Reklama

- Dokładnie pamiętam tę datę, to był 29 grudnia 2023 roku - recytuje Maja. To wtedy jej córka miała ostatnią transfuzję krwi. Informacja o białaczce spadła na ich rodzinę dwa lata temu. Nie liczyli, ile transfuzji potrzebowało jej dziecko, ale z punktu widzenia Mai było ich "naprawdę dużo". Szczególnie na początku leczenia. Jej córka przyjmowała i krew pełną, i płytki krwi.

- Ani razu nie dostałam od lekarzy sygnału, że krwi może zabraknąć. To dawało mi ogromny spokój w całym tym procesie. I to dzięki dawcom - podkreśla Maja.

Reklama

Wcześniej nie myślała o krwiodawstwie. - Życie staje na głowie, gdy pierwszy raz wejdziesz na oddział onkologiczny, zwłaszcza dziecięcy. Widywałam na Facebooku zbiórki pieniędzy na chore dzieci, ich poruszające zdjęcia. One zawsze chwytają za serce, ale to wciąż nie to samo, co zobaczyć to i przeżyć przy łóżku własnego dziecka - wyznaje.

Maja przez dwa lata obserwowała, jak transfuzje dopełniają leczenie jej córki. Gdy opuściły szpital, wybrała się do jednego z centrów krwiodawstwa w Wielkopolsce.

Andrzej

- Moja pierwsza motywacja może wydawać się śmieszna. Chodziło o czekoladę - przyznaje Andrzej ze śmiechem.

Pamięta, że gdy koledzy krwiodawcy rozdawali czekolady w pracy, skusił się słodką nagrodą. Dzisiaj, 15 lat później, uważa, że każda motywacja jest dobra, jeśli tylko przekłada się na oddane mililitry krwi. Sam oddał już łącznie 84 litry, ale zaznacza, że na ten wynik nie składa się wyłącznie krew pełna.

Oprócz niej dawcy mogą oddawać także osocze, płytki krwi, krwinki czerwone lub krwinki białe. Na stronach poświęconych krwiodawstwu można znaleźć tzn. przelicznik donacji. To narzędzie, które pozwala przeliczyć, jak pobrania tych składników krwi przeliczają się na krew pełną.

Andrzej oddawał głównie płytki krwi, co szybko przeliczało się na kolejne pełne litry. Po latach regularnych donacji, a także z punktu widzenia pracownika centrum krwiodawstwa poznał, jak różne powody mogą stać za decyzją o oddaniu krwi.

- Sporo ludzi myśli o krwiodawstwie, ale mówi "dzisiaj nie, innym razem, dzisiaj nie jestem gotowy". Aż przychodzi moment, w którym ktoś w rodzinie potrzebuje krwi. To bywają te przełomowe chwile - mówi.

Tłumaczy, że podmioty lecznicze nie mają prawa uzależniać wykonania pilnego zabiegu od tzw. donacji ze wskazaniem, czyli sytuacji, w której krwiodawcy zgłaszają się na pobranie z myślą o konkretnym pacjencie. W takich przypadkach korzysta się z banku krwi.

Jednak krew to lek, którego nie da się wyprodukować, dlatego w takich sytuacjach bliscy wymagających transfuzji pacjentów są zachęcani, by jak najliczniej ją oddawać. Jeśli ktoś zasilił bank krwi, z którego skorzystał twój bliski, ty zasil go dla niego. W przeciwnym razie zdarza się, że szpitale zmuszone są przekładać planowane zabiegi aż do uzupełnienia zasobów krwi.

- Te nagłe sytuacje są jak poklepanie po plecach. Niedawno krwi potrzebował młody chłopak, sportowiec. Do naszej stacji przychodzili jego koledzy, rodzina, inni sportowcy, naprawdę duże grupy. Niektórzy potrzebują właśnie takiego bodźca - wspomina Andrzej.

Ale nie za każdą wizytą w centrum krwiodawstwa kryją się poruszające historie, czy górnolotne idee. - Nie czarujmy się, niektórzy robią to dla dnia wolnego, darmowych przejazdów, drobnej ulgi w rozliczeniu podatkowym, czy nawet wspomnianych czekolad - wymienia Andrzej.

Osobiście uważa, że żadnego z tym powodów nie należy się wstydzić. - Kojarzę osoby, które po takiej zdawałoby się przypadkowej wizycie, wracają później regularnie. A jeśli nie, to nawet pojedyncza donacja może być dla kogoś na wagę życia. I tylko to się liczy - podkreśla.

Gabrysia

- Mam grupę krwi 0, więc jestem idealnym dawcą - zaznacza. Nie trzeba było jej przekonywać do krwiodawstwa. Tak naprawdę czekała tylko na osiągnięcie pełnoletności. - Wiem, ile osób chciałoby być dawcami, ale nie może. Wystarczy, że przyjmujesz leki na stałe lub masz zdiagnozowaną chorobę przewlekłą i już nie możesz oddać krwi. Pomyślałam, że skoro jestem zdrowa, muszę to wykorzystać - mówi.

Na pierwszą donację wybrała się razem z rówieśnikami niedługo po 18. urodzinach. W grupie było raźniej, a na miejscu okazało się, że logistycznie wszystko przypomina zwykłą wizytę w ośrodku zdrowia.

- Na miejscu normalnie pobieramy numerek, rejestrujemy się i wypełniamy formularz. Tak naprawdę najważniejsze jest to, by przed oddaniem krwi zjeść niskotłuszczowy posiłek i wypić minimum litr wody. Dzień wcześniej też trzeba zadbać o nawodnienie - tłumaczy Gabrysia.

Opowiada, że następnie oddaje się próbkę krwi do badania i przechodzi konsultację z lekarzem. - Pyta m.in. o przyjmowane leki, przebyte infekcje, odbyte zagraniczne podróże, poprzednie donacje itp. Na końcu lekarz decyduje, czy możesz zostać dopuszczony do pobrania - wyjaśnia Gabrysia.

Centra krwiodawstwa apelują, by podczas rozmowy z lekarzem nie zatajać żadnych informacji, szczególnie tych, które mogą zaważyć o tzw. dyskwalifikacji czasowej. Prowadzi do niej m.in. przebyte w ostatnim czasie szczepienie, leczenie stomatologiczne, wykonanie tatuażu i innych zabiegów, które przerywają ciągłość naskórka, a także dopuszczenie się tzw. zachowania ryzykownego. Rozumie się przez to m.in. przyjmowanie narkotyków i kontakty seksualne, niosące ryzyko zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Każdą wątpliwość trzeba szczerze przedyskutować z lekarzem, ponieważ niektóre choroby ujawniają się w wynikach badań krwi dopiero po pewnym czasie. Dlatego tylko szczery wywiad pozwoli uniknąć ryzyka przekazania do bazy krwi, która może zagrażać leczonym nią pacjentom.

Dwa lata po pierwszej donacji Gabrysia ma już "na koncie" trzy litry oddanej krwi. Nigdy nie czuła dyskomfortu ani w czasie pobrania, ani tuż po nim, ale wie, że niektórzy odczuwają w dniu pobrania słabość. - To naturalne, ale na wszelki wypadek lepiej nie planować niczego na dzień, w którym oddaje się krew, bo te plany mogą zwyczajnie nie wypalić. Nie bez powodu za oddanie krwi przysługuje dzień wolny - mówi Gabrysia.

Andrzej tłumaczy, że niektórym pacjentom, zwłaszcza po częstych transfuzjach, trudno dobrać krew. Dlatego na podstawie dotychczasowych wyników badań typuje się listę dawców, których krew spełnienia kryteria dopasowania. - Wtedy sięgamy po telefon... - wyjaśnia Andrzej.

Latem bywa to spore wyzwanie. - Siadamy, wybieramy numer i słyszymy: "Jestem za granicą"; "Miałem operację"; "Zrobiłem sobie tatuaż"; "Zaszczepiłem się przed wyjazdem". Bywa, że lista 15 osób kurczy się do jednej - mówi krwiodawca. Dlatego tak ważne są akcje promocyjne.

Wampiriada

Wtóruje mu 20-latka. Gabriela studiuje na UJ, gdzie dwa razu w roku odbywa się "Wampiriada". To ogólnopolski projekt Niezależnego Zrzeszenia Studentów, w ramach którego podczas całodniowych zbiórek na terenie uniwersytetu, studenci mogą oddać krew na specjalnie przygotowanych stanowiskach. Głównym celem "Wampiriady" jest uświadamianie innych, jak wiele mogą zrobić dla drugiego człowieka poprzez oddawanie krwi czy szpiku kostnego.

Zdaniem studentki akcja za każdym razem cieszy się wielkim zainteresowaniem.

Wampiriady, a także podobne do nich akcje organizowane przez regionalne centra krwiodawstwa pomagają też obalać mity na temat oddawania krwi.

Andrzej z ulgą stwierdza, że raczej się już z nimi nie spotyka. Jeśli już, mity o oddawaniu krwi krążą w głowach tych, którzy jeszcze nigdy tego nie robili, bo wystarczy jedna wizyta w centrum krwiodawstwa, by rozwiać wszelkie wątpliwości.

Wspomina, że jeszcze jakiś czas temu niektórzy obawiali się, że gdy raz oddadzą krew, będą musieli robić to już zawsze. - Sam jakiś czas temu musiałem zawiesić donacje na rok i nic się nie działo. Krew nie leciała mi z nosa. Organizm nie działa z rozpędu, uzupełnia braki, ale nie doprowadza do żadnej nadprodukcji krwi - zapewnia.

Zdarzało się też, że ktoś nieśmiałym głosem pytał Andrzeja, czy oddając krew, można się czymś zarazić. Wydaje mu się, że ta obawa ma związek z koniecznością ukłucia igłą, ale zapewnia, że w stacjach krwiodawstwa można się czuć w pełni bezpiecznie.

- To działa wręcz odwrotnie. Oddając krew, można liczyć przy okazji na błyskawiczne i darmowe badania. Dla wielu osób to niekwestionowana korzyść krwiodawstwa. Nie ma możliwości, by dopuścić do bazy nieprzebadaną krew, wszystko odbywa się w sterylnych warunkach, więc nie ma też mowy, by narazić na ryzyko dawcę - podkreśla.

Niedawno Andrzej obchodził 50. urodziny. Z tej okazji poprosił swoją żonę o wyjątkowy prezent.

- Chciałem, żeby poszła oddać krew. 14 lat temu spróbowała, ale po pobraniu źle się poczuła i nie zdecydowała się na kolejną donację. Tym razem czuła się zupełnie dobrze, a to tylko pokazuje, że nie ma reguły, jak zareaguje nasz organizm. Nie zniechęcaj się po pierwszym razie, próbuj dalej - przekonuje Andrzej.

Podkreśla, że nie przypisuje krwiodawstwu żadnej ideologii. - Nie powiem więc w pięknych słowach, dlaczego warto oddawać krew. Powiem inaczej: Bez krwi nie ma życia, często nie ma też leczenia, a podzielenie się nią nic nas nie kosztuje. Dlatego po prostu trzeba to robić - skwitował.

Córka Mai jest dziś zdrowa. Wygrała walkę z białaczką m.in. dzięki transfuzjom krwi. Jej mama ostatecznie nie mogła zostać krwiodawcą, wykluczył ją stan zdrowia, ale wspiera lokalne akcje krwiodawstwa, by pacjenci tacy, jak jej córka, nie musieli bać się o swoją przyszłość.

- Krew to życie. Przekonaliśmy się o tym. Jeśli możesz, podziel się nią - podsumowała Maja.