Reklama

Zanim jednak przejdziemy do 1941 roku, cofnijmy się do początków. Armenię wodują w 1928 roku. Powstaje w leningradzkiej Stoczni Bałtyckiej. To jeden z czterech statków linii Adżaria, czyli pasażerskich dwupokładowych liniowców. Ich główny cel to trasy po Morzu Czarnym. Co ciekawe, to pierwsze statki zbudowane w Związku Radzieckim.

Armenia mierzy 112 metrów. Szerokość wynosi 15,5 metra. Jej wyporność to 5770 ton. Statek z 96-osobową załogą może przewieźć tysiąc ton towaru, a także około 550 pasażerów na pokładach trzech klas. Jeśli mówimy o trasach krótszych, na pokład wejdzie dodatkowo 400-500 osób. Łącznie daje nam to wynik około tysiąca chętnych.

Reklama

Zanurzenie to zaledwie 5,5 metra. Pozwala maszynie operować na płytkich wodach krymskich portów.

Ostatecznie do eksploatacji Armenia trafia w 1931 roku.

Wracając jeszcze do nazwy, wraz z innymi statkami pasażerskimi - Adżarią, Ukrainą, Abchazją, Gruzją i Krymem - ochrzczono ją tak w latach 30. na cześć republik radzieckich. Pieszczotliwie, ze względu na rozwijaną prędkość, liniowce określano również kłusakami (to rasa konia wykorzystywanego do wyścigów).

Maszyny przewożą chętnych, jak również pocztę i ładunki pomiędzy Jałtą, Batumi, Odessą, Mariupolem czy Sweastopolem.

W 1935 roku jeszcze w czasach przedwojennych, studio Lenfilm - radziecka wytwórnia filmowa z siedzibą w Petersburgu - kręci na pokładzie Armenii film "Skarb z zatopionego okrętu" w reżyserii Władymira Brauna i Izaaka Menakera.

Maszyna "gra" statek, z którego ekipa ratunkowa szuka skarbu na angielskim okręcie zatopionym w Morzu Martwym.

Statek-szpital

22 czerwca 1941 roku rozpoczyna się atak Niemiec na ZSRR, czyli słynna operacja Barbarossa. Tego też dnia Armenię rekwiruje marynarka wojenna. Główne przeznaczenie? Transportowiec i, co ważniejsze, statek szpitalny.

Mimo malowania, czyli dużych czerwonych krzyży na dachu i burtach, Armenia posiada uzbrojenie przeciwlotnicze. Nie jest ono duże - dwie lub cztery armaty przeciwlotnicze 21-K kalibru 45 mm oraz 4 wielkokalibrowe karabiny maszynowe 12,7 mm. Pływa w eskorcie wojskowej, co zgodnie z konwencją haską i pierwszą konwencją genewską pozbawia ją ochrony traktatowej.

Pod dowództwem kapitana Władimira Jakowlewicza Plauszewskiego ewakuuje rannych żołnierzy, personel medyczny i cywili. Uczestniczy w 15 konwojach ewakuacyjnych z Odessy. Z miasta do innych portów rozlokowanych u wybrzeży Morza Czarnego wywozi kilkanaście tysięcy pasażerów.

W drugiej połowie października 1941 roku niemiecka 11. Armia pod dowództwem Ericha von Mansteina odcina Krym od reszty sił radzieckich. Tym samym rozpoczyna oblężenie Sewastopola, który ostatecznie pada 4 lipca 1942 roku.

Jedynym sposobem na pomoc mieszkańcom - m.in. ich ewakuację oraz zaopatrywanie w potrzebne produkty i żywność - staje się droga morska. Jeszcze z początkiem listopada 1941 roku Armenię Sowieci kierują właśnie tam. Ranni i cywile czekają na pomoc.

Ostatni rejs

W ostatni rejs statek wypływa nocą z 6 na 7 listopada. Na pokład trafiają tysiące pasażerów z Sewastopola - o wiele więcej niż pierwotnie przewidywała stocznia. Miasto przeżywa wtedy trudne chwile, jeśli chodzi o obronę. Liczono się z jego upadkiem. Na Armenii znajdują się m.in. lekarze i inny personel medyczny, władze, urzędnicy z rodzinami oraz ranni ze szpitali. Cel? Oddalony o 250 mil morskich port Tuapse na północno-wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego.

Port w Sewastopolu statek opuszcza o 20:10. Kapitan Plauszewski - mimo dużego przeładowania - otrzymuje rozkaz zabrania również pasażerów z Jałty. Dociera tam o 2 w nocy. Chce wypłynąć jak najszybciej, jeszcze pod osłoną nocy. Nikt nie rejestruje wchodzących na pokład. Nie ma na to chwili ani warunków. Warto zaznaczyć, że w tym czasie port w Jałcie ani samo miasto nie posiadają żadnej obrony. Kapitan dostaje jednak rozkaz oczekiwania na eskortę. Ostatecznie o 7 rano jednostka wypływa pod nadzorem dwóch patrolowych kutrów oraz dwóch myśliwców I-153.

Dokładnie o 11:25, około 25 mil morskich od Jałty, Armenię atakuje torpedowa wersja niemieckiego bombowca He 111 z 1. eskadry (Lufttorpedo)/KG 28. Pochodzi od strony lądu. W odległości 600 metrów zrzuca dwie torpedy. Skutek? Jedno bezpośrednie trafienie za dziobem.

Na statku dzieje się niewyobrażalna tragedia. Obecni wiedzą, że za moment zginą. Konstrukcja przełamuje się na pół i tonie w ciągu czterech minut. Ocalało jedynie osiem osób.

Nawet dziesięć tysięcy ofiar

Liczba ofiar do dziś pozostaje nieznana. Wiadomo, że Armenia była bardzo przeładowana. Szacunki są niejasne. Wahają się od pięciu do nawet siedmiu lub dziesięciu tysięcy tragicznie zmarłych.

Co ciekawe, wszystkie statki z linii Adżaria zatopiono podczas wojny. Podobny los spotkał 70 procent radzieckich statków cywilnych zmobilizowanych na czas działań militarnych. Kapitana Plauszewskiego pośmiertnie odznaczono Orderem Czerwonego Sztandaru. Nadawano go wojskowym i innym obywatelom za wyjątkowe poświęcenie, męstwo i odwagę na polu walki oraz jednostkom i związkom taktycznym za wybitne zasługi wojenne. W 1970 roku imieniem kapitana nazwano masowiec radzieckiej marynarki.

Warto przypomnieć też fakt, że to nie pierwsze zatopienie przez wojska niemieckie radzieckiego statku szpitalnego. W czerwcu 1941 roku były to maszyny Kotowski i Anton Czechow. Działania te to konsekwencja odrzucenia przez Adolfa Hitlera zobowiązań traktatowych w rozkazie o "Jurysdykcji Barbarossa" (z 13 maja 1941 roku). Stanowił on jedną z głównych podstaw "prawnych" ludobójczej polityki Niemców na okupowanych terenach ZSRR. Przewidywał między innymi wyjęcie ludności ZSRR spod prawa czy stosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej. Dzięki niemu przyszła władza okupacyjna miała też zapewnioną daleko idącą bezkarność.

Zatopienie Armenii to jedna z największych katastrof morskich w historii Rosji. Jeśli chodzi o liczbę ofiar, to prawdopodobnie trzecia największa katastrofa morska. W niechlubnym rankingu wyprzedzają ją tylko niemieckie transportowce - Gustloff i Goya. Oba w 1945 roku na Bałtyku storpedowały radzieckie okręty podwodne.

Wrak odkryty po latach

W 2020 roku na dnie Morza Czarnego - około 15 mil morskich od wybrzeży Krymu i na głębokości 1500 metrów - odkryto wrak wielkiego statku. Stało się to po wieloletnich poszukiwaniach. Wytypowany obszar - podczas kolejnej operacji - zbadano za pomocą sonaru.

"W rezultacie specjaliści z rosyjskiego Ministerstwa Obrony dopasowali jego wymiary do charakterystyki statku Armenia" - czytamy w oświadczeniu tamtejszych władz.

Nie znaleziono śladów ataku torpedowego. Jednak górne pokłady zostały mocno uszkodzone. To tylko potwierdza wersję zniszczenia jednostki przez niemieckie samoloty.

Przeładowana Lancastria

W Tygodniku Interii opisywaliśmy również inną głośną tragedię morską z czasów wojny. Lancastrię - niegdyś luksusowy liniowiec oceaniczny znajdujący się w pobliżu Saint-Nazaire na zachodnim wybrzeżu Francji - atakują niemieckie bombowce Ju 88. W morskich odmętach ginie od 4500 do nawet 7000 osób.

17 czerwca 1940 roku wczesnym rankiem na pokład wchodzi trzech oficerów Royal Naval Volunteer Reserve, aby zapytać, ilu żołnierzy może przyjąć Lancastria. Jej normalna liczba w konfiguracji okrętu wojennego wynosi 2180, w tym 330 członków załogi. Kapitan Sharp przewiózł jednak z Norwegii 2653 osób, więc odpowiada, że "da radę 3000". Słyszy, że powinien wziąć ich jak najwięcej, "bez względu na ograniczenia prawa międzynarodowego".

Żołnierzy przetransportowano na pokład przy pomocy mniejszych jednostek. Do popołudnia 17 czerwca statek przyjmuje nieznaną liczbę osób - szacunki wahają się od 4 do 9 tysięcy - m.in. żołnierzy, uchodźców cywilnych, w tym personel ambasady i pracowników Fairey Aviation wraz z rodzinami.

Ludzie tłoczą się we wszystkich dostępnych miejscach, łącznie z dużymi ładowniami. Oficer Royal Engineers informuje, że przekazano mu, że na pokład weszło ponad 7200 osób. Kapitan Sharp szacuję tę liczbę na 5500.

Maszynę zaatakowano o 15:50 z powietrza, z niemieckich samolotów bojowych Junkers Ju 88.

Lancastrię trafiono trzema, może czterema bombami. Wielu ocalałych relacjonuje potem, że jedna bomba spada do komina statku, co jest prawdopodobne, biorąc pod uwagę prędkość, z jaką tonie - około 15-20 minut.

Ocalało 2477 osób. Lancastria Association wymienia 1738 osób, o których wiadomo, że zginęły, choć szacunki dotyczące ofiar śmiertelnych wahają się od mniej niż 4000 do nawet 7000 osób. Stanowi to największą katastrofę w historii brytyjskiej żeglugi morskiej.

Największa akcja ratunkowa

Dużo później, bo w 1989 roku, dochodzi do najbardziej spektakularnej akcji ratowniczej w historii Arktyki.

19 czerwca radziecki wycieczkowiec Maksim Gorkiy znajdował się w pobliżu Svalbardu - norweskiej prowincji na Oceanie Arktycznym obejmującej swym zasięgiem archipelag o tej samej nazwie. Największą jego wyspą jest Spitsbergen. Płynął wtedy do Magdalenefjordu, gdzie turyści mieli się wykąpać. 

Nie był przygotowany do kontaktu z lodem, dlatego w rejony Arktyki przypływał latem, gdzie niemal nie spotyka się go w większej ilości - czytamy w książce "Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilony Wiśniewskiej. 

Gorkiy miał jednak pecha. Około północy uderzył w dryfujący lód. Kapitan zauważył go wcześniej, lecz nie było szans na wyhamowanie. 

Uszkodził się zręb statku. Woda wpływała przez wiele otworów jednocześnie.

990 pasażerów (w większości Niemców po sześćdziesiątce z zachodniej części kraju) i członków załogi (Ukraińców oraz Rosjan) - głównie w piżamach - weszło do szalup ratunkowych. (Niektóre źródła podają inne dane - 954 osoby - 575 pasażerów oraz 379 członków załogi). 

Ostatecznie nikt nie ginie ani nawet nie zostaje ranny.