Paulina Sowa: 30-letnia pani Izabela zgłosiła się do szpitala w Pszczynie w 22. tygodniu ciąży po tym, jak odeszły jej wody. Wiedziała już wtedy, że jej dziecko nie przeżyje?
Mec. Jolanta Budzowska: - Pani Iza jechała do szpitala po pomoc. Została przyjęta z poważnymi powikłaniami ginekologicznymi, czyli masywnym odpłynięciem wód płodowych i bezwodziem. W momencie przyjęcia lekarze nie dawali już szans na przeżycie dla płodu, nie podejmowano żadnych czynności, żeby poprawić jego dobrostan. W tym zakresie przyjęto postawę wyczekującą. Przy przyjęciu pani Izabela dowiedziała się, że dziecko nie przeżyje.
Jaki był jej stan psychiczny? Informowała rodzinę o tym, co się dzieje w szpitalu?
- Odpłynęły jej wody płodowe, ale w momencie przyjęcia czuła się jeszcze dobrze. Celem jej pobytu w szpitalu było to, by nie doszło do zakażenia, a jeśli już tak się stanie, to żeby zakażenie nie uogólniło się na cały organizm. Niestety, jej stan systematycznie się pogarszał i informowała o tym rodzinę. Emocjonalnie na pewno nie było to dla niej łatwe doświadczenie, bo miała świadomość, że według lekarzy musi czekać, aż serce dziecka przestanie bić. Tak relacjonowała to rodzinie, nie mamy powodów do tego, by ten przekaz kwestionować.
W szpitalu spędziła dobę. Co w tym czasie robili lekarze?
- Po około dwóch, trzech godzinach od przyjęcia wykonano jej badania, z których wynikało, że wskaźniki stanu zapalnego są przekroczone, było więc jasne, że dzieje się coś niepokojącego. Pisała do rodziny, że zaczyna czuć się coraz gorzej, czuła jakby "coś ją brało", miała skoki temperatury, dreszcze, wymiotowała. To wszystko nie skłoniło jednak lekarzy do zweryfikowania obiektywnymi badaniami, jakimi są badania morfologiczne, tego, czy wykładniki stanu zapalnego nie narastają, czyli czy nie rozwija się sepsa. Ten stan trwał, a pani Iza była coraz słabsza. Możemy z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że w tej sprawie doszło do błędu medycznego i to było przyczyną jej śmierci.
Na czym w jej przypadku miał polegać błąd medyczny?
- Rodzina i ja zarzucamy personelowi medycznemu, że mając świadomość zagrożenia i rozwoju stanu zapalnego, nie monitorowali należycie stanu zdrowia matki i płodu, i nie podjęli interwencji zgodnej z wiedzą medyczną na tyle wcześnie, żeby uratować jej życie.
O tym, że płód ma wady wrodzone, pani Izabela wiedziała wcześniej. Myślała o aborcji?
- Była w zaawansowanej ciąży, dbała o nią i w momencie, w którym pojawiły się komplikacje, udała się do szpitala. Z tych faktów raczej nie wynika, żeby celem jej działań była aborcja.
Gdyby nie ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego i zmiany w prawie aborcyjnym lekarze postąpiliby inaczej i ta młoda kobieta mogłaby nadal żyć?
- Nie wiem, co siedziało w głowach lekarzy. Mogę tylko przypuszczać, że mając do dyspozycji więcej możliwości zgodnych z prawem, czują większą swobodę i łatwiej jest im podjąć decyzję o terminacji żywej ciąży wtedy, kiedy nie obawiają się odpowiedzialności karnej z tego tytułu. Według relacji pani Izabeli, lekarze w jej przypadku czekali aż płód obumrze, zasłaniając się przepisami antyaborcyjnymi. To dowodzi, że wyrok Trybunału w praktyce wywiera wpływ na sytuację kobiet w ciąży.
Zaczęło się od pani wpisu na Twitterze, później były protesty pod TK, teraz o 30-letniej Izabeli mówi cała Polska. Była pani świadoma, że ta sprawa będzie tak ważna dla tak wielu kobiet w kraju?
- Napisałam o tym na Twitterze dlatego, że osobiście bardzo przejęła mnie ta sytuacja. Wpis był na prywatnym koncie bez skonkretyzowania, o jaką sprawę chodzi. Nie miał na celu wywołania takiego efektu. Komentarze, jakie pojawiły się później, w żaden sposób nie zmieniły mojego poglądu, nadal uważam, że problem jest, i to olbrzymi, a sprawa niezwykle poruszająca i emocjonalna. Mimo że mamy silne przekonanie, że doszło do błędu medycznego, to nie można jej rozpatrywać w oderwaniu od rozstrzygnięcia TK. Pani Iza i każda inna kobieta na jej miejscu byłaby bezpieczniejsza, gdyby lekarze mieli do dyspozycji bez ograniczeń prawnych więcej metod leczenia, które są zgodne z aktualną wiedzą medyczną. Dzisiaj nie budzi żadnych medycznych wątpliwości to, że terminacja żywej ciąży w takiej sytuacji klinicznej, w jakiej była pani Iza, jest zgodna z aktualną wiedzą medyczną, tymczasem lekarze mogą się powstrzymywać przed takim działaniem, bojąc się odpowiedzialności karnej. To jest tragedia przede wszystkim pacjentek, bo może się okazać, że w praktyce o ich życiu, zdrowiu i sposobie leczenia decyduje nie lekarz i jego wiedza, tylko przepis prawa.