Reklama

W 1900 roku tytuł królowej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii należał do królowej Wiktorii. Wiktoria dzierżyła tytuł monarchy ponad 63 lata i, po Elżbiecie II, jest najdłużej panującym brytyjskim władcą w historii. Zmarła 22 stycznia 1901 roku w wieku 81 lat, kiedy Elżbieta Bowes-Lyon - przyszła żona Jerzego VI - miała niespełna pół roku.

"Kuchareczka"

Matka Elżbiety II przedstawiana jest jako córka Claude’a Bowes-Lyona, Lorda Glamis, później 14. hrabiego Strathmore i Kinghorne, oraz Cecilii Cavendish-Bentinck. Plotki na temat tego, że faktycznie była córką francuskiej kucharki, są jednak wciąż żywe. Pisała o tym w swojej książce Lady Colin Campbell, szczycąca się licznymi kontaktami z osobami z bliskiego otoczenia królowej Elżbiety II, znana komentatorka życia brytyjskiego dworu i znawczyni historii rodziny królewskiej.

Reklama

Owa francuska kucharka, Marguerite Rodiere, miała zgodzić się na układ, który Campbell opisuje jako "wczesną wersję macierzyństwa zastępczego". Autorka zauważa, że praktyka ta nie była niczym niezwykłym wśród wyższych klas, brytyjscy arystokraci pragnęli mieć liczne rodziny, a Cecilia urodziła już ośmioro dzieci i, ze względów zdrowotnych, więcej nie mogła. Także młodszy brat przyszłej Królowej Matki, David, miał być owocem układu Bowes-Lyon-Rodiere.

Przez wielu ekspertów związanych z rodziną królewską teoria Campbell jest uważana za "kompletną bzdurę". Wskazują, że wystarczy spojrzeć na zdjęcia Królowej Matki i Cecilii, by stwierdzić, że są spokrewnione. Jednak z powodu niejasności wokół okoliczności narodzin Elżbiety (data i miejsce podawane są w wątpliwość) i innych "wskazówek" (pełne imię przyszłej Królowej Matki brzmiało Elizabeth Angela Marguerite Bowes-Lyon - skąd Marguerite?; złośliwy przydomek "Cookie" -"Kuchareczka", którym obdarzono ją za młodu), grupa tych, którzy twierdzą, że to Rodiere była jej biologiczną matką, pozostaje dość liczna.

Wróżka miała rację

Elżbieta i jej młodszy brat byli dziećmi kochanymi i rozpieszczanymi, a dla siebie byli najlepszymi towarzyszami zabaw. Większość dzieciństwa spędzili w rodzinnej rezydencji w Saint Paul’s Walden Bury w Hertfordshire. Zamek Glamis, usytuowany w sercu malowniczej Szkocji, był dla rodziny jak posiadłość Balmoral dla rodziny królewskiej - miejscem, w którym spędzali głównie wakacje. Gdy David rozpoczął naukę w St Peter’s Court w Broadstairs, starsza siostra była "roztrzęsiona" utratą oddanego kompana.

Elżbieta, inaczej niż bracia, uczyła się w domu pod okiem guwernantki. Szybko opanowała m.in. język francuski. Od młodych kobiet z jej środowiska oczekiwano jednak przede wszystkim dobrego zamążpójścia, nie intelektualnych osiągnięć. Ale nikt (no prawie nikt) nie przypuszczał, że Elżbieta poślubi księcia Yorku, który następnie zostanie królem. Wiedziała... wróżka. Podobno, gdy Elżbieta miała 10 lat, szepnęła jej, że pewnego dnia zostanie królową. Wizja wejścia do rodziny królewskiej, ba - zostania królową, w tym czasie nie była jednak spełnieniem jej marzeń. Bała się, że nigdy więcej nie będzie mogła myśleć, mówić i działać tak, jak chce.

Czy, na tamten moment, były w ogóle jakiekolwiek szanse, by Elżbieta mogła znaleźć się w kręgu zainteresowań następcy tronu? Czy było jej blisko do rodziny królewskiej? Okazuje się, że tak. Od dzieciństwa Elżbieta i jej starsze siostry przyjaźniły się z dziećmi króla Jerzego V i królowej Marii, w tym z księciem Albertem i księciem Edwardem. Poza tym członkowie rodziny królewskiej gościli czasem na zamku Glamis. Mówi się, że kiedy Elżbieta miała pięć lat, usiadła na przyjęciu urodzinowym obok nieco starszego Bertiego (tak nazywano Alberta, później Jerzego VI), wyrywała wiśnie z ciasta i karmiła nimi jąkającego się, nieśmiałego chłopca.

Elżbieta, która nie chciała księcia

I wojna światowa wybuchła tuż przed jej 14. urodzinami. Zamek Glamis został przekształcony w szpital. Elżbieta była za młoda, by pracować jako pielęgniarka, ale pomagała w opiece nad pacjentami, jak tylko mogła. W 1917 roku otrzymała pierwszą propozycję małżeństwa od żołnierza, który właśnie w Glamis wracał do zdrowia. Ale adoratorów miała wielu. Co ciekawe, na "zapasowego" następcę tronu, Bertiego, który później wytrwale o nią zabiegał, nie chciała nawet spojrzeć. Na oku miała m.in. jego starszego brata, przyszłego króla Edwarda VIII, ale ten z kolei, jak zwracają uwagę biografowie, wydawał się być jedynym mężczyzną na Wyspach Brytyjskich odpornym na jej wdzięki.

Bertie zabiegał o względy Elżbiety przez dwa i pół roku. Trzykrotnie się jej oświadczał, zanim, w końcu, w 1923 roku go przyjęła.

"Postawienie na Bertiego było najlepszą decyzją w jej życiu. Choć z jej strony nigdy nie wyczuwało się namiętności, on był jej bezwarunkowo oddany. Miała szansę uformować przypadkowego monarchę" - pisze w książce "Wojna Windsorów. Za drzwiami pałacu" Tina Brown, o której Piers Morgan mówił, że to "najlepiej poinformowana ekspertka w temacie brytyjskiej rodziny królewskiej". "’Musiał poślubić silną i pewną siebie kobietę’ [...]. ‘Dziękuję Bogu za niego, za kraj i za to, że znalazł odpowiednią dziewczynę. [...] Ona jako jedyna mogła uczynić z niego wielkiego króla. Umożliwiły to jej siła i determinacja’" - uważała aktorka Evelyn Laye, bliska przyjaciółka Bertiego.

Para wzięła ślub jeszcze w tym samym roku, w którym odbyły się zaręczyny. W 1926 roku przyszła na świat Elżbieta, w 1930 roku Małgorzata. Rodzina wiodła dość spokojne życie - do czasu, a dokładnie do 1936 roku, kiedy to Edward VIII abdykował na rzecz młodszego brata, gdy rząd, Kościół, rodzina królewska i opinia publiczna sprzeciwili się jego małżeństwu z Amerykanką, dwukrotną rozwódką, Wallis Simpson. Bertie został królem, a Elżbieta, jako jego żona - królową.

Bał się jej nawet Hitler

Książę Albert, który przyjął imię Jerzego VI, był kompletnie nieprzygotowany do rządów. Nigdy nie chciał być królem. Był przeciwieństwem brata - był nieśmiały, mówił nieskładnie i jąkał się (historia Jerzego VI i jego problemów z wymową została przeniesiona na ekran, można ją zobaczyć w filmie "Jak zostać królem"). Na szczęście miał przy sobie czarującą, spontaniczną, pewną siebie Elżbietę.

Elżbieta była przyjaciółką, powiernicą i pocieszycielką Jerzego VI. Zawsze przy jego boku, także  podczas długich podróży. W czterech ścianach towarzyszyła mu w ćwiczeniach wspomagających prawidłową i płynną mowę. Dziś mówi się, że ożywiała jego wizerunek, była urodzoną performerką z "rozbrajającym" uśmiechem. Z nią przy boku stał się symbolem siły i determinacji podczas II wojny światowej.

"Hitler podobno nazwał ją ‘najniebezpieczniejszą kobietą w Europie’, ponieważ podniosła morale w całym społeczeństwie po tym, jak odmówiła opuszczenia Londynu, gdy spadły na niego nazistowskie bomby - nawet wtedy, kiedy w 1940 roku zbombardowano pałac Buckingham" - zwraca uwagę w swej książce Tina Brown.

Po wojnie stan zdrowia króla Jerzego VI pogorszył się. Latem 1951 roku zdiagnozowano u niego nowotwór. Zmarł we śnie 6 lutego 1952 roku, w swojej rezydencji w Sandringham, w wieku 56 lat. Elżbieta w wieku 51 lat została wdową. Pisała, że po śmierci męża "pochłonęły ją wielkie czarne chmury nieszczęścia i cierpienia".

Nowa rzeczywistość

Po śmierci Jerzego VI na tron wstąpiła jego córka, Elżbieta. Miała wtedy zaledwie 25 lat. Jej matka zeszła ze sceny, ale z myślą, że młoda królowa nie będzie mieć takiej naturalnej charyzmy jak ona. 25-latka także wiedziała, że "matka byłaby w tym lepsza". Zdawała sobie też sprawę z tego, że mająca niewiele ponad 50 lat kobieta miała nadzieję na jeszcze co najmniej 10 lat kierowania państwem z tylnego siedzenia. Tymczasem została Królową Matką, musiała zrobić krok wstecz i oswoić się z nową, być może nawet trudniejszą rolą. Musiała zaakceptować fakt, że 25-letnia córka może ją od teraz kontrolować, że wie, na co wydaje pieniądze, gdzie mieszka, a także, że to od niej zależy, jaką rolę, o ile w ogóle, będzie pełnić. Już w pierwszych tygodniach panowania nowej królowej między kobietami doszło do kłótni.

W żałobie po śmierci męża Królowa Matka wycofała się z życia publicznego. Wróciła za sprawą Winstona Churchilla, który, upatrując w niej swego sojusznika, miał jej zasugerować, że nadal ma narzędzia, dzięki którym może wiele zdziałać. "Była genialnym strategiem, znakomitą królową i jedną z najbardziej przebiegłych osób, jakie w życiu spotkałem. Doskonale mieć ją za sprzymierzeńca, ale nie chciałbym nigdy znaleźć się w skórze jej wroga" - mówił o niej.

Matka królowej Elżbiety II wróciła, i to jak. "W krótkim czasie wymyśliła siebie na nowo jako eteryczną, lśniącą, wiecznie uśmiechniętą babcię narodu, rozdającą nagrody, chrzczącą statki, przeprowadzającą przeglądy pułków, odsłaniającą pomniki, rozdającą pożądane patronaty kulturalne i doskonalącą sztukę bycia powszechnie uwielbianą" - pisze Brown.

Z pałacu Buckingham wyniosła się niechętnie, z niechęcią przyjęła też XIX-wieczną rezydencję Clarence House, w której przed objęciem tronu mieszkała jej córka z księciem Filipem. Lubiła luksus, ceniła sobie przywileje, z jakimi wiąże się bycie częścią rodziny królewskiej. Organizowała przyjęcia, podczas których nie stroniono od alkoholu, miała stajnię koni wyścigowych, imponującą garderobę i słabość do biżuterii i dzieł sztuki. Córka upominała ją, że za dużo wydaje, jednak nic sobie z tego nie robiła. Roczne uposażenie Królowej Matki, które wynosiło 643 tys. funtów, było przekraczane nawet ośmiokrotnie.

Mimo tych "słabości" Królowa Matka wierzyła, że rodzina królewska ma zobowiązania dane jej przez Boga wobec narodu brytyjskiego i za to córką ją ceniła. Po śmierci męża wciąż chciała być "dobrze poinformowana", stąd prośba, by nadal przychodziły do niej telegramy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Miała dar "wspaniałej bezpretensjonalności", czym zjednywała sobie ludzi. Podczas prywatnych rozmów nigdy nie bała się mówić, co myśli. Po śmierci męża odbyła ponad 40 oficjalnych wizyt za granicą, była patronką lub przewodniczącą ok. 350 organizacji. W pewnym momencie była jednym z najpopularniejszych członków rodziny królewskiej.

"Królowa Matka odegrała wyjątkową rolę w brytyjskim życiu publicznym. Tylko ona pozostała niemal nietknięta niepopularnością rodziny królewskiej i skandalami, które nią wstrząsnęły i zszargały jej imię, zarówno za panowania jej męża, jak i córki. Była ulubioną babcią narodu przez bardzo długi czas i dopiero niedawno została przyćmiona jako ulubiona królewska matka narodu przez swojego prawnuka, księcia Williama, z czego byłaby bardzo dumna" - pisał w 2002 roku "The Guardian".

Kobiety, których nienawidziła

Choć matka była czasem prawdziwym utrapieniem dla królowej Elżbiety II, panie łączyła głęboka więź. I uwielbienie dla koni i psów. Rozmawiały ze sobą codziennie, wymieniając się m.in. informacjami na temat konnych wyścigów. Ale Królowa Matka potrafiła też dokuczyć młodej królowej jak nikt inny, potrafiła zasiewać wątpliwości co do słuszności podejmowanych przez nią decyzji. Dopiero w miarę upływu lat, gdy uznała, że córka stała się już bardziej świadomą królową, mniej wtrącała się w jej zajęcia. I jej małżeństwo.

Królowa Matka miała niełatwą relację z wybrankiem swojej córki, księciem Filipem. Nie podobała się jej jego trudna przeszłość, brak majątku, a także "rywalizacja" o uwagę córki. Nie znosiła też jego "nowoczesnych zapędów". Dążyła do instytucjonalnego konserwatyzmu, zupełnie inaczej niż zięć, który widział konieczność zmian. Był dla niej osobą "niebezpiecznie postępową". Nie poszła z nim na jawną wojnę, co nie znaczy, że nie znalazła innych sposobów, które podkopywały jego pozycję na dworze.

Ale córka i, mimo wszystko, książę Filip, nie byli wrogami Królowej Matki. Do nich należał ktoś inny.

Królowa Matka była święcie przekonana, że romans Edwarda VIII z Wallis Simpson oraz jego abdykacja przyczyniły się do śmierci jej męża, dlatego szczerze nienawidziła wybranki brata kochanego Bertiego. Mówi się jednak, że historia ich wzajemnej antypatii sięga jeszcze czasów sprzed małżeństwa z Albertem. Elżbieta miała być skrycie zakochana w przystojnym Edwardzie i była wściekła na "tę kobietę" (tak nazywała Wallis) za to, że go jej ukradła. "Dwie osoby, które sprawiły mi najwięcej kłopotów w życiu, to Wallis Simpson i Hitler" - mawiała. Wallis z kolei komentowała: "Elżbieta zawsze będzie mnie nienawidzić. Ja miałam nagrodę, a ona drugie miejsce". Wobec księcia i księżnej na wygnaniu Królowa Matka demonstrowała lodowatą i nieugiętą postawę, ale uczestniczyła w pogrzebie obojga.

Wallis Simpson nie była jedyną kobietą, za którą delikatnie mówiąc, nie przepadała. Królowa Matka nie znosiła też księżnej Diany. Była niezadowolona ze sposobu, w jaki młoda księżna wypowiadała się o problemach w swoim małżeństwie z Karolem. W końcu wiedział o nich cały kraj, ba - mówiono o tym na całym świecie. Miała poczucie, że cała praca, jaką wykonała z mężem w celu odrodzenia wizerunku monarchii, została przez nią zniweczona. Uważała, żeDiana ma bajkowy pogląd na to, jak powinno wyglądać małżeństwo, i powinna dorosnąć. Poza tym uwielbiała Karola. Po ogłoszeniu separacji pary odegrała kluczową rolę w odizolowaniu Diany od reszty rodziny królewskiej.

Ostatnie pożegnanie

9 lutego 2002 roku zmarła księżniczka Małgorzata, co było dużym ciosem dla matki, jak i siostry. Królowa Matka zmarła kilka tygodni później, 30 marca 2002 roku, we śnie. Miała 101 lat.

Wiele osób odpowiadających za organizację uroczystości pogrzebowych zastanawiało się, do jakiego stopnia społeczeństwo brytyjskie będzie chciało opłakiwać Królową Matkę. Po pierwsze - z racji sędziwego wieku (tu przywoływano tragiczną śmierć księżnej Diany w wieku 36 lat, która wywołała w narodzie ogromne emocje), po drugie - z powodu kolejnego pogrzebu w rodzinie królewskiej w tak krótkim czasie, po trzecie - z uwagi na nastroje, jakie budził Złoty Jubileusz królowej Elżbiety II. Tłumy przez pałacem nie były wielkie, kolejki do wpisania się do księgi kondolencyjnej podobnie - zauważały media. Zastanawiano się nawet nad przełożeniem uroczystości, ale królowa Elżbieta II powiedziała stanowcze "nie". Pogrzeb musiał odbyć się zgodnie z planem. Bo co pomyślałaby matka?

"Wbrew pesymistycznym prognozom zdumiewająca liczba 200 tys. Brytyjczyków przeszła uroczyście obok trumny zmarłej, zanim została ona ostatecznie złożona w Windsorze obok ciała męża i prochów księżniczki Małgorzaty. Ponad milion osób wyszło na ulice, by odbyć z nią ostatnią podróż z opactwa do Windsoru. Liczba ta jest porównywalna z liczbą żałobników, którzy przyszli po śmierci Jerzego VI i Winstona Churchilla" - pisze Brown.

Podczas nabożeństwa wybrzmiały wersy "skromnego" wiersza autorstwa Davida Harkinsa, angielskiego poety i malarza:

"Można ronić łzy, bo jej nie ma,

albo można się uśmiechnąć, bo żyła.

Można zamknąć oczy i modlić się, by wróciła,

albo można otworzyć oczy i dostrzec wszystko, co po niej zostało".