Reklama

Te słowa Mick Jagger miał wypowiedzieć w 1972 roku. Roku wydania legendarnego albumu "Exile on Main St.", który był następcą innego złotego krążka w dyskografii The Rolling Stones - "Sticky Fingers". Jagger miał wtedy 29 lat i planował emeryturę już w 1976 roku. Od momentu tej "nieudanej emerytury" zdążył wydać z zespołem 10 albumów studyjnych, przejechać świat wzdłuż i wszerz - od Warszawy przez Belgrad, Moskwę, Szanghaj, Singapur, a w ostatnich latach nawet kubańską Hawanę. Próbował solowej kariery, po której wrócił do Stonesów z podkulonym ogonem. Nazywa się go największym biznesmenem wśród rockmenów, niespełnionym aktorem, a o jego romansach można by napisać pokaźną książkę. Mick Jagger - nazwisko-ikona.

W lutym 1970 roku ukazał się numer magazynu popkulturowego "Circus". Na okładce widniały twarze największych buntowników tamtych czasów. Obok Janis Joplin, Jima Morrisona, Jimmiego Hendrixa, Pete'a Townsenda, Elvisa Presleya czy Johna Lennona znalazł się też on. Mick Jagger, 26 lat. "Oni wkrótce przekroczą trzydziestkę. Czy przetrwają lata 70.?" -przyciągał enigmatyczny tytuł. Z grona dwudziestu wspomnianych artystów czworgu się to nie udało. A choć Jagger prowadził bardzo rockandrollowy tryb życia, a pod koniec lat 60. uzależnił się od LSD, a później także heroiny, w jego przypadku można mówić o cudzie. Mijają pięćdziesiąt dwa lata, a nasz jubilat 26 lipca zdmuchnął na torcie 80 świeczek, jednocześnie będąc na czele jednego z najdłużej występujących zespołów w historii muzyki.

Reklama

Mick Jagger przyszedł na świat w rodzinie z klasy średniej w angielskim Dartford. Jego ojciec był nauczycielem gimnastyki i wychowania fizycznego, a matka fryzjerką. Rodzicom zależało na tym, by ich dzieci (Jagger ma jeszcze młodszego o cztery lata brata, Chrisa) były dobrze wykształcone. W młodych latach Jaggerowi marzyło się, by zostać dziennikarzem lub politykiem. Równocześnie ciągnęło go do dźwięków. Patrząc na to, że przez 60 lat jest niepisanym liderem The Rolling Stones i współtwórcą tekstów do większości piosenek, udało mu się połączyć wszystkie ze swoich zainteresowań z młodości.

Do tanga trzeba dwojga

Keith Richards - partner w zbrodni, wspólnik, powiernik, przyjaciel, a czasem też największy wróg - pojawił się w jego życiu, gdy Mick miał zaledwie 7 lat. Chodzili do jednej szkoły, Wentworth w Dartford. Ich drogi rozeszły się jednak na dobrą dekadę. Aż do wręcz mitycznego, spowitego wieloma legendami spotkania, do którego doszło 17 października 1961 roku na stacji kolejowej (również w Dartford). To tam od kilku lat znajduje się niebieska tabliczka, charakterystyczna dla brytyjskich zabytków i miejsc pamięci. "Mick Jagger i Keith Richards spotkali się tutaj, na peronie 2., a później utworzyli The Rolling Stones - jeden z najsłynniejszych zespołów rocka wszechczasów". Jaggera i Richardsa przyciągnęła do siebie miłość do bluesa. Ten pierwszy niósł pod pachą albumy Muddy’ego Watersa, Chucka Berry’ego i Howlin' Wolfa. Ten drugi nie mógł sobie pozwolić na posiadanie drogich albumów, więc od razu zagadał do znajomej, niewidzianej lata twarzy. Od tego momentu zaczęli spotykać się w domu Jaggerów, by słuchać wspólnie muzyki. Wraz z Dickiem Taylorem stworzyli grupę The Blues Boys, która po kilku zmianach personalnych i przyłączeniu muzyków Blues Incorporated zmieniła się w nowy twór, nazwany od leżącej na podłodze podczas prób płyty Muddy’ego Watersa. Jedna z piosenek nosiła tytuł "Rollin’ Stone" - resztę historii można dopowiedzieć sobie samemu.

Początkowo Stonesi  grali covery: standardy chicagowskiego bluesa oraz inne amerykańskie bluesowe przeboje. 12 lipca 1963 roku odbył się ich pierwszy koncert, a niedługo później wylądowali pod skrzydłami Andrew Loog Oldhama. Menedżer zechciał nieco zuniwersalizować ich wygląd, a z nieco buntowniczych i nijakich wizerunkowo chłopców zrobić eleganckich dżentelmenów na wzór The Beatles. Doszli jednak do wniosku, że świat nie potrzebuje Beatlesów 2.0, a raczej przeciwwagi - nieokrzesanej, groźnej i zwierzęcej. Pierwszym singlem, który wydali było "Come On" z repertuaru Chucka Berry’ego, a hitem, który wpłynął na ich dalszą karierę był napisany przez Lennona i McCartneya utwór "I Wanna Be Your Man". Trzecim singlem został cover "Not Fade Away", który osiągnął 3. miejsce w Anglii. Dzięki piosence zespół zadebiutował na 48. miejscu amerykańskiej listy przebojów. To był przełom.

Czytaj więcej: The Rolling Stones w Liverpoolu: Żywsi niż kiedykolwiek

Historia zespołu Micka Jaggera nie może obyć się bez wspomnienia o Beatlesach. Ile by nie mówić o ich udawanym konkurowaniu i konfliktach, to Beatlesi utorowali zespołom z Europy drogę do międzykontynentalnej kariery. Także Stonesom, którzy nie starają się wymazać ze swojej historii tej pomocnej dłoni wyciągniętej przez Beatlesów w 1963 z użyczeniem utworu. W ubiegłym roku podczas koncertu The Rolling Stones z okazji 60-lecia, który odbył się w Liverpoolu, mieście Fantastycznej Czwórki, Jagger i spółka wykonali utwór, robiąc jednocześnie malutki prztyczek w stronę tej sfabrykowanej rywalizacji. "Zagramy numer jednej lokalnej ekipy, robimy to tylko dla was" - stwierdził przed. 

Niektórzy mówią - z przekąsem lub bez - że The Rolling Stones istnieją dalej tylko dlatego, że "zespół jest silniejszy niż ludzie w nim". Trudno nie zgodzić się z tymi komentarzami zwłaszcza patrząc na to, jak popularna grupa stała się na przestrzeni lat i jak wiele zarabia na koncertach, płytach i gadżetach. A po rozpadzie The Beatles, którzy poświęcili wszystko, by "pójść solo", stali się pierwszym, bezkonkurencyjnie najważniejszym brytyjskim zespołem z tamtych czasów, który nadal występuje.

Właściciel najsłynniejszego języka

Przełom lat 60. i 70. czyli okres, kiedy przejęli stery własnej kariery, to ich złoty czas. Przyszedł też moment, w którym Mick Jagger zaczął zastanawiać się nad elementem, który będzie symbolizował zespół. W 1970 roku poprosił studenta Royal Collage of Art w Londynie, Johna Pasche’a o stworzenie logo, którego można byłoby użyć w celach promocyjnych. Udał się do domu Jaggera, a na jego ścianie zobaczył obraz z wizerunkiem Kali - hinduskiej bogini czasu i śmierci, pogromczyni demonów i sił zła. Wystający język i duże usta skojarzyły mu się z ustami Jaggera, ale sam gest wydawał mu się lekceważący, czyli wpisujący się w ducha twórczości i buntowniczy wizerunek zespołu. Jaggerowi pomysł się spodobał, a studentowi zapłacił za logo równowartość 75 dolarów (!). W 2008 roku oryginalny rysunek z logo został sprzedany za 92 500 dolarów.

Logo zadebiutowało 16 kwietnia 1971 roku na okładce singla "Brown Sugar", by później znaleźć się także na labelu i tyle okładki "Sticky Fingers", którą stworzył Andy Warhol. Od tego momentu stało się nieodłącznym elementem każdego wydawnictwa zespołu oraz merchu sprzedawanego na koncertach. W 2018 symbol języka został uznany w sondzie za najbardziej kultowy symbol wszechczasów, pokonując między innymi symbol Nike, Coca-Coli, wizerunek Che Guevary, Myszkę Miki, symbol Supermana czy uśmiechniętą, żółtą buzię. Miał Jagger miał nie tylko język, ale też nosa.

Małżeństwo z rozsądku

Lata 70. to okres artystycznego triumfu The Rolling Stones i samego Jaggera, który wraz z Richardsem jako Glimmer Twins był współtwórcą każdej kompozycji. Na przełomie lat 60. i 70. jednak gitarzysta wpadł w mocne uzależnienie od narkotyków, także tych ciężkich jak heroina. Stał się niezdolny do podejmowania decyzji, a trzymanie w ryzach zespołu spadło na barki wokalisty. Kiedy Richards wyszedł z problemów, sądził, że powróci do grupy na dawnych zasadach. Tak się jednak nie stało, a Jaggerowi całkiem spodobało się bycie przywódcą i nie dzielenie się władzą z innymi. To między innymi dlatego doszło do sytuacji, w której Jagger chciał występować solowo, a Richards założył nowy zespół - X-Pensive Winos. Wydawałoby się, że ich relacja artystyczna, a także międzyludzka była nie do ocalenia. "Mick i ja nie musimy być przyjaciółmi - zbyt wiele się stało - ale jesteśmy najbliższymi z braci, to się nie zmieni. Jak opisać relację, która sięga tak daleko wstecz? Najlepsi przyjaciele pozostają najlepszymi przyjaciółmi. Ale bracia walczą" - pisał Richards o Jaggerze w książce "Życie" (2012).

Dużym wydarzeniem było więc spotkanie niekoncertujących przez prawie całe lata 80. Stonesów na wprowadzeniu ich w 1989 do Rock N’ Roll Hall of Fame. To był bodziec do powrotu na scenę. I od tego czasu The Rolling Stones są w trasie niemal bez przerwy, aż do dziś. Ich ówczesna trasa "Urban Jungle" miała 115 przystanków i zarobiła 98 milionów dolarów, plasując się na trzecim miejscu wśród najbardziej dochodowych tras lat osiemdziesiątych. Przed nimi znalazł się jedynie Michael Jackson i zespół Pink Floyd. I znowu - Jagger chciał powrotu do Rolling Stonesów, a może miał nosa?

Rockman ze smykałką do biznesu

"Ludzie gardzą Mickiem, ponieważ myślą, że jemu w głowie tylko pieniądze, ale on jest przede wszystkim biznesmenem" - mówił o nim Bono w rozmowie z "The Mirror". Wokalista sądzi, że Jagger rozumie biznes dlatego, że w latach 60. Rolling Stonesi zostali oszukani przez swojego menedżera, Allena Kleina. "Klękam z szacunkiem dla tego, co osiągnął" - obrazował lider U2. Menedżer sprytnym zarządzaniem wystawił do wiatru nie tylko Beatlesów i Sama Cooke'a, ale także Stonesów. Za sprawą działań Kleina i jego firmy ABKCO twórcy stracili miliony dolarów za tantiemy, a ich batalia trwała przez dekady. "Oni wciąż mają prawa do przepakowywania naszego starego materiału z lat 1963-1969" - ubolewał Jagger w jednym z wywiadów.

"Tak naprawdę nie uważam się za bardzo wyrafinowanego biznesmena" - mówił wokalista  w szczerej rozmowie udzielonej magazynowi biznesowemu "Fortune" w 2002 roku. "Jestem kreatywnym artystą. Wszystkiego, czego dowiedziałem się o biznesie, dowiedziałem się po drodze. Nigdy tak naprawdę nie studiowałem biznesu w szkole. Trochę żałuję, że tego nie zrobiłem, ale to takie nudne" - wyjaśniał. Całej rozmowie przysłuchiwał się Keith Richards, który potwierdzał tylko słowa Jaggera. "Jesteśmy jak mama-tata. Mick jest mamą, a ja jestem tatą, i mamy potomstwo, które trzeba karmić" - żartował gitarzysta. I ma to sporo sensu.

Często wspomina się, że Jagger przed rozpoczęciem kariery uczęszczał do London School of Economics, ale ten przypomina, że studiował głównie historię gospodarczą. Ponownie - ma nosa do decyzji biznesowych i otaczania się zdolnymi menedżerami i specjalistami. To dzięki temu machina The Rolling Stones zarabia gigantyczne pieniądze na sygnowanych produktach oraz na koncertach, których w ostatnich latach gra zaledwie 14 w roku. Trasa "Sixty" z okazji - jak nazwa wskazuje - sześćdziesięciolecia zespołu zarobiła w sumie 121 326 763 mln dolarów (!), sprzedano 712,641 biletów. Całkiem sporo, jak na zespół, który występuje na scenie od 60 lat, a w ostatnim czasie stracił jeden ze swoich filarów, czyli perkusistę Charliego Wattsa. Na przestrzeni lat w trasie zarobili miliardy dolarów.

"Mick lubi trzymać rękę na pulsie" - mówi Richards o podejściu Jaggera do biznesu. A ten sam przyznawał, że w organizowaniu wielkich tras koncertowych zobaczył potencjał, obok którego ciężko było przejść obojętnie. "Kiedy zaczynaliśmy, w rock n’ rollu nie było tak naprawdę żadnych pieniędzy" - sądzi. "Nie było przemysłu koncertowego (...). Oczywiście był ktoś, kto zarabiał pieniądze, ale z pewnością nie był to zespół. Zasadniczo, nawet jeśli odniosłeś wielki sukces, nic ci nie płacono" - wyjaśniał.

Bilety na koncerty drożeją, a już 20 lat temu krytykowano Rolling Stonesów za wysokie ceny (od 50 do 350 dolarów za wejściówkę). Jagger bronił decyzji o kosztach, które - jak przyznawał - są "jedynym elementem biznesu, który stara się kontrolować tak bardzo, jak tylko może".  "Wycena biletu na koncert bardzo różni się od ceny Lexusa czy pasty do zębów. To bardziej jak wydarzenie sportowe. I jesteś gotów zapłacić cenę rynkową. Więc jeśli U2 lub Madonna kosztują 100 dolarów (wymyślam te ceny), nie chcesz pobierać 200 dolarów. Staram się utrzymywać ceny biletów w przedziale cen rynkowych. To jest Ameryka. Nie żyjemy w socjalistycznym społeczeństwie, w którym wszyscy zarabiamy tak mało, że nikogo na to nie stać" - objaśniał swój punkt widzenia.

The Rolling Stones pozostają jednym z najpopularniejszych zespołów koncertowych. Na przestrzeni 60 lat działalności byli w 47. trasach koncertowych. Te organizowane od końcówki lat 80. gromadzą gigantyczne tłumy. Zorganizowana w latach 2005-2007 latach trasa koncertowa "A Bigger Bang Tour" była przez długi czas najbardziej dochodową w historii (4,680 mln dolarów za 147 koncertów), a z pierwszego miejsca spadła za sprawą kilkuletnich tras organizowanych w  ostatnich latach, jak pożegnalne koncerty Eltona Johna, czy powrotna trasa Guns N' Roses. Ludzie przychodzą na koncerty bo kochają Stonesów, ale zależy im też, by zobaczyć na żywo legendę Micka Jaggera.

"Ruszaj się jak Jagger"

Ale nie róbmy z niego gościa, który przelicza tylko banknoty. Mick Jagger to niepowtarzalny showman, który od samego początku przyciągał spojrzenia. Jego paralityczne ruchy, nieokiełznane gesty, dumnie wypięta pierś, klaskanie i... chód koguta, które z czasem stały się nieodłącznym elementem koncertów Stonesów, zapisały się na zawsze w historii popkultury. W końcu w pewnym momencie w 2011 roku, gdy wydawałoby się, że młode pokolenie i branża nieco o nich zapomniała, to za sprawą przeboju Maroon 5 i Christiny Aguilery każdy chciał "ruszać się jak Jagger".

Obecny na scenie od ponad sześćdziesięciu lat wokalista nigdy nie zwolnił tempa. Także wtedy, gdy w 2019 roku musiał przełożyć trasę koncertową z powodu problemów z sercem. Kilka tygodni po operacji zastawki wyszedł na scenę i zachowywał się, jakby nigdy nie trafił do szpitala. Pełny energii i skupiony na zadaniu - by przez dwie godziny zabawiać rozochocone tłumy. The Rolling Stones po śmierci Wattsa w 2021 roku stanęli przed wielkim dylematem. Czy dalej się toczyć, a może zatrzymać ten nieporastający od dekad mchem kamień? Ostatecznie zdecydowali zadedykować trasę przyjacielowi, a na jego miejsce wpuścili Steve’a Jordana - amerykańskiego perkusistę, zaprzyjaźnionego z zespołem, a także samym Charliem Wattsem od lat. W tym roku nie ruszyli w trasę, ale ptaszki ćwierkają, że na przełomie października/listopada The Rolling Stones wyda pierwszy od 18 lat album z premierowym materiałem. Na krążku usłyszymy także partie nagrane przez nieżyjącego już bębniarza. Jaka jest przyszłość Stonesów? "Zadają mi to pytanie od 31 roku życia. Nie wiem, wszystko się może zdarzyć" - mówił w 2021 roku.

A co 80-letni Jagger robi, żeby być w takiej formie? Przyznał niedawno, że nadal ćwiczy po trzy godziny dziennie, sześć dni w tygodniu. Przed rozpoczęciem trasy koncertowej robi to jeszcze mocniej, przez sześć tygodni. "Tańczę i chodzę na siłownię codziennie. Nie lubię za bardzo tego robić, ale muszę" - stwierdza. Kiedyś ujawnił, że codziennie na bieżni przemierza 12 kilometrów. Ten kamień naprawdę się toczy, bez przystanków!