Reklama

Jesteśmy coraz bardziej świadomi i większa część społeczeństwa podejmuje przemyślane decyzje związane z ekologią. Zastanawiając się przy tym, czy trzeba być specjalnie wyedukowanym w tej materii, czy może wystarczy ograniczać zużycie niemal wszystkiego - od wody przez paliwa kopalne, a także zakupy modowe - i przestawić się na korzystanie z komunikacji zbiorowej czy nabyte z drugiej ręki ciuchy. A eksperci w ostatnich latach biją na alarm, że musimy zmieniać swoje przyzwyczajenia, by postarać się jeszcze, choć zawalczyć o zahamowanie lawinowych zmian klimatu.

Przeciwnicy teorii o zmianie klimatu zapewne będą sądzić, że sprawa jest rozdmuchana. W tym aspekcie warto zaufać nie filmom nieposiadającym źródła na YouTube, a rzetelnym badaniom. Jak podaje NASA, której działalność jest skupiona wokół badania przestrzeni kosmicznej, wyraźny wzrost poziomu CO2 w atmosferze ziemskiej nastąpił w momencie rewolucji przemysłowej. To żadna tajemnica. Atmosferyczne gazy, które znajdują się w systemie Ziemi, powodują, że powstająca przez to dodatkowa energia ogrzewa - ląd, wodę, ale także lodowce - dosłownie wszystko.

Reklama

Efekty możemy zaobserwować na całym świecie: podniesienie temperatury powietrza (a także temperatury oceanów), topnienie lodu, cofanie się lodowców, zwiększenie poziomu mórz, większe zakwaszenie wód oceanicznych czy w końcu ekstremalne zjawiska pogodowe - kiedyś nie do pomyślenia w naszej strefie klimatycznej są coraz częstsze. Wiadomo, że ta sprawa dotyczy wszystkich ludzi, dlatego między innymi celebryci starają się angażować w akcje, które mają na celu pomóc w budzeniu świadomości wśród swoich fanów, by poświęcali więcej uwagi temu, w jaki sposób mogą przysłużyć się planecie. Ale są też tacy, którzy się nie angażują. I zawodzą, tym, że swoje zasięgi w Internecie mogliby spożytkować nieco lepiej, niż tylko oferując kolejne produkty na sprzedaż.

Nie każdemu wolno

Internet dosłownie zapłonął po tym, jak w lipcu tego roku podano informację o lotach celebrytów prywatnymi samolotami. Wiadomo, że na taki luksus mogą pozwolić sobie nieliczni, ale nietrudno zrozumieć wzburzenie ludzi, którzy są namawiani do przesiadania się na rower czy też rezygnowania z napełniania basenów wodą (podczas tegorocznego lata włodarze wielu miast w Polsce, w których była susza, wystosowali taki apel), dowiadujemy się, że niektórzy amerykańscy celebryci traktują samoloty jak taksówki. Rekordzistka przeleciała własnym odrzutowcem porażający dystans - trwający jedynie... 10 minut!

Wspomniana Kylie Jenner - celebrytka, przyrodnia siostra Kim Kardashian - kolejno w 2014 i 2015 roku została uznana przez magazyn Time za jedną z najbardziej wpływowych nastolatek na świecie, a w 2019 roku znalazła się na szczycie listy Forbesa jako najmłodsza miliarderka (dorobiła się tego statusu w wieku zaledwie 21 lat). Jest też na drugim miejscu najpopularniejszych osób na Instagramie - jej poczynania obserwuje aż 370 milionów obserwatorów!

Choć dotąd podjęła kilka kontrowersyjnych decyzji - jak wtedy, gdy bez zgody spadkobierców po The Doors czy 2Pacu wyprodukowała wraz z siostrą kolekcję ciuchów, na których wizerunek zmarłych gwiazd był w tle, zasłonięty przez twarze celebrytek - to nigdy wcześniej nie stała się obiektem tak wielkiego wzburzenia.

Blogerka spytała na Instagramie, który samolot wybrać: "Moim czy twoim?" - publikując zdjęcie w objęciach partnera Travisa Scotta. Życie w celebryckiej bańce przyzwyczaiło ją do tego, że nie musi za bardzo przejmować się tym, co powiedzą o niej inni. Po jakimś czasie wyłączyła komentarze pod wspomnianym postem. Rozgorzała tam dyskusja na temat tego, co wolno sławnym i bogatym. "Jesteście zazdrośni, bo jest bogata. Dajcie jej cieszyć się tym, co ma" - pisała użytkowniczka.

Inna obserwatorka w sekcji komentarzy spojrzała na to z innej perspektywy: "A ja recyklinguję wszystko, kupuję ciuchy z drugiej ręki. W  tym roku, po raz pierwszy w historii, wybuchły pożary w Londynie. I nadal są tu tacy idioci, którzy pokazują ‘jej/jego’ prywatne odrzutowce na krótkie dystanse, które emitują tony dwutlenku węgla. Jestem już od tego chora" - skomentowała. Krytyka, jaka spadła na nią po słynnym już poście, świadczy, że świat naprawdę jest zaniepokojony tym, co dzieje się z naszym klimatem. I ogromnym polem do działania w sprawie ekologicznej edukacji przez celebrytów, którzy nie zdają z niej testu.

Lecę, bo chcę

Skąd wiadomo, że takie sytuacje mają miejsce? Przecież w sumie niekoniecznie na zdjęciu musimy oglądać jej samolot - nie wiadomo też, czy w ogóle opuścił płytę lotniska. Na trop celebryckich lotów wpadł Jack Sweeney, student University of Central Florida, który prowadzi na Twitterze stronę CelebJets. Na co dzień jest ogromnym miłośnikiem programowania i awiacji, więc swoją pasję niespodziewanie przekuł w całkiem potrzebną społecznie pracę, która daje do myślenia. "Nie jestem zaskoczony, że ludzie są źli, mają do tego prawo" - pisał Sweeney na koncie po ujawnieniu danych o lotach.

Gdy przeanalizowano rejsy Jenner, okazało się, że zdarzało jej się zabierać swój odrzutowiec "z garażu" zwykle po to, by ominąć kalifornijskie korki. Jej trasa zaczynała się i kończyła w Los Angeles. Regularnie miała wybierać się na 10-minutowe trasy, a w ciągu tygodnia latała nawet pięciokrotnie, pokonując trasy na dystansie poniżej 30 minut.  Jeden z najkrótszych lotów miał trwać zaledwie... 3 minuty. Po ujawnieniu tych danych niektórzy obserwatorzy celebrytki zawiedli się dość nieświadomym ekologicznie zachowaniem swojej idolki. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2020 roku przekazała milion dolarów organizacjom zwalczającym pożary w Australii.

Według strony transportenvironment.org prywatny samolot pozostawia 5 do 14 razy więcej zanieczyszczenia na pasażera, niż lot komercyjny. W porównaniu do pociągów są także 50 razy bardziej zanieczyszczające powietrze, a jedna godzina lotu takiej maszyny pozostawia aż 2 tony dwutlenku węgla. Dla porównania przeciętny samochód produkuje 4,6 tony rocznie.

"Co złego, to nie ja"

Po opublikowaniu tych doniesień niektórzy celebryci zaczęli się tłumaczyć. Prawnicy Taylor Swift przyznali, że samolot wylatywał, ale na pokładzie nie było piosenkarki - zdarza się im wypożyczać go, więc częstotliwość korzystania wcale nie wynika z działalności artystki. Drake twierdził, że krótkie trasy między miastami są spowodowane potrzebami logistycznymi, gdy na samolot nie ma miejsca na danym lotnisku. Mają być wtedy wysyłane na inne, w pobliżu co nie oznacza, że ktoś w rzeczywistości znajduje się wewnątrz. Nie przeszkodziło to, żeby w ciągu jedynie czerwca i lipca tego roku wyprodukował aż 5 ton zanieczyszczeń.

Ale ten palący problem nie dotyczy jedynie świata muzyki i telewizji. Miesiąc temu piłkarze Paris Saint-Germain zszokowali opinię publiczną komentarzami na temat prywatnych odrzutowców. Zawodnicy wybrali się samolotem na mecz ligowy do Nantes, które znajduje się ok. 400 km od Paryża. Pociągiem można dostać się tam w około 2,5 godziny. Spytani przez dziennikarzy - piłkarz Kylian Mbappe oraz szkoleniowiec Christophe Galtier - wybuchnęli śmiechem.  "Rozmawialiśmy o tym z firmą, która organizuje nasze wyjazdy i zastanawiamy się nad podróżowaniem na piaskowych bojerach" - odparł bezwstydnie trener.

I także ta sytuacja nie pozostała bez echa - francuskie społeczeństwo, a także globalni użytkownicy Twittera zaczęli krytykować sportowców za infantylne podejście do otaczającej rzeczywistości. Głos zabrał nawet prezydent Francji Emmanuel Macron, który stwierdził, że "każdy musi coś zrobić" dla ochrony klimatu. Wtórował mu Bruno Le Maire, minister finansów. "Uwielbiam Mbappe, wszyscy możemy chichotać w najmniej odpowiednim momencie i to naprawdę był najmniej odpowiedni moment" - stwierdził, dodając, że taka ironia jest nie na miejscu. "Wszyscy musimy poważnie traktować zmiany klimatyczne" - komentował.

Być może te zdarzenia z początku września pobudziły uśpioną nieco czujność francuskich dziennikarzy, bo magazyn "L’Equipe" zdecydował się prześwietlić historię lotów innej gwiazdy sportu, która aktualnie ma swoje miejsce w paryskiej drużynie. Dzięki śledztwu Lionel Messi, jeden z najwybitniejszych piłkarzy, ma szansę zapisać się w historii także jako jeden z najbardziej zanieczyszczających planetę na świecie. W ciągu zaledwie trzech miesięcy tego roku sportowiec wyprodukował więcej zanieczyszczeń, niż mógłby przeciętny Francuz w ciągu 150 lat.

Dziennik podsumowuje zachowanie francuskich piłkarzy dość pesymistycznym wnioskiem - że są od nich wręcz uzależnieni. "Nieumiarkowana miłość piłkarzy do prywatnych odrzutowców niszczycielska dla klimatu. We Francji piłkarze mają zamiłowanie do prywatnych podróży samolotowych, czy to jako zespół, czy jako jednostka. Używają środka transportu niszczycielskiego dla klimatu" - pisze "L’Equipe". Zarzuty dotyczą także kadry narodowej kraju, a jak widać przeciętny Francuz, zaczyna powoli mieć dość zaciskania ekologicznego pasa, gdy bogaci celebryci pozwalają sobie na o wiele więcej.

Obieżyświat Messi miał aż pięciokrotnie podróżować między Buenos Aires a Miami, a w ciągu zaledwie dwóch tygodni trzykrotnie leciał z Montevideo (Urugwaj) do Miami. Odwiedził też w międzyczasie Brazylię, a także latał między Starym Kontynentem a swą rodzinną Ameryką Południową. Grając w FC Barcelona, spędził w mieście niemal dwie dekady, więc ma tam wielu przyjaciół - latał więc także do Hiszpanii 7 razy, a ponadto jeszcze na Teneryfę czy do Nicei. Wszystkie te podróże wygenerowały w sumie ponad 1500 ton dwutlenku węgla.

Idealny plan

Żeby nie być tak pesymistycznym w materii świadomości ekologicznej gwiazd, należy wspomnieć  o święcącej od ponad 25 lat triumfy grupie Coldplay. Brytyjski zespół na początku kariery jakoś specjalnie nie angażował się w sprawy ekologiczne, a z drugiej strony temat nie był też bardzo popularny, by poruszać go w głównym nurcie. Z czasem z rozpoznawalnego w lokalnych kręgach zespołu stali się międzynarodową gwiazdą - nagrywali m.in. z BTS, Rihanną, Beyonce, występowali w trakcie przerwy na Super Bowl. Ich sukcesy można wymieniać bez końca.

Według informacji zamieszczonych na stronie organizacji Global Citizen, trasy koncertowe emitują bardzo dużo zanieczyszczeń wobec środowiska. W samej Wielkiej Brytanii koncerty i występy na żywo wytwarzają 405 000 ton CO2 rocznie, a raport z 2019 roku wskazał, że przeciętny DJ jest w stanie wyemitować dwukrotnie więcej dwutlenku węgla niż tzw. "superemitenci" wytwarzający aż 35 ton rocznie.

Tym bardziej fani zespołu zawiedli się, gdy słyszeli słowa lidera, Chrisa Martina, sugerującego, że koncertowanie jest zbyt nieekologiczne i w tym aspekcie zespół prawdopodobnie zawiesi działalność. Nie trzeba było długo czekać, by grupa wypracowała nowe, niskoemisyjne rozwiązanie. W ten sposób tworząc trasę "Music of The Spheres", która nawet zawitała do Polski w lipcu tego roku, kierowali się trzema założeniami: ograniczyć o 50% emisję dwutlenku węgla na trasie, wymyślać rozwiązania wspierające nowe, ekologiczne technologie, a także finansować projekty zrównoważonego rozwoju oparte na naturze i technologii.

Nadejdzie zmiana?

Brzmi nierealnie? Jednak zespół zdecydował się podjąć takie ryzyko i o mało co nie doszło do odwołania koncertów. Jak mówił lider grupy - muzycy byli przez to na skraju bankructwa. Ktoś powie, że porwali się z motyką na słońce - w tym momencie być może tak, ale nikt nie wie, co czeka branżę koncertową w najbliższych dekadach. Nad koncepcjami grupa Coldplay pracowała z pomocą specjalistów przez ostatnie 3 lata. W momencie deficytu finansowego w budżecie zespołu, z pomocą przyszli im prywatni darczyńcy. Dzięki temu trasę kontynuowano.

Podczas organizacji koncertów korzystano m.in. z paneli słonecznych, a pod sceną rozstawiono rowerki, na których dzięki sile nóg uczestnicy imprezy mogli wytwarzać energię (została ona użyta m.in. do uruchomienia iluminacji podczas koncertu). Ale to nie wszystko - zadbano o zmniejszenie ilości spłukiwanej wody w toaletach, utworzono stanowiska do pobierania wody do wielorazowych butelek. Uczestnikom koncertów zaproponowano także jak zwykle na tego typu wydarzeniach, jedzenie. Tutaj skupiono się na wytwarzaniu dań z lokalnych źródeł, bezmięsnych (‘emisje dwutlenku węgla z żywności mogą stanowić do 20% śladu węglowego człowieka’ - podaje zespół), a wszelkie elementy sceniczne wykonywane z m.in. poliestru wymieniono na bawełnę organiczną. Dodatkowo 10 procent z dochodów z trasy zespół przekazał na cele charytatywne - m.in. w celu oczyszczania dna oceanów. Każdy ze sprzedanych biletów oznaczał też jedno zasadzone drzewo.

Zachowanie grupy Coldplay zasługuje na pochwałę ze względu na pochylenie się nad tym poważnym problemem. Wielu nie zdawało sobie przecież wcześniej sprawy, że tak błahy i zdawałoby się niepotrzebny w codziennej egzystencji, rozrywkowy dodatek jak trasa koncertowa, może być tak szkodliwy dla planety. Zachowanie brytyjskiego zespołu budzi nadzieję, że celebryci nie tylko będą opowiadać o niszczeniu planety i nad nim ubolewać, ale też dawać dobry przykład. Niby najważniejsze, by "zacząć zmiany od człowieka w lustrze", a czasem najciężej jest zwrócić uwagę samemu sobie. Małe i lokalne wybory mają jednak duże, globalne znaczenie.