W 2001 roku naukowcy z Wielkiej Brytanii opublikowali wyniki badań stężenia estrogenu w Tamizie, które wykazały, że nawet niewielka obecność żeńskiego hormonu płciowego w wodzie może przyczynić się do powstawania oznak zmian płci u samców ryb w rzece. Skalę problemu unaoczniły badania przeprowadzone przez brytyjską Agencję Środowiska w 2004 roku. Naukowcy przebadali 1,5 tys. ryb z 50 ujęć rzecznych i doszli do wniosku, że jedna trzecia samców w brytyjskich rzekach zmienia płeć z powodu zanieczyszczenia ścieków. Feminizacja narybku jest ściśle powiązana z problemem medykamentów w wodzie. Uważa się, że główną przyczyną zmiany płci u ryb były hormony w ściekach, w tym te pochodzące z tabletek antykoncepcyjnych.
Problem farmaceutyków w wodach nie sprowadza się jednak tylko do hormonów, ale do wszystkich składników leków, które zażywamy. Nie dotyczy też jedynie Wielkiej Brytanii, ale większości świata, w tym Polski.
Medykamenty dostają się do wód za pośrednictwem ludzi, zwierząt i przemysłu. W przypadku ludzi strumień ścieków z farmaceutykami jest szeroki, a płynie ze szpitali i gospodarstw domowych. Wydalamy substancje medyczne z moczem i fekaliami i tak trafiają one do kanalizacji. W toalecie lub umywalce często lądują także niewykorzystane lub przeterminowane medykamenty. W dobie powszechnego dostępu do leków to konsumenci indywidualni są głównym źródłem zanieczyszczenia farmaceutykami.
Najnowsze wydanie Tygodnika co sobotę na Twojej skrzynce. Zapisz się do newslettera >>
Ścieki z pozostałościami medykamentów spływają do oczyszczalni, które nie dysponują technologią do usuwania medykamentów ze ścieków, ani nie są do tego prawnie zobowiązane. Autorzy artykułu "Pozostałości leków w wodach powierzchniowych ujmowanych do celów pitnych" opublikowanego w monografii Polskiej Akademii Nauk "Zanieczyszczenia wód w Polsce. Stan, przyczyny, skutki " wskazują, że:
Inne kanały przedostawania się medykamentów do środowiska naturalnego to nasze śmietniki. Przeterminowane lub niepotrzebne leki często lądują w koszu wraz z innymi odpadami. Później trafiają na składowiska, gdzie - w przypadku niewystarczających zabezpieczeń - mogą przeniknąć do gruntu po opadach deszczu. Stąd już tylko krok do tego, aby farmaceutyki przedostały się do wód podziemnych.
Substancje medyczne trafiają do środowiska również za pośrednictwem zwierząt. Hodowcy dodają leki weterynaryjne do pasz, a zawarte w nich substancje trafiają do wód powierzchniowych i podziemnych za sprawą obornika. Inny przykład to hodowle ryb, gdzie leki aplikuje się bezpośrednio do stawów hodowlanych. Ostatnie źródło zanieczyszczenia związkami farmaceutycznymi to przemysł, czyli zakłady produkujące leki. Zdarza się, że ścieki poprodukcyjne trafiają z nich bezpośrednio do kanalizacji.
Naukowcy wskazują, że w konsekwencji przedostawania się medykamentów do wód, pozostałości lekowe mogą występować w zbiornikach wodnych, które stanowią źródło wody pitnej.
W dużych miastach do kranów trafia oczyszczona woda z wód powierzchniowych, czyli z rzek. Jak wyjaśnia hydrolog dr hab. prof. AGH Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, trudno zaopatrzyć ludność w wodę wyłącznie z wód podziemnych. - Wiązałoby się to z koniecznością zapewnienia bardzo rozbudowanej infrastruktury oraz z dużą liczbą studni powierzchniowych, nawet do kilkuset studni. Ich wywiercenie, eksploatacja i utrzymanie są drogie. Zdarza się też, że wód podziemnych jest zbyt mało albo zostały one zanieczyszczone przez przemysł lub górnictwo - mówi.
Dlatego buduje się system zaopatrywania w wodę przy pomocy wód powierzchniowych. - Korzysta się z niego w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu czy w Bydgoszczy. A wody powierzchniowe... tam trafia wszystko. Ścieki nieoczyszczone, wody opadowe, woda z odwodnienia kopalń. Stają się naturalnym odbiornikiem wszystkich ścieków, które płyną z przemysłu, gospodarki komunalnej, z miast i z wiosek. Wszystkie zanieczyszczenia, które znajdują się na powierzchni ziemi, mają tendencję do tego, żeby spływać do rzek - tłumaczy naukowiec.
Prowadzone w Polsce badania na temat obecności medykamentów w wodzie dotyczą przede wszystkim wód podziemnych. Trudno o podobne analizy dotyczące wody pitnej. - Problem jest też taki, że nie ma norm jakości wody w odniesieniu do medykamentów - mówi prof. Czop.
Wyniki pilotażowego badania zawartości substancji czynnych farmaceutyków w wodach podziemnych w próbkach wody pobranych z krajowej sieci monitoringu wód podziemnych opisała w "Przeglądzie Geologicznym" w 2017 roku Anna Kuczyńska. Badanie wykazało obecność farmaceutyków w 59 punktach monitoringowych, co stanowiło 63 proc. wszystkich punktów. W próbkach wody wykryto 21 z 31 badanych substancji i chociaż ich stężenie było niewielkie, to potwierdziły się obawy odnośnie do przenikania zanieczyszczeń farmaceutycznych do wód podziemnych. Najczęściej wykrywany był lek antyepileptyczny - karbamazapina, który pojawił się w jednej czwartej próbek. Na drugim miejscu uplasował się antybiotyk sulfametoksazol, wykryty w 22 proc. próbek, a na trzecim antybiotyk weterynaryjny - enrofloksacyna, którego obecność stwierdzono w 15 proc. próbek.
Medykamenty w wodzie stwierdzono również podczas badania wód powierzchniowych. Monitoring prowadzony w Polsce w latach 2016-2017 wykazał obecność w wodzie hormonów: etynyloestradiolu, beta-estradiolu oraz estronu, a także diklofenaku. W próbkach wykryto również popularne antybiotyki, takie jak erytromycyna, klarytromycyna oraz azytromycyna, o czym mówiła wywiadzie dla "Magazynu OZEON" z 2020 roku ówczesna wiceprezes ds. zarządzania środowiskiem wodnym w Wodach Polskich Joanna Kopczyńska. Próbki wody pobrano z piętnastu rzecznych punktów pomiarowo-kontrolnych.
Kopczyńska wyjaśniła, że "w określonej części próbek, w skali całego kraju, najwyższe były stężenia diklofekanaku, który jest składową różnego rodzaju maści przeciwbólowych i przeciwzapalnych". I to właśnie diklofenak powinien znaleźć się pod lupą, jeżeli chodzi o zanieczyszczenie farmaceutykami. Jego śladowe ilości wykryto nawet w Bałtyku.
Podczas kolejnego monitoringu wód, przeprowadzonego w latach 2018-2019, do listy badanych substancji dołączono inne antybiotyki, takie jak amoksycylina i cyproflokscayna, których obecność również stwierdzono w wodzie. W cytowanym wywiadzie Joanna Kopczyńska podkreśliła, że obecność farmaceutyków w wykrytym stężeniu "nadal nie powoduje żadnych niekorzystnych konsekwencji ani zagrożenia dla zdrowia i życia człowieka". W rozmowie ze mną prof. Mariusz Czop zastanawia się jednak nad długotrwałymi konsekwencjami obecności medykamentów w środowisku. Ledwo wykrywalne stężenie substancji farmaceutycznych w wodzie pitnej nie spustoszy organizmu człowieka, ani nie zagrozi jego zdrowiu. Co jednak jeżeli taką wodę - nawet ze śladowym stężeniem medykamentów - spożywamy przez kilkadziesiąt lat?
Naukowcy są w miarę zgodni, że zanieczyszczenie wód farmaceutykami stanowi zagrożenie dla środowiska przyrodniczego, także dla organizmów żywych. Problemem, z którym być może będziemy musieli się wkrótce zmierzyć, jest lekoodporność.
- Do środowiska, spośród przyjmowanych przez ludzi medykamentów, trafia najwięcej hormonów i leków przeciwzapalnych, które są najczęściej stosowane przez społeczeństwo. Konsekwencje ich przedostawania się do wód są jeszcze nie do końca znane, mimo zauważalnych już zmian w środowisku. Jeśli chodzi natomiast o antybiotyki, to zagadnienie to jest dużo bardziej zbadane - mówi dr n. med. Bartosz Wanot z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie, który badał zagadnienie lekoodporności.
Jak wyjaśnia naukowiec, problemem jest przede wszystkim nadkonsumpcja antybiotyków. - Najczęściej zwykłe przeziębienie lub grypa spowodowane jest nie przez bakterie a przez wirusy, na które antybiotyki nie działają - tłumaczy dr Wanot.
Mimo że jest to jedna z najważniejszych "zdobyczy" medycyny, to przez lata zbyt często stosowano antybiotyki, które przedostawały się do środowiska wraz z wydalinami człowieka. - Problem polega na tym, że bakterie żyjące w środowisku mają zdolność przystosowywania się. Po pewnym czasie dany antybiotyk przestaje działać na konkretny szczep bakterii. Jeśli jakiejś substancji pojawia się dużo w środowisku, to bakterie się na nią uodparniają. Dzięki różnym mechanizmom i przekazywaniu sobie informacji, jak radzić sobie z danym antybiotykiem, wytwarza się antybiotykoodporność - objaśnia dr Wanot. I podaje przykład bakterii New Delhi (Klebsiella pneumoniae NDM), która jest niewrażliwa na żadne antybiotyki. Dr Wanot puentuje:
Według danych unijnej Dyrekcji Generalnej ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności, rocznie w wyniku zakażeń wywołanych przez bakterie oporne na antybiotyki w UE umiera 33 tys. pacjentów. Odpowiada to łącznej liczbie pasażerów ponad 100 średnich samolotów. W przypadku populacji Europy częstość zakażeń wywoływanych przez bakterie oporne na antybiotyki jest porównywalna do tych związanych z grypą, gruźlicą i HIV/AIDS razem wziętych.
Problemowi medykamentów w wodzie przygląda się Unia Europejska. W 2013 roku zmieniono dyrektywy dotyczące substancji priorytetowych w dziedzinie polityki wodnej. W rezultacie, na listach obserwacyjnych substancji, w odniesieniu do których gromadzone mają być dane z monitorowania obejmujące całą Unię, umieszczono niektóre antybiotyki i leki przeciwzapalne, w tym diklofenak.
Kolejny krok to opublikowanie przez Komisję Europejską w 2019 roku komunikatu "Strategiczne podejście Unii Europejskiej do substancji farmaceutycznych w środowisku". W dokumencie zauważono, że: "zgodnie z danymi pochodzącymi z przemysłu farmaceutycznego wartość sprzedanych w Unii produktów leczniczych stosowanych u ludzi wzrosła od 1990 r. w bardzo dużym stopniu. Choć wzrost ten w dużej części wynika ze wzrostu cen produktów, to odzwierciedla też stałe zwiększanie się ich spożycia w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Stężenia opisywanych produktów w środowisku będą rosnąć wraz ze starzeniem się społeczeństwa i wzrostem liczby ludności".
Komisja Europejska wskazała propozycje działań, które można zastosować w celu rozwiązania problemu farmaceutyków na środowisko. To m.in. zwiększanie wiedzy i promowanie rozważnego stosowania substancji farmaceutycznych, wspieranie tworzenia substancji farmaceutycznych, które dzięki swoim właściwościom są mniej szkodliwe dla środowiska oraz promowanie bardziej ekologicznej produkcji, udoskonalanie oceny ryzyka środowiskowego czy rozszerzenie monitoringu środowiska. Na razie w planach nie ma jednak wprowadzenia obowiązku stosowania technologii oczyszczających ścieki z farmaceutyków.
- Technologie zajmujące się oczyszczaniem ścieków w ogóle nie są nastawione na usuwanie medykamentów z wody. Inna sprawa jest taka, że często razem ze ściekami komunalnymi gromadzi się także wody opadowe w tak zwanej kanalizacji zbiorczej - mówi prof. Mariusz Czop. Jak tłumaczy, wody opadowe rozcieńczają ścieki i z takiej mieszaniny dopływającej w dużych ilościach jest bardzo trudno usunąć pojedyncze substancje, które występują na bardzo niskim poziomie stężenia. Naukowiec podkreśla, że to duży problem, bo leki w takiej ilości, w jakiej dostały się do toalety człowieka, przechodzą z oczyszczalni ścieków do wód powierzchniowych.
Nowatorskie prace badawcze nad opracowaniem technologii usuwania farmaceutyków ze ścieków prowadzą Wodociągi Jaworzno. Projekt realizowany jest przy wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Koszt przedsięwzięcia to 3 mln złotych. - Celem naszego projektu jest przede wszystkim neutralizacja farmaceutyków w ściekach przy pomocy ozonowania, tak aby nie powstawały substancje kancerogenne, i eliminacja tych farmaceutyków na poziomie 80-90 proc. - mówi Sławomir Grucel, rzecznik Wodociągów Jaworzno.
Prace nad projektem rozpoczęły się w 2019 r. Wówczas na jaworznickiej oczyszczalni zamontowano i skalibrowano wszystkie urządzenia oraz elementy wchodzące w skład całego układu technologicznego stacji badawczej. Na początku 2020 roku pracownicy wodociągów rozpoczęli pobór próbek i analizę próbek ścieków przed i po procesie ich ozonowania. Pierwsze wyniki badań napawają optymizmem i wskazują na redukcję ze ścieków farmaceutyków takich jak diklofenak, sulfametaksazol i erytromycyna. Zakończenie projektu zaplanowano na przełom lipca i sierpnia tego roku.
Sławomir Grucel tłumaczy, że badania prowadzone są od dwóch lat, tak, aby objęły wszystkie pory roku. Stężenie medykamentów w wodzie jest bowiem różne w zależności od pory roku. Jesienią i zimą do wód przedostaje się więcej farmaceutyków z uwagi na sezon przeziębień i związane z nim większe spożycie leków przez ludzi. - Farmaceutyki są łatwo dostępne. Możemy je kupić w kioskach, na stacji benzynowej, w małych sklepikach, w dyskontach. Sięgamy po nie, kiedy coś nas boli. Nie idziemy na badania profilaktyczne, tylko po prostu łykamy tabletkę. A niestety, to co połkniemy i wydalimy trafia do środowiska - mówi Grucel.
Rzecznik Wodociągów Jaworzno ma nadzieję, że jeżeli raport końcowy z badań wykaże niwelowanie farmaceutyków dzięki technologii ozonowania, to przepisy krajowe lub unijne pójdą w kierunku tego, że ścieki trzeba będzie oczyszczać z farmaceutyków.
Badania wód pod kątem występowania medykamentów i ich potencjalne usuwanie to dodatkowe koszty, potencjalnie dotkliwe zwłaszcza dla małych wodociągów. Pojedyncze badanie obecności leków w próbce wody mogłoby stanowić koszt rzędu kilku tysięcy złotych, szacuje prof. Czop. - Są jeszcze dodatkowe koszty ukryte. Co jeśli okaże się, że ujęcie, z którego korzystamy, jest zanieczyszczone dodatkowymi substancjami, których obowiązek badań będzie wdrożony? Trzeba będzie budować nowe ujęcie albo budować system uzdatniania wody pod kątem tych zanieczyszczeń. Im więcej wskaźników badamy, tym większe jest prawdopodobieństwo, że któryś z nich przekroczy normę - mówi naukowiec. Jego zdaniem obowiązkiem badania jakości wody pod kątem obecności leków należałoby objąć przede wszystkim ujęcia wód powierzchniowych. A w przypadku wód podziemnych przeprowadzić badania przesiewowe.
- Im wyższe standardy do utrzymania, tym woda staje się droższa - podkreśla prof. Czop. I dodaje, że koszt końcowy, związany z badaniem obecności medykamentów w wodach ostatecznie zostałby przerzucony na konsumentów. Ostrzega też, że za 20 lat woda dobrej jakości, może kosztować nawet 20-30 zł za metr sześcienny.