- Mieszkania na wynajem w Warszawie szukam od trzech tygodni, w tym czasie wykonaliśmy z chłopakiem 48 telefonów - opowiada 27-letnia Weronika.
- Mamy kota, a każdy wynajmujący ma swoje oczekiwania. Szukanie mieszkania zaczyna przypominać casting. Pytają, gdzie pracujesz, ile zarabiasz. Musisz spełniać oczekiwania. Jedni wolą parę, inni same dziewczyny. To bywa uwłaczające. Płacisz kilka tysięcy, a musisz płaszczyć się i prosić, żeby móc zamieszkać - dodaje.
Kacper szuka mieszkania w Warszawie już drugi miesiąc.
- Kawalerki potrafią kosztować i 2800 zł. I to takie speluny, że nie chce ci się tam wchodzić - mówi 30-latek. Jak dodaje, im dłużej szuka, tym jego oczekiwania zdają się obniżać.
- W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że uznałem mieszkanie za bardzo wygodne, bo ma stół. Rozumiesz? Płace prawie trzy tysiące złotych za kawalerkę i cieszę się, bo będę miał gdzie zjeść obiad - dodaje gorzko.
O trudnej sytuacji osób szukających mieszkań na wynajem powstała nawet piosenka.
"Mam dwadzieścia dwa lat, rozj**** się cały świat. Smutną prawdę ci powiem, nie ma mieszkań w Krakowie" - śpiewa młoda para z Krakowa. Ich filmik na TikToku obejrzało już ponad 80 tys. osób.
"Tymczasem moi starzy ‘No ja w twoim wieku to już mieszkałem na swoim nierobie’" (pisownia oryg.) - czytamy w jednym z komentarzy pod nagraniem.
W Krakowie od czasu wybuchu wojny w Ukrainie oferta mieszkań na wynajem skurczyła się o 60 proc., a we Wrocławiu o połowę - wynika z szacunków portalu GetHome.pl, przygotowanych w marcu dla Interii Biznes. Podkreślano wtedy, że stawki za wynajem idą w górę już od połowy 2021 roku, a zwiększony popyt na mieszkania może je dodatkowo podbić.
Jak pisała wówczas Interia Biznes, z raportu AMRON-SARFiN wynika, że tylko w III i IV kwartale 2021 r. przeciętny czynsz w Krakowie wzrósł o 15 proc. Dwucyfrowe podwyżki odnotowano także w Warszawie, Wrocławiu i Łodzi.
Z opublikowanego w piątek raportu Otodom wynika z kolei, że w tym roku czas ożywienia na rynku najmu przyszedł wcześniej niż zwykle, bo już w lipcu. W porównaniu do czerwca tego roku liczba zapytań wzrosła aż o 23,6 proc. - czytamy. Jak wynika z danych Otodom, liczba ogłoszeń jest aż o 46 proc. niższa niż przed rokiem.
Eksperci Otodom zwracają uwagę na to, że największym powodzeniem cieszą się ogłoszenia dotyczące niewielkich mieszkań, a zatem też często tańszych. Albo po prostu takich, na które najemców jest jeszcze stać.
- Dostępność mieszkań jest dużo mniejsza. Widać, że w atrakcyjnych okolicach ceny poszybowały w górę, a liczba samych ogłoszeń znacząco zmalała. Myślę, że to jeden z powodów, dlaczego tak słabo mi idzie szukanie nowego mieszkania - kiedyś miałem tego na pęczki - zauważa Rafał z Tarnowskich Gór, który od kilku tygodni szuka tam kawalerki.
Jak mówi, wiele razy słyszał od wynajmujących tłumaczenia, że cena za wynajem jest tak wysoka, bo dziecko właścicielki czy właściciela mieszkania samo wynajmuje lokum w większym mieście, więc czynsz z wynajmu służy opłacaniu innego czynszu.
- W tym momencie znalezienie w miarę taniej kawalerki w dobrym stanie w większych miastach Śląska jest misją nie tyle niewykonalną, co wymagającą dużych zasobów czasowych i energetycznych - przyznaje Rafał.
Właściciele mieszkań wielokrotnie mówili mu, że wynajem nie jest już tak opłacalną inwestycją, jak kiedyś. - Podczas przeglądania jednego ogłoszenia trafiłem nawet na sytuację, gdy został mi pokazany list informujący o podwyżce czynszu administracyjnego - opowiada.
Wysokie ceny najmu mieszkań dają się we znaki szczególnie osobom, które wynajmują je samodzielnie.
- Mam wrażenie, że wcześniej wszyscy deweloperzy budowali mieszkania na wynajem "pod pary". Tymczasem w dużych miastach jest coraz więcej singli - zauważa Alicja. 28-latka sama wynajmuje mieszkanie w Warszawie.
- Wynajem kawalerki to koszt około 2500 zł miesięcznie - zauważa. Jak dodaje, wiele osób nie stać na taki samodzielny wynajem. - Pozostaje wieczne mieszkanie na kupie ze znajomymi. Dzielenie się rachunkami za papier toaletowy, grafikiem sprzątania i półkami w lodowce. Później jest gadanie, jaka ta dzisiejsza młodzież niedojrzała. To ja się pytam, jak w takich warunkach ma żyć dorosły człowiek, który chce być samodzielny? - mówi Alicja.
Julita także wynajmowała mieszkanie sama. Aż do czasu, gdy przyszła podwyżka.
- Wynajmowałam 50-metrowe mieszkanie w Częstochowie: pokój, w którym miałam biuro i salon z wnęką, w której stało łóżko. Fajny standard, w zasadzie wszystko nowe, ale stare budownictwo, wieżowiec, czwarte piętro, niewielki balkon. Płaciłam 1200 zł miesięcznie, do tego czynsz ok. 650 zł i rachunki. Łącznie około dwa tysiące złotych miesięcznie - opowiada.
Umowa na wynajem kończyła jej się w lipcu. - Skontaktowałam się z wynajmującą w sprawie przedłużenia. I wtedy ścięło mnie z nóg - usłyszałam, że pani chce z nową umową dostawać 1900 zł za sam wynajem. Czyli 700 zł podwyżki - opowiada.
Julita liczyła się z możliwością podwyżki, ale zakładała, że wyniesie ona maksymalnie 200-300 zł. Na pytanie, skąd taka duża podwyżka, właścicielka mieszkania odpowiedziała, że wzrosły jej raty za kredyt.
Przychody Julity ledwie pokryłyby koszt wynajmu po podwyżce, nie mogła więc przyjąć nowych warunków. - Razem z chłopakiem podjęliśmy przyspieszoną decyzję o tym, żeby zamieszkać razem. Planowaliśmy to, ale dopiero za jakiś czas - przyznaje.
Wtedy zobaczyła na Instagramie informację, że jej znajoma szuka najemców do swojego mieszkania we Wrocławiu.
- Koszty były naprawdę spoko, kilka stówek więcej, niż płaciłabym w Częstochowie. I tak, niespodziewanie o 1 w nocy zdecydowałam, że przeprowadzam się do Wrocławia. Teraz już tu mieszkam i nie żałuję - wspomina Julita.
Jakiś czas później Julita znalazła swoje stare mieszkanie na jednym z serwisów z ogłoszeniami. Właścicielka tym razem chciała je wynająć za 2000 zł miesięcznie plus czynsz, czyli nie 700, a aż 800 złotych drożej, niż Julita płaciła jeszcze dwa miesiące wcześniej.
- Najbardziej frustrujące jest dla mnie to, że żaden bank nie udzieliłby mi kredytu na mieszkanie, a i tak od kilkunastu lat, płacąc za wynajem - spłacam kredyt. Tyle że nie swój - przyznaje gorzko kobieta.
- Mam koleżanki, które są nauczycielkami, zarabiają trzy tysiące złotych i nie stać ich na samodzielne mieszkanie. Po rozstaniu z chłopakiem jedna z nich musiała w wieku 32 lat wynająć pokój z zupełnie obcymi ludźmi - jak na studiach - dodaje. Kobieta przyznaje, że nie chcę nawet myśleć, ile osób tkwi w toksycznych związkach tylko dlatego, że nie są w stanie samodzielnie pokryć kosztów wynajmu mieszkania.
Julitę w całej tej sytuacji irytują komentarze przedstawiające wizję Kościoła katolickiego dotyczącą życia przedmałżeńskiego.
- Ostatnio wpadł mi w oko artykuł z komentarzem księdza, że nie można mieszkać przed ślubem razem, bo czeka nas piekło. Chciałabym, żeby ci panowie rozejrzeli się po ogłoszeniach i znaleźli rozwiązanie, jak godnie żyć w pojedynkę, nie zarabiając sześciu tysięcy miesięcznie - podsumowuje.