Jak pachnie historia? To pytanie mniej absurdalne, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Zapach papieru w starej bibliotece, wilgotna woń gotyckiego zamku czy mieszanina zapachu starego drewna i świec w drewnianym kościółku - to wszystko nieodzowne bodźce, za pomocą których obcujemy z pamiątkami przeszłości. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy świadomie.
- To zapachy najbardziej zapadają nam w pamięć - mówi prof. Tomasz Sawoszczuk z Katedry Mikrobiologii Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie:
Tyle że często jesteśmy od tego bogactwa odcięci. Najcenniejsze zabytki z muzealnych kolekcji oddzielają od ludzi hermetyczne, szklane ściany. Muzea są sterylne. Zamiast zapachów historii, dominuje w nich zwykle "niezapomniana" woń... pasty do podłóg.
"Instytucje często postrzegają zapachy emitowane z obiektów jako informację zbędną, a może nawet jako niepożądane zanieczyszczenie" - pisze Elżbieta Zygier z Muzeum Narodowego w Krakowie.
To jednak wkrótce może się zmienić dzięki projektowi, którego koordynatorem jest prof. Sawoszczuk. "Odotheka" ma zbadać zapachy historycznych artefaktów, skatalogować je i stworzyć receptury pozwalające na ich odtworzenie.
- Chcemy stworzyć bibliotekę, która będzie częścią naszego dziedzictwa kulturowego - tłumaczy naukowiec z UEK i dodaje:
Po co? Naukowcy podają dwa powody, dla których często dotąd pomijany aspekt obcowania z historią i sztuką może okazać się bezcennym zasobem.
Po pierwsze, dzięki zgromadzonej w "Odothece" - bibliotece historycznych zapachów i, co ważne, recepturom pozwalającym na ich odtworzenie, muzea będą mogły dać zwiedzającym zupełnie nowy sposób na obcowanie ze swoimi zbiorami. Na dosłowne chłonięcie ich aromatu.
- Ten zapach będzie rozpylany w miejscu ekspozycji. Chcemy się przekonać, czy zwiedzający mogą inaczej odbierać te artefakty, kiedy dodatkowo będą mieli do dyspozycji czwarty wymiar percepcji obiektu, który na co dzień zamknięty jest w gablocie - opisuje plany badaczy Tomasz Sawoszczuk. - Chcemy wyciągnąć ten zapach z gabloty na zewnątrz. Oczywiście będą tutaj używane substancje naturalne i bezpieczne dla zdrowia ludzkiego.
Po drugie, zapachy mogą odsłonić przed badaczami nieznane dotąd aspekty historii. Jak konserwowano zabytkowe obrazy zanim muzea zaczęły tworzyć precyzyjną dokumentację takich zabiegów? Jakich substancji używali starożytni Egipcjanie w procesie tworzenia mumii? A nawet - jaki tytoń zostawił ślady we wnętrzu zabytkowej tabakiery? Naukowy nos może odpowiedzieć na wiele pytań i otworzyć przed nami nowe tajemnice.
Najpierw jednak zapachy trzeba precyzyjnie zmierzyć. Badacze będą to robili dwutorowo. Z jednej strony, wszystkie lotne substancje odpowiadające za zapachy zostaną dokładnie zmierzone i scharakteryzowane za pomocą chromatografu gazowego i spektrometru mas. To powinno pozwolić stworzyć precyzyjną "recepturę", za pomocą której badacze będą mogli odtwarzać specyficzne mieszaniny substancji odpowiadające za historyczne zapachy.
Komputerowy nos całkowicie jednak nie zastąpi ludzkiego. W ramach projektu wyszkolony zostanie zespół szczególnie wrażliwych na zapachy ludzi, którzy będą analizowali historyczne aromaty i ich współczesne repliki.
- Taka osoba, po trwającym około trzech miesięcy szkoleniu, będzie w stanie nam precyzyjnie powiedzieć, czy czuje zapach orzecha, czy cynamonu. Dzięki temu będziemy pewni, że to, co odtworzyliśmy chemicznie, jest maksymalnie zbliżone do zapachu rzeczywistego obiektu zabytkowego - tłumaczy badacz. - Musi jednak najpierw przejść odpowiedni trening, by móc posługiwać się odpowiednim słownikiem zapachów, opisywać poziom ich intensywności i naturę odczuć.
Projekt jest realizowany równolegle przez zespoły w Polsce i Słowenii. Badacze skupią się na razie na pięciu obiektach w każdym z krajów, by dopracować stosowane przez siebie techniki i stworzyć zaczątek zapachowej biblioteki. Słoweńcy jako pierwszy obiekt badań wybrali tabakierę swojego największego historycznego poety, Franca Prešerena. Polacy zaczęli od najcenniejszego obrazu w Polsce - "Damy z gronostajem".
- Spodziewamy się na pewno zapachu drewna orzechowego, bo właśnie na orzechowej desce Leonardo Da Vinci namalował ten obraz. Ale oczywiście spodziewamy się też zapachów farb użytych do jego namalowania i śladów zabiegów konserwatorskich wykonywanych przez stulecia - opisuje krakowski naukowiec. - To, jak pachnie "Dama" będzie zależało od wielu składowych. Chcemy sprawdzić, jak pachną poszczególne elementy tego obrazu, ale też to, jak ten zapach wygląda całościowo.
Naukowcy nie wykluczają, że w przyszłości zwiedzający będą mogli poczuć nie tylko odtworzony zapach farb włoskiego geniusza, ale też "powąchać" obraz z odwrotnej, niewidocznej zazwyczaj strony, by osobno poczuć aromat samego orzechowego drewna.
"Odtąd zwiedzający będą mogli zgłębiać zapach obiektów zabytkowych w zupełnie nowy i mało zbadany sposób" - pisze Zygier z Muzeum Narodowego. "Ten projekt jest naprawdę przełomowy".
Rosnąca biblioteka zapachów ma pozwolić nie tylko zachować historyczne aromaty, ale może stać się także cennym narzędziem dla przyszłych naukowców. Na przykład może pozwolić szybciej diagnozować objawy procesów zachodzących w zabytkach, jeśli ich zapach z czasem będzie ulegał istotnym zmianom. Technika ma jednak pewne ograniczenia. Nie dowiemy się dzięki niej, jak pachniała pracownia Leonardo Da Vinciego ani, czy geniusz, malując swoje dzieła, popijał aromatyczną herbatę lub zajadał cynamonowe bułeczki. Tak delikatne zapachy nie przetrwały stuleci.
Badania zespołów w Krakowie i Lublanie, finansowane przez Słoweńską Agencję Badawczą i polskie Narodowe Centrum Nauki, mają potrwać trzy lata. Rezultatem będzie ogólnie dostępna baza zapachów. Każdy będzie mógł poznać recepturę na autentyczny zapach Leonarda da Vinci. Kto wie, może ktoś zdecyduje się produkować go na większą skalę? Czy doczekamy się perfum "Mona Liza" albo wody kolońskiej? "Bitwa pod Grunwaldem"? Przyszłość może okazać się bardzo aromatyczna.