Zbrodnia zawsze budziła zainteresowanie i świetnie się sprzedawała. W XIX wieku żadna gazeta nie mogła się obyć bez kroniki kryminalnej, natomiast popularność pitawali (wydawanych drukiem publikacji, gdzie dokonywano publicystycznego opracowanie głośnych rozpraw sądowych) rosła z dnia na dzień. Ludzie za wszelką cenę starali się dostać na salę rozpraw, aby na własne uszy usłyszeć pikantne szczegóły, aktualnie roztrząsanego przez prasę, morderstwa. Jednakże na triumf kryminału jako gatunku literackiego trzeba było poczekać do XX wieku, gdy autorzy tacy jak Dashiell Hammett czy Raymond Chandler wyznaczyli jego ramy. W niedługi czas potem, narodziły się filmy noir, kształtując nasze wyobrażenia na temat upadłego detektywa walczącego z bezprawiem. Dziś również beletrystyka nie mogłaby istnieć bez powieści detektywistycznych, w tle najchętniej oglądanych seriali zawsze czai się zbrodnia, a podcastom true crime najłatwiej zdobyć zainteresowanie odbiorców. Jednak, czy nasza fascynacja okrutnymi morderstwami jest wyłącznie nieszkodliwą rozrywką, czy też przypadkiem nie odkrywa pewnej mrocznej strony naszej natury?
Portal Beemgee w artykule Why is crime fiction so popular? rozważał różnorodne czynniki wpływające na popularność opowieści kryminalnych. Za ich sukces odpowiada przede wszystkim poważne podejście do podstawowych reguł narracyjnych. Całą fabułę wiąże tam relacja przyczyny i skutku. Wszystko ma znaczenie, a każdy detal będzie prowadził do szczęśliwego zakończenia sprawy. Jeśli autor kilkukrotnie zwrócił nam uwagę na strzelbę wiszącą na ścianie, to z pewnością wystrzeli ona w ostatnim akcje. Nie ma tutaj miejsca na przydługie opisy niezwiązane z rozgrywającymi się wydarzeniami - liczy się akcja. Nawet mylne tropy mają swoją wagę, ponieważ sprowadzając widza bądź czytelnika na manowce, na dłużej przykuwa jego uwagę. Ponadto w kryminałach ukazuje się spójna struktura świata - wszystkie elementy rzeczywistością są ze sobą ściśle połączone, a nawet nieprawdopodobne wypadki można powiązać w logiczną całość. Niepewność? Powątpiewanie? Sprawny detektyw rozwieje je za pomocą oszałamiającej dawki dedukcji oraz racjonalnego myślenia.
Kryminały opowiadają nam również o ludzkiej naturze. Chyba każdy z nas zastanawiał się nad tym, dlaczego ludzie postępują w taki, a nie inny sposób. Co kryje się za ich zachowaniem? Co doprowadziło ich do obecnego stanu? Z opowieści kryminalnych wynosimy naukę, że za każdym czynem powiązany jest odpowiedni motyw. Nawet psychopaci pod postacią seryjnych zabójców podążali za głosem swojej zwyrodniałej osobowości, która wykrzywiała im obraz rzeczywistości. Zapewniają nas też, że każdy motyw da się odkryć. Wystarczy jedynie spojrzeć na człowieka w odpowiedni sposób, za pomocą logicznego ciągu rozumowania. Nic dziwnego, że chcemy potem przyłożyć te metody oceny do realnych ludzi, aby szybciej i sprawniej przyklejać im stosowne łatki.
Opowieści detektywistyczne wzmacniają w nas także poczucie misji. Rozwiązanie zagadki kryminalnej to dla bohaterów nadrzędny cel. Bez szczęśliwego rozwiązania sprawy nie mogą dojść do ładu ze swoim życiem. Kiedy jednak w końcu uda im się schwytać przestępcę, to nagle wszystkie inne kwestie znajdują szczęśliwe rozwiązanie. Policjant zostaje doceniony w pracy, detektyw zdobywa wspaniałą kobietę, pracownicy laboratorium uzyskują nowe umiejętności. Jednakże nie tylko życie codzienne nabiera kolorytu. Cały świat okazuje się czymś więcej niż zbiorem poruszających się bezcelowo i chaotycznie jednostek. Nie tylko można go zbawić, lecz także znacząco poprawić jego funkcjonowanie. Istnieje w nim dobro oraz zło, a na zbrodniarzy zawsze spotka odpowiednia kara. O ile nie będziemy bierni, ale zaufamy możliwościom naszego rozumu, sprytu i zdroworozsądkowego podejścia, aby urzeczywistnić sprawiedliwość. W takim miejscu każdy z nas chciałby wieść swoje życie, wiedząc, że w razie kłopotów uratuje nas wnikliwy, bezkompromisowy detektyw.
Co więcej, w takich historiach najważniejsza jest prawda. Właśnie dla niej warto walczyć, a nawet poświęcić samego siebie. Dzięki temu znów otrzymujemy wyraźny przekaz mówiący o tym, że wystarczy do niej dotrzeć, aby wszystko dobrze się ułożyło. Proste pytanie - kto zabił? - przekształca się w nadrzędne prawo ludzkiej egzystencji. W świecie, gdzie coraz częściej zmagamy się z fake newsami czy propagandowymi tworami, ta jasna wskazówka potrafi podziałać na nas naprawdę otrzeźwiająco. Prawda ukazana w takiej formie ma w sobie coś zarówno baśniowego, jak i naiwnego. Liczy się jednak to, że podtrzymuje w nas nadzieje na lepsze jutro. Takie jutro, w którym każdy zwykły człowiek może zmienić swoje postępowanie. Bohaterowie kryminałów przekonują nas o tym nieustannie. Obserwowanie przemiany głównego bohatera, który z szyderczego alkoholika bez przyszłości zmienia się w niestrudzonego obrońcę sprawiedliwości, niezwykle pokrzepia nasze serca. Podobają nam się bohaterowie nieszablonowi, nierzadko przesadnie sarkastyczni i nieprzyjemni, ale najbardziej lubimy w nich to, że niespodziewane pojawiają się u nich "ludzkie" cechy. W gruncie rzeczy, mimo wyróżniających ich wybitnych zdolności, są bardzo do nas podobni. A może i my sami okażemy się wybitni pod jakimś względem?
Niemniej największa siła kryminałów tkwi w wywołanym przez nie efekcie poszerzenia świadomości. W większości opowieści ze świata zbrodni wcale nie chodzi o to, aby wspólnie z bohaterami rozwiązać zagadkę. Czytający bądź oglądający powinien dać się zwodzić, wpuszczać w maliny, podążać za fałszywymi tropami. Zbyt szybkie rozwiązanie sprawy byłoby po prostu za nudne. Jednocześnie wciąż oczekujemy sensownej oraz logicznej puenty. Wszelkie zwroty akcji odciągają nas od ostatecznej konkluzji, żeby w końcu wywołać w nas syndrom "Aha! Więc tak to było". Niektórzy z nas mogą znać to uczucie np. z czasów szkolnych, gdy po pewnym czasie nareszcie udało nam się zrozumieć jakieś trudne zagadnienie. Człowiek odczuwa wtedy niezwykłą satysfakcję, mając równocześnie wrażenie, że rozwinął swoje intelektualne zdolności. Tak jakby nasza świadomość wkroczyła na zupełnie inny poziom, rozszerzając nasze zdolności poznawcze.
W wywiadzie przeprowadzonym przez Neala Conana dla NPR padają jeszcze mocniejsze tezy. Uczucia pojawiające się przy czytaniu kryminałów są odpowiedzialne za przeżywanie przez nas swoistego katharsis. We współczesnym świecie musimy mierzyć się z tyloma wyzwaniami, że nadzwyczajnie często czujemy się zagubieni. Dlatego też potrzebujemy historii, które jasno nam mówią, co jest dobre, a co złe, ponadto zawsze zostawiają nam kogoś do obwinienia, na kogo możemy przerzucić nasze negatywne oceny. Dodatkowo nie czujemy się już zbyt bezpiecznie w codziennym życiu. Podziwiając na ekranie dziarskich policjantów, otrzymujemy nie tylko obraz sprawnie działającego systemu karnego, lecz także możliwe sposoby obrony przed potencjalnym atakiem. Zbrodnia jest czymś na tyle realnym, że może spotkać każdego. Chcemy wierzyć, że potrafimy się przed nią skutecznie obronić. A nawet całkowicie wymazać ją ze stosunków społecznych. Najlepiej za pomocą logiki i zdrowego rozsądku.
Jednak czy ta intelektualna zabawa przy łapaniu przestępców jest rzeczywiście taka niewinna? Zacznijmy od samego początku - zbrodni i jej moralnych konsekwencji. Morderstwa, porwania, gwałty, defraudacje i inne występki w kryminałach zdają się jedynie stanowić tło dla innego tematu. W centrum zostaje postawiona zagadka logiczna. Pewna tajemnica, która domaga się rozwikłania. Cierpienia portretowanej ofiary czy moralne wybory ostatecznie są drugorzędne wobec fenomenalnego kształu ciągu powiązanych ze sobą przyczyn oraz skutków. Kryminał uznajemy za dobry, gdy fabuła okazuje się genialną całością, gdzie każdy element jest znaczący i wpływa na inne. To, co zostało rozwiązane, jest mniej ważne, od sposobu, w jaki zostało to ukazane. Im więcej zwrotów akcji, mylnych tropów, fałszywych oskarżeń, tym lepiej i ciekawiej.
Działa to nawet w przypadku prawdziwych zbrodni. Nikogo za bardzo nie obchodzą moralne rozterki. Lubimy, gdy jest brutalnie, mrocznie i krwawo. W przypadku tru crime ciężko niekiedy o bohaterów obdarzonych niespotykanymi intelektualnymi zdolnościami, zatem nierzadko zadowalamy się samą otoczką przestępczego czynu. Opcjonalnie niestandardowymi warunkami jego wykonania. Niemniej zawsze najbardziej interesuje nas rozwiązanie - w jaki sposób policjanci wpadli na trop zbrodniarza, co doprowadziło do jego schwytania, jakie przedmioty okazały się kluczowe dla śledztwa, dlaczego z A musiało wyniknąć B. Przestępstwo to wyłącznie pretekstem do podjęcia pewnej intelektualnej zabawy. Niewielu ludzi rezygnuje z oglądania poczynań detektywów, ponieważ mierżą ich pokazywane tam sprawy. Dla większości z nas ćwiczenie swojego myślenia za pomocą zbrodni jest czymś zarówno niewinnym, jak i relaksującym.
Czy takie postępowanie nie jest jednak moralnie dwuznaczne? W końcu wykorzystujemy zbrodnie do rozruszania naszych szarych komórek. Być może przez chwilę będzie nam smutno z powodu ofiary, ale raczej nie zastanawiamy się nad jej bólem w ostatnich chwilach jej życia. Dla potwierdzenia tej opinii warto zajrzeć na dowolną grupę miłośników powieści detektywistyczny. Niejednokrotnie można spotkać tam tematy, w których czytelnicy licytują się na temat tego, jak brutalne opisy są w stanie przetrawić i jak bardzo nie robią już one na nich wrażenia. Zobojętnienie na portretowanie krwawych (nierzadko kompletnie nierealistycznych) scen staje się powodem do dumy. Niestety w najbardziej sztampowych oraz napisanych byle jak dziełach z tego gatunku znika nawet zagadka logiczna, a prym wiodą jedynie okropności. Ku uciesze zadowolonych fanów uznających obojętność za cnotę. Zaczynamy się zastanawiać, czy niektórzy z nich nie woleliby wcielić się raczej w zbrodniarza, niż w odważnego detektywa. W końcu gatunkową konwencją usprawiedliwiają swoją chęć obserwacji i poznania najbardziej brutalnych szczegółów.
Nie da się zbyć tego wzruszeniem ramion i powiedzeniem "to tylko fikcja, nic takiego się nie stało". Z jakiegoś powodu taka fikcja sprawia niektórym przyjemność. Można się bronić, że ostatecznie wszystko to trzeba przetrzymać w imię rozwijania swojego intelektu. Jednakże przekonanie o poprawianiu swoich logicznych umiejętności dzięki czytaniu kryminałów jest iluzoryczne. Większość z nich nie opiera się na perfekcyjnie zaplanowanej fabule, a kryjąca się w nich łamigłówka jest dość sztampowa. Ponadto im więcej kryminałów poznamy, tym łatwiej rozwiążemy kolejną sprawę z innego tytułu. Nie oznacza to jeszcze, że przeobraziliśmy się w geniuszy. Po prostu zaznajomiliśmy się z pewnymi schematami i chwytami narracyjnymi, potrafimy już je rozpoznać oraz przewidzieć, do jakiego rozwiązania nas doprowadzą. Kryminały z samego faktu swojej gatunkowej przynależności nie dostarczają jakichś nadzwyczajnych metod poprawiających zdolności naszego myślenia. Obecnie służą nam głównie jako rozrywka.
Dodatkowo przedstawiają one zafałszowaną wizję świata, gdzie wszystko ma swoją przyczynę i prowadzi do odpowiednich skutków. Nie mówimy nawet o tym, że w przypadku prawdziwych zbrodni zło nie zawsze zostaje ukarane. Problem jest zdecydowanie głębszy. Rzeczywistość niekoniecznie kształtuje się w ramach niepodważalnego związku przyczynowo-skutkowego. Nie wszystko w niej jest też znaczące. Nie każdy czyn posiada jasno sprecyzowany motyw. Niekiedy działamy nielogicznie, absurdalnie i irracjonalnie. W przypadku true crime jesteśmy na wygranej pozycji, ponieważ patrzymy na wydarzenia z perspektywy czasu. Kryminały posługują się pewnym uproszczonym schematem codzienności, aby w jak najatrakcyjniejszy sposób przedstawić opisywane wypadki. Dzięki temu na każdym kroku czekają na nas odpowiednie wskazówki, podpowiedzi, mamy świadomość występowania mylnych tropów. W prawdziwym życiu nie ma tak łatwo.
Jednak nie ma co się dziwić, że powieści czy filmy detektywistyczne kreują właśnie takie obrazy. W pewnym sensie odpowiadają na nasze głęboko zakorzenione, często nieuświadomione, potrzeby. Poszukujemy jasnych i oczywistych schematów interpretacyjnych, pozwalających nam konstruować opinie na temat tego, z czym możemy się zetknąć. Codzienność bywa zbyt skomplikowana i pogmatwana, żeby na jej podstawie szybko wysnuć jakieś wnioski. Kryminały zapewniają nam pewną bazę podstawowych przeświadczeń, które potem łatwo dostosowujemy do naszej bieżącej egzystencji. Ponadto kształtowana przez nie wizja rzeczywistości wydaje się bliska niespodziewanie wielkiej rzeszy odbiorców. Obecnie musimy zwracać uwagę na bardzo wiele rzeczy, propaguje się różnorodność i wielość sądów, a także powstrzymywanie się od dogmatycznych twierdzeń. Przez to wszystko jawi się jako płynne, niepewne i chaotyczne. W fikcji pogoni za zbrodnią każdy wie jak się zachować, co jest dobre i złe, jakie uczynki zasługują na potępienie. Mężczyźni i kobiety postępują w określony sposób, bohaterowie walczą z występkiem, a niewinni zawsze mogą liczyć na ratunek. Tak jakbyśmy tęsknili za światem, który już dawno przeminął.
Niestety z tego względu również inne obietnice składane przez kryminały okazują się fałszywe. Zwłaszcza te sugerujące sposobność dotarcia do ukrytych meandrów ludzkiej natury. Nie oszukujmy się, przedstawiane w nich motywy bywają mało wyszukane. Rzadko który twórca usiłuje inaczej spojrzeć na człowieka, zagłębiając się w dziwne koleje jego losu. Mimo deklaracji, że liczymy na coś niebanalnego, wystarczają nam naprawdę mało wyszukane odpowiedzi. Zabił, ponieważ nienawidził. Popełnił przestępstwo, gdyż liczył na spadek. Zgwałcił, dlatego że jest psychopatą. Wnikliwe rozważania na temat egzystencji zostawiamy specjalistom. Od kryminałów oczekujemy dobrze znanych oraz mało kontrowersyjnych rozwiązań. To, co zgadza się z tym, co już wcześniej przyjęliśmy, jest zawsze najprzyjemniejsze. Szkoda, że równocześnie mamy tendencję do przenoszenia tych prostych ocen na prawdziwych ludzi.
Ostatecznie także uczucie "poszerzenia świadomości" to iluzja, mająca na celu poprawę naszego samopoczucia. Kiedy wraz z fikcyjnym policjantem ponownie udało nam się rozwiązać kolejną sprawę, to mamy wrażenie stania się lepszymi ludźmi - mądrzejszymi, bardziej moralnymi, lepiej orientującymi się w rzeczywistości. Czasami wiemy, że faktycznie zwiększyła się jedynie nasza znajomość gatunku. Trudno jednak oderwać się od mimowolnie pojawiających się odczuć i to właśnie dla nich dajemy się zwodzić. Problem pojawia się wtedy, gdy za bardzo zaczynamy wierzyć w tak zdobyte umiejętności, a z doświadczonej rozrywki zaczynamy kreślić wspaniałą wizję naszego "Ja" lub zaczynamy oceniać wszystko z perspektywy czystej logiki. Paradoksalnie i tak ograniczamy się do świata myśli, fikcja dostarcza głównie złudzenia sprawczości. A detektywi uczą nas tego, że zawsze znajdzie się ktoś zdolny wybawić nas z opresji. My osobiście możemy pozostać bierni. Oczywiście nie chodzi o to, aby zachęcać wszystkich do wstąpienia w szeregi policji. Nie warto jednak liczyć, że w każdym przypadku ktoś inny weźmie na swoje barki trudne zadanie naprawy rzeczywistości. Od samego czytania bądź oglądania opowieści o zbrodniach nic ani nikt nie stanie się lepszy.
Kryminały zawładnęły naszą wyobraźnią. Taka forma rozrywki nielekko poddaje się krytyce. Aczkolwiek w trakcie zagłębiania się w kolejną morderczą historię, zamiast popadać w samozadowolenie, warto poświęcić chwilę na rzetelne spojrzenie na korzyści, które chcemy z nich czerpać. Zarówno ze względu na samego siebie, jak i na świat, stawiającym przed nami wciąż nowe wyzwania. Ostatecznie traktowanie zbrodni w ramach logicznej zagadki poprawiającej nasze samopoczucie i zdolności intelektualne nie jest czymś godnym pochwały. Podobnie jak tęsknota za starym, prostym światem, gdzie sprawiedliwość zawsze zwycięża, a złe uczynki zostają ukarane. Nie tylko dlatego, że on nigdy nie istniał. Raczej z powodu dostarczania nam łatwego usprawiedliwienia dla własnej bierności oraz niechęci do podejmowania zmian. W końcu złote czasy już dawno odeszły w niepamięć, a dla pozostawionego nam świata nie warto się starać. Jednak aby to dostrzec, musielibyśmy wyjść poza paradygmat rozrywki i dostarczania sobie przyjemności. I czytać i oglądać nie tylko ze względu na nasze dobre samopoczucie.