Reklama

Katarzyna Pruszkowska: Mamy rozmawiać o depresji kobiet w ciąży, dlatego na początek chciałabym zapytać o przyczyny - zastanawiam się bowiem, czy na wystąpienie depresji ciążowej mogą mieć wpływ hormony?

dr Anna Braniecka, psycholożka, klinicystka: - W psychologii klinicznej mówimy najczęściej, nie o przyczynach problemów ze zdrowiem psychicznym, ale raczej o czynnikach ryzyka. Jest tak dlatego, że w przypadku zaburzeń psychicznych bardzo trudno wskazać jeden, konkretny powód. W przypadku depresji w ciąży na pewno jednym z takich czynników  jest szczególna wrażliwość na zmiany hormonalne, która sprzyja raptownym i silnym wahaniom nastroju. Podatność na wpływ zmian hormonalnych ma też duże znaczenie u kobiet doświadczających depresji poporodowej, ale też w przypadku PSM (zespół napięcia przedmiesiączkowego - przyp. red.) czy zażywania leków hormonalnych, np. w celach antykoncepcyjnych lub przeciwnie - jako element terapii problemów z płodnością. Innym istotnym czynnikiem ryzyka jest występowanie problemów ze zdrowiem psychicznym w przeszłości. To ważne, ponieważ  ciąża pociąga za sobą wiele ważnych zmian, które mogą okazać się trudne, a niekiedy nawet przytłaczające,  i będą wtedy sprzyjały kolejnemu kryzysowi psychicznemu, na przykład nawrotowi depresji. Może tak się zdarzyć również pod wpływem kumulacji stresujących wydarzeń, a takich w ciąży często nie brakuje - zmieniają się relacje między małżonkami, kobieta przygotowuje się do nowej roli życiowej, czasem pojawiają się problemy finansowe czy zawodowe. Takie wyzwania dotyczą wiele kobiet w ciąży, a jeśli są to kobiety szczególnie podatne  na depresję  ryzyko pojawienia się poważnego kryzysu psychicznego jest dużo wyższe. Jest jeszcze jeden czynnik, który przychodzi mi do głowy - to bardzo młody wiek matki. Dla nastolatki zajście w ciążę jest zazwyczaj nieplanowanym wydarzeniem, które budzi nie zawsze życzliwe zainteresowanie rówieśników i nie sprzyja osiąganiu swoich celów życiowych, takich jak zdobycie wykształcenia, stabilnej pracy, niezależności. Ciąża i perspektywa opieki nad maleńkim dzieckiem, mogą być dla nich przytłaczającym wyzwaniem, szczególnie kiedy, nie mają odpowiedniego wsparcia w otoczeniu.

Reklama

A czy późniejszy wiek matki też może być takim czynnikiem ryzyka? Mówię tu np. o przyszłych mamach 35+.

- Tak, to kolejny czynnik ryzyka. Kobiety te są standardowo obejmowane specjalną opieką medyczną ze względu na dane statystyczne, pokazujące nieco większe prawdopodobieństwo nieprawidłowego przebiegu ciąży. Jest to sytuacja, w której kobieta może się czuć niespokojnie i zamartwiać się potencjalnymi zagrożeniami. Co więcej, przyszłe mamy w wieku 35+ są już doświadczone życiowo, widziały wiele trudnych sytuacji, możliwe, że same takie przeżyły. Wiele ich koleżanek i znajomych ma ciąże i porody za sobą, więc pewnie zdążyły już usłyszeć przerażające opowieści o trudnych porodach, komplikacjach, chorobach dzieci, powikłaniach okołoporodowych.  W rezultacie kobiety te mają większą skłonność do niepokojenia się swoją sytuacją i wymyślania najgorszych scenariuszy. Czasem nam się wydaje, że zasłyszane wcześniej opowieści o nieprawidłowościach w trakcie ciąży czy porodu robią na nas przytłaczającego wrażenia, , kiedy same stoimy przed podobnym doświadczeniem wszystkie te pesymistyczne sytuacje mogę się łatwo przypominać i oddziaływać z dużo większą siłą . Zaczynamy się zamartwiać, odczuwać przygnębienie i lęk, a to - jak się pani domyśla - sprzyja depresji.

Mówimy więc o czynnikach środowiskowych, które, jeśli się skumulują lub pojawią w wyjątkowo trudnym momencie, mogą przyczynić się do wystąpienia depresji - czy tak?

- Zgadza się. Oczywiście wiemy, że pewną rolę odgrywają również czynniki dziedziczne, czy szerzej - genetyczne, jednak obecnie nie są one uważane za silnie determinujące wystąpienie depresji w ciąży. Do tej pory nie udało się wyodrębnić jednego genu, który miałby być odpowiedzialny za dziedziczenie depresji. Wiemy, że w populacji ogólnej choruje ok. 6 proc. kobiet, liczby te rosną w trakcie ciąży do 10 proc. i w połogu - do ok. 15 proc. Oczywiście dane te różnią się w zależności od zastosowanej metodologii badań czy badanej grupy.  Nasuwa się zatem oczywisty wniosek, że okres ciąży i wczesnego macierzyństwa jest czasem szczególnie ryzykownym dla zdrowia psychicznego.  Przy czym chciałabym podkreślić, że nawet, jeśli przyszła mama dostrzega u siebie jakie czynniki ryzyka, nie oznacza to jeszcze bardzo dużego prawdopodobieństwa wystąpienia u niej depresji. Owszem, znajduje się ona w grupie zwiększonego ryzyka, ale nie jest to ryzyko tak duże, żeby przez cały okres ciąży wypatrywać depresji. Niemniej na pewno warto w takiej sytuacji szczególnie dbać o swoje samopoczucie, czyli nie narażać się na silny stres, dbać o dobry sen, nie przepracowywać się, znaleźć czas na przyjemne aktywności, być wobec siebie łagodną. A przede wszystkim, w razie wyraźnego pogorszenia nastroju, nie wahać się skorzystać z konsultacji z psychologiem czy psychiatrą.  

Skoro mowa o objawach  - myślę, że, m.in., dzięki kampaniom społecznym wiemy już, że depresja to nie tylko smutek. Jakie więc objawy są najbardziej charakterystyczne?

- Można powiedzieć, że ile ludzi, tyle objawów depresji, często w unikalnych konfiguracjach. Jednak w pewnym uproszczeniu możemy powiedzieć, że mamy dwa rodzaje depresji. Pierwszy wiąże się z zahamowaniem, brakiem chęci do działania, niskim poziomem energii - osoba może całymi dniami leżeć w łóżku, nie mieć sił na kąpiel, ubranie się, przygotowanie sobie jedzenia. Drugi rodzaj jest odwrotnością zahamowania - energii jest dużo, jednak jest to energia "nieprzyjemna", związana z odczuwaniem niepokoju, lęku, trudnego pobudzenia. Objawy te zazwyczaj nie pozwalają spać, spokojnie jeść, "usiedzieć w miejscu". Oczywiście obu tym rodzajom depresji towarzyszą takie odczucia, jak długotrwałe przygnębienie, smutek, rozpacz, poczucie beznadziei, niska samoocena czy poczucie bezsensu życia. Kobiety, których depresje związane są z wahaniami hormonalnymi, a więc znajdują się w okresie ciąży czy połogu, najczęściej doświadczają depresji z wysokim poziomem energii, odczuwają silne napięcie, niepokój i lęk. Nie mają wówczas apetytu, a nawet mogą  tracić na wadze, często płaczą - można powiedzieć, że ich cierpienie jest bardzo wyraziste i widoczne dla otoczenia. Wyjątkiem jest nawrót depresji, która występowała już u kobiety przed ciążą, wtedy może mieć ona zupełnie inny obraz, zazwyczaj podobny do tego, który był już wcześniej.  Może wówczas dominować brak energii - kobieta nie jest w stanie zmobilizować się, by o siebie dbać - robić regularne badania, chodzić na kontrole czy prawidłowo się odżywiać. Zdaje sobie sprawę, że powinna i czuje się często winna, że tego nie robi, ale nie ma wystarczającej siły.

Do konsekwencji depresji ciążowej jeszcze wrócimy, a teraz chciałabym zapytać o to, jak odróżnić zmęczenie powodowane ciążą, które występuje dość często w ciąży i bywa obezwładniające, od objawów depresji.

- Wzmożone odczucie zmęczenia jest częste, zarówno w ciąży, jak i w depresji. U kobiet z depresją nie jest ono jednak głównym objawem. Kluczowe znaczenie ma u nich obniżony nastrój, który pomimo zmiany sytuacji, nie zmienia się w sposób wyraźny. Nie zmienia się również poczucie zmęczenia, co wyraźnie odróżnia depresję o naturalnego wyczerpania w ciąży. Kiedy kobieta odpocznie, wyśpi się, wówczas powinna mieć trochę więcej energii. Oczywiście zmęczenie jest nieprzyjemne, szczególnie kiedy mamy przed sobą dużo obowiązków, ale kobieta, która nie jest w depresji, zazwyczaj potrafi podejść  do niego z akceptacją, współczuciem do siebie; zdaje sobie sprawę, z czego ono wynika  jak można mu przeciwdziałać i że kiedyś się skończy. To bardzo zdrowa postawa. Oczywiście może się zdarzyć, że kobieta w ciąży będzie czuła się fizycznie osłabiona przez długi czas, a to w sposób naturalny pociągnie za sobą przygnębienie. Wtedy granica między zdrowiem, a depresją jest trudniejsza do określenia.  Jeśli jednak przygnębienie nie jest bardzo silne, zainteresowanie ciążą i dzieckiem jest wciąż obecne, kobieta utrzymuje kontakty z innymi osobami i jest w stanie poczuć się czasem bardziej optymistycznie, to nie ma powodów do niepokoju. Jeśli jednak jest w obniżonym nastroju, niezależnie od tego, co dzieje się w otoczeniu, czuje napięcie i niepokój, unika innych osób, czuje się gorsza od innych kobiet w ciąży, złości się na siebie z powodu zmęczenia i innych konsekwencji ciąży, to warto rozważyć wizytę u specjalisty. Pomoże on ocenić, na ile sytuacja jest poważna. Emocjonalna reakcja na zmiany związane z ciążą w dużym stopniu zależy od aktualnych okoliczności życiowych i osobowości. Niektóre kobiety, szczególnie te o bardzo ambitnej naturze, chcą być sprawne, wydajne, perfekcyjne i źle znoszą wszelkie ograniczenia, również te związane z ciążą. To dla ich szczególnie trudny czas. Z koleiinne kobiety mogą mieć mało zasobów w otoczeniu - nie mogą liczyć na pomoc bliskich lub mają małe dzieci, które wymagają uwagi i nie pozwalają na to, by mama odpoczywała więcej, niż dotychczas. Do tego mogą dochodzić kwestie związane z pracą, potencjalnym obniżeniem się dochodów, niepewną perspektywą zawodową czy kryzysem partnerskim.

Przejdźmy teraz do wpływu depresji na przebieg ciąży - już z poprzedniej wypowiedzi o braku siły do pójścia na kontrolę, wnioskuję, że może być on znaczny.

- Oczywiście. Weźmy na przykład jedno z najmniej lubianych badań ciążowych, czyli krzywą cukrzycową. To badanie, które trwa dość długo, bo po podaniu glukozy trzeba spędzić kilka godzin w przychodni. Dla kobiety w depresji wykonanie tego badania może być wyzwaniem ponad siły, więc ewentualna cukrzyca ciążowa nie zostanie zdiagnozowana. A jej skutki  dla dziecka mogą być poważne - od makrosomii (zbyt duża waga dziecka w łonie matki, nieadekwatna do wieku ciąży - przyp. red.) do chorób serca. Zresztą zaburzenia gospodarki cukrowej są niebezpieczne również dla matki - obciążają organizm, ale także są czynnikiem depresjogennym. Co więcej, pomijanie badań, zapominanie, spóźnianie się  z wykonaniem ich o czasie może doprowadzić  nie tylko do poważnych konsekwencji dla zdrowia fizycznego, ale także do ogromnych wyrzutów sumienia. Kobieta myśli: "jestem złą matką, z własnego lenistwa doprowadziłam do takiej sytuacji", "moje dziecko cierpi przeze mnie", "naraziłam dziecko na niebezpieczeństwo". To oczywiście nieprawda, bo kobieta nie robi tego celowo - osobom zdrowym trudno sobie wyobrazić, że w depresji trudność sprawiają podstawowe czynności, takie jak umycie się czy przygotowanie śniadania. Umówienie się na badania i wyjście z domu może się jawić się jako zwyczajnie niemożliwe.

Mówimy teraz o powikłaniach, na które dzieci są narażone w związku z niezdiagnozowaniem innych chorób - cukrzycy, nadciśnienia. 

- Nie tylko, wyniki badań pokazują też, że kobiety w depresji o wiele częściej rodzą dzieci z niedowagą i mniejszym obwodem głowy. Czyli już na samym początku dzieci te mają trudniejszy start, wymagają wsparcia, poszerzonej diagnostyki i wielu badań. To oczywiście ma wpływ również na matkę, która zaczyna porównywać swoje dziecko z innymi. Niepokoi ją, że inne noworodki są większe, żywsze, mają ładny, różowy kolor skóry, a jej wygląda jakoś tak słabo, chorowicie. Z raportów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), opartych na wielu różnych badaniach, wynika również, że kobiety w ciąży, które są w depresji,  częściej rodzą przedwcześnie. Nie oznacza to, że taka sytuacji przytrafi się każdej chorej na depresję - bardzo wiele kobiet, które chorowały w ciąży na ciężką depresję,  rodzi o czasie zdrowe i silne dzieci. Wbrew bardzo trudnym okolicznościom ogromna liczba dzieci rodzi się prawidłowo i tak też rozwija.Lekarze często mówią, że  nawet jeśli matka ma mało zasobów, jest wyczerpana i źle odżywiona, to dziecko zazwyczaj i tak sobie poradzi, weźmie dla siebie to, czego potrzebuje. Zaskakujące jest to, jak bardzo kobiety w ciąży zamartwiają się o zdrowie swojego dziecka, natomiast stosunkowo mało troszczą się o swoje samopoczucie. W kontekście depresji ciążowej to bardzo niekorzystny mechanizm. Jeżeli kobieta nie jest w stanie odpowiednio się o siebie zatroszczyć,  ważną rolę odgrywają bliskie jej osoby. Z jednej strony mogą zaoferować swoją pomoc i wsparcie na co dzień, a z drugiej strony warto, żeby w razie niepokojących objawów depresyjnych, zachęciły ją do  kontaktu ze specjalistą i podjęcia leczenia.

Zanim o leczeniu - przygotowując się do rozmowy przeczytałam, że dzieci matek, które w ciąży cierpiały na depresję, same mogą być w przyszłości narażone na problemy ze zdrowiem psychicznym. Czy to prawda?

- To dość złożona kwestia, jednak istnieją badania, które pokazują, że dzieci matek, które cierpiały na depresję ciążową lub poporodową, częściej mają zaburzenia depresyjne, lękowe i z grupy ADHD. Niekiedy trudniej im się skoncentrować, mają problem z regulowaniem swojego pobudzenia, reagują nadmiernie emocjonalnie. Pomimo stwierdzenia takich prawidłowości, wciąż jednak nie wiadomo, z czego one wynikają. Jedna z interpretacji mówi, że kluczowy jest nie sam okres ciąży, ale połogu i dalszych lat macierzyństwa - ponieważ wtedy tak naprawdę zaczyna się emocjonalne oddziaływanie opiekuna na dziecko. Małe dziecko, którego  mama cierpi, nie jest w stanie się  uśmiechać  czy reagować radością, może mieć trudności w prawidłowym rozwoju emocjonalnym, może też nie nawiązać głębokiej i bezpieczne relacji z bliską mu osobą. Całe szczęście, zazwyczaj depresja poporodowa nie trwa aż tak długo, żeby zakłócić rozwój dziecka. Poza tym jeśli matka ma odpowiednie wsparcie w partnerze, czy innej bliskiej osobie, można liczyć na to, że zapewni on niemowlakowi uwagę, czułość i bliskość, a dłuższej perspektywie pomoże matce w odzyskaniu radości z macierzyństwa. Uważa się, że na początku życia dziecka taki "zastępczy opiekun", nawet w postaci  siostry czy przyjaciółki, może z powodzeniem zajmować się dzieckiem, ponieważ jeszcze nie ukształtowało ono silnego przywiązania i przede wszystkim potrzebuje zaspokojenia naprawdę podstawowych potrzeb. To dobry moment na rozpoczęcie leczenia, jeżeli nie było ono podjęte wcześniej, ponieważ można założyć, że nawet jeśli matka będzie niedostępna, szkody dla dziecka nie będą relatywnie duże. Oczywiście pod warunkiem, że umiejętnie troszczy się o nie ktoś inny. Im dziecko starsze, tym gorzej reaguje na separację z matką. Wtedy nieobecna, poirytowana, pełna żalu  może wywierać na dziecko niekorzystny, również depresyjny, wpływ. Dlatego właśnie zachęcamy kobiety, by nie odsuwały decyzji o leczeniu, ponieważ szyba diagnoza i wdrożenie leczenia pozwalają uniknąć szkodliwych konsekwencji dla niej i dla dziecka.

Wiem, że do głównych metod leczenia depresji zaliczamy psychoterapię i farmakoterapię. Zakładam, że w ciąży jest tak samo - czy słusznie?

- Tak, choć wiele kobiet obawia się farmakoterapii, bo uważają, że leki mogą być niebezpieczne dla dziecka. Często słyszy się słowa "nie chcę leków, nie będę przecież truła własnego dziecka". Warto jednak pamiętać, że obecnie istnieje wiele dobrze zbadanych leków przeciwdepresyjnych, które  są z powodzeniem stosowane od lat. Oczywiście niepokój przyszłych mam jest w pewien sposób zrozumiały, bo w idealnym świecie ciężarne nie musiałyby sięgać po farmaceutyki, które zawsze mogą mieć nawet jakiś minimalny wpływ na ciążę. Jednak bywa tak, że życie stawia nas przed wyborem z kategorii: zło mniejsze czy większe? Biorąc pod uwagę wszystkie możliwe niekorzystne skutki depresji matki na ciążę, specjaliści są zgodni, że przyjmowanie leków jest lepszym wyborem. Także dlatego, że skutki uboczne leków są dobrze zbadane i w razie potrzeby  można sprawdzać czy wystąpiły, a potem im przeciwdziałać, a skutki depresji są w dużym stopniu nieprzewidywalne. Poza tym, dobro przyszłej matki jest równie ważne, jak dobro jej dziecka - niektórzy nawet uważają, że większe - dlatego nie ma sensu, żeby cierpiała psychiczne, nie uzyskując odpowiedniej pomocy.

- Przy okazji chciałabym wspomnieć  o depresji poporodowej - są matki, które po porodzie rezygnują z farmakoterapii, ponieważ chcą karmić piersią. Biorąc pod uwagę silne wahania hormonów po porodzie, osłabienie i deprywację snu, taka decyzja jest bardzo ryzykowna, obarczona dużym ryzykiem nawrotu depresji. Stosunkowo niedawno opracowano leki, które pozwalają na kontynowanie karmienia piersią. Jeśli jednak lekarz zdecydowałby o włączeniu tych bardziej tradycyjnych, przy których karmienie jest niewskazane, myślę, że rezygnacja z karmienia piersią jest dobrym wyborem. Warto zastanowić się, co będzie lepsze dla dziecka - zapłakana, zrozpaczona mama, która cierpi i płacze z dzieckiem przy piersi, czy zdrowa, radosna, ale karmiąca mlekiem modyfikowanym. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu kobiet laktacja jest bardzo ważnym elementem macierzyństwa, jednak zachęcałabym, by myśleć także o sobie. Wiem, że ta postawa Matki-Polki, umęczonej, cierpiącej i poświęcającej się dla rodziny, powoli odchodzi do lamusa, ale jednak - powoli. Zresztą, nawet biorąc pod uwagę dobro innych - mama, która znajduje się na skraju wycieńczenia psychiczno-fizycznego nie jest w stanie zadbać o dzieci tak, jak by tego chciała.

Wrócę jeszcze na chwilę do leków - wiem, i z historii opowiedzianych przez znajome, i z opisanych na rozmaitych grupach w sieci, że farmakoterapii obawiają się nie tylko kobiety, ale także i niektórzy lekarze. Na wspomnianych grupach kobiety wymieniają się danymi specjalistów, którzy mają doświadczenie w leczeniu ciężarnych i ostrzegają przed tymi, którzy zalecają "odpoczynek, spacery i trening autogenny Schultza" (technika relaksacyjna o udowodnionej skuteczności - przyp. red.).

- Także spotkałam się z tym problemem, ale sporadycznie. Uważam, że dotyczy on nie tylko psychiatrów, ale niektórych psychologów i lekarzy innych specjalności. Ciąża jest postrzegana jako stan bardzo szczególny, w który lepiej nie ingerować. Dlatego niektóre kobiety w ciąży słyszą rady w stylu: "to proszę zająć się starszymi dziećmi; jak będzie miała pani dużo roboty, to nie będzie czasu na myślenie o smutkach". Często skarżą się też, że z każdym problemem są odsyłane do ginekologa - czy mowa o grypie, czy rwie kulszowej, czy palpitacjach serca. Mówią, że kiedy tylko lekarz zauważy brzuszek, one natychmiast stają się kłopotliwymi pacjentkami "potencjalnego ryzyka". Myślę, że może to wynikać z faktu, że niektórzy specjaliści obawiają się, że mogą zaszkodzić kobiecie czy dziecku. Warto jednak zaznaczyć, że prócz takich zachowawczych specjalistów mamy wielu innych, którzy wiedzą, jak leczyć lub do kogo pokierować, a przede wszystkim, bardzo chcą skutecznie pomóc. Warto zdawać sobie sprawę, że depresja jest poważnym zaburzeniem, potencjalnie śmiertelnym, bo związanym z ryzykiem odebrania sobie życia.

Poruszyła pani temat samobójstw, więc chciałam o nie dopytać - czy dysponujemy statystykami, które mówią, ile kobiet w ciąży usiłuje odebrać sobie życie?

- Szacuje się, że od 0,2 do 0,5 proc. wszystkich ciężarnych odbiera sobie życie. Na papierze nie wygląda to na dużą liczbę, ale w rzeczywistości to spory odsetek kobiet, dlatego właśnie możliwie szybkie wdrożenie odpowiedniego leczenia jest tak ważne. Skoro jesteśmy przy leczeniu, chciałabym dopowiedzieć jedną rzecz - wiele powiedziałyśmy o farmakoterapii, ale wcale nie jest powiedziane, że u każdej kobiety z depresją w ciąży zostanie ona wdrożona. Jeśli pacjentka ma wątpliwości, a lekarz widzi, że jej stan nie jest poważny, może podjąć decyzję o  wstrzymaniu wdrożenia leków i zalecić psychoterapię czy niefarmakologiczne, a wartościowe, oddziaływania  korzystnie wpływające na styl życia i stosowane nawyki. Mimo że ostateczna decyzja należy do kobiety w ciąży, to jednak uważam,  że w wielu sytuacjach warto zdać się na zdanie specjalisty, które ma odpowiednią wiedzę i doświadczenie oraz jest świadomy  konsekwencji leczenia.

Przyszła mi do głowy historia mojej koleżanki, która uzyskała pomoc dopiero u trzeciego psychiatry. Ten od razu wypisał jej niedużą dawkę leków i polecił terapeutę - mało tego, sam załatwił u niego wcześniejszy termin. A na odchodne powiedział jej, że podziwia jej upór.

- A warto pamiętać, że nie każda kobieta w depresji będzie miała siły na takie wytrwałe poszukiwania specjalisty. Bardzo wiele kobiet rezygnuje już po pierwszej próbie znalezienia pomocy i uznaje, że nie pozostaje im nic innego, jak tylko, mówiąc nieładnie, wzięcie się w garść. Myślę, że to jedno z bardziej szkodliwych przekonań dotyczących depresji. W przypadku depresji ciążowej jest ono jeszcze bardziej powszechne - najważniejsze jest dziecko, a matka musi się zmobilizować, zacisnąć zęby, jakoś przetrwać. Jednak zapominamy, że ciąża, a potem pierwsze miesiące życia dziecka mogą być naprawdę trudnym czasem dla kobiety, dalekim od obrazków, które widzimy choćby w social mediach. Jeszcze w ciąży przyszłe matki muszą podjąć wiele decyzji, które są czasem prezentowane jako kluczowe w rozwoju ich dzieci - nawet, jeśli chodzi o coś tak banalnego jak zakup wózka czy puszczanie dziecku muzyki klasycznej, by "stymulować rozwój mózgu".

O tak, każda decyzja ma ten sam ciężar i może zaważyć na przyszłości dziecka lub jego bezpieczeństwie. Wiele kobiet, które znam, starało się, by ich macierzyństwo było "idealne" - sił starczyło na kilka pierwszych miesięcy, a, powtarzam teraz słowa, które sama usłyszałam już dość dawno - macierzyństwo to nie sprint, ale maraton.

- Proszę też zauważyć, że znowu w centrum znajduje się dziecko, a kobiety prawie nie ma. Tymczasem jej dobrostan jest nastawiony w tym czasie na dużą próbę, a poza tym pośrednio przekłada się na dobro dziecka. Jeśli kobieta w porę nie zadba o swój wypoczynek, zdrowie, regenerację, z czasem będzie jej coraz trudniej - zasoby energetyczne będą się stopniowo zużywały, a opieka nad dzieckiem będzie wymagała coraz więcej siły i cierpliwości. Małym dzieciom, które są z natury bardzo skoncentrowane na swoich potrzebach, trudno zrozumieć, że mama jest zmęczona, potrzebuje czasu dla siebie. Dlatego kobiety powinny nauczyć się prosić o pomoc, dbać o siebie, bez wyrzutów sumienia. Jeśli kobieta nie powie jasno, że sobie nie do końca radzi i potrzebuje np. pomocy w usypianiu, możliwości dłuższego snu w weekend czy wyjścia z domu, zazwyczaj nikt inny o tym nie pomyśli. Tak naprawdę tylko my wiemy, czego najbardziej potrzebujemy, inni nie mają obowiązku, by zgadywać.

- Inną sprawą jest to, że niektórym kobietom bardzo trudno przychodzi przyjmowanie pomocy. Mogą nie chcieć dzielić się obowiązkami. Chcą same zajmować się dzieckiem, mogą nawet nie pozwalając zbliżyć się do niego partnerowi, nie mówiąc już o mamie, teściowej, przyjaciółce. Nawet jeśli początkowo kobieta uważa to za dobre rozwiązanie, to po czasie efekt jest odwrotny. Młoda mama jest już tak wymęczona, że decyduje się na przyjęcie pomocy, ale dziecko, które zdążyło się już przyzwyczaić się do takiej niemal symbiotycznej relacji, nie chce przebywać z nikim innym  - płacze, chce uciec, nawet reaguje agresją.

Mamy więc podjęcie leczenia, zadbanie o swoje potrzeby, nauczenie się proszenia o pomoc - i przyjmowania tej pomocy. Co jeszcze może wspierać proces zdrowienia?

- Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że to regularny ruch, przebywanie z bliskimi osobami, czas dla siebie, "wyrwanie się" z domu chociaż na godzinę czy dwie i zrobienie czegoś niezwiązanego z macierzyństwem. Obecnie jesteśmy bombardowani wieloma nowatorskimi pomysłami, które mają poprawić nasz dobrostan - od suplementów, przez rozmaite gadżety i sprzęty, na wyjazdach czy "odosobnieniach" kończąc. Zewsząd docierają do nas promocje, reklamy, doniesienia o najnowszych badaniach, które traktują o tym, co sprzyja zdrowej ciąży i zdrowemu dziecku. Nie jestem przekonana, czy im temu bezkrytycznie ulegać. Myślę, że skoro bycie przyszłą czy obecną mamą to rola, która spełniana od zarania ludzkości, to nie ma powodu sądzić, że koniecznie wymaga jakiś wyszukanych, innowacyjnych rozwiązać. Znany psychoterapeuta, Donald Winnicott, mówił, że matka powinna być: "wystarczająco dobra. Bycie idealną matką jest dysfunkcjonalne".

- Jeśli chodzi o zdrowienie, przyszło mi do głowy, że pomocna może być także zmiana nastawienia do macierzyństwa. Od pewnego czasu rozróżnia się w psychologii dobrostan hedonistyczny od eudajmonistycznego. Ten pierwszy wiąże się przede wszystkim z przyjemnym i komfortowym życiem, a drugi z poczuciem sensu, życiem zgodnie z własnymi wartościami i celami. Gdybym miała zasugerować coś kobietom, które są w ciąży lub mają małe dzieci, powiedziałabym, żeby w tych pierwszych latach rodzicielstwa nie oczekiwać wysokiego dobrostanu hedonistycznego i skupiać się raczej na poszukiwaniu dobrostanu eudajmonistycznego. Wierzę, że nawet w okresach dużego zmęczenia, niewyspania, z ząbkującym maluchem na rękach wciąż można być spełnioną, szczęśliwą mamą. W trudnych momentach psychoterapia akceptacji i zaangażowania (ACT, Hayesa - przyp. red.)), która swoje oddziaływania również kieruje do kobiet w ciąży i po porodzie, zachęca do przyjmowania rzeczywistości takiej, jaka jest i doświadczania jej jak najpełniej; nie skupiając się na tym, że inaczej ją sobie wyobrażałyśmy. W macierzyństwie łatwiejsze i trudniejsze momenty przeplatają się ze sobą.Czasem wzruszamy się, bo dziecko wręczyło nam laurkę, potem śmiejemy z jego wygłupów, a innym razem martwimy się, że dziecko jest chore lub wściekamy się, bo wyjście do przedszkola trwa godzinę.  Bycie mamą jest nie zawsze łatwe nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jak i do tego, że można znaleźć w nim dużą wartość i każda kobieta musi to zrobić na swój sposób.

dr Anna Braniecka, psycholożka, klinicystka. Pracuje naukowo i dydaktycznie na Uniwersytecie SWPS, w Katedrze Psychologii Klinicznej. Ma kilkunastoletnie doświadczenie w pracy na oddziale psychiatrycznym specjalizującym się w leczeniu depresji i innych zaburzeń nastroju, w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Aktualnie jest zaangażowana w europejskim projekcie badawczym nad opracowywaniem aplikacji dotyczącej zapobiegania depresji u kobiet w ciąży.