Gdyby Akademia wyjątkowo tym razem przyznała Oscary ex aequo w kategorii: Główna Rola Kobieca, Lily Gladstone i Emma Stone odebrałyby go w duecie. W pełni zasłużenie. Tak się jednak nie stanie, choć zdarzyło się w 1968 roku, gdy trafiły one do Katharine Hepburn i Barbry Streisand, ponoć z racji identycznej liczby głosów. Na to, że sytuacja się powtórzy, nie należy jednak liczyć. Tak więc choć obie - Lily i Emma stworzyły kreacje wybitne, Oscar powędruje tylko do jednej z nich.
Typowania bukmacherów i nagrody oscarowego sezonu - najbardziej miarodajne prognostyki, wskazują na Lily Gladstone - odtwórczynię roli Mollie Burkhart w dramacie kryminalnym Martina Scorsesego "Czas krwawego księżyca". Jej kreacja - niezwykła i hipnotyzująca, spycha na dalszy plan gigantów kina - Roberta De Niro i Leonardo DiCaprio, choć obaj tradycyjnie nie zawodzą. O Gladstone jako pewnej kandydatce do Oscara pisze się praktycznie od premiery "Czasu krwawego księżyca" na festiwalu w Cannes, w maju ubiegłego roku. Jechała tam jako aktorka znana wyłącznie fanom niezależnego kina, wróciła - jako gwiazda i wielkie odkrycie.
Jej Mollie Burkhart dołączyła do grona niezłomnych kobiet, których w męskim kinie Scorsesego nie ma przecież zbyt wiele. Ale gdy już się pojawiają, potrafią przyćmić Do Karen Hill (eksżony głównego bohatera "Chłopców z ferajny", w którą wcieliła się Lorraine Bracco), Ginger McKenny (małżonki "Asa", hazardzisty Sama Rothsteina z "Kasyna" sportretowanej przez zjawiskową Sharon Stone), a wreszcie hrabiny Ellen Olenskiej (wielkiej miłości bohatera "Wieku niewinności", Newlanda Archera, granej przez Michelle Pfeiffer). Każda z nich pomimo targających nią uczuć, potrafiła zachować niezależność, fascynując pełnią kobiecości i siłą.
Dwie pierwsze z wymienionych aktorek - Lorraine Bracco i Sharon Stone otrzymały za role nominacje do Oscara, choć ostatecznie nie udało się im go zdobyć. Lily Gladstone ma realną szansę tego dokonać. Wyjątkowość jej kreacji potęguje fakt, że jeśli jej się uda, będzie również pierwszą w długiej historii Oscarów, rdzenną Amerykanką ze złotą statuetką.
Martin Scorsese to nie tylko żywa legenda amerykańskiego, ale również jego chodząca encyklopedia. Ogląda i zna wszystko, co nie zawsze doceniani przez szerszą publiczność koledzy filmowcy produkują. Trzydziestosiedmioletnią Lily Gladstone wypatrzył w skromnym i klimatycznym (choć z udziałem gwiazd), filmie Kelly Reichardt "Kobiecy świat" z 2016 roku. Partnerowała tam Kristen Stewart, grając ranczerkę, która traci głowę dla granej przez nią nauczycielki szkoły wieczorowej. To film "programowo nieatrakcyjny", bo kino Reichardt traktuje samą fabułę pretekstowo - to, co najważniejsze reżyserka obudowuje na szkielecie scenariusza w trakcie zdjęć prawdziwym życiem i relacjami międzyludzkimi.
W rozmowie z "Variety" Scorsese opowiadał : "Widziałem Lily w ‘Kobiecych sprawach’ i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Postać grana przez nią była cicha, mówiła niewiele, ale wręcz rozkazywała ekranowi swoją obecnością, każdym ruchem i gestem. Bardzo niewielu aktorów potrafi tak zatrzymać widzów przed ekranem, a to idealnie pasowało mi do postaci mojej Mollie".
Rola w filmie Reichardt została dostrzeżona nie tylko przez Scorsesego. Przyniosła aktorce mnóstwo nagród, m.in.: Stowarzyszenia Krytyków Filmowych Los Angeles, nagrodę Boston Society oraz tę najbardziej prestiżową - Kina Niezależnego Gotham. Mimo to nie stałaby się przepustką do pracy w wielkich wytwórniach, gdyby nie reżyser "Taksówkarza".
Próbne zdjęcia do "Czasu krwawego księżyca" były formalnością. Nie mniej fascynujący od pracy z legendarnym reżyserem, był dla niej fakt, że film opowiadający o zbrodniach na członkach plemienia Osagów w Oklahomie, powstał we współpracy z ich przodkami. Sam Scorsese nazywa zresztą Osagów współtwórcami obrazu. (O filmie obszernie pisaliśmy w tekście "DiCprio i Gladstone idą po Oscary. Scorsese potrząsa sumieniem Ameryki").
Gladstone nie miała łatwego zadania. Nie dość, że historia opowiadana jest z punktu widzenia Ernesta Burkharta, który poślubia Mollie - kobietę Osagów dla pieniędzy, (choć się w niej zakochuje) to w dodatku gra go najzdolniejszy aktor swojego pokolenia w Hollywood - Leonardo DiCaprio. Okazała się partnerką nie tylko dorównującą mu charyzmą i talentem, ale wręcz hipnotyzującą widza. Śledzimy jej fascynującą walkę wewnętrzną, jaką wywołują z jednej strony miłość i lojalność w stosunku do męża, a z drugiej świadomość niebezpieczeństwa, jakie jego rodzina stanowi dla Osagów. Gladstone uosabia cichą siłę i niesamowitą godność. W scenach, w których jedynie patrzy na męża i milczy, jej wzrok mówi nam więcej niż większość dialogów. Scorsese szybko odkrył jego moc, czyniąc milczącą Mollie - w literackim pierwowzorze postać z dalszego planu - jedną z głównych bohaterek. Kręcąc przy tym inny film, niż mogli się spodziewać fani książki Davida Granna, której obraz jest adaptacją.
Reżysera mniej niż Granna interesują kolejne zwroty śledztwa prowadzonego przez agentów, odkrywających zbrodniczy spisek. Uwagę kieruje na sprawców i na dramat ofiar. Ale też robi wszystko, byśmy bliżej poznali tych ostatnich. Spowalnia narrację, stosuje długie panoramy przedstawiające obyczaje i rytuały Indian z plemienia Osage, relacje łączące z białymi mieszkańcami, którzy wykorzystają ich ufność, by przejąć majątki.
Nad całym filmem wisi nasz strach o Mollie, która po śmierci kolejnych kobiet z rodziny, pozostaje jedyną spadkobierczynią wielkich pieniędzy. Ale Gladstone, mimo cierpienia i zdrady, jakiej doświadcza jej bohaterka, nie sprowadza postaci Mollie do roli tragicznej ofiary. W przeciwieństwie do granego przez DiCaprio chciwego i słabego Ernesta jest jak skała - silna i pełna niezachwianej wiary dobro i sprawiedliwość.
Po premierze filmu reżyser Spike Lee znany z tego, że głosuje wyłącznie na swoich (czyli na Afroamerykanów), oświadczył, że ma zapewniony jego głos w oscarowym wyścigu. Fanem talentu Gladstone ogłosił się także wielki Francis Ford Coppola. Lista utytułowanych "wielbicieli", jakich Lily Gladstone zyskała tą rolą w Hollywood, jest zresztą znacznie dłuższa.
Lily Gladstone nie ukrywa, że jej pochodzenie etniczne, jest kluczowym elementem artystycznej tożsamości. Wybiera wyraziste role, które pozwalają jej zgłębiać różne aspekty życia rdzennych Amerykanów. Podkreśla jednak, że takiego filmu jak "Czas krwawego księżyca", który byłby hołdem złożonym ich kulturze i cierpieniu, potrząsającym sumieniem białej Ameryki, nie było dotąd. A już na pewno nie było takiego, którego współtwórcami i konsultantami byli członkowie plemienia Osagów. I nie tylko oni.
W jednym z wywiadów Glastone opowiedziała, jak statystka pracująca przy filmie, Erica Iron, sprawdzała przynależność plemienną każdego rdzennego Amerykanina, jaki pojawia się w napisach końcowych. "Pod koniec produkcji okazało się, że reprezentowanych jest w niej ponad 230 plemion. To było coś niesamowitego i zarazem jednoczącego. Wierzę, że ten film otwiera nowy rozdział w kinie i za jakiś czas nastanie moda na tego rodzaju produkcje" - wyznaje aktorka.
W wywiadzie dla "IndieWire" aktorka przyznała, że podczas zdjęć zdarzały się momenty, kiedy panikowała na myśl o zagraniu tak ważnej i trudnej roli. - Gdy ogarniał mnie strach, to poczucie wspólnoty z ludźmi z 230 plemion, ich wiara w to, że pracujemy nad ważnym i potrzebnym dziełem, pomogły mi uwierzyć w siebie - tłumaczyła. - Dokoła były tubylcze dzieci, wokół starsi ludzie. Czułam się bardzo dobrze i znajomo. Kiedy kamery nagrywały traumę, przez jaką przechodzi Mollie, miałam przy sobie całą społeczność, która się temu przypatrywała. Między ujęciami dzieci się śmiały, ktoś dowcipkował i lęk znikał - stwierdziła.
Opowiadała też o najtrudniejszej, także dla jej partnerów - Leonardo DiCaprio i Roberta De Niro scenie - kiedy matka Mollie grana przez aktorkę Tantoo Cardinal umiera, otoczona rodziną. Przypomniała sobie, jak usiłowała się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości, gdy skończyli kręcić tę scenę. Gdy tylko padło słowo "cięcie", Cardinal z komiczną miną rozejrzała się i zaczęła się śmiać, przełamując napięcie.
- Myślę, że wielu z nas, rdzennych Amerykanów, kiedy pracujemy poza przestrzeniami stworzonymi przez nasze społeczności, czuje się outsiderami. Istniejemy we wspólnocie. Jej obecność całkowicie zmienia wszystko, także pracę - wyjaśniała aktorka.
Martin Scorsese wyjaśnia: "‘Czas krwawego księżyca’ to film, który musiałem nakręcić i historia, którą musiałem opowiedzieć. Nigdy bym nawet nie pomyślał o jego zrobieniu bez zaufania społeczności Osage i bez współpracy z nimi. Powitali nas w Oklahomie i rozpoczęliśmy nie tylko pracę, ale i przyjaźń, która nadal trwa. Chciałem zrobić film, który będzie naszym wspólnym dziełem i doprowadzi do zbiorowej konfrontacji z morderstwami na tle rasowym, pomijanymi w publicznych dyskursach". To się z całą pewnością udało.
Mimo to dla ludzi z plemienia Osage projekcja tego filmu nie byłą łatwą sprawą. Dlatego właśnie przed premierą Gladstone apelowała w mediach społecznościowych do rdzennych Amerykanów: "Oglądajcie ten film ze swoją społecznością".
Mówi, że cieszyła się jak dziecko, gdy na premierze w Los Angeles zobaczyła kino pełne Osagów, którzy pocieszali się wzajemnie, oglądając na ekranie swoją traumatyczną historię. Wielu młodych członków plemienia nie znało jej w ogóle, bo starsi nie wiedzą, w jaki sposób im o tych drastycznych zdarzeniach opowiadać.
"Kiedy oglądasz tę przerażającą opowieść we wspólnocie, potrafisz to ‘rozpakować" i o tym rozmawiać. Wówczas może to stać się uzdrawiającym przeżyciem, zwłaszcza dla starszych Osagów, którzy dźwigają brzemię tych wydarzeń, przekazanych im przez pokolenie rodziców i dziadków. Widziałam łzy wielu z tych, których przodków zamordowano wtedy w Oklahomie. Wierzę, że były rodzajem katharsis, jakie można przeżyć jedynie we wspólnocie"- opowiadała aktorka w podcaście magazynu "Variety".
Lily Gladstone urodziła się w 1986 roku w Kalispell, w stanie Montana. Choć ze strony matki jest kuzynką byłego premiera Wielkiej Brytanii z końca XIX w., Williama Gladstone’a, w jej żyłach płynie krew rdzennego plemienia Ameryki. Ojciec Lily wywodzi się bowiem z plemienia Czarnych Stóp, a jej prapradziadkiem był wódz narodu Kainai. Do jedenastego roku dziewczynka życia wychowywała się w rezerwacie Czarnych Stóp w Browning, gdzie panowały surowe zasady. Ale także to nieznane nam poczucie wielkiej wspólnoty, którego brak odczuwa poza "swoją" społecznością.
Jak przyznała, dla młodej dziewczyny życie w tej konserwatywnej społeczności nie należało do łatwych. Mówi, że o aktorstwie zaczęła marzyć już jako pięciolatka po obejrzeniu "Gwiezdnych wojen: Powrotu Jedi", bo bardzo chciała zagrać... Ewoka.
Sytuacja w rezerwacie sprawiła, że gdy była nastolatką, rodzice Lily opuścili go i przenieśli się do Seattle. Tam zapisała się do edukacyjnego teatru dla młodzieży, co zaowocowało występami w filmach dyplomowych studentów. Nigdy jednak nie straciła bliskich kontaktów z krewnymi i przyjaciółmi z plemienia Czarnych Stóp. Podkreśla, że dzięki nim nabrała szacunku dla natury i ma silne poczucie kulturowej ciągłości.
Po ukończeniu szkoły podjęła studia aktorskie, reżyserskie, a także historyczne dotyczące kultury rdzennych Amerykanów na Uniwersytecie w Montanie. Początkowo z braku propozycji ról, pracowała jako nauczycielka historii. Występowała także w performerskim zespole aktorskim Oregon Shakespeare Festival.
W kinie zadebiutowała w 2012 roku w filmie "Jimmy P: Psychoterapia Indianina z równin" z udziałem Benito del Toro, ale przełomem była wspomniana już, obsypana nagrodami rola w "Kobiecym świecie" Kelly Reichardt. Z czasem Gladstone została ulubioną aktorka tej reżyserki. Pojawiła się w jej kolejnym niezwykłym filmie "Pierwsza krowa". Reichardt bierze w nim przykład z samego Roberta Bressona, (podobnie jak Jerzy Skolimowski) i tworzy własną wersję "Na los szczęścia, Baltazarze". Przekazywany z rąk do rąk u Bressona osiołek zmienia się tu w samotną krowę - pierwszą, która pojawia się w XIX-wiecznym Oregonie.
Jeszcze przed "Czasem krwawego księżyca" zagrała w niezwykłym debiucie fabularnym Morrisy Maltz "Nieznany kraj", będącym liryczną i poetycką, ale również tą prawdziwą podróżą przez Amerykę. Co ciekawe, była współautorką scenariusza, który po części opowiada o niej samej. W filmie Gladstone gra Tanę, Indiankę wyruszającą do Teksasu po śmierci babci. Opłakuje babcię i tęskni za poczuciem prawdziwej wspólnoty. Poznaje nowych ludzi po drodze. Ma instynkt i jest wyczulona na niebezpieczeństwo. Proces uzdrawiania bohaterki następuje w momencie integracji Tany ze społecznością, w jakiej żyła jej babka w latach młodości. Sama nazywa "Nieznany kraj" filmem "opierającym się na miłości do naszych matek". Za rolę odebrała prestiżową Nagrodę Gotham.
Praca nad obrazem Martina Scorsesego zajęła jej dwa lata i przyniosła status nowej gwiazdy. Od tej pory zagrała już m.in. w robiącym furorę serialu "Reservation Dogs", z gatunku "Coming of age" opowiadającym o rdzennych nastolatkach z rezerwatu w Oklahomie, którzy wkraczają na przestępczą ścieżkę, by uzbierać na wyjazd do Kalifornii.
Z planu serialu weszła na kolejny, filmu fabularnego "Fancy Dance" Eriki Tremblay, pokazującym pełną sprzeczności złożoność życia rdzennych kobiet w Ameryce, traktowanych w pogardliwy sposób przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Tym razem była to główna rola.
Przed nią kolejna w dramacie kryminalnym "Under the Bridge" Michaela Buie’a opowiadającym następną prawdziwą historię zbrodni. Tym razem na nastolatce. Zdjęcia do filmu rozpoczną się już w kwietniu.
Po worku naród, jakie w sezonie oscarowym przyznają stowarzyszenia krytyków i branżowe gildie, (Gladstone zgarnęła niemal wszystko, 52 nagrody!), w styczniu za rolę Mollie Berhardt odebrała Złoty Glob dla Najlepszej Aktorki w Dramacie. To od dekad wyróżnienie traktowane jako przedsmak Oscara.
Odbierając statuetkę Globu przemawiała w języku Czarnych Stóp, a później przetłumaczyła swoją wypowiedź na angielski. "Trzymam w ręku Złoty Glob wraz ze wszystkimi moimi pięknymi siostrami grającymi w tym filmie i z Cardinal Tantoo, grającą moją matkę. Bo ta nagroda nie jest tylko dla mnie. Jest nasza wspólna. To wzruszające widzieć, jak wielki wpływ na innych wywarł film, którego jest się częścią. Wierzę, że nadszedł szczególny moment dla społeczności rdzennych Amerykanów i możemy podzielić się ze światem naszą niełatwą historią. Zostaliśmy usłyszani" - mówiła Gladstone. Aktorka podziękowała Martinowi Scorsese, który swoim filmem "dał im głos".
Tydzień później Gladstone zdobyła oscarową nominację. W rozmowie z magazynem "Variety" zapewniała, że "Złoty i Glob i nominacja do Oscara to zdecydowanie za dużo, jak na jedną osobę". I ponownie podkreśliła, że nie postrzega jej jako "wyłącznie swojej".
Jest faworytką do złotej statuetki i zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli ją dostanie, stanie się częścią Wielkiej Historii. Nie tylko kina, ale również rdzennych Amerykanów. Ale nawet gdyby Oscar trafił w ręce jej największej rywalki Emmy Stone, Lily Gladstone już wygrała.
Wieść niesie, że nad produkcją nowego filmu o losach członków indiańskiego plemienia Czipawejów w Dakocie Północnej pochylić ma się sam Steven Spielberg. Na razie nie wiadomo, czy również film wyreżyseruje.
Wygląda jednak na to, że słowa Lily Gladstone o przełomie w Hollywood były prorocze.