Reklama

Mobbing pochodzi od angielskiego słowa mob - co oznacza motłoch, a także "to mob" - rzucić się na kogoś.

"Mówiła podwładnym, że mają spierd**** i wysyłała po fajki"

- Czy byłam ofiarą mobbingu? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przez lata nie zdawałam sobie sprawy z tego, co tak naprawdę znaczą te słowa. Czy to, że wielokrotnie czułam się poniżana, płakałam, wymiotowałam ze stresu i pracowałam ponad swoje siły ze strachu przed reakcją innej osoby to mobbing? Jeśli tak, to prawdopodobnie go doświadczyłam - mówi Natalia.

Reklama

Na drugim roku studiów zaczęła wymarzoną pracę w branży medialnej. Opowiada swoją historię, ale chce zachować anonimowość.

- Wiele zawdzięczam ludziom, których tam spotkałam, ale wiem też, że odejście było najlepszym, co mogłam dla siebie zrobić. Pamiętam, jak pierwszego dnia w pracy kolega powiedział mi: "mało kto wytrzymuje tu dłużej". Po czasie zrozumiałam, co miał na myśli - wyznaje.

Choć od dnia, kiedy z ulgą złożyła wypowiedzenie, minęły lata, wciąż może doskonale powtórzyć słowa, opisać sytuacje, które doprowadzały do łez.

- Pamiętam poczucie, że jestem beznadziejna i nic nie potrafię, histeryczny śmiech mojej szefowej i jej wściekłą twarz, kiedy coś nie szło po jej myśli. Krzyki, przekleństwa, szukanie kozłów ofiarnych i zbieranie pochwał za cudzą pracę - tak mogłabym ją opisać. Potrafiła na forum powiedzieć do swojego podwładnego, żeby spierd****, wysłać ludzi po fajki, wściekać się i rzucać dokumentami, kiedy coś jej się nie spodobało. Wystarczyło, że weszła do biura i rzuciła wściekłe spojrzenie, a później brała pracowników na rozmowy, na których łamała ich psychikę. Jedni wychodzili z nich wściekli, inny zapłakani - opowiada Natalia.

- Znam ludzi, którzy odeszli z tego miejsca i mówili wprost, że są zniszczeni psychicznie. Znam takich, którzy skończyli na terapii - dodaje.

"Mówili, że nie wiemy, czym jest mobbing"

Natalia wielokrotnie słyszała od bliskich: "tak się nie da żyć, powinnaś się zwolnić". Ale była zdeterminowana, nie chciała się poddać, nie chciała uchodzić za słabą. Zaciskała zęby.

Pamięta dobrze, że sprawa była zgłaszana "górze". - Skończyło się spotkaniem, na którym wyjaśniono nam, że nie wiemy, czym jest mobbing, a praca w naszej branży to praca w stresie i wszystkich wiele to kosztuje - wspomina.

Odchodząc czuła, że jest na granicy własnej wytrzymałości.

- Moja była szefowa nie pracuje już w branży. Odeszła po tym, jak jej podwładni, w tym ja, zaczęli się masowo zwalniać. Nie było tygodnia, żeby ktoś nie złożył wypowiedzenia. Na korytarzach mówiło się, że została zwolniona. Ona twierdziła, że odeszła sama. Załatwiono to po cichu - mówi.

- Spędziłam w tamtym miejscu kilka lat i wiem, że zostawiło to ślad na mojej psychice. Choć poszłam naprzód, to w środku wciąż mam coś z tej przestraszonej młodej dziewczyny, która w wielu sytuacjach zawodowych boi się powiedzieć "dość", czy otwarcie wyrazić własne zdanie - dodaje.

 ***

W świetle polskiego prawa mobbing to działanie lub zachowanie odnoszące się do pracownika albo skierowane przeciwko pracownikowi, które polega na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu (art. 94(3) § 2 Kp).

Po pierwsze: Jak rozpoznać mobbing?

Pracownik, który czuje się mobbowany, może szukać sprawiedliwości w firmie, a jeśli to nie pomoże - w sądzie. W praktyce średnio 5-8 proc. spraw kończy się stwierdzeniem mobbingu. Dlaczego ta liczba jest tak dramatycznie niska? Powody można mnożyć.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, mobbing to nie tylko działania ze strony przełożonego wobec podwładnego. Może do niego dochodzić w stosunku do współpracowników, a także wobec szefa.

Najbardziej wyczerpującą listę zachowań mobbingowych przedstawił w latach 80. psycholog prof. Heinz Leymann, który wnikliwie badał problem. Leymann opisał 45 działań mobberów i pogrupował je w pięć kategorii.

Pierwsza to "działania utrudniające proces komunikowania się" - m.in. ograniczanie lub utrudnianie możliwości wypowiadania się; ciągłe przerywanie wypowiedzi; reagowanie na wypowiedzi ofiary krzykiem i wyzwiskami; ciągłe krytykowanie wykonywanej pracy.

Kolejna to "działania, które wpływają negatywnie na relacje społeczne" jak np. fizyczne i społeczne izolowanie ofiary czy traktowanie jej jak powietrze. Kategoria trzecia dotyczy działań naruszających wizerunek ofiary, Leymann wylicza tu m.in. obmawianie, ośmieszanie, rozsiewnie plotek, czy atakowanie przekonań religijnych. Czwarta grupa mówi o działaniach uderzających w pozycję zawodową ofiary np. wymuszanie wykonywania zadań naruszających godność osobistą, bezsensownych lub zbędnych, a także zbyt trudnych, przerastających kompetencje. Piąta kategoria mówi o działaniach uderzających w zdrowie, w tym zlecanie prac szkodliwych, znęcanie się fizyczne, czy wykorzystywanie seksualne.

- Pamiętajmy, że częste dyscyplinowanie, czy krytyka - jeśli są uzasadnione - nie będą mobbingiem. Podobnie informowania pracownika o konsekwencjach niewywiązywania się z obowiązków jak np. dyscyplinarne zwolnienie. Należy odróżnić groźbę, czy nękanie od zapowiedzi sankcji -  podkreśla Piotr Stapiński psycholog SWPS, a także prawnik specjalizujący się w zakresie prewencji mobbingowej, niezależny członek komisji antymobbingowych.

Zwraca jednak uwagę, że nawet uzasadniona krytyka pracy nie powinna odbywać się na forum, w obecności całego zespołu.  

- Krytyka cechująca mobbing jest poniżająca, ośmieszająca, niesprawiedliwa i uporczywa. Mobber często wykorzystuje trudną sytuację osobistą pracownika i manipuluje lub wywołuje nadmierną presję, wiedząc, że pracownik nie ma na tyle siły w sobie, żeby się przeciwstawić - mówi mecenas Monika Wieczorek z kancelarii Wieczorek, zajmująca się przeciwdziałaniem mobbingowi i dyskryminacji i zasiadająca w komisjach antymobbingowych.

Zaznacza, że nie ma znaczenia, jakie są faktyczne intencje sprawcy. - Mobbing ma miejsce bez względu na to, czy ktoś chce celowo ośmieszyć lub poniżyć pracownika, czy robi to nieświadomie. Tłumaczenie się wybuchowym charakterem, temperamentem w żaden sposób nie usprawiedliwia sprawcy - dodaje.

Piotr Stapiński zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Żeby doszło do mobbingu, pracownik musi zostać zatrudniony na umowę o pracę, w przeciwnym razie nie ma mobbingu, lecz naruszenie dóbr osobistych. Nie znam żadnej sprawy z powództwa np. funkcjonariusza policji czy straży pożarnej, bo oni nie są zatrudniani na podstawie umowy o pracę, lecz powoływani do służby na podstawie osobnych ustaw. Od strony psychologicznej strażak, policjant, czy osoba na umowie śmieciowej może być mobbingowana, w świetle prawa nie - tłumaczy.

Po drugie: Przyznać się przed sobą - "jestem ofiarą"

Statystycznie mobbing częściej zgłaszają kobiety, co wcale nie oznacza, że mężczyźni rzadziej padają ofiarami mobberów.

- Wciąż panuje przekonanie, że mężczyzna powinien być twardzielem i brać wszystko na klatę, a przyznanie się, że ktoś mnie poniża i upokarza, jest niemęskie - mówi psycholog SWPS.

Z reguły trudno przyznać przed samym sobą, a potem przed innymi, że padło się ofiarą mobbera.

- Osoba doświadczająca mobbingu zwykle dość późno uświadamia sobie ten fakt - zwraca uwagę mec. Monika Wieczorek.

- Cechą charakterystyczną ofiar jest przerzucanie winy na siebie, brak wiary we własne racje i kompetencje oraz próba tłumaczenia mobbera - "być może nie miał złych intencji, albo to mi coś się wydaje"- wylicza.

Niejeden mówi sobie: przecież jestem dorosły, jestem silny, przetrwam, nie poddam się, nie dam się stłamsić.  - Zwykle punkt zwrotny następuje, kiedy ofiara doświadcza już takich ataków, że idzie na zwolnienie lekarskie lub próbuje szukać pomocy np. u psychologa - mówi mec. Wieczorek.

Po trzecie zgłosić mobbing

- Myślę, że sprawy, o których wiemy, to wciąż czubek góry lodowej. Z mojego doświadczenia i badań, wynika, że wielu pracowników nie zgłasza mobbingu, bo np. są w trudnej sytuacji życiowej, obawiają się utraty pracy i pogorszenia sytuacji materialnej - tłumaczy Piotr Stapiński.  

Od 1 stycznia 2004 roku na pracodawcę został prawnie nałożony obowiązek przeciwdziałania mobbingowi. Eksperci zwracają uwagę, że to odpowiedzialność, którą pracodawcy powinni umieć na siebie przyjąć. Okazja czyni złodzieja. Jeśli w firmie liczy się tylko wynik, to jest ona świetnym środowiskiem dla mobbera.

- Pamiętam historię z jednego z czołowych banków. Sprawa o mobbing, oskarżano dyrektorkę jednego z działów. Prezes był zaskoczony, bo przecież pani dyrektor wypracowywała świetne wyniki na tle konkurencji. Cenę za to, jak się okazało, płacili pracownicy - opowiada psycholog.

- Wielu pracodawcom wydaje się, że w ich firmach nie ma problemu mobbingu, bo przecież istnieje procedura antymobbingowa, a nikt, niczego nie zgłasza. Pracownicy mogą się po prostu bać zgłaszać, a procedura może istnieć, ale wcale nie działać  - mówi mec. Wieczorek.

Tymczasem dobry pracodawca nie powinien czekać, aż sprawa zostanie zgłoszona i dopiero rozpocznie działania wyjaśniające, np. przez komisję antymobbingową. Weryfikowanie jest niezwykle ważne, ale równie istotna jest prewencja.

- Nie można czekać, aż mleko się rozleje. Przełożeni, którzy dobrze obserwują swoje zespoły, rozmawiają z pracownikami i budują atmosferę zaufania, mają większe szanse, by szybciej dowiedzieć się o problemie, rozwiązać go i zatrzymać w firmie cenne osoby, niż ci, którzy liczą, że wypełnianie procedur załatwi sprawę - mówi Wieczorek.

- Z perspektywy pracodawcy znalezienie dobrych pracowników jest dziś bardzo dużym wyzwaniem. Kiedy odstraszamy złą atmosferą w pracy, pozbawiamy się efektywności biznesu - dodaje.

Na ogół do sądu trafia ułamek spraw, bo jak mówią prawnicy, jeśli rzeczywiście dochodzi do mobbingu, firmy zwykle są skłonne do zawarcia ugody i wypłacenia rekompensaty. - Znam przypadki, kiedy wewnętrzna komisja w firmie nie stwierdziła mobbingu, jednak pracownik poszedł do sądu i wygrał - mówi Stapiński.

Po czwarte: Jak udowodnić mobbing?

Sprawiedliwości w sądzie można szukać zawsze. Wymaga to jednak determinacji, a zwycięstwa należą do rzadkości. Niełatwo udowodnić, że byliśmy mobbowani, zwłaszcza że ciężar dowodu spoczywa na ofierze, co w skrócie oznacza, że ten, kto wysuwa roszczenie, musi udowodnić jego zasadność.

Ofiara musi więc wykazać, że była obiektem mobbingu, po drugie, że w jego wyniku doznała rozstroju zdrowia, po trzecie, że kwota zadośćuczynienia, której się domaga, jest adekwatna do krzywdy.

- Inaczej sprawa wygląda w przypadku dyskryminacji, gdzie obowiązuje przeniesienia ciężaru dowodu na pracodawcę. Pracownik musi uprawdopodobnić, że do doszło do dyskryminacji, a pracodawca udowodnić, że nie, lub że nierówne traktowanie było obiektywnie uzasadnione, co powoduje, że te spory kończą się w 50-60 proc. wygraną pracowników. W przypadku mobbingu dane są dramatycznie niskie - średnio około 5-8 proc. spraw rocznie kończy się wygraną - mówi mec. Wieczorek.

Pracownikowi dość trudno udowodnić, że doszło do mobbingu. Jak mówi prawniczka, współpracownicy ofiary, którzy obiecują zeznawać, na sali sądowej często zasłaniają się niepamięcią w obawie przed utratą pracy.

- A nie na wszystko mamy maila, sms, czy oficjalny dokument. Mobbing charakteryzuje się tym, że często dzieje się w cztery oczy, za zamkniętymi drzwiami. Jeśli dodatkowo pracownik nie będzie mieć korzystnych dla siebie świadków, albo nie nagra konkretnych sytuacji, podczas procesu trudno będzie mu udowodnić mobbing  - przyznaje mecenas.

Nagranie mobbera może posłużyć za dowód w sprawie. Nie powinno być jednak upublicznione, bo nagrywający może narazić się na pozew.  - Generalnie sądy dopuszczają dowód w postaci nagranej rozmowy, kiedy strona nie może udowodnić mobbingu w inny sposób, ale jest to obarczone ryzykiem. Sąd ma prawo nie dopuścić takiego dowodu - mówi mec. Wieczorek.

Prawniczka radzi również, by prowadzić dziennik zdarzeń.  - Jeśli uznamy, że możemy być ofiarą mobbingu, zapisujmy na bieżąco konkretne sytuacje. Skutki będę dwa - po pierwsze takim swoistym pamiętnikiem możemy posłużyć się w sądzie, po drugie - osoba, która doświadcza krzywdzących zdarzeń, może na wszystko spojrzeć z lotu ptaka i ocenić, czy faktycznie dane sytuacje były tak dolegliwe, czy może była przewrażliwiona - sugeruje.

Wysiłek związany z gromadzeniem dowodów nie jest jedyną trudnością w przypadku wkroczenia na drogę sądową. Ofiara mobbingu musi się także uzbroić w cierpliwość.

- Postępowania trwają zwykle od 3,5 do 5 lat. Sąd musi wnikliwie zbadać sprawę i często przesłuchać wielu świadków. A przesłuchanie nawet 10 osób w ciągu roku to dla naszych sądów wciąż spore wyzwanie - mówi Piotr Stapiński.

Średnia wysokość odszkodowań zasądzanych na rzecz ofiar również nie powala. - Analizowałem wyroki i sądy zasądzają średnio trzykrotność miesięcznego wynagrodzenia. Oczywiście są bardziej spektakularne wyroki, ale kiedy dojdzie do uszczerbku na zdrowIu, np. wystąpiła depresja, nerwica a pracownik wymaga specjalistycznego leczenia -  wylicza ekspert.

***

- Wkroczyłabyś na drogę sądową znając te realia - pytam Natalię.

- Nie - odpowiada krótko.

Jolanta Kamińska (kontakt do autora jolanta.kaminska@firma.interia.pl)