Reklama

Ale nie to jest najciekawszą częścią historii najsłynniejszej marki świata. Ani to, że w opowieści motoryzacyjnej pojawia się wątek papieża Polaka. Najbardziej niesamowite jest to, że marka została stworzona, gdy Enzo miał 50 lat. To opowieść o nadziei dla wszystkich trzydziestolatków +, którym wydaje się, że ich najlepszy czas już minął.

Enzo Ferrari był włoskim przedsiębiorcą i założycielem marki samochodowej Ferrari. Jego historia jest pełna sukcesów i osiągnięć, które uczyniły go jednym z najbardziej wpływowych i szanowanych postaci w świecie motoryzacji.

Reklama

Urodził się 18 lutego 1898 roku w Modenie we Włoszech. Już jako młody chłopiec marzył o karierze w świecie samochodów i wyścigów. Jego pasja do motoryzacji była tak silna, że porzucił szkołę i dołączył do zespołu wyścigowego Alfa Romeo w 1920 roku. Przez kolejne lata pracował jako kierowca wyścigowy i menedżer zespołu, zdobywając doświadczenie i wiedzę na temat produkcji samochodów. W 1939 roku Enzo Ferrari opuścił Alfa Romeo i założył własną firmę, która początkowo nosiła nazwę Auto Avio Costruzioni. Jednak w 1947 roku zmienił nazwę na Ferrari, która stała się synonimem luksusu, szybkości i doskonałości w świecie samochodów sportowych. 

Ferrari nierozerwalnie związane jest z wyścigami Formuły 1. W końcu zawsze chodziło o prędkość. Zespół odnosi liczne sukcesy na torach na całym świecie. I to jest to, co mężczyźni lubią najbardziej, choć nie tylko to.

Kochają Ferrari, a na ich widok, np. podczas spaceru między wartymi miliony dolarów modelami miękną im kolana i... serca. Mali chłopcy zakochują się w błyszczącej karoserii i opływowych kształtach, a odwiedziny w Maranello, w małym miasteczku na północ od Bolonii zapamiętują do końca życia. Nawet jeśli dojazd nie jest tam prosty, trzeba czekać godzinę na przystanku, a podróż nie ma nic wspólnego z przejażdżką luksusowym autem (prawdziwa historia).

Prestiż, design, osiągi, historia, pasja i emocje - to wszystko przyciąga do tej ikonicznej marki samochodowej. Ferrari jest symbolem luksusu, sukcesu i stylu życia, który wielu mężczyzn (i nie tylko) pragnie osiągnąć. Dlatego nie dziwi fakt, że ferrari jest jednym z najbardziej pożądanych samochodów na świecie.

Auta tak, samoloty nigdy

Z biografii Enzo Ferrariego - "Wizjoner z Maranello" - która jest zapisem rozmowy Turriniego Leo z Piero Ferrarim, jednym z dwóch synów Enzo, dowiadujemy się wiele o prywatnym życiu legendy motoryzacji. Także o tym, że miał dwie rodziny, a żadnej nie zaniedbywał, że nie pozwalał swoim dzieciom uczestniczyć w wyścigach, że obrażał się na wielkie postacie, tylko dlatego, że przyjechały w odwiedziny np. Maserati (prezydent Włoch). Był bardzo stanowczy, pozornie oschły, a  jednocześnie ciepły (choć powściągliwy w okazywaniu emocji) dla bliskich.

- Jest legendą, z braku lepszego słowa. Wizjoner, kreator - we Włoszech za życia miał pozycję porównywalną z papieżem. Nawet kierowcy Formuły 1, których zatrudniał, musieli umawiać się na "audiencje", a to, co Il Commendatore powiedział, było święte - mówi Michał Adamiuk, dziennikarz motoryzacyjny radia ZET i Motowizji. - Tego typu postaci było w historii motoryzacji więcej, wystarczy wspomnieć, chociażby braci Maserati czy Ettore Bugattiego, ale to Enzo Ferrari odcisnął największe piętno. W dużej mierze dzięki sukcesom jego aut w wyścigach. Zwycięstwa budowały markę i napędzały sprzedaż samochodów "na ulicę". Mawia się nawet "win on Sunday, sell on Monday" i ta reguła obowiązuje do dziś...

Samochody tak, samoloty nie. Testowanie nowych konstrukcji, rozwiązań, wizjonerstwo w świecie technologii, eksperymenty na torze - ducha takiego Ferrariego, odważnego w swych pomysłach, widać w muzeach w Maranello i Modenie. Nikt nie pomyślałby, że ten człowiek mógłby nie ufać maszynom. A jednak Enzo bał się latać... więc nie latał. Jego syn Piero podkreślał, że nawet nie bardzo lubił ruszać się z rodzinnych okolic i unikał wszelkich podróży. Jeśli mógł wrócić do domu z jakiegoś spotkania w odległym mieście, robił to jako kierowca, nawet jeśli oznaczało to kilkugodzinną podróż. Była to jednak podróż autem własnej produkcji... a on był mężczyzną. Upraszczając, chłopcy nie odpuszczają przejażdżki ferrari.

Co mężczyzn pociąga w szybkich autach?

Pewien dziewięcioletni chłopiec, który zaciągnięty prawie siłą do muzeum przy fabryce w Maranello, podkreślał, że auta nie bardzo go interesują. Jednak po przekroczeniu pierwszych drzwi, gdzie przywitał go najnowszy bolid startujący w ostatnich wyścigach Formuły 1, zaczął się przekonywać. Kilka sali dalej, kilkanaście samochodów później, miał już ulubiony model, rozpytywał o jego osiągi i potrafił zachwycić się "szczeliną prestiżu", czyli odległością między kołem a drzwiami, która podobno świadczy o tym, że auto jest "lepsze". I tak jedna wizyta wystarczyła, by pokochał auta tak jak większa część płci brzydkiej.

- Z jednej strony pociąga nas rywalizacja, to jak ze wszystkim. "Mój samochód jest szybszy niż Twój, więc jestem lepszy niż Ty" - wyjaśnia Michał Adamiuk. - Są narzędziem, jak wszystko, co zwiększa pewność siebie i (złudne) poczucie wartości. Po drugie, szybkość potęguje uczucie wolności, które dają samochody (nie dotyczy aut elektrycznych;). Po trzecie prędkość uzależnia. A po czwarte - konstrukcja samochodów sportowych, ich dopracowanie sprawia, że przyjemnością jest samo ich prowadzenie, obcowanie z maszyną. Jazda dobrym sportowym samochodem daje wrażenie, jakby był przedłużeniem rąk i nóg. Niektórzy twierdzą, że czegoś jeszcze, ale to już inna historia...

Papież też lubi czerwone

Spotkanie Jana Pawła II z Enzo Ferrari było niezwykłym wydarzeniem, które miało miejsce w 1988 roku. Papież, będący wielkim miłośnikiem sportu i motoryzacji, postanowił odwiedzić słynnego włoskiego producenta samochodów, choć wizyty nie było w planie. Jednak przyfabryczny tor przygotowany do testów aut, wydawał się najlepszym miejscem w okolicy, by pomieścić wiernych.

Enzo Ferrari przywitał go z wielkim szacunkiem i radością. Obaj mężczyźni mieli okazję porozmawiać i podzielić się swoimi doświadczeniami. Według relacji Piero papież w pewnym momencie spojrzał na białą toyotę, słynne papamobile i zapytał: Jak to się stało, że nie mamy dzisiaj ferrari? Syn Enzo opowiedział, jak w krótkim czasie zorganizowali Mondial Cabrio i jak został kierowcą Ojca Świętego. Gdy spotkali się kolejny raz po wielu latach, Piero nawiązał do tego wspomnienia, a on odpowiedział "Przypominam sobie". Nikt nie zapomina przejażdżki Ferrari, możliwe, że pierwszej w życiu.

Papież tego dnia nie doświadczył jednak tego, do czego ferrari zostało stworzone... prędkości.

Szybciej, znaczy lepiej. A i tak chodzi o zakręty

Enzo rozpoczął produkcję swoich aut z myślą o wyścigach. Oczywiście kolejne modele pojawiały się w seryjnej produkcji i są dostosowane do realiów drogowych (bywa że i tych w Polsce), ale zawsze chodziło o wygrywanie. Wiele rozwiązań udawało się przenieść do produkcji masowej, jak choćby sprawne wycieraczki, które wcześniej nie poradziły sobie z obfitym deszczem podczas jednego z dłuższych starć na torze.  

Ferrari powtarzał jednak, by nie związywać się zbyt emocjonalnie z kierowcami, wynikało to z bolesnych strat, jakich doświadczył podczas wypadków na torach. Ginęli kierowcy, z którymi bywał blisko. Dlatego też nie dopuszczał możliwości, by ścigali się jego synowie. Piero podkreślał, że zabraniał mu tego, nawet jak był dorosłym mężczyzną z własną rodziną.

Prędkość jednak kusi, a Włosi mają odpowiednie narzędzia w czerwonym kolorze. Co się czuje, gdy pędzi się po torze takim luksusowym autem?

- Prędkość... pisano o niej książki i naukowe traktaty - mówi Michał Adamiuk. - Jest narkotykiem, uzależniającym poczuciem wolności. Każda prędkość w końcu przestaje wystarczać, chcesz więcej i więcej, choćby o kilka km/h. Ale, paradoksalnie, to nie szybkość najbardziej kręci nas w sportowych autach. Zakręty są tym, co daje najwięcej frajdy za kierownicą. To się wiąże z gonitwą za poczuciem kontroli, panowania nad sytuacją. Walka człowieka z maszyną i ducha z materią. Zahamuj później, skręć celniej, dodaj gazu wcześniej. Potyczka ze stoperem jest esencją motorsportu i niewiele rzeczy równa się z satysfakcją urywania dziesiątych części sekundy na torze czy odcinku specjalnym. Niepokorny rajdowy mistrz Colin McRae powiedział nawet kiedyś sakramentalne zdanie: "proste są dla szybkich samochodów, zakręty - dla szybkich kierowców".

Czerwona strzała, czyli co było pierwsze

Mówi się, że jak czerwone to szybkie, ale to nie Enzo Ferrari wybrał kolor dominujący w jego fabryce. Sprawił jednak, że widząc krwistą karoserię jakiegokolwiek auta, od razu wydaje nam się, że w wyścigach miałoby większe możliwości. To dlatego, że wygrywał.

Międzynarodowa Federacja Samochodowa wymagała, aby wszystkie samochody wyścigowe Grand Prix Włoch były na początku czerwone. Każdy startujący kraj "otrzymał" inną barwę.

- Poproś dziecko o narysowanie samochodu, a w 9 na 10 przypadków narysuje czerwony. To już zbiorowa świadomość, kod kulturowy, ale to nie Ferrari go wymyśliło. W pierwszych latach wyścigów, kolory startujących samochodów były przyporządkowane do poszczególnych państw. Auta francuskie były niebieskie, niemieckie - srebrne, brytyjskie - zielone (stąd słynny "british racing green"), a włoskie... czerwone. Czerwone były Alfy Romeo, Maserati i Ferrari, ale to Enzo zrobił z tego najlepszy użytek, a z lakieru "Rosso Corsa" - swój znak firmowy.

A skoro czerwień, to czerwona szminka. Przecież nie tylko mężczyźni kochają samochody. Są w końcu powody, dla których kobiety ciągną swoich dziewięcioletnich synów na drugi koniec Europy, by pokazać im kilka większych resoraków.

Piękne auta, piękne kobiety

W "Wizjonerze z Maranello" autorzy podkreślają, że Enzo "miał dwie wielkie miłości: piękne kobiety i szybkie samochody. Tajemnice miłosnych podbojów zabrał do grobu. Są ludzie, którzy naprawdę kochają swoje auta, nadają im imiona, witają się z nimi czule, dbając o ich idealny wygląd.

Jak to jest z pięknymi samochodami i kobietami? Zawsze jadą w parze? 

- Często - przyznaje Michał Adamiuk. - Ale myli się ten, kto uważa kobiety jedynie za ozdobę męskiego świata motoryzacji. Bez kobiety być może w ogóle nie byłoby samochodu - gdyby pod koniec XIX wieku, Bertha Benz nie zainwestowała własnych pieniędzy w projekt "bezkonnej karety" swojego męża.

Mary Anderson, w 1902 roku opatentowała wycieraczki, a kilka lat później Dorothy Levitt wymyśliła lusterko wsteczne. Gdyby nie June McCarroll, nie mielibyśmy pasów ruchu, bo to ona wpadła na pomysł malowania na jezdni linii.

Za kierownicą panie też potrafią dać lekcję facetom. Michele Mouton poskromiła 500-konną bestię Audi Quattro i jako jedyna kobieta wygrywała rajdy WRC, o mały włos nie zostając mistrzynią świata. Jutta Kleinschmidt wygrała rajd Dakar, kiedy był jeszcze prawdziwym maratonem, z noclegami w namiotach na pustyni.

A Enzo potrafił kochać dwie kobiety, zakładając dwie pełne rodziny w podobnym czasie. Podobno o sobie wiedziały. Łączenie "obowiązków" na pewno ułatwiało możliwość szybkiego przemieszania się między domami, bo Piero podkreśla, że nie odczuł braku obecności ojca: obiady jadał z nami codziennie.

Miłość platoniczna, czyli kogo na to stać

Jak można się spodziewać, luksusowe samochody mają również wysokie ceny. Ceny aut Ferrari zależą od wielu czynników, takich jak model, rok produkcji, wyposażenie i stan samochodu. Najtańsze modele, takie jak Ferrari California, mogą kosztować około 200 000 dolarów (około 800000 zł). Jednak ceny mogą sięgać nawet kilku milionów dolarów dla najbardziej ekskluzywnych i limitowanych edycji. Na przykład, Ferrari LaFerrari, który został wyprodukowany w liczbie zaledwie 499 egzemplarzy, kosztował około 1,4 miliona dolarów przy debiucie w 2013 roku. Obecnie, używane egzemplarze tego modelu mogą kosztować nawet ponad 3 miliony dolarów. Innym przykładem jest Ferrari FXX K, który jest samochodem przeznaczonym tylko do jazdy po torze. Cena tego modelu wynosiła około 2,7 miliona dolarów przy debiucie w 2015 roku. Jednak, aby zakupić ten samochód, klient musiał być wcześniej właścicielem innego limitowanego modelu Ferrari i zostać zaproszonym przez firmę.

Warto również wspomnieć o cenach aut Ferrari na rynku wtórnym. Używane samochody tej marki często utrzymują swoją wartość i mogą być sprzedawane po podobnych lub nawet wyższych cenach niż ich pierwotna cena zakupu. To wynika z dużej popularności i prestiżu marki Ferrari.

Ale jeśli byłaby taka możliwość, czy ferrari stanęłoby w garażu (albo przed blokiem) większości mężczyzn?

- Chłopiec zawsze będzie chłopcem, tylko zabawki coraz większe - przyznaje Michał Adamiuk. Nie mogę mówić za wszystkich, ale wielu z nas - gdyby mogło - postawiłoby Ferrari przed domem. Zwłaszcza że współczesne superauta nie wymagają już wyrzeczeń, mocno się ucywilizowały. To już nie są plujące ogniem, brutalne bestie, gotowe urwać ci głowę na pierwszym zakręcie. Nie trzeba już mieć umiejętności kierowcy F1, by sprawnie poruszać się takim autem na co dzień.

W Polsce można także wypożyczyć takie auto... zabawkę.

- Kryzys nie dotyka wszystkich po równo, biedni biednieją, a bogaci się bogacą. Rynek dóbr luksusowych w Polsce bije kolejne rekordy i wg danych KPMG, w 2022 był warty 37 mld złotych, a to oznacza, że porównując rok do roku, urósł o 19 proc.! Dużym kawałkiem tego tortu są oczywiście samochody z najwyższych pólek. Już nie jesteśmy zaściankiem Europy i najnowsze, najdroższe, często limitowane modele sportowych i luksusowych aut pojawiają się tutaj błyskawicznie. Jest na to rynek. Otwierają się u nas przedstawicielstwa najbardziej egzotycznych marek. Kiedy możesz pójść do polskiego salonu i kupić koenigsegga czy rimaca, to bentley albo ferrari zaczynają wydawać się pospolite... Jest coraz więcej ludzi, którzy inwestują w drogie auta, mają w garażach po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów złotych. Z drugiej strony nie musisz być milionerem, by posmakować luksusu. Działa coraz więcej wypożyczalni aut premium, gdzie nowy model Ferrari wynajmiesz za 1500 zł/za dobę. Niektóre działają na zasadzie klubu, w którym członkowie, co określony czas, wymieniają jeden samochód na kolejny.

Chłopięce zabawki

Marzenia o ściganiu się samochodami, to nie wyjątki, są wpisane w fantazje większości mężczyzn. Przyjemne w dzisiejszych czasach jest to, że marzenia jest łatwo realizować, podróż do świata Ferrari nie jest ani przesadnie droga, ani zbyt daleko, by nie móc tam trafić. 

Co innego przejażdżka autem, tu już trzeba odrobinę większego budżetu, ale wciąż nie jest to świat zarezerwowany wyłącznie dla wybranych. Są tory, gdzie można przyjechać swoim autem, są gokarty, kierownice do konsol i zabawa w świecie VR. Są też mali, dziewięcioletni chłopcy, którym iskry w oczach świecą się po rundzie na gokartowym torze i krzyczą: szybciej. I którzy mimo że "nie przepadają za autami", porównują każdą zmianę w kolejnych modelach, zachwycając się spoilerami i pouczają: tłoki, a nie silniki, mama. Czy naprawdę myślisz, że samochód ma cztery silniki? I tę magię dał nam Enzo Ferrari, magię dziecięcych marzeń o tym, że możliwe jest wszystko. Przypominam, był po pięćdziesiątce.