Kiedyś życie polskiego seniora wyglądało dość przewidywalnie: emerytura, działka lub balkon, spacery po parku, krzyżówki i opieka nad wnukami. W najlepszym wypadku - wyjazd nad morze lub w góry raz w roku. Oczywiście, nie ma i nigdy nie było w tym nic złego. Dla niektórych rutyna stanowiła odpoczynek po wielu latach trudnej pracy. Współczesne pokolenie sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatków pokazuje jednak, że nie chce być identyfikowane z nudą, brakiem energii i ciągłym przebywaniem w domu. Zamiast "starości" wolą używać słowa "dojrzałość". Mają rację - dzisiejsi seniorzy są aktywni, głodni świata i ciekawi życia, jak nigdy wcześniej.
Rozwój nowych technologii, dostęp do wiedzy i tanich linii lotniczych, coraz lepsza kondycja fizyczna - to wszystko sprawia, że życie po sześćdziesiątce wcale nie jest cichym odchodzeniem w cień, ale raczej drugim sezonem tego samego serialu. Czasem znacznie lepszym, gdy emeryt odkrywa pasje i zaczyna w końcu żyć po swojemu.
Na świecie zjawisko aktywizacji seniorów przybiera już różne definicje. Mówi się o granfluencerach, czyli starszych twórcach internetowych. Pojawia się tzw. silver dating (czyli randkowanie w dojrzałym wieku) i senior nomads (emeryci - podróżnicy, którzy rezygnują z domu na rzecz życia na walizkach). Choć w Polsce w niektórych trendach seniorzy dopiero przecierają szlaki, to z pewnością odchodzą od wizji emeryta sprzed 25 lat.
Na Instagramie, TikToku czy YouTubie, czyli trzech najpopularniejszych portalach społecznościowych, roi się od młodych twórców. Jeśli jednak przyjrzeć się uważniej, to starsi również zdobywają tam popularność. Granfluencerzy to seniorzy, którzy są twórcami w mediach społecznościowych - prowadzą profile i gromadzą wokół siebie liczne grono fanów. Nazwa pochodzi od połączenia angielskich słów grandparent (babcia lub dziadek) i influencer (osoba mająca wpływ w sieci). To zjawisko pokazuje, że internet nie jest już tylko dla młodych.
Świetnym przykładem jest Maria Winiarska - aktorka telewizyjna, teatralna i dubbingowa, znana m.in. z roli w "Misiu" Stanisława Barei czy seriali "Na dobre i na złe" i "Barwy Szczęścia". Na jej profilu na Instagramie @marysiawiniarska pokazuje z dużym dystansem i bez żadnych filtrów swoje życie jako żony, mamy, babci i aktorki. Zebrała pokaźne grono ok. 140 tysięcy obserwujących.
Internetowym fenomenem jest także były przedsiębiorca i manager Jan Adamski, prowadzący blog o klasycznej męskiej elegancji, modzie i stylu. Na Instagramie @janadamskieu obserwują go prawie 63 tysiące osób, które śledzą najnowsze, odważne stylizacje granfluencera. Jak sam wspomina na swoim blogu, oprócz pisania o modzie uwielbia jeszcze uprawiać kwiaty w przydomowym ogrodzie, słuchać rocka progresywnego z płyt winylowych, wieczorami przesiadywać na tarasie, w lecie popływać na windsurfingu, a w zimie - pojeździć na nartach. Nie ogląda telewizji i prawie nie słucha radia, za to kontakt ze światem zapewnia mu internet. Lubi w nim to, że sam decyduje, co czyta i ogląda.
Równie ogromnym zainteresowaniem cieszy się Irena Wielocha, czyli @kobieta.zawsze.mloda na Instagramie. Filmiki z treningów na siłowni i w domu czy relacje ze współprac marketingowych obserwuje grupa 123 tysięcy fanów. Granfluencerka często podróżuje i podejmuje się różnych wyzwań, np. pracy w modelingu. Twórczyni podkreśla, że seniorzy - korzystając ze smartfonów i komputerów - dowiadują się, że można z życia korzystać, nawet na emeryturze. Jak twierdzi, w mediach społecznościowych można nieść pozytywne przesłanie. Na pytanie o motywacje do tworzenia treści, chętnie wyjaśnia Tygodnikowi Interia:
"Zanim zaistniałam, w mediach społecznościowych zrobiłam coś dla siebie. Zaczęłam ćwiczyć na siłowni, zmieniłam sposób odżywiania. Tak pozbyłam się zbędnych kilogramów, zdecydowanie poprawiłam kondycję. Nie było to łatwe, ale zrobiłam to, bo wierzyłam, że mi się to uda. Dziś wydaje się to nic takiego, lecz 16 lat temu to było coś. Ze starszej pani, którą się czułam, zrobiłam się młodą, wysportowaną dziewczyną. Nigdy nie miałam do czynienia ze sportem. Byłam przeciętną, 57-letnią kobietą o słusznej tuszy, wyglądałam tak, jak przeciętna starzejąca się pani, której sprawność fizyczna jest ograniczona. Moja zmiana zaskoczyła nie tylko mnie, lecz i moją rodzinę i znajomych. Wtedy stwierdziłam, że mam coś do powiedzenia, a media społecznościowe dają możliwość przekazania mojej historii. Pomyślałam, ja to zrobiłam, więc inne osoby też mogą to zrobić. Teraz wiem, że mój przekaz zainspirował i zmotywował wiele osób. Determinacja, konsekwencja, systematyczność dają efekty. Można zacząć zmianę w życiu w każdym wieku, lecz im wcześniej zaczniemy, tym będą szybsze, większe efekty tych zmian. Nie ma co się zastanawiać, trzeba zacząć od razu, bo życie szybko mija i można nie zdążyć".
Na świecie granfluencerzy to często gwiazdy z pierwszych stron gazet. Np. Helen Van Winkle, znana jako Baddie Winkle to zmarła niedawno 97-letnia amerykańska osobowość internetowa. Niezwykle barwna babcia w kolorowych legginsach i cekinach przykuwała na Instagramie @baddiewinkle uwagę 3 milionów osób. Polscy seniorzy wcale nie pozostają w tyle - często ich obecność w mediach społecznościowych niesie przesłanie, że wiek nie ogranicza kreatywności, poczucia humoru ani witalności.
Jeszcze niedawno mówiło się, że seniorzy i internet to kiepskie połączenie. Dziś, w dobie granfluencerów, coraz więcej firm stawia na tzw. age tech (w języku angielskim "age" oznacza wiek/starzenie się, a "tech" to powszechnie używany skrót od technologii). Są to rozwiązania dedykowane osobom starszym. Mowa nie tylko o większych czcionkach w smartfonach, ale też o aplikacjach do teleopieki, urządzeniach do monitorowania zdrowia czy inteligentnych zegarkach, które przypominają o wzięciu leków.
Co ciekawe, polscy seniorzy korzystają z technologii nie dlatego, że "muszą". Coraz częściej robią to, bo chcą. Rozmawiają z rodziną na komunikatorach (WhatsApp, Messenger, Telegram), robią zakupy online, są aktywni na facebookowych grupach zainteresowań. W pandemii COVID-19 to właśnie seniorzy szybko uczyli się obsługi wideorozmów, żeby móc utrzymać kontakt z dziećmi i wnukami. A kiedy już się nauczyli, pozostali w świecie cyfrowym na dobre.
Coraz popularniejsze stają się też kursy komputerowe w domach kultury, gdzie emeryci uczą się podstaw obsługi komputera. Po takim szkoleniu umieją obsługiwać skrzynkę pocztową, pisać na blogu, tworzyć internetowe podcasty, a niektórzy - nawet programować.
Dawniej emeryci raczej zamykali się w ulubionych czterech kątach i czekali na wizytę wnuków. Obecnie chętniej wybierają życie w podróży. Nie odmawiają opieki nad wnukami, ale zabierają je ze sobą na wycieczkę. Chcą poznawać świat, który dziś jest dla nich bardziej dostępny niż w ich młodości.
Niektórzy wręcz zamieniają stałe miejsce zamieszkania i żyją na walizkach, w ciągłej przygodzie. To senior nomads, czyli wędrowni emeryci - zjawisko trendujące również w Polsce. Określenie senior nomads to połączenie dwóch angielskich słów - senior (osoba starsza) i nomad (koczownik, wędrowiec). Traktują oni świat jak swój dom, korzystają z tanich lotów, wynajmują mieszkania przez internet i spędzają całe miesiące w różnych krajach. Wystarczy zajrzeć na fora podróżnicze - znajdzie się tam sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatków, którzy właśnie wrócili z Meksyku, a w planach mają Wietnam lub Japonię. Korzystają z tego, czego ciągle brakuje młodym i co jest ich największym sprzymierzeńcem - wolnego czasu.
To nie jest tylko moda, a raczej sposób na życie i pasja. Dla wielu seniorów podróżowanie staje się swoistą terapią lub drogą do samorozwoju. Uczą się nowych języków, poznają inne kultury, wchodzą w lokalne społeczności lub zacieśniają więzy z przyjaciółmi. Z wyjazdów wracają pełni energii, z planami na dalsze odkrywanie świata.
Emeryci są nie tylko głodni świata, ale również wiedzy. Niemal w każdym większym mieście działa uniwersytet trzeciego wieku. Instytucja przyciąga tłumy dojrzałych studentów. Co ciekawe, często nie chodzi wyłącznie o naukę. Kurs języka angielskiego, szkolenie z obsługi komputera czy wykład o historii sztuki cieszą się powodzeniem, ale równie ważne jest dla seniorów poczucie wspólnoty.
Dla wielu emerytów uniwersytet trzeciego wieku to antidotum na samotność. Zamiast siedzieć w domu, wychodzą do ludzi, zawierają przyjaźnie, a po zajęciach wspólnie udają się do teatru, kina lub kawiarni. Przy okazji uczą się nowych rzeczy i ćwiczą pamięć. Nie ma co się dziwić, to pokolenie, które dorastało w czasach, gdy dostęp do wiedzy był ograniczony. Teraz mogą nadrabiać zaległości lub zdecydować się na kierunek, który nie jest im już tylko potrzebny do "porządnej pracy", a raczej jest ich pasją.
Seniorzy często podchodzą do prowadzonych lekcji z większym entuzjazmem niż młodzi. Nikt nie zmusza ich do zaliczania egzaminów, atmosfera jest przyjazna i dużo swobodniejsza. Pozostaje czysta przyjemność z odkrywania.
Aktywność seniorów widać nie tylko w internecie czy na uniwersytetach. Coraz chętniej pojawiają się oni na polskich ulicach. We Wrocławiu co roku odbywa się Marsz Kapeluszy - barwne wydarzenie, w którym setki seniorek i seniorów paradują wśród kamienic w fantazyjnych nakryciach głowy. Są cylindry, kapelusze słomkowe, stroje retro, a nawet ręcznie robione nakrycia z piórami lub kwiatami. Atmosfera przypomina wielki, radosny karnawał, a przesłanie jest jedno - wiek absolutnie nie ma znaczenia, jeśli dusza jest pełna chęci do życia.
Podobnie jest w Krakowie, gdzie odbywają się popularne Senioralia. To nie tylko koncerty czy potańcówki, ale też szereg warsztatów, zajęć sportowych, spacerów tematycznych lub spotkań literackich. Miasto należy wówczas do energetycznych seniorów.
W wielu miejscowościach działają także Centra Aktywizacji Seniorów, które zapełniają kalendarz uczestników najróżniejszymi wydarzeniami. Wśród najciekawszych znajdują się np. międzypokoleniowe spotkania w szkołach. Starsze osoby rozmawiają z uczniami podczas wspólnej aktywności, często np. rozgrywają wspólną partyjkę szachów czy kart. Nieraz jest to dobra okazja do opowieści i podsumowań, jak było kiedyś, a jak jest teraz. Dzięki takim spotkaniom seniorzy przychylniej spoglądają na młodzież, a dzieci uczą się, że starsi ponad wszystko na świecie nie chcą być zapomniani.
Czy można jeszcze zakochać się w podeszłym wieku? Niedawno był to duży temat tabu, dziś - zupełna normalność. W telewizji pojawiają się programy kojarzące emerytów singli. Aplikacje randkowe mają już swoje "srebrne odsłony", a portale internetowe o takim charakterze notują coraz więcej profili osób 60+.
Silver dating oznacza randkowanie po sześćdziesiątce. Nazwa pochodzi od angielskiego słowa dating, czyli randkowanie oraz silver, które oznacza srebro. Nawiązuje oczywiście do siwizny na skroni emerytów, ale jest też określeniem grupy społecznej silversów, czyli właśnie seniorów. Nie boją się już oni przyznawać, że potrzebują bliskości, czułości, a czasem po prostu partnera do rozmów i wspólnych podróży. Coraz chętniej opowiadają publicznie o swoich historiach: rozwodzą się, zakładają nowe związki, biorą śluby na emeryturze. To, co kiedyś przynosiło "wstyd rodzinie", było dziwne i potępiane, obecnie stało się pięknym przykładem, że na dojrzałą, szczęśliwą i prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno.
Aplikacje randkowe dla seniorów zmieniły też podejście emerytów. Mogą oni nawiązywać relacje na własnych zasadach. Nie muszą już ograniczać się do wolnej sąsiadki czy rozwiedzionego sąsiada. Nie czekają też na to, aż ktoś ich "wyswata". Sami szukają szczęścia, co daje duże poczucie sprawczości.
Można powiedzieć, że seniorzy są w swoim żywiole. Jednym z najgłośniejszych współczesnych trendów wśród młodego pokolenia jest boom na wszystkie rzeczy, które można nazwać retro. Powracają winyle, stare i polaroidowe fotografie, ręczne robótki oraz domowe przetwory. Choć dla starszych osób to codzienne przedmioty, to dzięki młodym stają się na nowo używane lub modne.
Seniorzy stają się więc ambasadorami minionych czasów. Prowadzą kurs pieczenia chleba na zakwasie albo warsztaty z haftu i szydełkowania. Dzielą się wspomnieniami o dawnych, drewnianych zabawkach, które dziś robią furorę w antykwariatach lub na aukcjach internetowych. W ten sposób budują mosty z młodszymi pokoleniami - odkrywają, że to, co dla nich było zwykłym życiem, dla młodzieży jest skarbnicą inspiracji.
Dzisiejsi polscy seniorzy nie są już biernymi obserwatorami życia. Nie chcą odejść do lamusa, więc biorą sprawy w swoje ręce. Są pełnoprawnymi uczestnikami internetu, często wręcz liderami nowych trendów. Podróżują, uczą się, randkują, grają w gry i stają mistrzami retro nostalgii. Zamiast "złotej jesieni życia" przechodzą raczej "drugą wiosnę". Patrząc na ich pomysły, odwagę, kreatywność i energię, można odnieść wrażenie, że ich numer PESEL wcale ich nie definiuje.