Otyłość nie oznacza, że "ktoś jest gruby", tylko oznacza chorobę, którą możemy znaleźć w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 numerem E.66.
Należy zaznaczyć, że w klasyfikacji owszem, znajduje się symbol E.66.0, co oznacza "otyłość spowodowana nadmierną podażą energii", ale znajdziemy także E.66.1, czyli otyłość polekową. Nie zawsze zatem nadmierna masa ciała jest wynikiem tego, że ktoś jadł za dużo, a za mało się ruszał.
Wróćmy jednak do tej otyłości, która wywołana jest nadmierną podażą energii - czy oznacza to, że na tę chorobę pacjent zapracował samodzielnie, objadając się bez opamiętania? Nie do końca.
U podłoża otyłości leży przede wszystkim zaburzenie gospodarki hormonalnej, a dokładnie zaburzenia wydzielania greliny i leptyny - hormonów głodu i sytości.
Grelina to hormon głodu, który odpowiada za stymulowanie apetyt, a jego produkcja w dużej części odbywa się w żołądku. To właśnie grelina sygnalizuje mózgowi potrzebę jedzenia. Jeśli wzrasta - odczuwamy głód.
Grelina jest hormonem, który odpowiada też za regulację gospodarki węglowodanowo-lipidowej, ma za zadanie zmniejszać ilość wydzielanej insuliny i nasilać proces powstawania adipocytów, czyli komórek tłuszczowych.
Co istotne - u osób chorych na otyłość poziom greliny może być stale podwyższony, co prowadzi do nieustannego uczucia głodu, nawet, jeśli osoba ta właśnie zjadła pełnowartościowy posiłek.
Leptyna to z kolei peptyd nazywany “hormonem sytości", którego produkcja ma miejsce w komórkach tłuszczowych, a do jej wydzielania dochodzi wtedy, gdy dostarczany jest pokarm. To jasny sygnał, że zapas energetyczny na tę chwilę jest wystarczający dla organizmu i można przestać jeść.
Leptyna jest jednak uzależniona od ilości tkanki tłuszczowej, co oznacza, że osoby chorujące na otyłość mają zawsze podniesiony poziom tego hormonu. Czy to oznacza, że rzadziej chce im się jeść? Wręcz przeciwnie. Utrzymujący się wysoki poziom leptyny u chorych sprawia, że przestają być na nią wrażliwi, czyli trudniej osiągnąć im uczucie sytości.
Zaburzenia pracy tych dwóch hormonów sprawiają, że u osób chorujących na otyłość rada “jedz mniej" kompletnie się nie sprawdza. Właśnie w tym przypadku z pomocą przychodzą leki, które w ostatnich latach zrewolucjonizowały leczenie otyłości i stały się nadzieją dla wielu chorych. Analogi glukagonopodobnego peptydu-1, czyli GLP-1 stały się najbardziej rozchwytywanym lekami. Na tyle rozchwytywanymi, że zaczęło ich brakować w aptekach, a pacjenci rozpoczęli turystykę, nawet zagraniczną, by zdobyć ich zapas na kilka miesięcy.
Kiedy analogi GLP-1 stały się popularne, wywołały lawinę komentarzy, zachwytów i krytyki. Wiele osób - wiedząc, jak szybko można dzięki nim zredukować masę ciałą - sięgało po nie bez wskazań medycznych, a to spowodowało, że leków zaczynało brakować w aptekach. W konsekwencji osoby, które były już w trakcie terapii, miały ograniczony dostęp do preparatów i były zmuszone do przerwania leczenia. Bo stosowanie analogów GLP-1 to leczenie, a nie suplementacja wspomagająca odchudzanie.
Agata ma 42 lata, jest wysoką kobietą o pełniejszych kształtach, ale z prawidłowym BMI. Nie ma nadwagi, nie choruje na otyłość, ale jej waga od zawsze była jej kompleksem.
- Nie dość, że jestem wysoka, to jeszcze ubita. Od zawsze przeszkadzało mi to, że nie wejdę w rozmiar mniejszy, niż 42. Jestem aktywna zawodowo, mam siedzącą pracę, dlatego bardzo ciężko mi cokolwiek zrzucić. O leku dowiedziałam się od koleżanki, chwaliła się, że bierze, więc też chciałam. Recepta? Zorganizowałam po znajomości, bo żona mojego przyjaciela jest lekarzem i to ona wypisała mi trzy opakowania. Ale pojawił się problem, bo okazało się, że w okolicznych aptekach nie ma ani jednego. Obdzwoniłam wszystkie apteki w moim województwie, potem w sąsiednim, a finalnie pokonałam aż 1200 kilometrów, żeby dostać ten lek. Jechałam spod Rzeszowa do Poznania i z powrotem.
Agata wie, że leki nie były jej potrzebne, bo nie jest chora, ale chciała po prostu schudnąć. I nie żałuje.
- Nie było mi żal pieniędzy na lek, bo byłam bardzo zdeterminowana, żeby schudnąć. Łącznie przyjęłam 5 opakowań i jestem chudsza o ponad 15 kilogramów. W pełni mnie to usatysfakcjonowało, ale jak przestałam brać, to zauważyłam, że nasilił mi się apetyt, więc wiedziałam, że muszę się bardzo pilnować, żeby nie nadrobić tych straconych kilogramów.
Agata, żeby utrzymać wagę, zaczęła chodzić na siłownię i lepiej się odżywiać. Pilnuje kalorii i z dużą uważnością komponuje posiłki. Pytam jej, czy nie mogła od tego zacząć? Od regularnej aktywności fizycznej, deficytu kalorycznego, tylko od razu od leków?
- Może i mogłam, ale mi się nie chciało. Nic mi się wtedy nie chciało, nie byłam zmotywowana i ciężko było mi odnaleźć tę motywację. Zrzucenie ponad 15 kilogramów było dla mnie ogromnym impulsem do działania. Wcześniej byłam ociężała, wiecznie zmęczona, senna. Pójście na siłownię w tamtym okresie było nierealne, ale dziś, kiedy jestem lżejsza i mam o wiele więcej energii, łatwiej mi trzymać się planu treningowego i dietetycznego.
Skutków ubocznych Agata nie pamięta, ale przyznaje, że przez kilkanaście pierwszych dni terapii lekiem miała mdłości.
Farmakologiczne leczenie otyłości jest zalecane przez Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości w konkretnych przypadkach. Cały proces leczenia powinien rozpocząć się od zmiany nawyków żywieniowych, wsparcia psychologicznego i aktywności fizycznej. Dopiero później lekarz może zdecydować o zaawansowanych formach leczenia - farmakologicznego lub chirurgicznego.
Zalecenia związane z przyjmowaniem analogów GLP-1 są jasne: farmakologia dedykowana- jest chorym, ze wskaźnikiem masy ciała (BMI) ≥30 kg/m2, u których w wyniku postępowania dietetycznego i behawioralnego nie uzyskano istotnej redukcji masy ciała i nie osiągnięto celów terapeutycznych. Leczeniu poddawane są także osoby z BMI ≥27 kg/m2, u których występuje co najmniej jedna choroba będąca powikłaniem otyłości.
W zaleceniach klinicznych dotyczących postępowania u chorych na otyłość z roku 2024 możemy przeczytać:
"Krótkotrwałe (<6 mies.) stosowanie farmakoterapii w leczeniu otyłości nie przynosi długotrwałych korzyści zdrowotnych i nie jest rekomendowane. Takie leczenie powinno trwać optymalnie ≥12 miesięcy i należy je dostosować do indywidualnych potrzeb pacjenta, w tym wyznaczonych celów leczenia i planowanego tempa redukcji masy ciała. Część pacjentów chorujących na otyłość wymaga stosowania przewlekłej terapii. Farmakoterapię należy stosować tak długo, jak tylko jest potrzebna, skuteczna i dobrze tolerowana, ponieważ - co należy Farmakoterapię należy stosować tak długo, jak tylko jest potrzebna, skuteczna i dobrze tolerowana, ponieważ - co należy podkreślić po raz kolejny - otyłość jest chorobą przewlekłą, bez tendencji do samoistnego ustępowania, za to z tendencjami do nawrotów. Zbyt wczesne przerwanie leczenia może utrudnić utrzymanie uzyskanych efektów, zwłaszcza u pacjentów z długoletnim wywiadem chorobowym".[1]
Oznacza to, że przyjmowanie leków na otyłość na własną rękę, nie tylko może przynieść krótkofalowy efekt, ale może też spowodować pogłębienie problemu w postaci efektu jo-jo. Niestety, niektórzy pacjenci o tym nie wiedzą albo skutecznie tę informację ignorują.
W ulotce jednego z najpopularniejszych leków na chorobę otyłościową możemy znaleźć listę kilkunastu skutków ubocznych. Wśród z nich znajdują się nudności, wymioty, biegunka, odwodnienie, ale także hipoglikemia (niedocukrzenie), ostre zapalenie trzustki, zawroty głowy czy choroba refluksowa. Wszystkie te skutki uboczne zaznaczone są jako występujące “często" lub “bardzo często", ale nawet to nie odstrasza najbardziej zdeterminowanych do redukcji masy ciała osób. Zwłaszcza tych, którzy leki biorą na własną rękę, bez nadzoru lekarza specjalisty.
- W ogóle nie zastanawiałem się nad skutkami ubocznymi, bo ten lek to moja jedyna szansa na to, żeby w końcu schudnąć. Nigdy nie byłem na siłowni, nie uprawiam żadnego sportu no i lubię zjeść, więc jak chcesz mi powiedzieć, że idę na łatwiznę biorąc lek, to przyznam ci rację. Idę na łatwiznę, ale nie mogę już patrzeć na siebie w lustrze. Drugi raz w ciągu roku wymieniłem garderobę - tak szybko tyję i nie mam nad tym żadnej kontroli.
Andrzej skończył 44 lata i choruje na otyłość drugiego stopnia. Jego BMI wynosi 39, ma problem, żeby wejść na drugie piętro po schodach, a na zakupy jeździ samochodem, chociaż sklep jest dwie ulice dalej. Przyznaje, że próbował być na diecie, ale zazwyczaj po kilku tygodniach odpuszczał, a waga rosła.
- Receptę sobie "zorganizowałem", nie byłem u żadnego lekarza. Biorę lek na własną odpowiedzialność, ale to jest moja ostatnia deska ratunku, więc wszystko mi jedno. Lek hamuje moje łaknienie, nie jem już tyle, ile wcześniej. Najgorzej było zawsze wieczorami, jak wracałem z pracy. Siadałem, robiłem drinka i jadłem. To była niekończąca się historia. Odkąd przyjmuje lek nie tylko jem mniej, ale odrzuciło mnie też od alkoholu. Czasem wypiję piwko, jak jest ciepło, ale jedno i mi wystarczy. Wcześniej piłem kilka drinków co wieczór.
Andrzej jest zadowolony, bo odkąd przyjmuje analogi GLP-1 udało mu się zrzucić 9 kilogramów. A lek bierze dopiero trzy miesiące.
- Nie osiągnąłbym tego, gdybym się nie kłuł. Teraz czuję motywację, powoli zmieniam nawyki żywieniowe, nie jem już tyle śmieciowego jedzenia. Ale myślę, że wpływ miał też ostatni incydent, który napędził mi stracha.
Andrzej opowiada, że przesadził z jedzeniem, będąc już w trakcie leczenia farmakologicznego. Zamówił dużą pizzę i ją zjadł. Całą. Jego organizm się zbuntował i to na tyle, że o mało nie wylądował na SOR-ze.
- Myślałem, że umrę z bólu. Miałem takie skurcze jelit, że nie mogłem wytrzymać. Do tego doszła ostra biegunka, która nie pozwoliła mi zejść z toalety przez kilkadziesiąt minut. Chwila przerwy i znowu biegłem do łazienki. To było coś strasznego, nigdy wcześniej nie miałem takich problemów z jelitami. Myślę, że to wina i mojego obżarstwa i przyjmowania leku. Od tego czasu staram się bardziej pilnować z jedzeniem i odpuściłem sobie już fast-foody. Myślę, że musiałem przejść pewien proces i w ciele, ale też w mojej głowie, żeby dojrzeć do tego, że czas na prawdziwe leczenie otyłości, a nie na chwilowe diety - dodaje Andrzej.
Otyłość jest chorobą, którą trzeba leczyć i co istotne - jest chorobą przewlekłą. Specjaliści podkreślają, że otyłość ma charakter nawrotowy, dlatego tak ważne jest, by nie pomijać pierwszych dwóch punktów leczenia: diety i aktywności fizycznej.
W przypadku nieleczonej otyłości dochodzi do rozwoju innych jednostek chorobowych, a jest ich ponad dwieście. Nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa, cukrzyca typu 2., zwyrodnienia stawów, bezdech senny, zaburzenia psychiczne aż w końcu nowotwory, to tylko niektóre z chorób, które mogą być wynikiem nadmiernej masy ciała.
To właśnie dlatego analogi GLP-1 zrewolucjonizowały leczenie otyłości, bo stały się realnym i co ważne - skutecznym narzędziem do walki z tą chorobą. Trzeba jednak pamiętać, że stosowanie leków to tylko część leczenia choroby otyłościowej, bo najważniejsze są prawidłowe i zdrowe nawyki żywieniowe.
Są też tacy, którzy czują się oszukani i zawiedzeni, bo substancje będące analogami GLP-1 na nich nie działają.
Szacuje się, że u około 15 proc. pacjentów, którzy przyjmują substancje, będące analogami GLP-1, nie dojdzie do znacznej utraty masy ciała, a zatem leczenie okaże się nieskuteczne.
Jednym z głównych powodów jest brak jakiejkolwiek zmiany w codziennych nawykach żywieniowych i aktywności fizycznej. Jeśli chory nie podejmuje zmian w diecie, a czas wolny spędza tylko na kanapie - bilans energetyczny wciąż będzie dodatni, a zatem nie dojdzie do redukcji masy ciała.
Inną przyczyną jest nieprawidłowe dawkowanie leku. Zazwyczaj dotyczy to właśnie tych osób, które lek pozyskały na własną rękę i dawkują go według internetowych zaleceń, a nie rekomendacji specjalistów.
O wiele trudniej o redukcję masy ciała, jeśli pacjent zmaga się z insulinoopornością lub cukrzycą typu 2, w której nie jest stosowana odpowiednia dieta. Osoby te nie są wrażliwe na działanie GLP-1, a stymulowanie wydzielania insuliny jest w ich organizmach zaburzone.
Za inną przyczynę specjaliści wskazują także przyjmowanie innych leków, które osłabiają działanie analogów GLP-1.
- Jestem przykładem na to, że te leki nie działają na wszystkich. Brałam semaglutyd przez prawie pięć miesięcy i schudłam trzy kilo. Tyle to mogę zrzucić, przechodząc na głodówkę, ale oczekiwałam lepszych rezultatów. Jak dla mnie były to pieniądze wyrzucone w błoto, a dodatkowo przez cały czas zmagałam się z silnymi bólami głowy. Sama zdecydowałam się na przyjmowanie leku i sama go sobie odstawiłam. Teraz muszę albo zacisnąć zęby i przejść na prawdziwą dietę i wziąć się za prawdziwe ćwiczenia fizyczne, albo czeka mnie operacja bariatryczna, bo choruję na otyłość drugiego stopnia i odczuwam skutki tej choroby. Łapię zadyszkę nawet na zwykłym spacerze, mam bóle w klatce piersiowej no i wysoki cholesterol - mówi Lidia, 58-letnia księgowa, która także próbowała leczenia farmakologicznego i także robiła to bez nadzoru lekarza.
Pojawienie się analogów GLP-1 i stosowanie ich na redukcję masy ciała wywołało falę krytycznych komentarzy. Leki te bowiem pierwotnie były dedykowane przede wszystkim dla cukrzyków - pozwalają one kontrolować poziom glikemii we krwi i uniknąć powikłań związanych z tą chorobą. Kiedy odkryto, że semaglutyd nie tylko obniża poziom cukru, ale także hamuje apetyt, prowadząc do redukcji masy ciała - został on zarejestrowany zarejestrowana przez FDA (amerykańska Agencja Żywności i Leków) oraz EMA (Europejska Agencja Leków) jako substancja stosowana w leczeniu otyłości.
To właśnie wtedy, w roku 2021 i 2022, kiedy jeden z najpopularniejszych dziś leków na otyłość, został zatwierdzony jako substancja do walki z nadprogramowymi kilogramami, zaczęło brakować go w aptekach.
Pacjenci z cukrzycą typu 2., którzy byli w trakcie leczenia semaglutydem, zaczęli mierzyć się z problemem, jakim była niedostępność leku w aptekach i hurtowniach. Ci, którzy potrzebowali terapii przeciwcukrzycowej, musieli “odstąpić" swoje leki z aptek tym, którzy za wszelką cenę chcieli schudnąć.
Dziś dostęp do analogów GLP-1 jest prostszy - apteki dysponują odpowiednią ilością leku, zatem stał się on łatwo dostępny i - co ważne - na rynku pojawiają się nowe preparaty do walki z otyłością.
Niestety - chęć szybkiej utraty masy ciała powoduje także nadużycia związane z wystawianiem recept na powyższe leki. Niedawna, głośna sprawa pielęgniarki z Gniezna, która wystawiała recepty “na życzenie", pokazuje, jak duży jest popyt na substancje leczące otyłość, a jak często chorzy decydują się po nie sięgać bez żadnej konsultacji z lekarzem.
Analogi GLP-1 to leki, które powinny być stosowane pod nadzorem lekarza, w odpowiednio dobranych dawkach, przez określony przez specjalistę czas. Przyjmowanie tych, jak i innych leków, może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. I to na tyle poważnych, że leczenie choroby otyłościowej będzie musiało zejść na dalszy plan.