Reklama

Wiadomość o rozstaniu Meryl Streep i Dona Gummera podała nawet stacja CNN, tuż obok najważniejszych wiadomości politycznych i gospodarczych ze świata. To najlepiej pokazuje, jak szerokim echem odbiła się ona w Ameryce. Potem cytowała ją reszta świata. To smutna wiadomość, bo para na tle krótkotrwałych, wiecznie zmieniających partnerów ludzi Hollywood, stanowiła jeden z najtrwalszych związków. Od początku też bardzo chroniła swoją prywatność. Jak widać - skutecznie.

Oświadczenie tym bardziej zaskoczyło fanów gwiazdy, że odbierając przed kilkoma dniami w Hiszpanii nagrodę księżnej Asturii w dziedzinie sztuki, Streep miała na palcu obrączkę. Plotkarskie media błyskawicznie zaczęły analizować publiczne występy aktorki na branżowych spotkaniach. I nagle okazało się, że razem z mężem ostatnio pojawiła się... w 2018 roku, podczas gali wręczenia Oscarów, gdy zdobyła nominację za rolę w "Czwartej władzy" Spielberga.

Reklama

Od tamtej pory minęło więc całe 5 lat.

Instynkt przetrwania

Meryl Streep poznała przyszłego męża w dramatycznym momencie życia. Jej pierwszą, wielką miłością był znany z "Ojca chrzestnego" Coppoli, John Cazale. Meryl i John byli tak zakochani, że w ogóle się nie rozstawali. Zaczęli już planować ślub. Cazale zaczynał zdjęcia do "Łowcy jeleni" Michaela Cimino, gdy zemdlał i trafił do szpitala. Zdiagnozowano u niego nowotwór płuc w zaawansowanym stadium. Zdążył zagrać swoją rolę, a Meryl wyprosiła niewielką dla siebie, by być przy nim. (Jak wiadomo, zrobiła z niej perełkę i zdobyła pierwszą nominację do Oscara). Opiekowała się nim i do końca wierzyła, że wydarzy się cud.

Ale cudu nie było. Cazale nie doczekał premiery filmu. Zmarł wiosną 1978 roku. Świat Meryl runął wraz z jego odejściem. Chciała umrzeć wraz z nim. Jakby mało było tej tragedii, musiała wyprowadzić się mieszkania Johna, który nie zdążył załatwić formalności. Upomniała się o nie dawna narzeczona. Wtedy właśnie brat Meryl przedstawił jej swojego przyjaciela, Dona Gummera - młodego rzeźbiarza. Ten akurat dostał stypendium i wybierał się w podróż dookoła świata. Jego mieszkanie miało stać puste, namówił ją więc, by w nim zamieszkała.

W pustej pracowni pełnej gipsowych rzeźb, jej artystyczna dusza dojrzała szybko wrażliwość i talent ich twórcy. Zaczęli pisać do siebie listy. Ona najpierw wyłącznie o Johnie. Z czasem ton listów Dona zmienił się z przyjacielskiego na czuły. Ku zaskoczeniu bliskich, pół roku później po jego powrocie, Don i Meryl pobrali się. Wszyscy byli zdumieni.

Po latach Don wspominał: "Meryl została zmiażdżona przez śmierć Johna. Zaprzyjaźniliśmy się i robiłem, co mogłem, aby jej pomóc. Szybko się w niej zakochałem". To uczucie było dla Meryl niczym schronienie po wielkiej burzy. "Śmierć Johna nie przestała boleć, ale musiałam żyć dalej. Don pokazał mi, jak to zrobić" - wyznała.

Wybrała, jak się okazało, przyjaciela na całe życie, który został ojcem czwórki jej dzieci. Jeszcze przed pięcioma laty, gdy świętowali 40-lecie małżeństwa, mówiła: "To dowód, że mój instynkt przetrwania wskazał mi wtedy słuszną drogę". Tymczasem, jak wynika z oświadczenia, para była już wtedy od roku w separacji. Może wierzyła, że to przejściowy kryzys?

Zamieszkali na farmie z dala od Hollywood. Kariera Meryl potoczyła się, jak wiemy, błyskawicznie. Grała mnóstwo. Pomiędzy kolejnymi rolami zaś - rodziła dzieci. Na pytanie o pasje pozazawodowe, odpowiedziała kiedyś: "Nie mam żadnych poza pracą, a kiedy ją kończę, jestem w ciąży. To jedyny sposób, na jaki wpadł mój mąż, by mnie ściągać do domu". Meryl często też podkreślała, że nie ma przepisu na udane małżeństwo’ "To zawsze są to ogromne negocjacje" - mówiła w wywiadzie, w "Vogue’u" w 2002 roku, i dodawała: "Mam holistyczną potrzebę pracy i posiadania w życiu więzi, i miłości. Nie wyobrażam sobie rezygnacji z jednego na rzecz drugiego".

Niezwykle oszczędna w publicznych wyznaniach, gdy odbierała trzeciego Oscara  za rolę w filmie "Żelazna dama" w 2012 roku, dziękowała najbardziej mężowi.

"Najpierw chcę podziękować Donowi, bo kiedy dziękujesz mężowi na koniec przemówienia, grają mu muzykę. Chcę, żebyś wiedział, że wszystko, co cenię najbardziej w życiu, ty mi dałeś - powiedziała wtedy. Kiedy kamery pokazały głęboko poruszonego Dona, nikt nie miał wątpliwości, że tych dwoje łączy niezwykła więź.

Czy to już przeszłość? Mimo wszystko jest w tej beczce dziegciu, łyżka miodu. Wypada pogratulować obojgu, że w epoce mediów społecznościowych, w której znamy najdrobniejsze szczegóły z życia znanych osób, jest coś eleganckiego i pełnego klasy w tym, że największej aktorce naszych czasów i jej (eks?) mężowi, udało się zachować prywatne życie, tylko dla siebie.

Do momentu, w którym sami nie uznali, że są gotowi podzielić się nim.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Jeff Bridges (niezapomniany Big Lebowski z filmu o tym samym tytule), w młodości związany był z wieloma znanymi aktorkami, m.in. z  Cybill Shepherd, a potem także z Farrah Fawcett. Były to jednak krótkotrwałe związki. Wszystko zmieniło się, gdy w 1975 roku poznał na planie "Rancho Deluxe" nie kolejną aktorkę, lecz piękną kelnerkę Susan Geston. "To była miłość od pierwszego wejrzenia" - wyznał magazynowi ‘People’. Oczarowany Jeff podszedł do dziewczyny i zaproponował randkę.

Na początku nieświadoma jego planów Susan, dała mu kosza. Oznajmiła, że to małe miasteczko i zaczną się plotki, potem on skończy film i wyjedzie. Aktor jednak tak długo ją nachodził, aż uległa. I to dosłownie, bo dwa lata później wzięli ślub. Bridges szczerze przyznaje, że oświadczył się, choć bał się sakramentalnego "tak". Powtarzał sobie jednak, że na szczęście w razie klapy związku - istnieją rozwody. Dziś wstydzi się tamtych obaw i podkreśla, że była to najlepsza decyzja w jego życiu.

Nie wszystko jednak poszło tak gładko. O swoją miłość Jeff musiał zawalczyć - słynna aktorska rodzina Bridgesów nie przyjęła ciepło "zwykłej kelnerki". Jeff wyprowadził się wtedy jak najdalej od rodziny i Hollywood. Kupił rancho w Montanie i zerwał na lata kontakt z bliskimi. Para doczekała się trzech dorosłych już córek, a dziś są również dziadkami czworga wnucząt. Niedawno świętowali 46 rocznicę ślubu, a przyjaciele podkreślają, że tak zakochanych w sobie po niemal pół wieku małżeństwa dwojga ludzi, dawno nie widzieli.

Ostatnia dekada nie była jednak dla nich łaskawa. Jesienią 2020 roku Jeff Bridges ujawnił, że walczy z nowotworem. - Jak powiedziałby Koleś: pojawiło się nowe g*wno. (Koleś to bohater filmu "Big Lebowski" - dop. red.). Zdiagnozowano u mnie chłoniaka. Chociaż to poważna choroba, miałem szczęście. Opiekował się mną doskonały zespół lekarzy, a dalsze rokowania są dobre - wyznaje aktor.

Ale trzy lata temu, gdy usłyszeli diagnozę, nie było łatwo. To był sam środek pandemii koronawirusa. Przyjmujący silną chemię, osłabiony za jej sprawą Jeff, błyskawicznie złapał wirusa. "Nowotwór był niczym w porównaniu z tym, co zafundował mi koronawirus" - wspominał aktor w podcaście. Osłabiony przez chemioterapię organizm nie miał siły walczyć z chorobą. Trafił pod respirator. Dobrze wiedział, że tylko kilku procentom pacjentów w tym stanie, udaje się przeżyć. Jemu się udało, choć jak mówi: "Byłem już gotów na śmierć". Gdyby nie Susan, która towarzyszyła mężowi na kolejnych etapach leczenia i zapewniała, że z tego wyjdzie, pewnie by się poddał. W szpitalu spędził niemal pół roku.

Dziś mówi, że choroba otworzyła mu oczy. Nauczyła doceniać zwyczajne życie - swoje i bliskich. Zawsze rodzina była dla niego najważniejsza, ale dramatyczne przeżycia jeszcze scementowały związek z Susan. Na honorowym miejscu w ich domu stoi zdjęcie, jakie w prezencie przysłał mu po 20 latach fotograf, który na planie "Rancha Delux" uchwycił pierwszą rozmowę Jeffa i Susan. Tę, podczas której proponował jej randkę.

Jeff Bridges mówi, że od niego mogłaby zaczynać się filmowa love story, opowiadająca historię ich uczucia.

"Gdybym za niego wyszła, bylibyśmy już po rozwodzie"

Goldie Hawn i Kurt Russell są już razem całe cztery dekady, mimo że nigdy nie sformalizowali swojego związku. Nieudane małżeństwa obojga skutecznie ich przed tym powstrzymywały. Mówią, że wspaniale jest budzić codziennie obok siebie z poczuciem, że są razem, bo naprawdę chcą, a nie dlatego, że muszą.

Po raz pierwszy spotkali się na planie musicalu "Jedyny, prawdziwy, oryginalny zespół rodzinny". "Miałam 21 lat, a Kurt 16. Myślałam, że jest uroczy, ale był o wiele za młody" - wspomina Goldie Hawn i uzupełnia: "Potem, po latach, spotkaliśmy się ponownie i polubiłam go bardzo. Ale oboje powiedzieliśmy sobie, że nie będziemy więcej umawiać się z innymi aktorami. Jak widać, nie udało nam się dotrzymać obietnicy - śmieje się aktorka.

Ten drugi raz był 15 lat później na planie "Szybkiej zmiany" Jonathana Demme’a. Ona była wtedy żoną Billa Hudsona, z którym ma dwoje dzieci - popularną aktorkę Kate Hudson i syna Olivera. On był mężem aktorki Season Hubley, z którą ma syna. To spotkanie Russel wspomina ze wstydem.

- To nie była przyjemna i romantyczna scena z komedii romantycznej, choć film był zabawny. Miałem wtedy najokropniejszego kaca na świecie - wyznaje ze skruchą. Grał kochanka Goldie, co sprzyjało atmosferze uwodzenia. Oboje przyznają, że nie mogli od siebie oderwać wzroku.

- Miała niesamowite ciało, więc od razu jej o tym powiedziałem - wspomina Russell. Hawn dorzuca: "Był taki przystojny, ale nie udawał, że o tym nie wie. Mimo to od razu wiedziałam, że nie jest kobieciarzem".  Niebawem umówili się na pierwszą randkę, która jednak wymknęła się spod kontroli. Wieczór rozpoczął się w Playboy Club w Los Angeles, a po stwierdzeniu, że "noc jeszcze się nie skończyła", para udała się do domu, który Goldie remontowała. Gdy znaleźli się w prowizorycznej sypialni, (do której musieli się włamać, bo klucze zginęły), włączył się alarm i przyjechała policja. Para udała się więc do pokoju hotelowego, gdzie w spokoju zakończyli namiętny wieczór.

- Tak wyglądała nasza pierwsza randka. To była świetna zabawa. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że to było tak dawno temu" - opowiadał w magazynie "People" Russel. Byli jak rozbrykane dzieci, choć świadome konsekwencji swojej "zabawy".

Goldie podkreśla, że ich związek stał się poważny, gdy zobaczyła, jak Russell wchodzi w interakcje z jej dziećmi. "To, co naprawdę mnie wzruszyło, to obserwowanie, jak dzieci przychodzą na plan i jak on się z nimi czuje" - dodała. "Był dla nich niesamowity. I taki naturalny".

Rok później oboje byli już po rozwodzie. Po trzech latach związku powitali na świecie syna Wyatta Russella. Chłopiec dołączył do patchworkowej rodziny, w skład której wchodziły dzieci Hawn - Oliver i Kate, a także syn Russella, Boston.

Rok po narodzinach Wyatta para wróciła na duży ekran we wspólnej komedii romantycznej "Za burtą" . Hawn zagrała zepsutą, bogatą dziedziczkę, która traci pamięć i jest przekonywana przez stolarza, którego zwolniła (Russell), że są małżeństwem. Publiczność bawiła się świetnie, a reżyserzy uwielbiali ich obsadzać w duecie.

W 1989 roku podczas wręczania Oscara za najlepszą reżyserię Hawn i Russell w żartobliwy sposób oświadczyli się sobie nawzajem. "Całkowicie pasujemy do jednego z nominowanych filmów: jesteśmy gwiazdami, przyjaciółmi i jesteśmy parą" - powiedziała do mikrofonu Hawn. Russell odpowiedział: "Jest tylko jedno ‘ale’, nie jesteśmy... małżeństwem". Hawn ze śmiechem zapytała: "Czy to propozycja?". Po wiwatach publiczności Russell odrzekł: "Och, chcą, żebyśmy przyspieszyli sprawę... porozmawiamy o tym w domu". Wiele lat później Hawn opublikowała ten dialog na Instagramie, z okazji urodzin Russella. Mimo to na małżeństwo nigdy się nie zdecydowali.

Choć starsza o 5 lat od Kurta, dziś 77-letnia aktorka korzysta z dobrodziejstw chirurgii plastycznej, nie ukrywa swojego wieku i bez trudu weszła w rolę babci. Dziś ma już czworo wnucząt - sama motywowała dzieci, by spieszyły się do rodzicielstwa, bo chce się cieszyć jak najdłużej wnukami. 

Choć raz po raz tabloidy donoszą o rzekomych "kryzysach" w ich związku, (a nawet o rozstaniu!), Goldie i Kurt spokojnie zaprzeczają plotkom, trwając jedno przy drugim. W 2017 roku oboje otrzymali swoje gwiazdy w Alei Sław, w Hollywood. Ceremonia okazała się bardziej emocjonalna, niż Hawn się spodziewała. "Okazało się, że to święto miłości" - powiedziała potem. "Tobie zawdzięczam moje cudowne życie" - powiedział Russell. I dodał: "Mówiąc najprościej, Goldie, kocham cię. Wszystkie gwiazdy na niebie i na bulwarze nam zazdroszczą. Nie ma nikogo innego, przy kim wolałbym być tutaj, niż Ty".

Zastanawiając się nad ich 40-letnim, szczęśliwym związkiem, Hawn powiedziała: "Miłość, wdzięczność, współczucie, bo czasami każdy mężczyzna i każda kobieta doprowadzają swojego partnera do szaleństwa. Rodzina. Zabawa. Śmiech. Seks. Jeśli nie będziesz tego pielęgnować, pamiętaj: nastąpi koniec".

W 2018 i 2020 roku Goldie i Kurt wystąpili znów razem w dwóch częściach "Kronik świątecznych". On wcielił się w Św. Mikołaja, ona była panią Mikołajową. Byli zabawni, radośni, fantastyczni. Dopełniali się wzajemnie, jak mało który aktorski duet. Podobno tak samo robią w życiu.

"Gdybym za wyszła za Kurta, dawno bylibyśmy po rozwodzie" - powiedziała Goldie niedawno córce, Kate Hudson, której małżeństwo się rozpadło.

"Osiągnąć spokój ducha"

Denzel Washington i Pauletta Pearson poznali się w 1977 roku podczas kręcenia filmu telewizyjnego "Wilma". Obraz był debiutem aktora, zaś jego przyszła żona zagrała w nim epizod. Zaczęli się spotykać rok później. Piękna Pauletta była pierwszą czarnoskórą uczestniczką konkursu o tytuł miss Karoliny Północnej, w którym została drugą wicemiss. Nie mogła opędzić się od wielbicieli. Denzel był jednak z nich najprzystojniejszy i zadziwiająco poukładany, a ona szukała poczucia bezpieczeństwa i spokoju.

Aktor musiał oświadczać się aż trzykrotnie, bo wcześniej Pauletta mówiła "nie". Rozstawali się i znów do siebie wracali. Dopiero w 1983 roku uwierzyła, że nie jest dla niego kolejną miłostką i powiedziała "tak".

W 1984 roku na świat przyszedł najstarszy syn pary, John David, dobrze już znany kinomanom. Dwa lata później urodziła im się córka Katia, a w 1991 roku bliźniaki Olivia i Malcolm. Ojcostwo Denzel traktuje bardzo poważnie. Jak zresztą wszystko. "Jeśli ojca nie ma w domu, chłopiec znajdzie go na ulicy. Widziałem to w moim pokoleniu i w każdym pokoleniu przede mną i w każdym następnym" - tłumaczył. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Guardian" dumny tata opowiadał: "Moje dzieci to dobrzy ludzie. Nie są idealni, ale są hojni, pełni pokory i empatii. To zasługa mojej żony". Pauletta poświęciła się bowiem wychowaniu dzieci, wspierając karierę męża.

A ta poszybowała w górę w latach 90. minionego wieku. Właśnie w 1990 roku zdobył pierwszego Oscara - za rolę drugoplanową w filmie Edwarda Zwicka o wojnie secesyjnej "Chwała". Dwa lata później wcielił się w Malcolma X w filmie Spike’a Lee pod tym tytułem. W 2001 roku dokonał czegoś, co przez prawie 40 lat, od czasu Oscara dla Sidneya Poitier  (1964), nie udało się żadnemu czarnoskóremu aktorowi - otrzymał  Oscara za najlepszą męską rolę pierwszoplanową w thrillerze "Dzień próby". Zagrał w nim sierżanta policji Alonzo Harrisa, stosującego radykalne metody dochodzeniowe, często wykraczające poza granice prawa.

Cała czwórka dzieci Denzela i Pauletty podąża śladami rodziców i próbuje sił w aktorstwie. Najbardziej uzdolniony John David Washington robi już prawdziwą karierę - za rolę w filmie Spike’a Lee "Czarne bractwo. BlacKkKlansman" był nominowany do Złotego Globu.

Państwo Washington są członkami wspólnoty Kościoła zielonoświątkowego "Church of God in Christ". Jako młody człowiek Denzel rozważał, czy nie zostać pastorem, zwłaszcza, że jego ojciec nim był. Często publicznie mówi o Bogu i swojej wierze. W 1995 roku para odnowiła przysięgę ślubną podczas romantycznej podróży do Republiki Południowej Afryki. Ceremonii przewodniczył znany działacz i przeciwnik apartheidu, laureat Pokojowego Nobla arcybiskup Desmond Tutu.

Przed dekadą pojawiły się plotki o rozpadzie ich związku, z powodu rzekomego romansu Denzela. Aktor pojawił się na zdjęciach (kiepsko doświetlonych, robionych w nocy, gdzie obściskiwał niezidentyfikowaną kobietę). Ale para zaprotestowała, zaprzeczając tym doniesieniom i grożąc pozwem.

"Nie ma tajemnicy idealnego małżeństwa. Jesteśmy małżeństwem z Paulettą od 40 lat. Każdy ma swoje wzloty i upadki, my mieliśmy swoje - powiedział Denzel, pytany jak w Hollywood utrzymać małżeństwo na przekór wszystkiemu. - To ciężka praca - dodał. - Ale zobowiązaliśmy się do niej. Duchowy fundament pomaga we wszystkim - w małżeństwie, w pracy, w osiągnięciu spokoju ducha".

"Miłość jest wszystkim"

Pierwszą żoną Toma Hanksa była Samantha Lewes, którą poślubił w wieku 21 lat, gdy niespodziewanie został ojcem Colina. Dziś młody Hanks radzi sobie nieźle, idąc śladami ojca - pamiętamy go choćby z "Sukcesji". Po Colinie na świat przyszła córka Elizabeth.

Kariera aktorska Toma Hanksa, nawet dla niego samego zaskakująca,  jedna z największych w Hollywood, znana jest z detalami. Dodajmy tylko, że rok 1993 okazał się dla niego przełomowy. Wtedy właśnie Tom zagrał w pierwszym filmie o AIDS - "Filadelfia" Jonathana Demme’a, rolę chorego na tę śmiertelną chorobę prawnika-geja, którą odrzucił Daniel-Day-Lewis. Otrzymał za nią swojego pierwszego Oscara. Rok później pojawił się w życiowej roli w filmie Roberta Zemeckisa "Forrest Gump". Drugi Oscar trafił w jego ręce.

Ale jeszcze wcześniej, w jego małżeństwie zaczęły się schody. Los sprawił, że wystąpił w filmie "Ochotnicy" wspólnie z Ritą Wilson, którą zachwycał się od lat. Poznali się na planie "Bosom Buddies" jeszcze w 1981 roku i wszyscy dostrzegli chemię między nimi. Ale wtedy nic się nie wydarzyło, bo Tom był przykładnym mężem. Cztery lata później Hanks i Wilson ponownie spotkali się w pracy, a tego, co działo się między nimi, już nie umieli zignorować.

- Pamiętam, że spojrzeliśmy na siebie i zapytałem Ritę, czy to dla niej jest tak prawdziwe, jak dla mnie. Skinęła głową - wspomina Tom. Wtedy podjął decyzję o rozstaniu z Samanthą, choć do dziś powtarza, że rozwód to jego największa życiowa porażka. Hanks i Wilson wzięli ślub rok później, w 1988 roku. Tom został członkiem greckiego Kościoła prawosławnego, przyjmując religię Rity (Greczynki z pochodzenia).

W 1990 roku Rita urodziła syna, Chestera, co nie znaczy, że ich kariery przybladły. W 1995 urodził się Truman. Wspólnie z Ritą zagrali we wspomnianej "Bezsenności w Seattle" i wyprodukowali "Moje wielkie greckie wesele", które było prezentem Toma dla żony. Film okazał się ogromnym kasowym sukcesem.

Tom wspierał również żonę, przerywając pracę, w najtrudniejszym dla małżonków momencie - gdy u Rity zdiagnozowano nowotwór piersi. Zniknęła na jakiś czas. Minęło kilka miesięcy, nim poinformowała w mediach społecznościowych: "Z moim mężem u boku, z miłością rodziny i przyjaciół, przeszłam obustronną mastektomię i rekonstrukcję piersi. Udało się! Jestem w pełni zdrowa!".

Parę miesięcy później Rita wydała płytę z własnymi piosenkami. Hanks towarzyszył jej w trasie koncertowej. Nie kryjąc wzruszenia, mówiła wtedy o najtrudniejszych dniach. "Nigdy nie wiesz, jak twój małżonek zareaguje na taką wiadomość. Słyszałam różne historie. A ja byłam zaskoczona i zachwycona troską, jaką okazywał mój mąż. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej" - podkreślała.

Uchodzą za parę idealną. W 2002 roku zajęli pierwsze miejsce w plebiscycie amerykańskiej telewizji E! na najgorętsze pary Hollywood. Po raz drugi zwyciężyli w 2010 roku. Przyjaciele mówią, że ponad trzy dekady po ślubie nadal patrzą na siebie z tą samą czułością, jak na początku związku. Hanks przyznaje: "Sukces naszego małżeństwa jest kwestią dojrzałości i naszej gotowości do bliskiego związku. Na pierwsze małżeństwo byłem zbyt młody i głupi". Aktor, który nie zaznał poczucia stabilności jako dziecko, docenia to, ile znaczy zjednoczona rodzina.

30 kwietnia, pół roku temu, w 35. rocznicę ich ślubu, aktorka zamieściła na Instagramie zdjęcie Toma, wręczającego jej wspaniały tort. Na fioletowym deserze widniał napis "Happy Anniversary".

"Miłość jest wszystkim" - napisała na Instagramie Rita Wilson. I tylko żal, że w Hollywood lista długodystansowców w tej dyscyplinie, jest taka krótka.