Reklama

Wybuch pandemii w 2020 roku całkowicie zmienił podejście do podróżowania. Zamknięte granice, restrykcje w hotelach i strach przed tłumami sprawiły, że kampery i samochody z funkcją noclegu stały się bezpieczną alternatywą. W Niemczech już w pierwszej połowie 2020 roku zarejestrowano 54 439 nowych pojazdów kempingowych - tyle, ile przez cały 2016 rok. Kempingi, oferujące dystans między miejscami i pobyt na świeżym powietrzu, stały się enklawami bezpieczeństwa. Podobny boom przeżywały wówczas Rodzinne Ogrody Działkowe w większych miastach.

Boom na kamperowanie zaczął się od wielkiego wybuchu... pandemii

To właśnie pandemia uwolniła potrzebę ucieczki od codzienności, jednocześnie powodując, że ceny kamperów magicznie osiągały dodatkowe 100% swojej ceny.

Reklama

W ten oto sposób kampery z roczników 1970-1999, początkowo kosztujące 13-16 tys. zł, trudno było kupić za mniej niż 40 tys. zł. Co więcej, ceny te utrzymują się do dziś, a nawet jeszcze rosną w zależności od stanu i wyposażenia.

Przykładowo kamper Volkswagen California 6.1 Ocean, czyli w pełni wyposażony "dom na kółkach" w 2024 roku kosztował bagatela ponad 300 tys. złotych, najnowsze modele sięgają już do kwoty 400 tys.

W Polsce rynek kamperów ewoluował i powoli się ustabilizował na przestrzeni lat. Jak podaje serwis motorhome.pl w 2018 roku zarejestrowano 518 nowych pojazdów. Dla kontrastu w 2021 roku było ich 2191 sztuk, w 2022 trochę mniej, bo tylko 1746, a w 2023 liczba stanęła na 1408. W 2024 roku odnotowano 1740 nowych rejestracji, co sugeruje stabilizację po pandemicznym boomie.

Co istotne, wiele osób decyduje się na tańsze rozwiązania, przerabiając zwykłe auta, takie jak Citroën Berlingo, Ford Mondeo, Renault Kangoo, Volvo V70, Toyota Sienna, Škoda Octavia, Fiat Scudo czy Volkswagen Caddy na "mikrokampery".

Kamperowanie - ciekawy sposób na urlop, czy może walka o przetrwanie?

Dla części osób kamper to nie tylko wakacyjny luksus, ale sposób na oszczędności. W Polsce ceny mieszkań wciąż rosną, a kredyty hipoteczne bywają niedostępne nie tylko dla młodych ludzi, ale też osób w średnim wieku ze stabilną pracą i standardowymi zarobkami. W odpowiedzi na to niektórzy decydują się radykalnie zmienić styl życia.

Przykładem może być młode małżeństwo Keely i Philly z Lurgan z Irlandii Północnej, które za 7 tys. funtów przerobiło vana na mobilny dom, rezygnując z tradycyjnego mieszkania.

Podobną decyzję podjęła francuska para Cécile Perrichon i Mathieu Pacauda, która sprzedała dom, by kupić kampera z 1978 roku. Niestety ich historia zakończyła się koszmarem z powodu wadliwego pojazdu, który ostatecznie, zamiast krążyć z rodziną po Europie, wylądował na parkingu. Para podała sprzedawcę kampera do sądu za ukrywanie faktycznego stanu pojazdu.

Prawdziwi "nomadzi", ale nie z wyboru

Pionierami życia w kamperach są jednak Amerykanie. Życie w kamperach w Stanach Zjednoczonych to zjawisko wielowymiarowe, które łączy ekonomiczną konieczność, społeczną marginalizację i romantyzację wolności. Film "Nomadland" (reż. Chloé Zhao, 2020) stał się ikoniczną opowieścią o tym trendzie, ukazując zarówno jego dramatyczne podłoże, jak i wewnętrzne paradoksy.

Po kryzysie finansowym w 2008 roku miliony Amerykanów straciły domy, oszczędności i stabilność. W książce Jessiki Bruder, która stała się podstawą filmu, opisano ludzi, którzy po utracie pracy i mieszkań zostali zmuszeni do życia w kamperach, pracując dorywczo w magazynach Amazona czy przy zbiorach buraków. Film Chloé Zhao, podobnie jak rzeczywistość, którą opisuje, pozostawia pytanie bez odpowiedzi: czy nomadyzm to wybór, ucieczka, czy może jedyna droga, by zachować godność w świecie, który przestał gwarantować podstawowe bezpieczeństwo?

Na YouTube i Instagramie znajdziemy dziesiątki profili o ludziach, którzy zdecydowali się rzucić wszystko i przenieść się do kampera na stałe. Niestety, wiąże się z tym problem, który nakręciły social media.

Romantyzacja kamperowania. Social media nakręciły hype, a rzeczywistość brutalnie to weryfikuje

Trend #vanlife zyskał popularność dzięki platformom takim jak Instagram, gdzie influencerzy pokazują życie w kamperze przez pryzmat zachodów słońca, leśnych polan i minimalistycznych (choć bardzo luksusowych) wnętrz. Perfekcyjne kadry, niedoskonałe realia - skądś już to znamy.

Instagramowi podróżnicy często kreują nierealistyczny obraz, usuwając z kadrów problemy takie jak brak prądu i zasięgu, ciasnota, bałagan, niebezpieczne okolice czy awarie pojazdu. Rzadko kiedy ukazują koszty napraw, czy trudności w znalezieniu legalnego miejsca postoju.

Psychologia wskazuje na zjawisko syndromu głównego bohatera, gdzie jednostki postrzegają swoje życie jako filmową fabułę, a siebie - jako jej protagonistów. W kontekście vanlife prowadzi to do romantyzacji trudów podróży, np. traktowania awarii jako "przygody", czy izolacji jako "duchowej podróży". Jak podkreśla psycholożka kliniczna dr Ramani Durvasula, takie podejście może prowadzić do narcystycznych tendencji i utraty kontaktu z rzeczywistością.

Dlatego filmiki, które pokazują "prawdziwe życie" i zmagania w czasie podróżowania kamperem stają się bardzo popularne. W końcu każdy chciałby wiedzieć, jakich błędów unikać na samym początku tej pięknej przygody. A problemów jest dość sporo i bywają nieoczywiste.

Wyzwania życia na kółkach, czyli wolność kontrolowana

W Polsce obserwuje się rosnącą liczbę obostrzeń dotyczących parkowania kamperów "na dziko", co wynika z prób ochrony środowiska, zarządzania ruchem turystycznym oraz unikania konfliktów z lokalnymi społecznościami.

Parkowanie i nocowanie kamperów jest zabronione na terenach parków narodowych, rezerwatów przyrody oraz na wybrzeżu. Za naruszenie tych przepisów grożą mandaty do 500 zł. Przykładowo, rozbicie obozu na plaży czy w lesie objętym ochroną może skutkować wysokimi karami.

W okolicach Morza Bałtyckiego wprowadza się dodatkowe restrykcje. Patrolowanie tych terenów nasila się w sezonie letnim, a zakazy dotyczą nawet postoju bez rozkładania markiz czy mebli (stolika, foteli). Podobne zasady obowiązują przy popularnych atrakcjach turystycznych, gdzie parkowanie kamperów utrudnia ruch lub naraża przyrodę na degradację.

W Polsce wciąż brakuje dedykowanych miejsc dla kamperów, co prowadzi do nielegalnego parkowania na zwykłych parkingach lub terenach prywatnych. W efekcie samorządy i służby porządkowe częściej interweniują, zwłaszcza w miejscach, gdzie kampery blokują dostęp lub naruszają zasady użytkowania przestrzeni.

Coraz częstsze są kontrole w miejscach polecanych przez aplikacje takie jak Park4Night, które nie zawsze weryfikują legalność lokalizacji. Wielu użytkowników, kierując się takimi wskazówkami, trafia na tereny prywatne lub chronione, co kończy się mandatami.

Choć Polska wciąż jest uważana za stosunkowo przyjazną kamperowiczom w porównaniu z krajami takimi jak Chorwacja (gdzie dzikie biwakowanie jest całkowicie zakazane), trend zaostrzania regulacji jest wyraźny. Rośnie liczba stref wykluczenia, a samorządy inwestują w znakowanie zakazów i monitoring. Alternatywą są inicjatywy prywatne oraz współpraca z sieciami stacji benzynowych (np. BP oferuje strefy z dostępem do wody i prądu), które łagodzą problem, ale nie rozwiązują go w pełni.

Jakie są plusy i minusy życia w kamperze?

Życie w kamperze to mieszanka wolności i wyzwań, która przyciąga zarówno marzycieli, jak i tych zmuszonych przez okoliczności.

Z jednej strony, oferuje niezależność i co najważniejsze - oszczędności na wynajmie czy kredycie hipotecznym. W Polsce wynajem mieszkania w dużym mieście to wydatek ok. 2,5-4 tys. zł miesięcznie, podczas gdy utrzymanie kampera (paliwo, ubezpieczenie, serwis) to często mniej niż 1,5 tys. zł. Ludzie chcą dzięki temu uniknąć zobowiązania hipotecznego, które dla wielu młodych Polaków są nieosiągalne z powodu wymaganego wkładu własnego (20-30%).

Taki tryb życia przy okazji zmusza do rezygnacji z nadmiaru przedmiotów, zgodnie z ideą "less waste". Dla wielu to szansa na ucieczkę od wszechobecnego konsumpcjonizmu. Zwiększa się przy tym świadomość ekologiczna. Nowoczesne kampery z panelami słonecznymi pozwalają na częściową samowystarczalność.

Z drugiej strony, rzeczywistość bywa brutalna: rosnące zakazy parkowania "na dziko", wysokie koszty napraw starych modeli pojazdów (np. VW T3) czy stygmatyzacja kamperowców jako "bezdomnych z wyboru".  Brak stałego miejsca pobytu utrudnia budowanie głębszych relacji - według badań CBOS 42% Polaków deklaruje, że nie ufa osobom "niestandardowym", a także generuje trudności z otrzymaniem poczty, rejestracją do lekarza czy zawarciem umowy z operatorem komórkowym.

Choć vanliferzy tworzą wspólnoty (np. zloty miłośników kamperowania), badania socjologiczne wskazują, że długotrwała nomadyzacja osłabia trwałe więzi. Jak podkreśla The Sociology of Community Connections, "mobilność utrudnia budowanie głębokich relacji, opartych na zaufaniu".

Kluczowym minusem może być dla niektórych wszechobecna ciasnota. Życie w 6-10 m² to wyzwanie dla relacji - badania Instytutu Psychologii UJ pokazują, że długotrwała bliskość w małych przestrzeniach może generować konflikty.

Choć media społecznościowe kreują obraz "życia w drodze" jako pasma przygód, za kadrem często kryje się walka z awariami, wyliczoną ilością wody, problemami z izolacją pojazdu czy zimowymi mrozami, gdy ogrzewanie gazem pochłania setki złotych tygodniowo.

Życie w kamperze to kompromis między wolnością a wygodą. Dla kogo zatem się sprawdzi? Dla singli i par bez dzieci - ze względu na ograniczoną przestrzeń. Osoby odporne na stres również spokojnie odnajdą się w takim stylu życia -  awarie czy zmiany przepisów wymagają elastyczności. Będzie to też sposób na ucieczkę ze zgiełku miasta przez miłośników natury - którzy są gotowi na brak stałego dostępu do udogodnień.

Kamperowanie to nie chwilowa zachcianka, ale odpowiedź na globalne wyzwania: drożyznę, potrzebę elastyczności i pragnienie bliskości natury. Jednak aby trend ten stał się trwałym elementem kultury, potrzebne są zmiany systemowe: więcej kempingów z pełnym zapleczem, regulacje prawne chroniące zarówno kamperowiczów, jak i środowisko, oraz edukacja na temat odpowiedzialnego podróżowania.

"Życie na dziko" w kamperze to balans między wolnością a wyzwaniami. Z jednej strony oferuje ucieczkę od konsumpcjonizmu i szansę na głębsze więzi z naturą, z drugiej - generuje stres, izolację i konflikty społeczne. Jak podkreślają badacze, kluczem do przetrwania w tym stylu życia jest nie tylko przygotowanie logistyczne, ale także odporność psychiczna i umiejętność budowania relacji w ruchu.