Reklama

Zdolność ludzkiego ciała do regeneracji niejednokrotnie zaskakiwała lekarzy i naukowców. Wykazuje się ono niezwykłą inteligencją, w każdej sekundzie przeprowadzając wewnętrzne procesy samonaprawcze. Dzięki czemu organizm w dużym stopniu potrafi poradzić sobie z wieloma dolegliwościami, bez dodatkowej pomocy. Drobne skaleczenia, dzięki obecności płytek krwi, szybko się zasklepiają. Wiele infekcji mija samoczynnie, a lekarze coraz częściej powtarzają, że leczenie przeziębień w dużej mierze polega na odpoczynku i cierpliwości. Te "cuda" ludzkiego ciała przyjmujemy za oczywiste. Zaskoczenie wywołuje natomiast wpływ umysłu na zwalczanie fizycznych dolegliwości. Mowa tu o efekcie placebo. Sprawdzimy, czy wewnętrzne przekonanie i ukierunkowanie myśli na leczenie, może przynieść faktyczne efekty zdrowotne.

Czym jest efekt placebo?

Efekt placebo to zjawisko, które polega na podaniu pacjentowi substancji lub przeprowadzeniu zabiegu obojętnych dla organizmu pod pozorem aktywnego leczenia. Działania te nie mają bezpośredniego wpływu na zdrowie pacjenta, mimo to w efekcie może nastąpić poprawa jego stanu zdrowia. Jednocześnie osoba poddawana terapii zazwyczaj nie wie, czy przyjmuje prawdziwy lek, czy nieaktywną substancję placebo.   

Reklama

Najczęściej placebo kojarzymy z przyjmowaniem tabletki, w której nie znajduje się lek. Przeważnie, zawarta jest tam laktoza, cukier mleczny, przez co często kojarzy się z przysłowiowym cukierkiem. Do przeprowadzenia takiego leczenia wykorzystuje się również zastrzyk, na przykład z solą fizjologiczną. W świecie nauki znane były także badania, podczas których pacjent poddawany był różnego rodzaju terapiom, a nawet fikcyjnym zabiegom chirurgicznym.

Jak działa placebo?

Tabletki czy też terapie placebo zazwyczaj wykorzystywane są w przeróżnych badaniach klinicznych, na przykład dotyczących testowania nowego leku. Badanych dzieli się na dwie grupy, tę, która otrzymuje substancję aktywną farmakologicznie, oraz grupę kontrolną, która dostaje placebo, np. pastylki z cukrem. Warto jednak zaznaczyć, że obie grupy traktowane są w ten sam sposób, przechodzą przez identyczne procedury medyczne, zajmują się nimi specjaliści (np. lekarze i pielęgniarki), tak samo przygotowywani są również do przeróżnych zabiegów. Otoczka z tym związana - widok sali szpitalnej, personelu medycznego - często wywołuje w umysłach grupy pacjentów przyjmujących placebo odpowiednie nastawienie do działania. Co finalnie daje pozytywne wyniki w leczeniu, a oni czują się lepiej.

Efekt placebo może być uzyskany także, dzięki przekazywanej pacjentowi informacji. Jeśli lekarz oznajmi choremu, że otrzymał silny lek przeciwbólowy, gdy w praktyce była to jedynie tabletka z cukru, ten może poczuć się lepiej. A skutek leczniczy może być nawet silniejszy, niż gdyby zażył prawdziwy lek.

Należy dodać jednak, że osoby przewlekle chore, u których stosuje się eksperymentalną terapię placebo, nie są pozbawione stałego leczenia. Mowa tu na przykład o pacjentach onkologicznych. Wówczas do obowiązującej farmakoterapii dodaje się nową substancję. Stosowanie placebo może budzić wątpliwości natury etycznej, w końcu w pewien sposób polega na oszukiwaniu pacjenta. Warto jednak zaznaczyć, że lekarz nie może zastosować go podczas standardowego leczenia. Takie metody używane są jedynie podczas eksperymentalnych badań klinicznych, a regulacje ich dotyczące są zapisane w dyrektywach WHO, Unii Europejskiej, czy Deklaracji Helsińskiej. 

Czy placebo faktycznie działa?

Profesor Przemysław Bąbel, szef Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Karoliną Głowacką, prowadzącą kanał w serwisie YouTube Radio Naukowe podkreśla, że placebo może działać nie tylko subiektywnie, ale i obiektywnie. Podaje przykład, w którym pacjenci otrzymują placebo jako środek przeciwbólowy. Wówczas w ich mózgu wydzielane są substancje, które zmniejszają odczuwanie bólu. Innym przykładem rzeczywistych efektów placebo, który przytacza profesor, jest stosowanie pozornej operacji, która pomaga przy leczeniu choroby Parkinsona. Lekarze przeprowadzają zabieg, podczas którego jedynie otwierają czaszkę pacjenta, nie podejmując żadnych innych działań. Mimo to, w efekcie objawy parkinsona się zmniejszają, a sprawność chorego wzrasta.

Historia placebo

Słowo "placebo" wywodzi się z łaciny, można je przetłumaczyć jako "podobam się" lub "będę się podobał". Podobno stosowanie placebo sięga czasów starożytnych, a co za tym idzie początków medycyny. Profesor Bąbel podkreśla, że przeróżne rytuały, działanie roślin, szamanów, czy znachorów mogły dawać faktyczne efekty, dzięki wzbudzaniu ich znaczenia w umyśle pacjentów. Chory wierzył w umiejętności ówczesnych "lekarzy", dzięki czemu uruchamiał wewnętrzne mechanizmy, które faktycznie poprawiały jego stan. Podkreśla także, że aktywne metody leczenia, potwierdzone badaniami, pojawiły się dopiero na początku XX wieku. Wcześniej wiele z działań było często metodą prób i błędów, a sukces tych terapii mógł być jedynie efektem placebo.  

W świecie medycyny świadome zastosowanie placebo pierwszy raz opisane zostało w 1955 roku przez amerykańskiego chirurga Henry’ego K. Beecher’a. Zjawisko zaobserwował na służbie podczas II wojny światowej. Miał operować ciężko rannego żołnierza, niestety skończyła się morfina. Mimo to lekarz postanowił podjąć się zabiegu. Zamiast silnego leku przeciwbólowego, pacjentowi wstrzyknięto sól fizjologiczną. Beecher przeprowadził operację, a żołnierz, który cały czas myślał, że otrzymał silny preparat, cały czas był spokojny. To odkrycie zadziwiło lekarza, przez co od tej pory operował pacjentów bez znieczulenia, za każdym razem, gdy na froncie nie miał dostępu do morfiny. Efekt, za każdym razem okazywał się podobny. Doświadczenia zdobyte na froncie stały się zalążkiem dalszych badań Beecher’a nad efektem placebo, co poskutkowało powstaniem pracy naukowej opublikowanej w "Journal of American Medical Association".

Nawet nie wiesz, że przyjmujesz placebo

Zadziwiający może być fakt, że z placebo wiele osób ma styczność na co dzień. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że towarzyszy on jedynie terapiom eksperymentalnym. Tabletki placebo są również sposobem na ułatwienie pacjentowi przyjmowania danego preparatu. Dzieje się tak na przykład w przypadku tabletek antykoncepcyjnych. W niektórych preparatach, producenci oprócz tabletek zawierających substancje aktywne, umieszczają kilka pastylek nieaktywnych, które przyjmowane są zamiast stosowania kilkudniowej przerwy w przyjmowaniu leku. Aby łatwiej je odróżnić, zazwyczaj mają one inny kolor. Ten manewr ma pomóc zachować ciągłość stosowania i zmniejszyć ryzyko pominięcia tabletek z blistra.

Co to jest nocebo?

Doktor Joe Dispenza w swojej książce "Efekt placebo. Naukowe dowody na uzdrawiającą moc twojego umysłu" opisuje przypadek młodego mężczyzny, który pod wpływem zawodu miłosnego wpadł w depresję. Zaczął przyjmować leki, jednak te wywoływały u niego senność i otępienie, dlatego dość szybko z nich zrezygnował. Jego stan jednak się nie poprawiał, dlatego postanowił zaryzykować i poddać się testom klinicznym nowego antydepresantu. Rozpoczął przyjmowanie leku, po miesiącu stosowania nowej terapii skontaktował się z byłą dziewczyną. Niestety, rozmowa skończyła się kłótnią, a mężczyzna w przypływie impulsu zażył całe opakowanie przyjmowanego preparatu, chcąc targnąć się na swoje życie. Szybko pożałował swojej decyzji i wezwał pomoc. Trafił na oddział ratunkowy w ciężkim stanie, źle oddychał, czuł się słabo, a jego ciśnienie wynosiło zaledwie 80/40. Natychmiastowo udzielono mu pomocy medycznej, przyznał się również do zażycia całego opakowania testowanego leku. Fiolka nie zawierała jednak informacji dotyczących składu preparatu. Dlatego musiał pozostać pod obserwacją i oczekiwać na wyniki testów laboratoryjnych. Finalnie okazało się, że mężczyzna zażył cukrowe tabletki placebo, a objawy, które u niego wystąpiły były tzw. efektem nocebo. Fatalne samopoczucie było jedynie skutkiem działań przestraszonego umysłu.

Okazuje się bowiem, że efekt placebo nie zawsze skutkuje poprawą samopoczucia. U "oszukiwanych" pacjentów, którzy otrzymywali pusty lek placebo, mogą pojawić się skutki uboczne. Mówimy wówczas o efekcie nocebo. Mogą wystąpić między innymi: nudności, biegunki, nadmierną senność, kołatanie serca, czy bóle i zawroty głowy, podczas gdy pacjent przekonany jest, że wszystkie te objawy wywoływane są przez w teorii stosowaną terapię.   

Negatywne skutki autosugestii w badaniach klinicznych stały się obszarem zainteresowania wielu naukowców. W jednym z badań nad efektem nocebo, które przeprowadzone było w latach 60., grupie 40 astmatyków podano inhalatory, w którym miały znajdować się alergeny lub substancje drażniące. W rzeczywistości była to jedynie para wodna. Okazało się, że aż 48 proc. badanych doświadczyło objawów astmy, a 30 proc. miało silny atak duszności. Lekarze następnie podali im kolejne inhalatory, w których miał znajdować się wziewne leki na astmę. U wszystkich badanych odnotowano rozszerzenie dróg oddechowych oraz poprawę samopoczucia. Co ciekawe, kolejny raz otrzymali jedynie inhalatory z parą wodną.

Niezwykłe przypadki efektu placebo

W swojej książce doktor Joe Dispenza przytacza również przypadek 46-letniej kobiety, która od lat cierpiała na depresję. Postanowiła wziąć udział w badaniach testowych nowego antydepresantu,  przeprowadzanych przez Instytut Neuropsychiatrii Uniwersytetu Kalifornijskiego. W badaniu wzięło udział 50 uczestników, połowa z nich miała otrzymać lek z substancją czynną, a połowa placebo. Zastosowano tu podwójnie ślepą próbę - ani uczestnicy badania, ani lekarze nie mieli wiedzieć, kto przyjmuje lek, a kto placebo. Oprócz preparatu, który miała stosować, wykonano u niej badanie EEG, które rejestruje aktywność fal mózgowych. Testy trwały dwa miesiące, podczas tego okresu kobieta miała co tydzień stawiać się na badania EEG. Przeprowadzano z nią również wywiady lekarskie, podczas których odpowiadała na te same pytania o samopoczucie. Pacjentka od samego początku była niezwykle podekscytowana perspektywą zwalczenia choroby. Po kilku tygodniach od wprowadzenia terapii zaczęła odczuwać jej realne efekty, a depresja zaczęła się wycofywać. Jednocześnie kobieta odczuwała fizyczne skutki przyjmowania nowego leku - często towarzyszyły jej mdłości, co przypisywała działaniu farmakoterapii. Po ośmiu tygodniach stawiła się na końcowe badanie, na którym okazało się, że cały czas przyjmowała placebo. Pacjentka nie chciała w to uwierzyć, faktycznie jej samopoczucie poprawiło się diametralnie, jednak nie potrafiła zrozumieć,  skąd w takim razie pojawiły się u niej silne nudności. Co ciekawe, zmienił się także obraz jej fal mózgowych. Nastąpił wzrost aktywności kory przedczołowej, która u osób z silną depresją jest zazwyczaj znikoma.

W 1996 roku chirurg ortopeda Bruce Moseley opublikował wyniki badań przeprowadzonych na dziesięciu mężczyznach, którzy cierpieli z powodu zwyrodnienia stawów kolanowych. Mieli oni trudności w poruszaniu się, kuleli, lub chodzili przy pomocy laski. Podczas testów dwóch z nich przeszło zabieg artroskopii, a u trzech przeprowadzono procedurę "płukania", czyli oczyszczania stawów z martwej tkanki artretycznej. Pozostała piątka nie była poddana żadnemu zabiegowi, jedynie zrobiono im na skórze niewielkie nacięcia, które następnie zaszyto. Wszyscy przeszli przez takie samo przygotowanie do operacji, a sam lekarz dowiadywał się, jaki zabieg będzie przeprowadzać dopiero na sali operacyjnej. Okazało się, że wszyscy pacjenci niezależnie od przebytego zabiegu zadeklarowali poprawę samopoczucia i zmniejszenie bólu. Każdy zadeklarował również poprawę w poruszaniu się.

Niezwykle ciekawe badanie opisywane przez doktora Dispenzę przeprowadził Ted Kaptchuk - lekarz medycyny orientalnej z Harvardu w 2010 roku na grupie pacjentów chorujących na IBS, czyli zespół jelita drażliwego. Każdy z nich otrzymał fiolkę z tabletkami placebo. Pacjenci mieli świadomość, że przyjmują preparat bez substancji aktynowych. Należy dodać, że poinformowano ich także, że ten sam "lek" podawany był podczas testów klinicznych grupie kontrolnej chorych na IBS, która zadeklarowała, że mimo braku działania farmakologicznego, korzystnie wpływała na ich samopoczucie. Okazało się, że pacjenci po trzech tygodniach świadomego przyjmowania placebo,  poczuli zmniejszenie przykrych dolegliwości. Sama świadomość, że placebo może im pomóc, przełożyła się na poprawę stanu zdrowia.

Czy więc faktycznie pozytywne myślenie może wpływać pozytywnie na organizm? Doktor Dispenza odwołuje się również do badania opublikowanego w 2002 roku przez Klinikę Mayo. Przez 30 lat śledzono życie 447 osób. Wyniki badań jasno wskazywały, że optymiści byli zdrowsi zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Rzadziej skarżyli się na ból, byli spokojniejsi, szczęśliwsi i mieli więcej energii. Do podobnych wniosków doszli naukowcy z Yale, którzy przez 23 lata obserwowali grupę 660 pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatków. Po analizie zgromadzonych danych stwierdzili, że osoby myślące pozytywnie żyją o nawet siedem lat dłużej od pesymistów.    

Sam autor książki doktor Joe Dispenza poddał się efektowi placebo. Po ciężkim wypadku, w którym doszło u niego do poważnego urazu kręgosłupa, odmówił poddaniu się zabiegowi chirurgicznemu. Postanowił opuścić szpital i zastosować samoleczenie, medytację i skupieniu na wyzdrowieniu, które wraz z rehabilitacją sprawiły, że po kilkunastu tygodniach od wypadku powrócił do sprawności. Warto doprecyzować, że doktor Dispenza nie deprecjonuje znaczenia medycyny i terapii, zwraca jednak uwagę, że ludzka podświadomość ma ogromny wpływ na ludzkie ciało, co doskonale prezentują przytoczone w jego książce przypadki.