Jest lutowy poranek 2014 roku w Soczi. Spomiędzy pokrytych niskimi chmurami szczytów Kaukazu przebijają się promienie słońca. Mimo że to największy letni kurort w Rosji, o średniej rocznej temperaturze w okolicach 14 stopni, miasto szykuje się do otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Dlatego nie w pełni przykryte śniegiem stoki narciarskie odsłaniają brunatną ziemię Rossijskoj Fiedieracyi, a zaproszeni goście, z dala od kamer, otrzepują na świeżo położonych betonowych wylewkach resztki błota z podeszwy.
To impreza wymarzona i wywalczona przez prezydenta, okupiona miliardowymi inwestycjami. Biorąc pod uwagę opinie obserwatorów i publiczne wypowiedzi Władimira Putina, można dojść do wniosku, że głównym celem ich organizacji było pokazanie Rosji jako potężnego, bogatego kraju i regionalnego lidera. Igrzyska miały pokazać jej siłę, a przekaz ten miał być skierowany nie tylko do obywateli, ale także do reszty świata.
Nie chodziło jedynie o wizerunek państwa, ale także (o ile nie przede wszystkim) o podkreślenie cech przywódcy - wysportowanego, silnego i zdrowego. - Dlaczego zająłem się sportem? - Putin w wywiadzie sprzed ponad dwóch dekad powtarza pytanie jednego z dziennikarzy, nie ukrywając radości z tego, że ono padło. - Wszyscy jako dzieci, biegając po podwórku, byliśmy tacy sami. Później w wieku 13-14 lat zaczęły pojawiać się różnice. Ktoś był większy, silniejszy, zdrowszy; miał przewagę fizyczną. Cechy charakteru nie wystarczały, żeby utrzymać przywództwo. Potrzebne mi były instrumenty, żeby zachować pozycję w stadzie - przyznał.
Sport towarzyszył mu od dzieciństwa. Trenował sambo, później dżudo, odnosił sukcesy. Niezależnie czy pozował z bronią snajperską, wędką czy wiertłem dentystycznym, zawsze przedstawiany był jako nauczyciel.