Reklama

W szeroko pojętym show businessie byli od zawsze. Oprócz oczu, nosa, ust mamy lub taty mają też takie samo nazwisko. I czasem agenta. Tak przynajmniej podsumował to "New York Magazine" na kończącej 2022 rok okładce. Gazetowa grafika przedstawia twarze ośmiu najsłynniejszych młodych Hollywood z ciałami niemowląt w łóżeczkach. Mowa o nepo babies, czyli "dzieciach nepotyzmu" mających znanych rodziców.

W czasach europejsko-amerykańskiego niżu demograficznego wydaje się, że akurat ich przybywa.

Reklama

Ale czy na pewno? A może to tylko wyobrażenie generacji Z (urodzonych między 1996 a 2012 rokiem), która nagle - nie wiadomo dlaczego - dostrzegła i wzięła na tapet to zjawisko. Bo przecież nepo dzieci w przemyśle rozrywki to nie wymysł ubiegłego roku.

- Tworzone dziś treści na ich temat stały się kolejnym trendem na TikToku. Całkiem niedawno podobną skalę popularności osiągnął ruch #MeeToo. Media społecznościowe i tradycyjne zalała wtedy fala materiałów. Nie zapominajmy, że jedną z głównych cech pokolenia Z, obok nieustannego bycia online, jest chęć wyłapywania nierówności społecznych. Jego przedstawiciele dążą do szeroko rozumianej sprawiedliwości, dlatego piętnują to zjawisko na TikToku będącym ich naturalnym środowiskiem aktywności. Pytanie, czy tworzenie rozmaitych, w tym także prześmiewczych filmów na temat nepo babies przyniesie jakąś zmianę? - mówi dr Ilona Dąbrowska z Katedry Mediatyzacji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Jak zauważa badaczka, zjawisko obsadzania w rolach dzieci i krewnych osób związanych z branżą filmową ma długą historię. Nawet bracia Lumière w swoich pierwszych materiałach rejestrowali własne potomstwo.

Rankingi, skecze, analizy

Współczesna lista nepo babies jest długa. Wciąż dopisywane są do niej kolejne nazwiska.

Wszystko zaczęło się od tweeta opublikowanego w lutym 2022 r. 25-letnia Kanadyjka, pracownik wsparcia technicznego, Meriem Derradji "odkryła", że Maude Apatow, czyli Lexi z bijącego rekordy popularności wśród młodych serialu "Euforia", to córka reżysera Judda Apatowa i aktorki Leslie Mann.

Maude odpowiedziała. Zaznaczyła, że etykieta ta sprawiła jej przykrość, ale "stara się nie pozwolić na to, bo jest świadoma, w jak szczęśliwych okolicznościach wzrastała".

Amerykańskie social media, szczególnie TikToka, zalały potem materiały o nepo babies. Niektóre analizują, inne wskazują nazwiska, jeszcze inne to po prostu krótkie, komediowe skecze. W ślad za nimi poszły też modowe oraz plotkarskie portale i magazyny, tworząc rankingi, listy tych z talentem oraz tych z nazwiskiem.

Kolejne nepo babies? Lily Collins (córka Phila Collinsa, tytułowa postać w "Emily in Paris"), Lili Rose-Depp, Ben Platt, Miley Cyrus, Bella i Gigi Hadid, Jaden Smith, Dakota Johnson, Drew Barrymore i wielu innych.

Rodzice chcieli, by miała silny kręgosłup moralny

Nie można nie wspomnieć o Mayi Hawke genialnie wcielającej się w Robin w "Stranger Things". Poza byciem na ekranie to córka Umy Thurman i Ethana Hawke.

Młoda aktorka przyznała "The Guardian", że jej rodzice nie chcieli, by grała epizody w ich filmach. - Pragnęli, bym miała wystarczająco silny kręgosłup moralny, własną pasję i etykę pracy. Nie w ich stylu było ciąganie mnie po kolejnych czerwonych dywanach.

Kiedy stało się jasne, że aktorstwo to prawdziwy wybór Mayi - nie projekcja i nawyki wyniesione z domu - Thurman i Hawke bardzo ją wspierali.

Z kolei w wywiadzie dla "Rolling Stone" kobieta wspomniała o świadomości korzyści wynikających z pochodzenia i wielu szans, które jednak nie będą nieskończone.

Syn Kirka

Jeszcze nie tak dawno temu przynależność do aktorskiej rodziny z korzeniami była pewnego rodzaju wyróżnieniem. Mówienie o Michaelu Douglasie jako synu Kirka nie niosło za sobą negatywnego przesłania.

Ciekawym przykładem jest Nicolas Cage, syn Augusta Copolli - amerykańskiego pisarza, wykładowcy, mecenasa sztuki - oraz tancerki i choreografki Joy Vogelsang. Mężczyzna zmienił nazwisko, by uniknąć porównań do taty czy sławnego wujka - Francisa Forda Coppoli, reżysera "Ojca Chrzestnego".

Ostatnio głośno jest też o Kai Gerber - córce supermodelki Cindy Crawford oraz biznesmena i byłego modela Rande'a Gerbera, która poszła w ślady rodziców.

W rozmowie z Elle US przyznała, że w jej dotychczasowej karierze na pewno pomogło pochodzenie.

- Nie porzucę przywileju, który mam. Nawet jeśli chodzi tylko o kogoś, kto udzieli mi świetnych rad. Choćby dzięki temu czuję się szczęśliwsza. Moja mama zawsze żartowała: "Gdybym mogła zadzwonić i zabookować kampanię Chanel, byłaby dla mnie, nie dla ciebie". Ale też dzięki niej poznałam fantastycznych ludzi, moich pracodawców - podkreślała 21-latka.

Gerber ma też aspiracje aktorskie. Zagrała - choć małą, to jednak rolę - w nominowanym do Oscara "Babylonie" czy "American Horror Story".

Użytkownicy Twittera nie pozostali na to obojętni.

"Ona wciąż nie do końca rozumie nepotyzm i to, że uzyskała natychmiastowy dostęp do szczytów modelingu, a w filmie do ludzi takich jak Ryan Murphy. Nie rozumie, bo urodziła się na szczycie" - napisał jeden z nich.

Hot or not?

O ile przy Mayi Hawke, Lily Collins czy Maude Apatow można postawić literkę "T" (jak talent), o tyle na Kardashiankach czy Hailey Bieber internet nie zostawia suchej nitki.

Ta ostatnia - zanim przyjęła nazwisko sławnego piosenkarza - nazywała się Baldwin. Jest córką Stephena, którego to brat Alec zgarnął miano najbardziej znanego w rodzinie.

Po tym jak okrzyknięto ją nepo baby, Hailey założyła nawet biały tshirt z takim właśnie hasłem. Zdjęcie na Instagramie skomentowała Gwyneth Paltrow (córka aktorki Blythe Danner oraz reżysera i producenta Bruce’a Paltrowa), żartując, że potrzebowałaby takich kilku.

"Not" w zestawieniu "The Daily Beast" jest też Lottie Moss, przyrodnia siostra Kate. Kobieta postawiła na imprezy i używki, a nie tak dawno temu przyznała, że ma konto na znanej platformie internetowej, gdzie celebrytki sprzedają swoje nagie zdjęcia.

25-latka - w reakcji na okładkę "New York Magazine" - napisała też serię (usuniętych już) tweetów.

"Oczywiście to niesprawiedliwe, że ludzie pochodzący ze sławnych rodzin zyskują dzięki temu przewagę. Ale zgadnij co? Życie nie jest sprawiedliwe. Dzięki, Ted Cruz!" - brzmiał jeden z nich.

Oberwało się również Zoë Kravitz, córce rockowej legendy Lenny’ego i aktorki Lisy Bonet. Głównie za to, że ironicznie skomentowała ubiegłoroczny oscarowy look, nawiązując do incydentu spoliczkowania przez Willa Smitha Chrisa Rocka.

"Oto zdjęcie mojej sukienki z imprezy, na której teraz najwyraźniej atakujemy ludzi na scenie" - stwierdziła, podpisując zdjęcie stylizacji na instagramowym profilu. W późniejszym wywiadzie przyznała, że żałuje tych słów, ale niesmak wśród internautów pozostał.

"Nepo baby musi odrobić swoje"

Do Polski tiktokowy trend krytykujący nepo babies jeszcze na dobre nie dotarł. Choć - jak uważa Dąbrowska - to kwestia czasu. "Pomóc" temu mogła Mama Ginekolog.

- Jej wypowiedź o przyjmowaniu bliskich na wizyty poza kolejnością rozgrzała nasze media. Na tę chwilę dyskusja zmierza jednak raczej w kierunku systemu ochrony zdrowia, ale możliwe, że rozszerzy się na inne dziedziny życia.

A w rodzinnym show businessie znanych nazwisk przecież nie brakuje. Zofia i Hanna Zborowskie, Helena Englert, Marianna Gierszewska, Grażyna Torbicka, Antek Królikowski, Paulina i Agata Młynarskie, Maciej Dowbor, Katarzyna i Agata Pietras, Wojciech Cugowski, Maciej Stuhr, Patrycja Markowska, Olga Frycz, Misiek Koterski, Maria Peszek, Marysia Seweryn, Filip Chajzer, Natalia Kukulska... Podobnie jak w przypadku zagranicy, lista jest długa.

Piotr (imię zmienione) pracuje w jednej z prywatnych szkół. Chodzą do niej głównie dzieci popularnych osób. Z uwagi na niepisaną umowę o poufności nie możemy użyć prawdziwych personaliów.

Jego zdaniem hasło nepo babies dotyczy nie tylko Hollywood czy show businessu każdego kraju. Możemy obserwować to - na mniejszą skalę - w większych miastach.

- Szalenie trudno mieć rodzica, który osiągnął sukces. Wtedy pochodzenie wyznacza nam pewną poprzeczkę. Świadomie lub nieświadomie chcemy ją przeskoczyć. Zazwyczaj każde kolejne pokolenie jest zdrowsze, wyższe, więcej osiąga, zarabia. Wyobraźmy sobie, jak wielka presja ciąży na dziecku, które może niekoniecznie ma tyle talentu, siły czy samozaparcia. Prosta droga do załamania.

Nauczyciel zauważa, że często nepo babies działają dwojako - mama lub tata stają się dla nich konkurencją, pragną ich prześcignąć lub zrobić coś odwrotnego.

- Nepo dzieci muszą odrobić swoje. Dlatego jest im trudniej, mimo że dostają większe możliwości. Weźmy takiego Fisza - na pewno miał kontakty, wychowywał się w środowisku muzycznym, ale nikt nie zarzuci mu teraz, że wszystko osiągnął dzięki Wojciechowi Waglewskiemu - ojcu.

Korzystanie ze znajomości to żaden wstyd - podkreśla Piotr. Wskazuje jednak na zasadniczą różnicę między nepotyzmem a przetartymi szlakami.

- Spójrzmy na neutralny przykład. Nie ma nic nieodpowiedniego w tym, że syn szewca wybierze ten sam zawód. Będzie mu łatwiej, fakt. Ale czy zostanie dobrym fachowcem? Zweryfikują klienci. Wtedy tata już nie pomoże.

Monika Miller: Nazwisko było jak klątwa

Hasło nepo babies może dotyczyć też sławnych córek i wnuczek polityków. Wystarczy popatrzeć na Aleksandrę Kwaśniewską, Katarzynę Tusk, Agatę Buzek czy Monikę Miller.

- Podstawówkę wspominam koszmarnie. Inne dzieci słyszały od rodziców o moim dziadku, wyżywały na mnie. Myślały, że mam lepiej i daje mi do szkoły 200 zł na żelki. Jeśli nauczyciele nie popierali go politycznie, mówili do mnie po nazwisku. Do innych "Zosiu, Aniu", a do mnie - Miller. Nienawidziłam przerw obiadowych. Siedziałam sama, nikt nie zapraszał do stolika - przyznaje Monika.

Jedynie ona - spośród różnych osób z polskiego show businessu - zgodziła się porozmawiać z Interią.

Jako niespełna dziesięciolatka nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wytykają ją palcami. - Zaczęłam żyć w przekonaniu, że nie chodzi o dziadka. Że to ja jestem gorsza, coś ze mną nie tak. Moje poczucie wartości było bardzo niskie. Nazwisko wisiało nade mną niczym klątwa. W szkole chciałam być odrębną jednostką.

Sytuacja ewoluowała wraz z upływem czasu. Choć w liceum poszło łatwiej, rany z lat dziecięcych pozostały u 27-latki do dziś.

- Mam zespół stresu pourazowego, koszmary... Zresztą nawet teraz czasem "obrywam" za nazwisko. Nie lubię tego, że w mediach wciąż piszą o mnie "wnuczka Leszka Millera". Mam wrażenie, że Monika Miller to jej alter ego, nie odwrotnie.

Kobieta - na co dzień zajmująca się muzyką oraz aktorstwem - pamięta i docenia jednak te jaśniejsze strony pochodzenia.

- Miałam okazję przeżyć rzeczy, których inni nie doświadczyli, choćby wernisaż w wieku 10 lat, oglądanie pięknych miejsc, ogrodów... "Taniec z gwiazdami" - wtedy jeszcze nie poruszałam się w show businessie. Na casting do "Gliniarzy" zaproszono mnie też pewnie z racji nazwiska, ale jednak przy serialu pracujemy wspólnie kolejny sezon. Producenci przyznali, że pierwszy raz wprowadzili nową postać i wszyscy w mig ją polubili.

"Podejście gen Z to lekka przesada"

Wracając do punktu rozpoczynającego artykuł. Czy trend związany z krytyką nepo babies faktycznie na coś wpłynie?

- Jeśli chodzi o #MetToo, protesty w sieci zmieniły dużo. Tu spodziewam się pewnego rodzaju analogii, jednak nie na taką skalę. Sam temat dotyczy bowiem, mimo wszystko, problemu o mniejszej skali społecznej szkodliwości. Terminu "nepotyzm" w kontekście branży celebrytów gen Z używają nieco na wyrost. Trudnym do wyobrażenia jest, by dana gwiazda telewizyjna czy muzyczna odnosiła sukcesy wyłącznie dlatego, że jest córką czy synem znanej osoby. Musi mieć do tego pewne predyspozycje, talent, cechy osobowości. Często drogi tych z nazwiskiem są wręcz trudniejsze - wskazuje dr Ilona Dąbrowska.

Jej zdaniem dobrze, że temat nepotyzmu włączono do debaty publicznej, ale ostra krytyka, hejt czy dyskryminacja opierające się wyłącznie o urodzenie nie są dobrym kierunkiem.

- Nikt z nas nie wybiera czasu, miejsca ani rodziny, w których przyjdzie nam dorastać.