Reklama

Po raz pierwszy spróbował narkotyków w wieku sześciu lat. Marihuaną poczęstował go jego własny ojciec - Robert Downey senior, undergroundowy reżyser utożsamiany z kontrkulturą Ameryki lat 60. i 70. Wkrótce uznał, że syn może też spróbować "koki", a gdy miał osiem lat, wspólne zażywanie narkotyków stało się przejawem "emocjonalnej więzi między ojcem a synem".

"Kiedy mój tata i ja braliśmy razem narkotyki, to był jego sposób okazywania mi miłości - jedyny, jaki znał"- wyznał Robert Downey Jr w programie Davida Lattermana. Downey senior zaszczepił synowi swoje dwie wielkie pasje - miłość do sztuki filmowej i do narkotyków. Mimo że ich relacje były zawsze bardzo bliskie, Downej Sr. zafundował Robertowi dzieciństwo, jakiego nie powinno doświadczyć żadne dziecko na świecie.

Reklama

Na to, by nie popaść w narkomanię, Robert Downey Jr nie miał najmniejszych szans. Kto nie zna przeszłości tegorocznego zdobywcy Oscara za rolę Lewisa Straussa w "Oppenheimerze", odkryje historię tak wielu dotkliwych upadków i nieudanych prób zerwania z nałogiem, że to cud, iż zakończyła się happy endem. Nieprzeciętnie utalentowany Downey Jr, obdarzony charyzmą i urokiem z pozoru beztroskiego lekkoducha, przeszedł przez piekło, by wygrać batalię o siebie i dotrzeć na sam szczyt.

Niewielu z tych, którzy przeszli podobną drogę, zdołało ocaleć, nie mówiąc o zdobywaniu szczytów. Mowa także o przyjaciołach Roberta Downeya Jr -  choćby o młodszym od niego Riverze Phoenixie, który przedawkował w wieku 23 lat, u początku rozwijającej się w zawrotnym tempie kariery.

W jego przypadku też wydawało się w pewnym momencie, że demony mogą kosztować go życie. Miał jednak wielkie szczęście - otrzymał wsparcie przyjaciół, a później kochającej kobiety, która nie pozwoliła mu ponownie spaść na dno.

Cztery mln dolarów zamiast dwudziestu

- Dziękuję mojemu okropnemu dzieciństwu. I Akademii. W tej kolejności. Dziękuję mojej żonie, która znalazła mnie, gdy byłem zagubionym zwierzątkiem i sprawiła, że wróciłem do życia - mówił Robert Downey Jr 11 marca na scenie Dolby Theatre, odbierając Oscara za rolę Lewisa Straussa.

Christopher Nolan, kompletując obsadę "Oppenheimera" wcale nie myślał o nim, jako odtwórcy roli głównego antagonisty Roberta Oppenheimera. Do momentu, w którym nie spotkali się przypadkowo w wytwórni. Po pożegnaniu się w 2019 roku z rolą Tony’ego Starka - Iron Mana, aktor nie przyjmował kolejnych. Większość to były zresztą wariacje na temat postaci kolejnych super-bohaterów. Obserwując go, Nolan zrozumiał, że jest gotów na spróbowanie czegoś nowego.

- Wyobraziłem sobie, jaki byłby na ekranie, gdyby zabrać mu te wszystkie narzędzia - gadżety, kostium, zbroje z filmów Marvela - i zastąpić je wypełnionym ciszą, intymnym kinem - wspomina Nolan. - Potrzebowałem utalentowanego aktora do roli antagonisty Roberta Oppenheimera i pomyślałem, że on ją udźwignie  - dodaje. Zadzwonił do Downeya z zaproszeniem: "Przyjedź, przeczytasz scenariusz, pomyślisz".

 I stało się - po trzech latach odrzucania propozycji, Downey zapalił się do roli. - Wniósł do niej wiele nowych pomysłów, spostrzeżeń, które potem wypróbowywał - zdradza reżyser. Dzięki niemu Lewis Strauss - irytujący, zawistny biurokrata okazał się postacią złożoną i skomplikowaną.

Powodem dążenia Straussa do zdyskredytowania Oppenheimera był fakt, że fizyk upokorzył go przed przesłuchaniem komisji w 1947 r. w sprawie eksportu izotopów. Późniejszy sprzeciw naukowca wobec rozwoju bomby wodorowej, za którym opowiadał się Strauss, dolał oliwy do ognia. Strauss zwrócił się więc do ludzi z FBI, z poleceniem zniszczenia go. Ci, oskarżyli Oppenheimera o bycie rosyjskim szpiegiem, co sprawiło, że pozbawiono go dostępu do tajnych materiałów i uniemożliwiono dalszą pracę.

Nolan podpowiedział duetowi Murphy-Downey Jr., by obejrzeli ponownie "Mozarta" Milosza Formana i poszli tropem aktorów  tego wielkiego filmu. (Chodzi o relacje między Sallierim i Mozartem). Robert Downey Jr. stworzył postać, której co prawda nie znosimy, ale nie przestaje nas fascynować. Ulubiony moment  reżysera w występie Downeya to ten, w którym do granego przez niego Straussa dociera, że mimo pogrążenia fizyka, sam też poniósł klęskę -  nie zdołał awansować na stanowisko Sekretarza Handlu.

 - Jest taki moment, w którym Robert dotyka twarzy, a kamera pokazuje nam ją w zbliżeniu. To chwila, gdy zaglądamy w duszę tego faceta. Malutka chwila, ale on tak to zagrał, że czujemy się speszeni bezradnością Straussa, którego małość widać jak na dłoni - mówi Nolan.

Choć budżet filmu wyniósł 100 mln dolarów, większość pochłonęła budowa scenografii i efekty specjalne. Gaże aktorskie musiały zostać zaniżone. By ułatwić pracę Nolanowi, Downey sam obniżył sobie spektakularnie własną. Najlepiej opłacany aktor świata, który na starcie dostaje 20 mln za rolę, "wycenił się" na 4 mln.

Oscar, a jeszcze wcześniej Złoty Glob, nagroda Gildii Aktorów i BAFTA z całą pewnością zrekompensowały mu tę "stratę" z nawiązką. - Od początku wiedziałem, że to najważniejszy film, w jakim dotąd zagrałem - wyznał.

Dziś trudno uwierzyć w to, że jeszcze kilkanaście lat temu uznano go za straconego dla aktorstwa. I dla świata.

Narkotyki zamiast klocków Lego

Robert John Downey Jr. urodził się w 1965 roku, w Nowym Jorku. Ojciec reżyser poślubił Elsie Ann, urodziwą aktorkę, która występowała w jego filmach. Downey Sr był w połowie litewskim Żydem, miał też irlandzkie korzenie, podczas gdy matka Downeya miała szkockie i szwajcarskie pochodzenie. Rodzina doświadczyła zarówno okresów bliskich nędzy, jak i bogactwa, w zależności od sukcesu arthouse'owych filmów ojca.

W programie Dawida Lettermana Robert wyznał, że nadużywał narkotyków i alkoholu przez trzydzieści lat swojego życia. Ojciec, z którym chłopiec został po rozwodzie rodziców, eksperymentował nie tylko w kinie, ale i w życiu. Jego sztuce filmowej impet dawało przekraczanie granic i uznał, że zadziała, to także w życiu prywatnym. Był zdania, że większą "frajdę" sprawi ośmiolatkowi porcja kokainy niż wspólna zabawa Lego.

W dzieciństwie Downey grał drobne role w filmach ojca. Zadebiutował jako aktor w wieku pięciu lat, grając w absurdalnej komedii "Pound", a w wieku siedmiu lat wystąpił w surrealistycznym zachodnim filmie "Greaser's Palace". Był  bardzo zdolny, zaczął naukę w Santa Monica High School, ale porzucił ją w 1982 roku. W wieku 17 lat wrócił do Nowego Jorku, aby kontynuować karierę aktorską. Zagrał kilka ról w lokalnych produkcjach teatralnych, a w 1984 roku pojawił się w filmie "Firstborn", gdzie poznał Sarah Jessikę Parker. Dla obojga była to pierwsza, wielka miłość, a Sarah robiła wszystko, by odciągnąć go od narkotyków. Wielokrotnie też ratowała go przed przedawkowaniem.

Przełomem dla jego kariery aktorskiej był 1987 rok i rola w filmie "Mniej niż zero", gdzie zagrał bogatego chłopaka uzależnionego od narkotyków, którego życie wymyka się spod kontroli. Jego występ, opisany jako "desperacko poruszający" robił wielkie wrażenie, choć on sam mówił, że rola była jak "duch moich Przyszłych Świąt ". Grał siebie z przyszłości, ale była to historia bez happy endu.

Po skończeniu zdjęć po raz pierwszy trafił na odwyk.

Chaplin, czyli wielki talent w cieniu nałogu

Po wyjściu z odwyku dość szybko, niestety, wrócił do narkotyków. Od tej pory jego życie odcinku przypominało sinusoidę: film - odwyk, krótki okres abstynencji i znów odwyk przed kolejnym filmem. Tak było do aresztowania w 1996 roku.

Był coraz bardziej popularny, mówiono o jego talencie, ale wytwórnie bały się obsadzać go w dużych rolach, bo jego reputacja odstraszała ubezpieczycieli. W 1990 roku zagrał w filmie "Air America" o pilotach wynajętych przez CIA, u boku Mela Gibsona, który stał się jego przyjacielem i ważną postacią w życiu.

Dwa lata później dostał gigantyczną szansę, którą w pełni wykorzystał. Wybitny brytyjski reżyser Richard Attenborough z pomocą niezależnych studiów filmowych nakręcił film biograficzny o Charliem Chaplinie, a w głównej roli obsadził Downeya Jr.

Młody, wtedy 26-letni aktor, stworzył w nim mistrzowską, wybitną kreację, z całą pewnością wartą Oscara. To obok nagrodzonego Oscarem Lewisa Straussa jego najważniejsza rola, przy tym szalenie wymagająca. Być może nawet najwybitniejsza - porażająca przenikliwością, oddająca skomplikowany charakter bohatera i jego słabości -  burzliwe związki z bardzo młodymi kobietami, które bywały dla niego wsparciem, ale i niszczyły mu karierę. Grający jedną z najważniejszych postaci kina Downey , wcielił się w Chaplina od wczesnej młodości aż do późnej starości. Zagrał swojego bohatera z ogromną czułością, nie wpadając przy tym w sentymentalizm czy manieryzm. Reżyser przeprowadził próby z wieloma aktorami, ale dopiero ON okazał się idealny.

W kostiumie włóczęgi  aktor porusza się i wygląda jak prawdziwy król komedii, jest nawet w ten sam sposób romantyczny i rozczulający. - Chciałem pokazać inną twarz błazna - mówił Attenborough. Downey Jr. otrzymał za rolę nominację do Oscara, a ostatecznie przegrał z Alem Pacino, nagrodzonym  za rolę w "Zapachu kobiety". Ale to była przegrana na miarę zwycięstwa. Stało się jasne, że mamy do czynienia z jednym z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia.

Niestety, rola, które normalnie zaowocowałyby propozycjami od najważniejszych ludzi w Hollywood, niewiele zmieniła w życiu Roberta. Kolejne afery narkotykowe sprawiały, że wytwórnie omijały go szerokim łukiem. Zmęczona nieustannym ratowaniem ukochanego przez osiem lat związku Sarah Jessica Parker, rozstała się z nim. Wkrótce poślubiła Matthew Brodericka, z którym tworzy jeden z najtrwalszych związków w hollywoodzkim światku.

Downey tymczasem dalej grał na dalszym planie. Czasem u tak głośnych twórców jak  Robert Altman w "Na skróty" czy w "Urodzonych mordercach" u Olivera Stone’a. Większe role, niestety, nie na miarę jego talentu, proponowali mu twórcy filmów klasy B.

Upadek na dno

Jedną z ciekawszych ról w końcu lat 90. Downey Jr. zagrał w uwspółcześnionej wersji "Ryszarda III" Richarda Loncraineu. Akcję filmu przeniesiono w lata 30. XX wieku, a w tytułowej roli, jako opętany żądzą władzy król, spiskujący przeciw bratu, wystąpił Ian McKellen. Choć w niedużej roli Lorda Riversa - Robert błyszczał i zapadał w pamięć. Podobnie jak we współczesnej opowieści Curtisa Hansona "Cudowni chłopcy" z Michaelem Douglasem, gdzie wcielił się w bankrutującego wydawcę. Ale to był już czas, gdy godzenie nałogu z pracą stawało się coraz trudniejsze.

W latach 1996-2001 był kilkakrotnie aresztowany pod zarzutami posiadania i zażywania narkotyków. Kilkanaście razy przeszedł przez programy leczenia odwykowego. Przebywał w więzieniu. Gdy wychodził, potrafił być czysty przez kilka miesięcy. Wtedy przyjmował kolejne role w filmach, których tytułów dziś nie pamięta, i grał. Potem znów zaczynał ćpać, tracił kontrolę i trafiał na odwyk. Jego agentka, Loree Rodkin kłamała kierownictwom studiów, że jest czysty, by zachował pracę. Po latach wyznała: "Każdego ranka z sercem  w gardle zaglądałam do gazet, przekonana, że przeczytam nekrolog Roberta".

Przyjaciele drżeli o niego. Gdy któregoś wieczoru nie zjawił się na spotkaniu, Sean Penn i Dennis Quaid wyważyli drzwi do jego mieszkania. Znaleźli go w stanie kompletnego zamroczenia i zawieźli do ośrodka odwykowego. Po dwóch dniach udało mu się uciec. Był już wtedy mężem Deborah Falconer i ojcem ich syna, Indio. Wkrótce małżeństwo się rozpadło.

Najbardziej spektakularne zdarzenie miało miejsce w czerwcu 1996 roku, gdy szeryf z Malibu zatrzymał go na Pacific Coast Highway, gdy jego auto przekroczyło dozwoloną prędkość o 50 km na godzinę. W samochodzie znaleziono heroinę, kokainę i crack oraz... pistolet 357 Magnum. Downey wpłacił kaucję i wyszedł w oczekiwaniu na proces. Miesiąc później, na zwolnieniu warunkowym, pod wpływem narkotyków wszedł do domu sąsiada przez otwarte drzwi wejściowe i zasnął w łóżku ich 11-letniego syna. Sąsiedzi nie wnieśli oskarżenia, ale aktor dostał wyrok trzech lat więzienia w zawieszeniu. I nakaz leczenia.

Zdjęcia z sądu trafiły na czołówki gazet. Przyjaciele z przerażeniem ocenili, że: "wygląda na 100 lat".  Grał wówczas chorego na AIDS w niezłym filmie Mike’a Figgisa "Ta jedna noc". Mimo okoliczności zagrał znakomicie. Jakimś cudem pojawiał się regularnie na planie. Ekipa uwielbiała jego poczucie humoru i tę nutkę dekadenckiej magii, która czyni go aktorem wybitnym, lecz niebezpiecznym dla siebie samego człowiekiem. Kibicowała mu cała Ameryka z uwagi na jego talent.

Gdy jednak kilka miesięcy później znów został zatrzymany pod wpływem narkotyków, kalifornijski sędzia Lawrence Mira, który zasądzał wyroki w zawieszeniu, powiedział: "dość". Wygłosił też przejmującą mowę. "Kolejnej szansy nie będzie. Próbowaliśmy wszystkiego, ale to nie działa. Zamierzam cię wsadzić za kratki i to do więzienia, w którym pobyt będzie nieprzyjemny. (...) Nie obchodzi mnie, kim jesteś, ani jak wielki masz talent. Interesuje mnie to, czy można uratować twoje życie przed narkotykami".

Downey Jr. w odpowiedzi porównał potrzebę odurzania się narkotykami do pragnienia śmierci: "To tak, jakbym miał strzelbę w ustach - trzymam palec na spuście, bo lubię ten metaliczny smak". Sędzia, choć poruszony wyznaniem, pozostał jednak nieugięty. Odwiesił karę i skazał Downeya na trzy lata więzienia. Nie pomógł nawet Robert Shapiro - ten sam, który wybronił OJ Simpsona w procesie o morderstwo.

Ally McBeal, czyli wzlot i ponowny upadek

W więzieniu spędził rok. Na poczet kary zaliczono mu wcześniejsze pobyty za kratkami, a resztę darowano za dobre sprawowanie.

Już tydzień po wyjściu na wolność w 2000 roku dołączył do obsady przeboju telewizyjnego "Ally McBeal" , który właśnie notował spadek oglądalności. Zagrał nową miłość bohaterki - prawnika Larry’ego Paula, przyciągając przed ekrany miliony nowych widzów. Wniósł do goniącego w piętkę serialu świeżość i charakterystyczny dla siebie urok romantycznego Piotrusia Pana. Za rolę zdobył Złoty Glob. Wystąpił też z sukcesem w jednym z odcinków, śpiewając w duecie ze Stingiem jego przebój "Every Breath You Take" . Widzowie znów się w nim zakochali.

I gdy wszyscy uwierzyli, że tym razem uporał się z nałogiem, a Mel Gibson planował obsadzić go w tytułowej roli w "Hamlecie", demony znów go dopadły. W Święto Dziękczynienia, po alarmującym telefonie od obsługi, jego pokój w hotelu w Palm Springs przeszukała policja. Był pod wpływem kokainy, a do tego znaleziono jej zapasy. Znów został aresztowany i ponownie wylądował na zwolnieniu warunkowym. Jego udział w serialu tak mocno "podkręcił" wysokie oceny, że twórcy zdecydowali się zaryzykować i podpisali  z nim umowę na kolejny sezon.

Tym razem wytrzymał pięć miesięcy. Wiosną 2001 roku policjanci z Los Angeles znaleźli go zamroczonego, błąkającego się boso po Culver City. Został znowu aresztowany, ale sędzia Mira zrozumiał, że więzienie też nie skutkuje. Tym razem twórcy "Ally McBeal" nakazali przepisanie i ponowne nakręcenie serialu - z bólem serca pozbyli się Downeya. Widzowie pamiętają zapewne niespodziewane zniknięcie Larry’ego z serialu. Aresztowanie kosztowało go także rolę Hamleta u Gibsona i kolejną u Woody’ego Allena. W rozmowie z magazynem "People" wspomina: "Sięgnąłem dna, a właściwie słyszałem już pukanie od dołu. Musiałem brać, żeby przeżyć. Było mi wszystko jedno, czy kiedykolwiek jeszcze zagram".

Tym razem dostał nakaz uczestnictwa w specjalnym programie rehabilitacyjno-odwykowym stanu Kalifornia, który właśnie ruszył. Spędził rok we wskazanej przez sąd placówce. Przy okazji miał gdzie mieszkać, bo właśnie stracił mieszkanie. Był bezdomny i na skraju bankructwa.

Było lato 2001 roku. Miał 36 lat, wielki talent i całkowity brak perspektyw.

Powrót i odrodzenie

W lipcu 2003 roku Downey Jr. opuścił placówkę odwykową po raz pierwszy od trzech dekad jako wolny człowiek. Wolny od nałogu, choć wtedy nikt w to nie wierzył. Wygrał casting na rolę w "Śpiewającym detektywie" Keitha Gordona, ale wrócił stary problem - nikt nie chciał ubezpieczyć filmu z Downeyem. Wówczas Mel Gibson, który też pojawiał się w jednej z ról, opłacił jego kaucję ubezpieczeniową.

Nie było to wielkie dzieło, ale nawet w średnim musicalu aktor błyszczał i zbierał nagrody. Film utorował mu drogę do kina głównego nurtu i roli w głośnym, choć średnio udanym thrillerze "Gothica" Mathieu Kassovitza u boku Halle Berry. Producenci wstrzymali 40% pensji Downeya do zakończenia produkcji jako zabezpieczenie. Niepotrzebnie. I choć takie klauzule stały się standardem w jego umowach w pierwszej dekadzie XXI wieku, było to już "dmuchanie na zimne".

Na planie "Gothiki" wydarzyło się za to coś innego - Downey Jr spotkał, jak się potem okazało, kobietę swojego życia - producentkę Susan Levin, która w 2005 roku została panią Downey. Nie bez powodu to jej dziękował, odbierając Oscara, mówiąc, że "sprawiła, iż wrócił do życia". Nigdy jednak nie opowiada o tym, przez co przeszedł, by na dobre zerwać z nałogiem. Przyznaje jedynie, że bez Susan nie dałby rady. Mija właśnie 21 lat, odkąd jest czysty.

Początkowo, w 2006 r., podpisał nawet  kontrakt z Harper Collins na wydanie pamiętnika, reklamowanego jako "szczere spojrzenie na wzloty i upadki życia i kariery". Jednak w 2008 zwrócił wydawcom zaliczkę i wycofał się z projektu.

Po" Gothice" zagrał wiele głównych i drugoplanowych ról. Pojawił się w "Good Night, and Good Luck" George’a Clooneya i w głośnym thrillerze Davida Finchera "Zodiak" , opartym na prawdziwej historii. Wcielił się w rolę dziennikarza "San Francisco Chronicle" , który relacjonował sprawę mordercy. W 2008 zagrał drugoplanową rolę w komedii Bena Stillera "Jaja w tropikach", opowiadającej o grupie narcystycznych aktorów grających w filmie wojennym, którzy zostają wysłani w głąb azjatyckiej dżungli, by obraz zyskał na realizmie. Film kpił ze współczesnego show-biznesu, a Downey Jr robił to tak genialnie, że Akademia doceniła go kolejną nominacją do Oscara.

W tym samym roku do kin trafił jednak tytuł, który miał zmienić wszystko w jego zawodowym życiu.

Tony Stark, czyli na samym szczycie

Powołane do życia w 2005 roku Marvel Studios rozpoczęło przygotowywania do stworzenia uniwersum filmowego, obejmującego filmy o super-bohaterach. Pierwszym projektem był "Iron Man" - opowieść o Tonym Starku - technologicznym geniuszu i miliarderze, który trafiony odłamkiem w okolice serca, tworzy zbroję wyposażoną w generator magnetyczny, odciągający odłamki od serca. Zbroja czyni go Iron Manem.

Pierwszym wyborem wytwórni na odtwórcę tytułowej roli był Clive Owen, który jednak nie był nią zainteresowany. Drugi na liście był właśnie Downey Jr., który zdaniem reżysera Jona Favreau, ma trzy niezbędny rzeczy: "talent, serce i charyzmę". Po zdjęciach próbnych nie chciał słyszeć już o nikim innym, przekonując, że Downey jest dla Iron Mana tym, czym Johnny Depp dla "Piratów z Karaibów": aktorem, który podniesie jakość filmu i zwiększy zainteresowanie nim publiczności.

"Od razu zrozumiał, co sprawia, że ta postać działa i odkrył, że w historii Tony’ego Starka jest  wiele z jego własnego doświadczenia życiowego" - tłumaczył wytwórni reżyser. Szef Marvela sprzeciwił się nakręceniu tak dużego filmu z aktorem, który nie miał opinii "kasowego" i niedawno wyszedł z nałogu. Sam Downey nazywa produkcję "przedsięwzięciem bandy wariatów błagających o azyl", bo legendarne już trudności z powstaniem filmu, nie zapowiadały przeboju.

Premiera produkcji w 2008 roku, tuż po oscarowej nominacji dla Downeya ku zdumieniu samych twórców, zwiastowała powodzenie przedsięwzięcia. Sukces przeszedł jednak wszelkie oczekiwania. Przy budżecie 140 mln film zarobił prawie 600, a Filmowe Universum Marvela stało się najbardziej dochodową serią filmową w historii kina, w czym główna zasługa Downeya Jr. Dziś nikt nie wyobraża sobie innego odtwórcy roli "Iron Mana", on zaś stał się jednym z najlepiej opłacanych aktorów na świecie. (W latach premier kolejnych filmów z serii - numerem jeden). Film zaliczył też dobre recenzje krytyków, nie mówiąc o szaleństwie widzów.

Dwa lata później powstał "Iron Man 2", a w 2013 trzeci film z tej serii, który przy budżecie 200 mln dolarów zarobił  kosmiczną sumę 1 miliarda, 200 mln dolarów. W ciągu 11 lat wcielania się w Iron Mana Downey Jr. pojawił się w 10 filmach z Universum Marvela, w tym we wszystkich częściach "Avengersów" i w "Spider-Manie: Drodze do domu". Co prawda w tym ostatnim jest na ekranie zaledwie przez 8 minut, co nie przeszkadzało mu zainkasować 10 milionów dolarów. Zarobił więc ponad milion dolarów za każdą minutę, co ponoć jest najwyższą stawką w Hollywood.

Mimo to, w 2019 roku po kolejnym występie w roli Iron Mana w "Avengers: koniec gry" powiedział: "dość", zapowiadając rozstanie z Marvelem. Ale nadal większość ofert, jakie dostawał, krążyła wokół super-bohaterów. Dlatego przez trzy lata, do momentu otrzymania propozycji zagrania w "Oppenheimerze", nie przyjął żadnej. (Opóźnienie premiery "Doktor Dollitle" wymusiła pandemia).

Ale ta przerwa przysłużyła się aktorowi, i nie tylko dlatego, że w końcu miał czas dla swoich dorastających synów i żony. Również dlatego, że pamiętając opartą na komiksie, celowo kabotyńską i nadekspresyjną postać Tony’ego Starka i patrząc na chorego z zawiści Lewisa Straussa, którego brzydką duszę Downey przed nami obnaża, odkrywany skalę jego talentu. Jako Iron Man mimo kostiumu i gadżetów nie gubi się między scenami typu "crash - bang", wręcz przeciwnie - potrafi je okiełzać, jako narcystyczny, małostkowy intrygant nie ma problemów z odwrotnym zabiegiem - z grą "do wewnątrz".

Niebawem zaserwuje nam wyzwanie, na jakie nie stać wielu - w serialu "Sympatyk" azjatyckiego mistrza Chan-wook Parka, zobaczymy go aż w sześciu różnych wcielaniach. Przygotujmy się na nie lada ucztę.