Reklama

Pierwsze tramwaje w Łodzi ruszyły jeszcze pod koniec XIX wieku. Były pierwszym takim środkiem transportu na terenie zaboru rosyjskiego. Łodzian ominęły przejażdżki konnymi omnibusami, których doświadczyli, chociażby warszawiacy. Tramwaje - jak już wyjechały - były od razu elektryczne.

Łódzki szynowy "zbiorkom" wyróżnia się też rozbudowaną siecią podmiejskich tras, chociażby do Rzgowa, Aleksandrowa Łódzkiego czy Ozorkowa. Problem w tym, że część tych szlaków to obecnie tylko kreski na mapie, nierzadko oznaczone jako "zawieszone". Do kiedy? Nie zawsze wiadomo.

Reklama

Tramwaje znikają nie tylko z torów wybiegających poza granice Łodzi. Przez lata stan torowisk nawet w centralnych dzielnicach zdegradował się do tego stopnia, że bezterminowo wyłączano je z użytku. Tamtejszy Klub Miłośników Starych Tramwajów ocenił nawet, że łódzkie tramwaje "obecnie przeżywają najgłębszy kryzys w swej historii".

Mieszkańcy myślą: zlikwidowali tramwaj. A on jest "tylko" zawieszony

Zdaniem Jakuba Tarki, wiceprezesa Klubu, z perspektywy pasażera mamy "katastrofę". - I pod względem utrzymania sieci, i inwestycyjnym minionych lat, a także odczuć z podróży. Nieczynne jest około 40 procent łódzkiej sieci. Zamknięcia poszczególnych odcinków trwają parę lat i jeszcze wiele czasu minie, zanim wrócą one do użytku - opisuje.

Jak dodaje, dla podróżnego "linia tramwajowa nieczynna od czterech lat, a która może wróci za dwa-trzy lata, jest de facto linią zlikwidowaną". - Stąd właśnie bierze się fama, że Łódź ten środek transportu masowo usuwa z ulic. Większość tras została zapuszczona przez brak remontów. To zaległości nie tylko z ostatnich pięciu czy dziesięciu lat, ale 30, od czasów transformacji - podkreśla.

Tarka uściśla, że modernizacje szlaków "w większości się toczą", ale wyjątkami są ulice Warszawska i Śląska. - Siadła jednak koordynacja działań, bo remonty trwają w wielu miejscach naraz. Przykładem jest ulica Legionów, gdzie modernizację planowano lata wcześniej, ale szereg nieudanych przetargów opóźnił tę inwestycję. To było niezamierzone, ale się stało - tłumaczy.

Szynowej komunikacji pozbawiani są nie tylko łodzianie mieszkający czy pracujący bezpośrednio przy nieczynnym torowisku. - Jeśli gdzieś wyłączony jest jakiś odcinek, nie funkcjonuje także część sprawnej trasy na stycznym odcinku. Następuje efekt domina. Przykładem jest zamknięcie ruchu na ulicy Gdańskiej, co wynika z rozpoczęcia remontu na ulicy Legionów. Dodatkowo część tras całkiem nie wytrzymała do rozpoczęcia remontu, a rozpoczęcie inwestycji odsunęło się w czasie - wyjaśnia wiceszef KMST.

Zaznacza przy tym, że miejskie inwestycje tramwajowe prowadzone są teraz na dużą skalę. - W zeszłej perspektywie finansowej Unii Europejskiej tramwaje wróciły pod Dworzec Fabryczny, wydłużono też linię na Olechów. W obecnej perspektywie również założono sporo remontów - zauważa.

"Bezsensownie wyzbyto się tras". Teraz auta stoją w korkach

Optymizmem wykazują się też miejscy urzędnicy. W ich ocenie gorzej już było, a jak zapewnia Tomasz Andrzejewski z łódzkiego Wydziału Komunikacji Społecznej i Legislacji, "w najbliższych latach wszystkie torowiska wymagające remontu zostaną przebudowane". - Szeroko zakrojony plan remontów łódzkiej sieci tramwajowej obejmuje ponad 30 kilometrów torowisk. Dzięki temu w ciągu kilku najbliższych lat cała infrastruktura będzie zmodernizowana, co pozwoli na sprawne i wygodne poruszanie się po mieście tramwajami - uznaje.

Wśród inwestycji wymienia odbudowę linii do Pabianic oraz naprawę torowiska w ulicy Aleksandrowskiej. - Natomiast w październiku rozpoczęła się przebudowa torowiska w alei Rydza-Śmigłego. Ponadto w ramach rewitalizacji nowe tory pojawią się na Północnej, placu Wolności, Legionów i Cmentarnej - mówi.

Według Andrzejewskiego "trwające inwestycje to zupełnie nowa jakość w komunikacji na styku Bałut, Starego Miasta i Polesia". Wśród planowanych działań są też remonty na ulicach Zielonej, Srebrzyńskiej czy Warszawskiej. - W perspektywie najbliższych lat wszystkie torowiska w mieście wymagające realizacji zostaną zmodernizowane. Najbliższe otwarcia to Wojska Polskiego, Północna oraz tramwaj do Pabianic - deklaruje.

Dlaczego jednak stało się tak, że sieć jest w stanie, jakim jest? Na to pytanie Jakub Tarka nie umie dokładnie odpowiedzieć. - Na pewno symptomatyczna była fala likwidacji tramwajów w latach 90. Części tras wyzbyto się bezsensownie, w tym tej na Złotno, gdzie mieszkańcy zostali pozbawieni sprawnej komunikacji zbiorowej i teraz stoją w korkach - ocenia. 

CPK daje i odbiera. Autobusy wygrały z tramwajami

Zdaniem Tarki "podobnie beznadziejnymi pomysłami była rezygnacja z podmiejskich linii na Rzgów czy Aleksandrów". - To najbardziej jaskrawe przykłady. W ciągu paru ostatnich lat tramwajowa komunikacja poza miasto w sporej mierze umarła ze względu na stan techniczny torów - punktuje.

Trzy lata temu pojawiła się nadzieja na szybszy powrót tramwajów podmiejskich na odcinku Konstantynów Łódzki - Lutomiersk, zawieszonych w 2019 roku. Finansowanie remontu obiecała wówczas spółka Centralny Port Komunikacyjny, ponieważ planowane gigalotnisko ma leżeć na Mazowszu, ale jednocześnie blisko Łodzi. Miał być to wkład w rozwój lokalnego transportu.

Oczekujących na powrót szynowych pojazdów z tablicą "43 LUTOMIERSK" spotkał jednak zimny prysznic. Pod koniec zeszłego roku CPK wycofał się ze swoich planów, a w zamian przekazał 10 mln zł na zakup autobusów hybrydowych dla województwa łódzkiego. Będą kursować tam, gdzie siatka połączeń w regionie jest najrzadsza.

- To poprawi dostępność transportową i podniesie jakość życia lokalnych społeczności - codziennych dojazdów do szkoły, pracy i lekarza. Zakupione autobusy będą mógłby być wykorzystywane, wszędzie tam, gdzie zajdzie taka potrzeba, nie tylko na trasie z Łodzi czy Konstantynowa Łódzkiego do Lutomierska - argumentuje Konrad Majszyk, rzecznik spółki CPK.

Jak dodaje, gdy Port przekazywał pieniądze na nowe autobusy, "nie oczekiwał od zarządu województwa łódzkiego deklaracji co do ich wykorzystania na konkretnych trasach". - Oczywiste jest dla nas, że to zarząd województwa zna najlepiej potrzeby komunikacyjne mieszkańców, problem wykluczenia transportowego, widzi białe plamy w siatce połączeń i wie, jak je likwidować - stwierdza.

Jakub Tarka: Zachłysnęliśmy się samochodami, a teraz jest ich za dużo

Majszyk przypomina, że linia tramwajowa Łódź - Konstantynów - Lutomiersk od momentu zamknięcia w 2019 roku jest na bieżąco obsługiwana, komunikacją autobusową, a we wrześniu ruszyły prace na siedmiokilometrowym odcinku tego szlaku.

- Mają zakończyć się one częściowym powrotem tramwajów "43". Uruchomienie dalszego fragmentu linii łączącej Konstantynów Łódzki i Lutomiersk to kwestia pozyskania środków z UE i samej modernizacji. Z naszych informacji wynika, że dotychczas władze samorządowe Lutomierska nie składały wniosku o takie dofinasowanie - podkreśla rzecznik.

Według Jakuba Tarki turbulencje wokół łódzkich tramwajów wynikają stąd, że po przemianach ustrojowych "zachłysnęliśmy się samochodami". - Skutek jest taki, że w Łodzi mamy obecnie potworne wskaźniki "usamochodowienia" na 1000 mieszkańców. Jednocześnie nie było inwestycji w komunikację tramwajową. Tak jak pod koniec XX wieku remonty jeszcze prowadzono, tak potem była posucha - komentuje.

W jego opinii "praktycznie przez 20 lat nie było żadnych inwestycji w tabor, poza pojedynczymi zakupami". - Te ostatnie rozpoczęły się mniej więcej w 2013 roku, ale i tak jesteśmy znacznie zapóźnieni na tle Polski - osądza.

Tomasz Andrzejewski dopowiada: - Magistrat kupił nowe niskopodłogowe tramwaje, którymi podróżowanie stanie się wygodne i komfortowe również dla osób starszych, z wózkiem dla dzieci czy niepełnosprawnych. Dla nich wchodzenie po schodach do pojazdu czy wsiadanie wprost z jezdni jest barierą nie do pokonania. Tym grupom mają też służyć podwyżone perony przystankowe z wiatami oraz systemy informacji pasażerskiej.

Bilety drogie, coraz droższe. Tramwaje wolniejsze, coraz wolniejsze

Wiceprezes KMST zwraca także uwagę na inną komunikacyjną regułę. Głosi ona, że pasażer raz utracony jest trudny do odzyskania. - Po remontach trudno będzie przyciągnąć do tramwajów tylu łodzian, ilu kiedyś. Widać gołym okiem, jakie korki są w mieście i ile aut było jeszcze trzy lata temu, a ile jest dzisiaj. Obecnie kierowcy zaczynają parkować na trawnikach, ponieważ nie ma tylu miejsc na parkingach - alarmuje.

Jak dodaje, do korzystania z tramwajów nie zachęca też to, że jeżdżą one niekiedy dłużej niż przed modernizacją danej trasy. - Dzieje się tak, ponieważ sygnalizacje świetlne mają swoje fazy i póki tego nie dotykano, komunikacja szynowa jeździła szybciej. Teraz brakuje priorytetów dla tramwajów i chociaż wydano miliony złotych, przez co tory są proste, sumarycznie czas przejazdu niejednokrotnie jest dłuższy - bo tramwaj stoi dłużej na światłach - objaśnia.

Jego zdaniem "nie ma co się dziwić ludziom, że nie chcą czekać i szukają alternatywnych środków przemieszczania się, czyli najczęściej samochodu". - Przez parę ostatnich lat zmniejszyły się również częstotliwości kursowania, a ceny biletów wzrosły. Wiadomo, mamy inflację, komunikacja miejska kosztuje, pracownikom trzeba godnie zapłacić i należą im się podwyżki, ale ceny są relatywnie wysokie względem jakości. Przy tych czasach przejazdu i częstotliwości kursowania słabo opłaca się jazda tramwajem. Produkt, który otrzymuje pasażer, nie jest tyle wart - kwituje.

Co może polepszyć łódzki transport miejski? Tarka zasugerował stworzenie planu zrównoważonej mobilności miejskiej. - Jeszcze dekadę temu ponad połowa łodzian korzystała z komunikacji miejskiej. Trzeba określić, ile chcemy mieć aut w centrum, jaki procent ruchu powinna obsługiwać komunikacja miejska i do tego dążyć. Takie decyzje wydają się czasem niepopularne, ale jedynie pozornie, ponieważ środowiska zmotoryzowanych są głośne, lecz stanowią mniejszość. Gdy to zauważymy, wtedy można decydować się na odważne kroki. Jednocześnie dzisiaj wstyd proponować komuś przesiadkę z samochodu do łódzkiej komunikacji miejskiej - przyznaje.

Warszawa odbudowuje dawne linie tramwajowe. We Wrocławiu trwa "TORYwolucja"

Prace nad torowiskami trwają także w Warszawie, lecz tam nie dopuszczono, by mniejszy czy większy fragment sieci całkiem wypadł z użytku przez brak remontów. W stolicy likwidowano jednak linie, które dzisiaj - zdaniem tamtejszego ratusza - są niezbędne.

Od nowa powstaje szlak z Mokotowa na Wilanów, który zlikwidowano w latach 70., gdy wydawało się, że auta rozwiążą komunikacyjne problemy miast i wsi, a tramwaj traktowano niekiedy jak przestarzały środek transportu. Tymczasem stolica rozrosła się, a autobusy wkrótce mogą nie być w stanie sprawnie przetransportować mieszkańców ze wszystkich wilanowskich ulic. Sytuacja jak na łódzkim Złotnie.

W PRL-u zapomniano, że tramwaje są pojemniejsze i dłużej pozostają w użytku. Gdy system upadał, decydenci zdążyli jeszcze podjąć decyzję o likwidacji torowiska na fragmencie ulicy Kasprzaka. Teraz stolica odbudowuje tę trasę biegnącą przez rozbudowujące się rejony dzielnicy Wola.

Na "właściwe tory" wjechał także Wrocław. Miasto, które "zasłynęło" ciągłymi wykolejeniami tramwajów, przed trzema laty rozpoczęło akcję "TORYwolucja". Magistrat najwyraźniej miał dość prześmiewczych żartów w internecie i ciągłych utrudnień w poruszaniu się po mieście, dlatego do końca 2022 roku wydał 240 milionów złotych na wymianę szyn, zwrotnic i rozjazdów.