Reklama

Sama nazwa pochodzi od połączenia słów "geo", czyli "Ziemia", i "cache", które w języku angielskim oznacza "chować" lub "skrytka, kryjówka". Geocaching to gra terenowa, która narodziła się wraz z popularyzacją odbiorników GPS (które, swoją drogą, wcale nie są do tej zabawy niezbędne, ale o tym później). W skrócie geocaching polega na tym, że jedna osoba chowa "kesza" (nazywanego też po prostu "skrzynką") w wybranym przez siebie miejscu, a później przekazuje innym uczestnikom wskazówki i współrzędne geograficzne kryjówki, by ci mogli ruszyć na poszukiwania.

Co to w ogóle jest geocaching?

Celem tej zabawy jest zachęcenie do aktywności fizycznej i do poznania nowych miejsc - mało popularnych, nieopisywanych w przewodnikach turystycznych, posiadających ciekawą historię czy zlokalizowanych w urokliwych okolicznościach przyrody. Czasem są to też miejsca trudnodostępne, jak jaskinie czy opuszczone budynki, o czym osoba, która zakłada kesza, musi oczywiście ostrzec innych uczestników. Mamy więc motywację do ruszenia się z domu, fajny pomysł na spędzenie czasu z przyjaciółmi albo rodziną, a przy okazji możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego o okolicznych mniej lub bardziej znanych atrakcjach.

Może jeszcze trochę historii...

Reklama

Żeby dotrzeć do początków geocachingu, musimy cofnąć się do 2000 roku. Pominiemy podróż do początków lat 70. XX wieku, kiedy to rozpoczęły się prace nad satelitarnym systemem nawigacji, czyli systemem GPS. Ważne jest jednak to, że został on stworzony w celach militarnych. Początkowo, by cywile nie mogli z niego korzystać, sygnał był zniekształcany, przez co zwykli użytkownicy nie byli w stanie namierzyć miejsca z dokładnością mniejszą niż 100 metrów. Rewolucję wprowadził ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych - Bill Clinton. 1 maja 2000 roku polityk postanowił, że z systemu GPS będą mogli korzystać wszyscy. Od tej pory każdy mógł zlokalizować punkt z dokładnością do 10 metrów.

Zaledwie dwa dni później, 3 maja, Dave Ulmer wpadł na genialny pomysł, który miał być tylko uczczeniem decyzji prezydenta, a stał się zabawą znaną 20 lat później na całym świecie. Ulmer stworzył pierwszą skrzynkę i umieścił ją w okolicach miasta Estacada w stanie Oregon, czyli w północno-zachodniej części USA. Dla ciekawskich: dokładne dane pierwszej geocachingowej kryjówki to 45° 17′ 27.6″ N, 122° 24′ 48″ W. Być może coś tam jeszcze jest? Kto wie.

"Moda z Zachodu" przyszła do Polski stosunkowo szybko, bo już 1 listopada 2001 roku powstała "Ndebele 1". W zasadzie był to kesz wirtualny, czyli nieposiadający pojemnika, ale dostępny w specjalnym serwisie, więc można dyskutować, czy uznawać "Ndebele 1" za pierwszą skrzynkę na terenie Polski. Pierwsza niewirtualna skrzynka pojawiła się natomiast 5 stycznia 2002 roku - "FirePlace" niestety już nie istnieje. Najstarszą istniejącą skrzynką w ciągłym użytku jest natomiast "First cache in lubuskie", która 29 marca tego roku świętowała 19. urodziny. Dla tych, którzy uważają, że odkrywanie nowych miejsc to mało, PTTK ustanowiło Odznakę "PTTK Geocaching Polska".

Jak wyglądają kesze?

No i to jest dobre pytanie. Najważniejsze jest to, by były trwałe, wodoodporne i dobrze zabezpieczały to, co znajduje się w środku. Z reguły wygląd skrzynki jest uzależniony od jej wielkości. Kesze mikro to zazwyczaj fiolki po lekach czy opakowania po filmach fotograficznych. Później mamy kolejno skrzynki: małą (pojemność 200-1000ml), normalną (poj. 1-5l), dużą (poj. 5-20l, czyli na przykład beczka) i bardzo dużą (poj. powyżej 20l, czyli np. kontener, ale może to być też całe pomieszczenie). Co istotne, taki kesz musi mieć oznaczenie, że nie jest to śmieć i nie jest niebezpieczny dla otoczenia. Dodatkowo musi zostać dobrze zamaskowany, żeby nie wpadł w niepowołane ręce!

Zdecydowanie łatwiej jest ukryć skrzynkę w terenie, gdzie można wsadzić ją pod pień czy inny kamień. Gorzej sytuacja wygląda ze skrzynkami miejskimi, obok których przechodzi codziennie wielu ludzi. Wiecie, jak trudno jest niepostrzeżenie wyciągnąć skrzynkę w tłumie na zabytkowych murach obronnych w Budapeszcie...? W tym przypadku bardzo popularne są skrzynki z magnesami przytwierdzane np. wewnątrz barierek. Tak naprawdę kesz może wyglądać... dowolnie. Mi zdarzyło się przy jednym z zamków na Szlaku Orlich Gniazd natknąć (na środku polnej drogi!) na kamień, który okazał się doskonale zamaskowanym pojemnikiem z ukrytą pod spodem zakrętką.

Żeby nie było nudno, stworzono kilka rodzajów keszów. Najpopularniejszy typ to oczywiście skrzynka tradycyjna, czyli zwykłe pudełko, które można znaleźć, wklepując w GPS podane przez założyciela współrzędne. Kolejny typ (mój ulubiony!) to multi-cache, czyli kilka skrzynek, które powiązane są ze sobą jakąś historią - w pierwszej znajdujemy wskazówkę, w drugiej kolejną i kolejną, aż dotrzemy do lokalizacji końcowej. Nigdy nie zapomnę biegania przy drodze kolejowej w śląskich Łazach, gdzie historia prowadziła od starej stróżówki do opuszczonego domu. Coś jak escape room, tylko fajniejsze. Czasem trochę straszne, ale jednocześnie bardzo ekscytujące. Kolejny rodzaj do kesz typu quiz, czyli skrzynka, do której można dotrzeć po rozwiązaniu jakiejś zagadki, np. rebusu albo równania matematycznego. "Zagadkowy" kesz może łączyć w sobie wszystkie cechy tych wcześniej wymienionych.

Ciekawą formą jest też own-cache, czyli skrzynka, którą właściciel ma cały czas przy sobie. Żeby ją zdobyć, trzeba odbyć spotkanie. Powstały po to, by integrować uczestników zabawy. Na mapie można również natknąć się na skrzynkę "wydarzenie". To wyznaczone miejsce i czas spotkania, kiedy poszukiwacze zbierają się, by wymienić się doświadczeniami. Po wydarzeniu taka skrzynka jest archiwizowana. Jest jeszcze kilka mniej popularnych rodzajów jak kesze wirtualne albo specjalne, wymagające np. sprzętu do nurkowania.

Gdzie znaleźć mapy skarbów?

Koniec wykładu, pora na konkrety. W Polsce działają dwa główne serwisy, udostępniające mapę skarbów. Pierwsza to geocaching.pl, czyli polska wersja największego komercyjnego serwisu geocachingowego na świecie - geocaching.com. Dla polskich użytkowników strona jest dostępna od 2009 roku. Znajduje się w niej ponad 60 tysięcy zarejestrowanych skrzynek. Drugi serwis to opencaching.pl, działający na zasadzie non-profit, którym opiekują się osoby zaangażowane w zabawę. Serwisy pod tą nazwą są serwisami narodowymi i obejmują zazwyczaj jeden obszar językowy - w przeciwieństwie do tego opisanego wyżej.

Zazwyczaj wybiera się jeden z nich, ale jeśli chcecie korzystać z obu - żaden problem. Na obu stronach znajdziecie mapy z zaznaczonymi lokalizacjami skrzynek. Po kliknięciu jednej z nich wyświetlą się współrzędne, ale zazwyczaj też pomocnicze zdjęcia i wskazówki. W opisie każdego kesza znajdują się też informacje, czy skrzynka jest aktywna (!), czy wymaga dodatkowego sprzętu oraz jak trudne jest jej zdobycie.

Jak przygotować się do szukania skrzynek?

Właśnie, co zabrać ze sobą na poszukiwania? Na początek należy sprawdzić wskazówki w opisie skrzynki. Stamtąd można dowiedzieć się, czy kesz wymaga przedzierania się przez zarośla, czy znajduje się w centrum miasta i można zgarnąć go, wracając elegancko ubranym z pracy. Warto mieć ze sobą rękawiczki, żeby zabezpieczyć ręce przed ewentualnym skaleczeniem. No i mapę. I może kompas. Niezbędnym wyposażeniem jest też coś do pisania. Lepiej sprawdzi się ołówek, w razie, gdyby okazało się, że logbook, o którym zaraz wspomnę więcej, jest zamoczony.

W plecaku warto mieć też latarkę oraz czystą kartkę i woreczek strunowy lub reklamówkę. Te trzy ostatnie rzeczy przydadzą się, jeśli znaleziona skrzynka była lekko zniszczona czy nieszczelna. Dzięki temu można ją prowizorycznie "uratować", zanim informacja o zniszczeniach dotrze do autora - czysta kartka może zastąpić logbook, natomiast woreczek lub reklamówka posłużą jako zabezpieczenie skrzynki przed warunkami atmosferycznymi.

I najważniejsze - czy naprawdę do geocachingu potrzebny jest GPS? Z jednej strony tak, przecież stąd się wzięła cała ta zabawa, poza tym dokładny GPS sporo ułatwia. Z drugiej strony jednak przy większej części skrzynek znajdują się zdjęcia i wskazówki, które umożliwią znalezienie kesza bez nawigacji. Wiem, co mówię, bo nigdy nie zdarzyło mi się wpisywać współrzędnych, a kilka skarbów już na koncie mam.

Mam kesza! I co dalej?

Okej. Z pomocą GPS-a czy bez dotarliśmy do kesza. Trzymamy pudełko w dłoni i... co z tym zrobić? W środku znajduje się dziennik - logbook - w którym należy wpisać datę znalezienia i swój serwisowy nick. Oprócz logbooka w skrzynce mogą znajdować się też jakieś drobne przedmioty. Jeśli coś ci się spodoba, możesz to zabrać, najlepiej zostawiając jakiś drobiazg w zamian. W keszu możesz też natknąć się na "przedmioty podróżujące", przy których znajdziesz informacje o właścicielu przedmiotu oraz dacie i miejscu pierwszego ukrycia. Przedmiot posiada też specjalny numer, który pozwala śledzić w internecie jego trasę podróży! Takie fanty zabiera się z jednej skrzynki, by zostawić w innej i tym samym umożliwić im ciągłe przemieszczanie się.

Kiedy już nacieszymy się znaleziskiem, należy je szczelnie zamknąć, odłożyć w to samo miejsce i staranne zamaskować. Po powrocie do domu trzeba jeszcze wejść do serwisu z mapą i na profilu skrzynki odhaczyć ją jako odnalezioną. To też miejsce, by poinformować twórcę kesza o ewentualnych zauważonych usterkach. A jeśli wszystko jest w porządku, można napisać po prostu: "Fajne miejsce, dzięki!". Autor z pewnością ucieszy się na miłe słowa. Za odhaczanie kolejnych odnalezionych skrzynek otrzymuje się odznaki, satysfakcję i coraz większy apetyt na kolejne znaleziska.

Obecnie wśród młodych popularne jest Pokemon GO, czyli aplikacja, za pomocą której uczestnik szuka Pokemonów, spacerując po ulicach miasta... Format brzmi znajomo? No właśnie. Przewaga geocachingu jest taka, że skarb można wziąć do ręki, a nie tylko schować w wirtualnym pokeballu.