Schemat wyzwania jest prosty. Zaprasza się dziecko na rozmowę i spokojnym głosem oznajmia mu, że zjadło się wszystkie słodycze, jakie zebrało podczas halloweenowej zabawy. Na dowód pokazuje się puste wiaderko, w którym maluch nagromadził swoje skarby lub puste papierki po cukierkach.
Na reakcję nie trzeba czekać długo, zwykle są to łzy kapiące w rozpaczy po małych policzkach. Ale są także inne reakcje - złość, agresja, histeria i spokojne "ok, nic się nie stało mamusiu" wypowiedziane przez małego człowieka, którego buzia mimowolnie zaczyna układać się w podkówkę. Rodzice pękają wtedy z dumy, że ich pociecha jest tak wyrozumiała. Tylko czy właśnie nie zawiodły ją osoby, na których oparty jest cały bezpieczny świat
Zachowania dzieci są szczere i niewymuszone (chyba że ktoś do perfekcji dopracował nagrywanie z nimi filmów, w imię "wszystko dla sławy"), dlatego mają prawo do emocjonalnej reakcji.
- Dzieci dopiero uczą się swoich emocji, panowania nad nimi, dlatego silne reakcje są naturalnym sposobem radzenia sobie z nimi - wyjaśnia Justyna Małas, psycholog szkolna od lat pracująca z dziećmi, młodzieżą i ich rodzicami.
31 października zeszłego roku popularny amerykański program telewizyjny "Jimmy Kimmel Live" wyemitował kolejny odcinek popularnej serii, która od ponad dziesięciu lat wywołuje ogromne zainteresowanie i wiele emocji. W ramach tradycyjnej zabawy, Jimmy Kimmel zaprasza rodziców do udziału w trendzie, w którym mają za zadanie powiedzieć swoim dzieciom, że zjedli całą ich zdobycz z Halloween.
Rodzice z całego kraju przysłali nagrania, na których widać ich dzieci reagujące na informację o utracie słodyczy. Reakcje dzieci były różnorodne - od płaczu i złości po zdziwienie i zrozumienie.
"I Told My Kids I Ate All Their Halloween Candy" pokazywane jest regularnie od 2011 roku i od tamtej pory jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych segmentów programu. Od początku serii, powstało już wiele odcinków. W sumie seria ma już ponad 10 lat i liczbę nagranych rodzin można szacować na ponad 100.
A jeśli show bawi w telewizji, ma szansę przyjąć się w mediach społecznościowych. I tak, w ślad za "szczęśliwcami", którzy mogli pokazać smutek swoich dzieci w popularnym programie, poszły rodziny z całego świata - w końcu Instagram i TikTok nie blokuje wideo ze względu na dziecięce łzy czy krzyki rozpaczy.
Wielu internautów wyraziło swoje zdanie na temat tej zabawy. Jedni uważają, że jest to okrutne i nieodpowiednie, inni zaś twierdzą, że jest to niewinna zabawa, która uczy dzieci odczuwania emocji i radzenia sobie z rozczarowaniem. Niektóre z nagranych reakcji stały się viralowe i zdobyły miliony wyświetleń.
Duża część użytkowników mediów społecznościowych wyraziło współczucie dla dzieci, ale nie mniejsza część broniła twórczości, podkreślając, że to tylko zabawa i że słodycze zostaną zwrócone.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie świętowanie Halloween jest tradycją narodową, organizacje zajmujące się prawami dzieci wyraziły swoje obawy co do wpływu takiej zabawy na emocjonalny dobrostan najmłodszych. Zwracano uwagę, że takie działania mogą powodować stres i niepokój u dzieci, a także wpływać na ich zaufanie do rodziców.
- Zabawa jest zabawą do momentu, kiedy bawi wszystkich jej uczestników. Jeśli podczas "zabawy" dziecko jest straszone, wyśmiewane, a nawet nagrywane, to już nie jest zabawa a przemoc, inaczej zwana też mobbingiem. Kiedy w taki sposób "bawią" się same dzieci, to rodzice zwykle nie mają wątpliwości, że jest to szkodliwe działanie, któremu należy zapobiegać. Ciekawe, że mimo takiej świadomości wielu angażuje się w tak szkodliwe internetowe trendy - zauważa Justyna Małas.
W zeszłym roku zrobiło się głośno o serii filmów polegających na straszeniu dzieci postacią Grincha - potwór wpadał do domów i porywał świąteczne prezenty - na oczach rozbawionych najbliższych i... pod obiektywami ich telefonów.
Dzieci przerażone wizytą Grincha
- Uważam że dzieci nie powinny być straszone, a w szczególności przez osoby bliskie, którym powinny ufać - podkreśla Justyna Małas.
- Straszenie dzieci może mieć długofalowe negatywne skutki, szczególnie jeśli podczas sytuacji wywołującej lęk nie otrzymują one adekwatnego wsparcia ze strony rodziców, a zamiast tego są nagrywane i obśmiewane.
Ale na rozbawieniu dorosłych polega właśnie wyzwanie.
- Dzieci dopiero uczą się swoich emocji, panowania nad nimi, dlatego ich silne reakcje są naturalnym sposobem radzenia sobie w trudnych dla nich sytuacjach - wyjaśnia Justyna Małas.
- Jeśli rodzić zezwala na zbieranie słodyczy w ramach halloweenowej zabawy i nie uprzedza wcześniej, że dziecko tych słodyczy nie będzie mogło zjeść, to znów mamy do czynienia z bezsensowną przemocą. Rodzić wykorzystuje swoją przewagę, siłę, żeby zabrać dziecku coś, co jest dla niego wartościowe.
Oczywiście można umówić się z dzieckiem, że słodycze będą jedzone przez jakiś czas, ze względu na zdrowie. Ale nawet z najmłodszymi należy to ustalić.
Obrońcy wyzwań z odbieraniem słodyczy twierdzą, że dzieci szybko dochodzą do siebie po rozczarowaniu i że cała sytuacja jest tylko chwilowym żartem. Twierdzą, że dzieci nie są w rzeczywistości pokrzywdzone, ponieważ otrzymują swoje cukierki z powrotem po zakończeniu nagrania, czyli wszystko wraca do normy.
Inni jednak krytykują tę serię, uważając ją za okrutną i nieodpowiednią. Zwracają uwagę na negatywne emocje, jakie mogą pojawić się u dzieci, oraz na wpływ takiej zabawy na ich zaufanie do rodziców.
Tylko czy dla dzieci zabawna jest nawet chwilowa krzywda wypływająca od osób, które są dla nich bezwzględnym gwarantem bezpieczeństwa.
Krytykujący takie działania, uważają je za okrutne i nieodpowiednie. Zwracają uwagę na negatywne emocje, jakie mogą pojawić się u dzieci, oraz na wpływ takiego żartu na ich zaufanie do rodziców. Dzieci mogą czuć się zranione, zdradzone i niepewne, co może mieć negatywny wpływ na ich relacje z rodzicami i ogólny rozwój emocjonalny.
Trudności z zasypianiem, częste wybudzanie się w nocy, nocne koszmary. Umyślne wzbudzanie w dziecku niepokoju może zaburzyć relacje z opiekunami, dziecko przestaje ufać rodzicom i traci poczucie bezpieczeństwa, które jest bardzo ważne dla jego prawidłowego rozwoju i budowania samooceny.
Czasy, kiedy uważaliśmy na to, co publikujemy w mediach społecznościowych, dawno minęły. Młodsze pokolenie, dla którego smartfon i media społecznościowe są w pakiecie startowym do życia, prawdopodobnie nie uwierzy, ale kiedyś zastanawiano się nad tym, czy powinno się czyjś wizerunek gdziekolwiek publikować. Nie było nagrywania w autobusach, na ulicach, koncertach obcych osób, sytuacji. Kręci się film, a to co w tle, jest tylko tłem...
Nagrywanie i publikowanie sytuacji bez zgody rodziców może naruszać prywatność i godność dzieci. A co z własnymi dziećmi, przecież są nasze, więc możemy pokazywać wszystko. Na pewno?
Dorota Rabczewska (Doda) w podcaście Przemeka Górczyka pokazała dość jasne stanowisko w temacie publikowania nagrań i zdjęć dzieci w intenecie.
- Dzieci widzą tylko zamiast twarzy matki, to Iphone przed sobą. To jest jakaś obsesja na punkcie pokazywania swoich dzieci w social mediach, która powinna być zakazana. Moim zdaniem nie możesz za dzieciaka decydować. Ja bym była tak wk...., jakby się okazało, że moja mama wszystko nagrywa i wszystko wrzuca do sieci i absolutnie od pierwszego dnia jestem w jakimś "Truman Show", to bym chyba ją pozwała.
- Pierwsze co nad wózkiem widzi dziecko to telefon - kontynuowała piosenkarka - Zrobisz coś, to matka nie śmieje się do ciebie, tylko pierwsze co robi, to nagrywa - "zobaczcie jakie śmieszne". Zrobisz coś, co jest powodem do dumy, ona nie jest z ciebie dumna, tylko od razu nagrywa i mówi: zobaczcie, jestem z niego taka dumna. Jak jesteś dumna, to odłóż ten pieprzony telefon i w ogóle o nim zapomnij. W dzisiejszych czasach dzieciaki widzą tylko to...
Justyna Małas przyznaje, że publikowanie w sieci filmów, zwłaszcza pokazujących dzieci w naturalnych sytuacjach może poskutkować kompleksami, niską samooceną.
- Może również spowodować trudności wychowawcze, zachowania agresywne i autoagresywne, a w skrajnych przypadkach doprowadzić do depresji i podejmowania prób samobójczych.
Nie zapominajmy, że w sieci nic nie ginie, a to, co wydaje nam się zabawne dziś, kiedy wrzucamy do internetu film z płaczącym albo "zabawnie" ubrudzonym trzylatkiem, dla dziewięciolatka może oznaczać wyśmianie w szkole, gdy ktoś z jego kolegów do takiego nagrania dotrze.
Działania, które celowo wywołują u dziecka płacz i negatywne emocje, mogą mieć długotrwałe konsekwencje dla ich psychiki. Dzieci powinny czuć się bezpieczne i chronione przez swoich rodziców, a nie wykorzystywane w celach rozrywkowych.
W przypadku takich żartów ważne jest również, aby rodzice mieli świadomość, że ich działania mogą być obserwowane przez inne dzieci i rodziców. To, co może być uznane za żart w zamkniętym kręgu rodzinnym, może być postrzegane jako nieodpowiednie i szkodliwe przez innych.
Dlatego następnym razem może dobrze jest zadać sobie pytanie, pokazując całemu światu złość, łzy, "brzydkie" miny własnego dziecka, czy opublikowalibyśmy film, gdyby na jego miejscu był dorosły. Czy dorosła osoba życzyłaby sobie pokazania siebie w danej sytuacji, z danymi emocjami. I czy argument "ale to dziecko, to jest takie urocze" jest wystarczający.