Zapał, chęć działania czy posiadanie hobby to cechy powszechnie cenione. Jednak w niektórych przypadkach, niewinne na pozór pasje, czy drobne dziwactwa, mogą zamienić się w problem utrudniający codzienne funkcjonowanie. Zachowanie i czyny osób owładniętych manią, dla większości społeczeństwa mogą być całkowicie niezrozumiałe. A przedmiot danej obsesji wzbudzać niemałe zdziwienie. Cały wachlarz manii znajdziemy w książce Kate Summerscale pt.: "Fobie i manie. Historia świata w 99 obsesjach".
Mania należy do zaburzeń psychicznych, sama nazwa swoją genezę ma w grece, słowo "mania" oznaczało duchy uosabiające szaleństwo. Klasyfikuje się ją do zaburzeń afektywnych, podczas których okresowo występują nasilenie danych emocji, nastrojów czy czynów. Manię opisać można jako obsesję, wewnętrzną siłę, która wywołuje w osobie nią owładniętą, chęć robienia czegoś. Obserwuje się wówczas stan euforii, nadmierną gadatliwość, zmniejszoną potrzebę snu, pobudzenie, czy podwyższoną aktywność psychoruchową. Mogą występować także trudności w skupieniu uwagi i rozdrażnienie. Czasami pojawiają się także omamy i urojenia. U niektórych osób występuje natomiast przeświadczenie o własnej wyższości nad innymi. Często manie to zintensyfikowanymi zachowania czy pragnienia, które zazwyczaj postrzegane są za normalne, np. chęć kolekcjonowania przedmiotów uważana jest za hobby, podczas gdy syllogomania (zbieractwo) jest zaburzeniem. Według Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego specyficzne objawy, aby zostały uznane za manię, muszą trwać tydzień. Bywa, że próba pohamowania danego zachowania, czy propozycja pomocy, może spotkać się z niechęcią, a nawet wybuchami złości i agresją. Podczas epizodu maniakalnego osoba może podejmować ryzykowne działania, zagrażać swojemu (oraz innych) bezpieczeństwu i życiu.
Pomimo rosnącej wiedzy w zakresie psychologii i psychiatrii, powody powstawania manii nie są dokładnie znane. Wiąże się je najczęściej ze wzrostem aktywności serotoniny i noradrenaliny, czy też zaburzeniami funkcjonowania układu limbicznego - części mózgu odpowiedzialnej za odczuwanie emocji, np. radości i strachu. Manie występują także w przypadku chorobie afektywnej dwubiegunowej, kiedy po okresie depresji, której towarzyszy przygnębienie, obniżenie nastroju, oraz brak chęci działania, przychodzi czas manii, której towarzyszy euforia i nadaktywność. Początek tego typu schorzeń może być związany także z silnym stresem i traumatycznymi wydarzeniami, takimi jak wypadek czy śmierć bliskiej osoby. Manie swoją przyczynę mogą mieć także w chorobach niezwiązanych z mózgiem i układem nerwowym, wyróżnia się tu np. nadczynność nadnerczy, tarczycy, czy przewlekłą niewydolność nerek.
Mania może skutecznie utrudnić codzienne funkcjonowanie, dlatego chory powinien otrzymać niezbędną pomoc specjalistów. Zazwyczaj jest to połączenie leczenia farmakologicznego z psychoterapią. Co ciekawe, niektóre manie uznawane są nie tyle za zaburzenia psychiczne, a pewnego rodzaju konstrukt kulturowy, który pomaga wytłumaczyć zachowania danej jednostki, np. beatlemania.
Wśród często przytaczanych manii, wyróżnia się niepohamowana potrzeba kradzieży, czyli kleptomania. Pierwszy raz opisał ją szwajcarski lekarz Andre Marrhey w 1816 roku. Osoba owładnięta tą dolegliwością często nie dokonuje tego czynu ze względu na chęć wzbogacenia się, czy potrzebę używania danego przedmiotu, a jej łupem mogą być nic nieznaczące przedmioty. Kleptomania była popularna wśród XIX-wiecznych, dobrze sytuowanych szlachcianek, które przywłaszczały sobie rzeczy dla kaprysu. Brak motywu kradzieży sprawiał, że winowajczynie otrzymywały znacznie mniej srogie kary, niż osoby ubogie, które kradły dla poprawienia swojej sytuacji materialnej. Panie tłumaczyły się często chwilową utratą przytomnego rozumowania. Dla kleptomaniaków kradzież utożsamiana jest z przyjemnością i sposobem radzenia sobie z emocjami. Według freudowskich teorii kleptomania miała związek z seksualnością, chęcią zrobienia czegoś zakazanego. Obecnie zaliczana jest do zaburzeń, które leczy się za pomocą terapii poznawczo-behawioralnej, oraz farmakologicznie.
Niemal, w każdej grupie społecznej znajdzie się tzw. bajkopisarz, czyli osoba, która namiętnie ubarwia swoje historie. Oczywiście, w niektórych przypadkach niewinne kłamstewka stosowane są jedynie w celu poprawy swojego wizerunku czy chęci zaprezentowania się jako osoba bardziej interesująca. W ekstremalnych przypadkach możemy mieć jednak do czynienia z mitomanią, czyli patologiczną potrzebą kłamania oraz wymyślanie lub podkoloryzowanie historii. Pomimo braku logiki i sensu, osoba zmyślająca, faktycznie wierzy w swoje barwne opowieści. Bywają również przypadki, że mitomaniak pomimo świadomości tego, że kłamie, po prostu nie może się przed tym powstrzymać. Summerscale w "Fobiach i maniach (...)" przywołuje historię XIX-wiecznej pokojówki, która opowiadała, że jest zubożałą studentką medycyny, w inne dni przedstawiając się jako rumuńska księżniczka. Przyczyną tego schorzenia mogą być traumatyczne wydarzenia, np. z dzieciństwa lub chęć ustrzeżenia się przed niebezpieczeństwem.
Nieodparta potrzeba kupowania dziś nazywana jest zakupoholizmem, jednak w XIX wieku określano ją jako oniomanię. Istotna nie jest sama chęć posiadania nowych przedmiotów, a proces zakupu. Kupowanie jest tu sposobem na radzenie sobie z emocjami, odsuwanie stanów przygnębienia, a nowe rzeczy mają zapełniać uczucie pustki. Po zakupach osoba odczuwa satysfakcję, jednak dosyć szybko pojawia się potrzeba ponownego sięgnięcia po nowe przedmioty.
Chyba każdy chociaż raz na swojej drodze spotkał narcyza czy egocentryka, który uważał się za pępek świata. Tu pojawia się termin egomania, pochodzi on od greckiego "ego", czyli "ja", określa osobę, która obsesyjnie skupia się na sobie. Nazwa została użyta w literaturze powszechnej w 1895 roku w książce "Degeneration" Maxa Nordau. Autor określał nim oderwanych od rzeczywistości artystów, którzy żyli w przekonaniu, że świat kręci się wokół nich, nie dostrzegając reszty społeczeństwa. Co ciekawe, nie robili tego specjalnie, po prostu ich sprawy, problemy i myśli zawsze były stawiane w ich głowach na pierwszym miejscu.
Poznając historię, czy obserwując świat polityki i mediów, trudno nie zetknąć się z jednostkami, o których żartobliwie można powiedzieć, że dotknęła ich tzw. mania wielkości. Zawyżona samoocena, jak i obsesja na punkcie sprawowania kontroli i posiadania władzy, nazywana jest megalomanią. Termin ten powstał w 1866 roku we Francji i określany bywał jako "szalone złudzenie wielkości". Takich urojeń najczęściej doświadczają osoby chorujące na schizofrenię lub zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Często wyobrażają sobie, że są jednostkami znaczącymi w świecie, bogami lub wielkimi władcami. Na przeciwległym biegunie jest natomiast mikromania, czyli patologiczna chęć umniejszania sobie, a nawet potrzeba poniżania samego siebie.
Obgryzanie paznokci to niezbyt higieniczny nawyk, który często pojawia się w wieku dziecięcym, jako sposób na radzenie sobie ze stresem czy nudą. U niektórych przypadłość ta, może przerodzić się w onychotillomanię, czyli obsesyjne wyrywanie i skubanie paznokci. Co ciekawe, zjawisko to zostało nazwane przez polskiego dermatologa Jana Alkiewicza w 1934 roku. Summerscale opisuje przypadek 37-letniego inżyniera, który w 2014 roku podjął się leczenia na Uniwersytecie Wisconsin-Milwaukee. Mężczyzna na skubanie potrafił przeznaczać od 8 do 10 godzin dziennie, a jego działania praktycznie pozbawiły go paznokci. Jednocześnie wstydził się swojej przypadłości, ukrywając ręce przed towarzystwem, jednak rezygnacja z nawyku sprawiała, że odczuwał duży dyskomfort. Nie chciał pokazywać dłoni współpracownikom, bał się także wizyt na basenie, gdzie musiałby odsłonić palce stóp. Ostatecznie po 8-miesięcznej specjalnej terapii paznokcie zaczęły odrastać, a uporczywy nawyk znikać.
Inną obsesją związaną z własnym ciałem jest dermatillomania, czyli potrzeba "grzebania", skubania czy wyrywania niedoskonałości znajdującej się na skórze. Nawyk zmusza osobę do ciągłego usuwania suchych skórek, wszelkich zmian trądzikowych, wyprysków czy strupów, zazwyczaj w obrębie twarzy. Niektóre osoby odczuwają w czynnościach tych przyjemność, inne kontrolują w ten sposób swoje zachowania i emocje. Najczęściej schorzenie to pojawia się, podczas dorastania, kiedy buzujące hormony przyczyniają się do pogorszenia się stanu cery. Problem ten często dotyczy również osób cierpiących na łuszczycę czy świerzb. Dermatillomania może prowadzić do poważnych obrażeń na skórze, Summerscale przywołuje przykład kobiety, która poprzez chorobliwe skubanie szyi, dotarła aż do tętnicy.
"Rwać włosy z głowy" jest popularnym wyrażeniem, stosowanym w sytuacji wielkiego wzburzenia, czy też bezsilności w przypadku braku możliwości rozwiązania danego problemu. Natomiast potrzeba wyrywania sobie włosów, określana jest fachowo jako trichotillomania. Obsesje na punkcie wyrywania i skubania włosów, paznokci czy zmian skórnych zostały sklasyfikowane jako zaburzenia obsesyjno-kompulsywne przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, umieszczono je w podręczniku pt. "Kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych" z 2013 roku.
Osoby cierpiące na abulomanię, stale kwestionują swoje działanie i wybory, co stanowi ogromną przeszkodę w codziennym życiu. Maniak nieustannie podaje w wątpliwość swoje czyny, dokładnie je analizuje, nie potrafi przejść do kolejnego zadania, bez zamartwiania się. Problemem może być tak prozaiczna czynność, jak wybór stroju, czy też kolejność jego zdejmowania.
Do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, które mogą powodować problemy w normalnym funkcjonowaniu, należy także hafemania, czyli niepohamowania chęć dotykania rzeczy. Niektóre osoby odczuwają spontaniczne pragnienie poklepania innych ludzi, kilkukrotnego pukania czy wykonywania określonych gestów na przedmiotach. Często te działania mają pomóc w uniknięciu nieszczęścia, przyjmując formę swego rodzaju zaklęcia, odczyniającego uroki.
W 1925 roku węgierski psychiatra L. Benedeka opisał przypadek pacjenta, który nie mógł powstrzymać się od głośnego krzyczenia, zjawisko to nazwał klazomanią. Podczas ataków wśród dźwięków nie rozróżniano konkretnych słów, przeważały raczej pojedyncze sylaby oraz niemal zwierzęce odgłosy. U innych jego pacjentów obserwował czerwienienie się twarzy, a nawet omdlenia. Chociaż opis dolegliwości może przypominać zespół Tourette’a, nie uważa się, że kazomania jest dziedziczona, a powstaje natomiast w wyniku zmian w mózgu. Inni specjaliści spekulowali, że do takiego zachowania mogą przyczyniać się zatrucie dwutlenkiem węgla, lub alkoholizm.
Obrazy domów zagraconych po same sufity, w których mieszkańcy poruszają się jedynie wąskimi korytarzami, co jakiś czas pojawiają się w mediach. Zbieractwo to poważne zaburzenie psychiczne, które skutecznie utrudnia nie tylko przemieszczanie się po własnym lokum. W zalegających stosach rzeczy często zalega się robactwo, a zbieracz stopniowo odcina się od społeczeństwa. Syllogomania wywodzi się od greckiego słowa "syllos" oznaczającego "zbieranie", nazwa ta znana jest od lat 60. Kate Summerscale przytacza przypadek dwóch braci z Nowego Jorku, którzy w swojej dwupiętrowej kamienicy zebrali 170 ton różnych przedmiotów.
Pojęcie erotomanii przez lata ewoluowało. Początkowo określono nim nieodwzajemnioną miłość, później opisywano jako odczuwanie nadmiernych potrzeb seksualnych. Dziś łączy się ją z zespołem de Clerambaulta, w którym osoba na niego cierpiąca wierzy, że jest czyimś sekretnym obiektem westchnień. Erotomania występuje częściej u kobiet niż u mężczyzn. Jednak, o ile u tych pierwszych przeważnie wiąże się jedynie z platonicznym uczuciem, u drugich może przejawiać się w aktach przemocy w stosunku do "ofiary" swoich porywów serca, jak i osób, które próbują im przeszkodzić w zalotach. Obiektem westchnień mogą być osoby, z którymi erotoman nigdy nie rozmawiał, np. aktorzy, jak i przypadkowe osoby, pojawiające się w tym samym miejscu, co maniak. Kate Summerscale opisuje przypadek francuskiej 53-letniej modystki, które przekonana była, że zakochał się w niej król Jerzy V. Podróżowała do stolicy Anglii, aby oczekiwać na swego ukochanego przed pałacem Buckingham, który miał wysyłać jej sygnały za pośrednictwem drgnięć zasłon w oknach.
Widok palącego się ogniska lub świecy, dla wielu z nas jest czymś kojącym. W przypadku osób cierpiących na piromanię, pragnienia oglądania ognia, może prowadzić do bardzo niebezpiecznych sytuacji. Piromani często nie mają na celu siania zniszczenia, chcą jedynie zobaczyć, jak dane miejsce czy obiekt będzie wyglądało w płomieniach. Piromankami zostawały często XIX-wieczna służące. Młode dziewczęta pochodzące z ubogich rodzin, były nierzadko niezbyt dobrze traktowane przez pracodawców. Być może pragnienie ujrzenia majątku panów w ogniu, miało dawać im poczucie odzyskania kontroli. Summerscale podkreśla, że podczas procesów sądowych, wiele osób deklarowało, że do strasznego czynu popchnęła ich wewnętrzna, niepohamowana potrzeba.
Czy może być coś szkodliwego w gromadzeniu książek? Tak, jeśli staje się to obsesją. Nazwa bibliomania pochodzi od greckiego słowa "biblios", czyli "książka". Co ciekawe, ta dziwna przypadłość nie odnosi się do samego czytania, a do chęci gromadzenia ich jak największej ilości. Szał na książki miał przypadać na XVIII wiek. Niegdyś posiadanie woluminów na własność było synonimem prestiżu, liczyła się nie tylko ilość, ale i wartość zgromadzonych pozycji. Najcenniejsze były oczywiście pierwsze wydania sprzed wynalezienia maszyn drukarskich. Wśród najciekawszych przypadków bibliomaniaków opisywanych przez Summerscale, warto przytoczyć sprawę "książkowego bandyty" z Iowa. Mężczyzna w 1990 roku stanął przed sądem, dopuścił się kradzieży 23 600 książek, które wyceniono na ponad 5 milionów dolarów. Warto dodać, że jego celem nie były zwykłe książki dostępne w księgarniach i bibliotekach. Mężczyzna dokonywał rabunku w uniwersytetach i muzeach, uszczuplając ich zasoby bezcennych woluminów. Uczestniczący w przesłuchaniu psychiatra stwierdził, że zachowanie bibliomaniaka było objawem kompulsywnego zbieractwa, a nie chęci sprzedania wartościowych dzieł, ponieważ sam był dość majętny.
Piesze wycieczki i spacerowanie to sposób na odkrywanie nowych miejsc, poznawanie świata, oraz aktywność fizyczna, która jest doskonała dla naszego zdrowa. Co ciekawe, okazuje się, że u niektórych osób chęć przemieszczania się i ciągłej wędrówki, przyjmuje formę dromomanii. Nazwa wywodzi się od greckiego słowa "dromos", oznaczającego "bieganie". Termin ten ukuł francuski lekarz Emanul Regis w 1894 roku. Ten rodzaj manii uznawany był za uprawianie patologicznej turystyki, osoba owładnięta potrzebą wędrówki, potrafi przemieszczać się do utraty sił, czemu towarzyszy swego rodzaju amnezja. Tego rodzaju włóczęgostwo było niezwykle popularne we Francji i Wielkiej Brytanii w XVIII i XIX wieku. Co ciekawe, długie spacery, nawet po osiem godzin, były uznawane za idealny sposób na pobudzenie, czy też oczyszczenie umysłu. Takim przechadzkom oddawał się między innymi niemiecki filozof, Fryderyk Nietzche. W "Fobiach i maniach" można przeczytać o historiach ludzi, którzy potrzebę przemieszczania się nosili w sobie od zawsze, dla jednych wielogodzinne wędrówki były sposobem na oderwanie się od natarczywych myśli, w innym przypadku było to następstwem wypadku. Summerscale opisuje kobietę, które co rusz uciekała z zakładu dla obłąkanych w celu odbywania 40-50-kilometrowych przechadzek. W innym wypadku odczuwała silny stres, nerwowość i niepokój.
Jednym z najbardziej znanym przypadkiem masowej manii, o której słyszała chyba, każda osoba interesująca się popkulturą, jest beatlemania. Szaleństwu wśród miłośników zespołu The Beatles towarzyszyły piski, omdlenia, godziny spędzone na lotniskach czy pod hotelami w oczekiwaniu na spotkanie z ulubionymi muzykami. Summerscale przywołuje w swojej książce wypowiedzi fanek Beatelsów. Niektóre z nich przyznawały, że "obmacywały" telewizorów, inne rwały włosy z głowy, deklarowały wewnętrzny przymus niekontrolowanego krzyku, przed którym po prostu nie mogły się powstrzymać. Dziewczęta podczas koncertów płakały i jak same mówiły, po prostu traciły panowanie nad sobą. W Carlisle z 1963 roku wśród stojących w kolejce po bilety fanów, wybuchły zamieszki w wyniku, których stratowano 600 dziewcząt, a 9 z nich trafiło do szpitala. Wszystkie te zachowania przez ekspertów nazywane są nierzadko zbiorową histerią. Jak dobrze wiemy, nie jest to jedyny przypadek w świecie muzyki, a kolejne pokolenia również mają swoich idoli. Szaleństwo na punkcie Elvisa Presleya, Michaela Jacksona, Justina Bieber’a, czy obecny szał na punkcie Taylor Swift, dla wielu osób jest czymś niezrozumiałym. Jednak dla młodego pokolenia podążanie za idolami, bywa swego rodzaju ucieczką, sposobem ulokowania uczuć i emocji, a czasem też poczuciem wolności lub wspólnoty.
Jedną z najbardziej zaskakujących manii jest choreomania. Kate Summerscale opisuje przypadek z 1374 roku, w miejscowościach leżących nad Renem, wybuchła masowa gorączka tańca. W zbiorowych pląsach uczestniczyli wszyscy, zarówno, kobiety, mężczyźni, jak i dzieci, niezależnie od tego, czy znajdowali się w swoich domach, na ulicach, czy kościołach. Podrygiwanie zakończyło się dopiero wówczas, gdy całkowicie zabrakło im energii, a tancerze padali z wycieńczenia. Podobno szaleństwo trwało przez wiele godzin, a nawet dni.