oficjalnie nie pełnił żadnych funkcji rządowych jednak wciąż był obecny w polityce, zwłaszcza w czasach rządów Ronalda Reagana.

Najnowsze wydanie Tygodnika co sobotę w Twojej skrzynce. Zapisz się do newslettera >>

Reklama

Donald Rumsfeld był zagorzałym zwolennikiem i propagatorem inicjatywy "Project for the New American Century" (PNAC). Organizacja ta miała za zadanie promować globalne przywództwo Ameryki i tworzyła kuźnie kadr dla neokonserwatywnych nurtów. Z PNAC wywodziło się szereg osób, które zasiliły administrację prezydenta USA Georga Busha. Najbardziej znani to m.in. Dick Cheney czy Paul Wolfowitz - najpierw zastępca Rumsfelda, później prezes Banku Światowego.

Kontakty Rumsfelda z reżimami

Na początku lat 80. Rumsfeld nawiązał swoje pierwsze kontakty z Irakiem, jednakże wspierając... Saddama Husejna. W latach 1980-1988 trwała niezwykle krwawa wojna iracko-irańska, która pochłonęła niemal 1,5 milionów istnień. USA w tamtym okresie wspierały Irak, sprzedając Bagdadowi broń i udzielając pożyczek. 16 marca 1988 roku irackie lotnictwo wykonało nalot na miasto Halabdża znajdujące się w irackim Kurdystanie. Był to atak gazowy, w którym w męczarniach zginęło od 3 do 5 tys. osób, a nawet 10 tys. zostało rannych. Była to po prostu zbrodnia wojenna, w której zginęli cywile. 

Tutaj pojawia się Donald Rumsfeld, który kilkakrotnie jeździł do Iraku jako specjalny wysłannik prezydenta Reagana - w czasach, gdy dyktator Saddam Husajn był jeszcze ważnym sojusznikiem Ameryki. W późniejszych latach media ujawniły dzięki odtajnionym dokumentom CIA, z których wynikało, że USA umożliwiły zdobycie chemicznych środków do skonstruowania broni biologicznej użytej przeciwko Kurdom. Pośrednikiem, który miał przypieczętować umowę był nie kto inny, jak Donald Rumsfeld. W 2002 roku o zdjęcie, na którym widać, jak Donald Rumsfeld ściska dłoń Saddama Husejna, zapytała telewizja CNN w wywiadzie przeprowadzonym z sekretarzem obrony.

Jak się okazało, współpracował on nie tylko z reżimem Saddama Husejna, ale również i z Koreą Północną. W latach 1990-2001 zasiadał w zarządzie firmy ABB, która sprzedała dwa reaktory jądrowe Korei Północnej. Eksperci ostrzegali, że mogą one posłużyć jako materiał do budowy broni jądrowej, jednakże wtedy urzędujący prezydent USA Bill Clinton prowadził politykę mającą na celu wciągnięcie Pjongjangu w struktury "zachodnie". Donald Rumsfeld, gdy objął stanowisko sekretarza obrony, zgodnie z nowym kursem objętym przez administrację Georga W. Busha groził Korei Północnej. Nie przeszkadzało mu to, że chwilę wcześniej za jego sprawą Korea Północna mogła mieć ułatwioną możliwość budowania broni nuklearnej, a on ostrzegał Pjongjang, że USA mogą prowadzić dwie wojny naraz - nawiązując do zbliżającego się konfliktu z Irakiem. Po upadku Bagdadu Rumsfeld powiedział, że Pjongjang powinien wyciągnąć "odpowiednią lekcję".

Donald Rumsfeld żył dosadnie w czasie, kiedy oficjalnie nie pełnił żadnych funkcji państwowych. Zarabiał na życie jako prezes i dyrektor kilku koncernów, w tym General Instrument i Gilead Sciences. Przez te lata wypracował szereg kontaktów, wśród między innymi koncernów zbrojeniowych, które to potem silnie oddziaływały na politykę USA. Postawiony na czele Pentagonu, do nadzoru nad jego operacjami zaangażował zaufane grono byłych szefów korporacji: za siły powietrzne odpowiadał James G. Roche (Northrop Grumman), za marynarkę - Gordon England (General Dynamics), a za armię - Thomas E. White (Enron). William Hartung opisał powiązania przemysłu zbrojeniowego z Donaldem Rumsfeldem w artykule "The Booming Defense Business", napisanym dla "The Los Angeles Times". Firmy zbrojeniowe mogły liczyć na ogromne wsparcie, kiedy to Rumsfeld pełnił rolę sekretarza obrony. Koncerny zaopatrujące US Army cieszyły się na tyle dużymi wpływami w USA, że w pewnym momencie o amerykańskim departamencie obrony mówiono wtedy "Department of Defense, Inc".

Saddam Husajn był dyktatorem, a jego reżim ma krew na rękach, zwłaszcza Kurdów. Należy pamiętać, że pretekstem do inwazji na Irak była rzekoma produkcja broni masowego rażenia oraz wspieranie Al-Kaidy. Oba te zarzuty były zmyślone. Co więcej, USA wydumały sobie, że przedostatni punkt (nr 13) rezolucji 1441 ONZ, która generalnie groziła Irakowi bliżej niesprecyzowanymi "poważnymi konsekwencjami", był legalną podstawą do wywołania wojny. Inne zdanie miał na ten temat sekretarz ONZ Kofi Annan, lecz nie był to pierwszy raz, kiedy po zimnej wojnie ONZ miało odmienne zdanie niż USA. Donald Rumsfeld był głównym architektem narracji o rzekomej broni masowego rażenia. Natomiast każde pytanie na temat ewentualnego użycia tej broni zapowiadał, że "do tego nie dojdzie". 

Jeszcze przed inwazją na Irak pojawiały się wątpliwości co do motywu inwazji. Rumsfeld zarzekał się, że inwazja na Irak "nie ma nic wspólnego z ropą, dosłownie nic. Nie ma też nic wspólnego z religią". Zarzekał się też, że wojna ta będzie błyskawiczna: "Pięć dni, pięć tygodni lub pięć miesięcy, ale na pewno nie potrwa to dłużej". "To nie będzie III wojna światowa". Finalnie dopiero Barack Obama wycofał wojska USA z Iraku. Gdy pojawiło się tzw. Państwo Islamskie wojska te ponownie wróciły, choć w mniejszej liczbie i stacjonują tam do dziś.

Czterech jeźdźców apokalipsy

Wojna w Iraku była apokalipsą, która spłynęła na ten kraj. Natomiast biblijnym jeźdźcami byli: Dick Cheney, Paul Bremmer, George W. Bush i Donald Rumsfeld. Był to iście tragikomiczny kwartet. Wiceprezydent Dick Cheney był realnym rządzącym USA, zachowując wpływ na najważniejsze resorty państwa. Cały okres jego urzędowania opiewał w skandale i nieprawdopodobne sytuacje, jak chociażby to, że podczas polowania postrzelił w twarz 78-letniego Harry’ego Whittingtona, który to, żeby tego było mało, jeszcze przeprosił Cheneya za to, że dał się postrzelić.

Paul Bremmer w Iraku zachowywał się niczym watażka i to pod jego "rządami" Irak został w wielu miejscach cofnięty do początku XX wieku. Prezydent USA George W. Bush częściej pojawiał się na mało znaczących uroczystościach, by pewnego razu podczas meczu bejsbolowego niemal nie zadławił się preclem. Tamte lata w fenomenalny sposób obrazuje film "Vice" w reżyserii Adama McKaya.

Mimo zapewnień Donalda Rumsfelda, że nie jest to wojna o ropę, gdy amerykańskie siły zajęły Bagdad, jednym z pierwszych należących do państwa budynków, jakie opanowali żołnierze, była siedziba irackiego Ministerstwa Ropy Naftowej. Tymczasem Muzeum Narodowe Iraku, gdzie przechowywano bezcenne obiekty kultury z pięciu tysięcy lat historii Mezopotamii, było właśnie plądrowane. Znaczna część eksponatów nie odnalazła się do dziś. Najlepszym na to przykładem jest aukcja z 27 lipca 2021 r. w Nowym Jorku. Na niej wystawiony został fragment poematu o Gilgameszu, który został skradziony z Muzeum Narodowego w Bagdadzie.

Donald Rumsfeld w nonszalancki i cyniczny sposób skomentował doniesienia mediów na temat wykradanych skarbów z muzeum słowami: "Tak bywa". Sekretarz obrony zignorował apele archeologów, by wysłać międzynarodowy kontyngent policji, który miałby chronić obiekty ważne dla dziedzictwa kulturowego.

Kraj został totalnie zdegradowany i zrabowany. Donald Rumsfeld chciał wszystko prywatyzować, jednakże do odbudowy kraju nie kontraktowano lokalnych firm, a wielkie amerykańskie korporacje, które według raportu Stuarta Bowena z Pentagonu z 2006 r. robiły to drożej, gorzej i dłużej niż ich lokalni iraccy odpowiednicy. Jednakże największym rabusiem były amerykańskie korporacje ścigane przez Rumsfelda i Cheneya. W 2006 r. ława przysięgłych w Wirginii orzekła przeciwko firmie Custer Battles, że ta winna jest zapłacić 10 mln dol. odszkodowania. Jednak obrońcy wystąpili do sądu apelacyjnego - firma nie mogła być sądzona, gdyż Tymczasowe Władze Koalicyjne w Iraku nie stanowiły części rządów USA, czyli nie podlegały ani amerykańskiej jurysdykcji, ani irackiej. Sprawa firmy Custer Battles pokazała, że pierwsze miesiące po inwazji na Irak to była anarchia, której sami Amerykanie nie chcieli zaradzić, gdyż pozwalała dorobić się w błyskawicznym czasie.

Abu Gharib - piekło na ziemi

Wojna w Iraku pochłonęła życie nawet 500 tys. Irakijczyków, a 4 mln musiało emigrować. Są to ofiary wojny, której nie powinno być. Jednak najbardziej bulwersującą sprawą były stosowane tortury na aresztowanych oraz rozbudowana sieć tajnych więzień CIA, wokół których pojawia się nawet wątek Polski. W Starych Kiejkutach przetrzymywany i torturowany był Palestyńczyk Abu Zubajda i Saudyjczyk Abd al-Rahim al-Nashir. W 2014 r. Europejski Trybunał Spraw Człowieka przyznał, że zarzuty skarżących dotyczące ich przetrzymywania na terenie Polski zostały udowodnione. Aleksander Kwaśniewski po latach przyznał, że zarówno on jak i premier Leszek Miller mieli wiedzieć, o istnieniu takiego "ośrodka", ale nie wiedzieli o stosowanych tam torturach.

Prawdziwą katorgą było więzienie Abu Gharib, które zostało przejęte przez USA po reżimie Saddama Husajna. Trafiali do niego demonstranci czy przeciwnicy działań Tymczasowych Władz w Iraku oraz często po prostu zwykli cywile. Stosowanie tortur było tam na porządku dziennym i, można by rzec, że przejęto praktyki, które panowały w więzieniach za czasów Husajna. Więźniów torturowano, rażono prądem albo podwieszano w celi, gdzie pod nimi biegały wygłodniałe psy.

Rumsfeld osobiście zatwierdzał techniki przesłuchań, które wojsko USA stosowało w obozie Guantanamo, w więzieniu Abu Ghraib i w innych miejscach. Część więźniów nie przeżyło stosowanych tam tortur. Jak ustalił Czerwony Krzyż, nawet od 70 do 90 procent aresztowań nastąpiło przez pomyłkę! Rumsfeld wydał dyrektywę, która pozwalała odmówić przesłuchiwanym pomocy lekarskiej - nawet w przypadku tak poważnych obrażeń jak rany postrzałowe. Nieco później, z rozkazu Rumsfelda lekarze zaczęli wystawiać więźniom zaświadczenia, że są "medycznie i czynnościowo" w dobrej formie, a wobec tego można poddać ich torturom. Gdy wyszło na jaw, do jakich rzeczy dochodziło w więzieniu Abu Gharib, Donald Rumsfeld osobiście ujawnił tożsamość sierżanta, który przekazał mediom, co się dzieje w katowniach.

Komisja senacka rozpoczęła śledztwo, jednak Rumsfeld zeznał, że nikt w Pentagonie nie wiedział, co dzieje się w Abu Gharib. Ostatecznie dochodzenie wykazało, że "wydane przez Rumsfelda upoważnienie do stosowania technik przesłuchań [...] było bezpośrednią przyczyną maltretowania więźniów".

Więzienie w Abu Gharib było co prawda największe, ale niejedyne. Należy pamiętać, że tego typu placówek było bardzo wiele.

W czasie inwazji, a później i okupacji Iraku, życie straciło tysiące żołnierzy USA i setki tysięcy Irakijczyków. Tych ostatnich administracja Busha nie liczyła. Donald Rumsfeld zapytany, dlaczego Pentagon podaje tylko ofiary po stronie amerykańskiej, a nie ujawnia liczby zabitych Irakijczyków, Rumsfeld odparł chłodno: "Nie liczymy zwłok innych ludzi".

Donald Rumsfeld dożył spokojnej starości, nigdy nie doczekawszy się procesu za swoje przewinienia. Jedynie co pociesza, że w szerokiej świadomości opinia publiczna słusznie wydała osąd człowieka. Niestety, nie przywrócić to życia osób, które zginęły przez ambicje jednego człowieka.