Natalie Wood przyszła na świat jako Natalia Nikołajewna Zakharenko 20 lipca 1938 roku w San Francisco. Jej matka, Maria, była Rosjanką, natomiast ojciec, Nicholas, pochodził z rodziny ukraińskiej. Małżeństwo doczekało się dwóch córek: Natalii i Svetlany (później znanej jako Lana), razem wychowywali także Olgę - córkę Marii z poprzedniego związku.
Maria Gurdin marzyła o wielkiej karierze. Chciała podbić świat jako tancerka lub aktorka. Niestety, nie udało jej się tego zrealizować, a swoje pragnienia przelała na córki, w szczególności na Natalię.
"Maria Gurdin miała niespełnione ambicje aktorskie i taneczne, które przenosiła na swoją córkę" - opisywała Suzanne Finstad w swojej książce "Natalie Wood: The Complete Biography", w rozdziale dotyczącym dzieciństwa aktorki. Przekonanie o tym, że Natalię czeka wielka kariera, spotęgowała przepowiednia, którą Maria usłyszała od cyganki.
"Maria Zakharenko była kobietą, która wierzyła, że jej córka została naznaczona przez los. Powtarzała proroctwo o śmierci w wodzie z takim przekonaniem, że Natalie dorastała w przekonaniu, że nie ucieknie przeznaczeniu" - pisze Finstad.
Pierwsze kroki w branży Natalie stawiała bardzo wcześniej. Miała niewiele ponad cztery lata, kiedy zaczęła pojawiać się w reklamach i otrzymywać niewielkie role filmowe. W tym czasie rodzina, aby ułatwić dziewczynce budowanie kariery, rodzina przeniosła się do Los Angeles. Zmienili także nazwisko ze wschodnio brzmiącego Zakharenko na łatwiejsze do wymówienia przez Amerykanów Gurdin. Sama Natalia krótko po przeprowadzce zaczęła posługiwać się pseudonimem. Nazwisko "Wood" zostało wybrane w hołdzie dla reżysera Sama Wooda.
Dzieciństwo Natalie nie należało do najłatwiejszych. Nicholas Gurdin często sięgał po alkohol, co miało destrukcyjny wpływ na rodzinę. Jego problem z topieniem trosk w kieliszku pogłębiał się szczególnie w chwilach trudności. Mężczyzna był na co dzień cichy, wycofany i podporządkowany dominującej żonie. To właśnie Maria podejmowała wszystkie kluczowe decyzje. Kobieta kierowała także karierą zawodową córki, miała wpływ na wszystko - od kwestii dotyczących edukacji, do tych związanych z wyglądem Natalie. Była kontrolująca i nieraz wprowadzała dziewczynkę w poczucie winy. Gdy podczas pracy przy jednym z filmów dziewczynka nie była w stanie się rozpłakać, matka rozszarpała na jej oczach motyla na strzępy i zalane łzami dziecko szybko zaprowadziła przed kamery.
"Maria miała obsesję na punkcie zrobienia z Natalie gwiazdy - to była jej życiowa misja i wszystko inne, łącznie z emocjonalnym dobrostanem Natalie, było kwestią drugorzędną" - pisała Finstad w biografii aktorki.
Relacje między Natalie a jej matką niewątpliwie nie należały do najłatwiejszych. Alkoholizm ojca także przyczynił się do napiętej relacji w domu rodziny. Mężczyzna po kilku głębszych stawał się agresywny, wobec żony. Zdarzało mu się nawet grozić jej bronią w obecności dzieci.
Fanity Fair tak opisuje atmosferę dzieciństwa Natalie Wood: "Przemoc w rodzinie. Ojciec alkoholik. Patologiczne przywiązanie do toksycznej i manipulującej matki. Przemoc psychiczna w dzieciństwie. Paranoje...".
Mała Natalie dźwigała na sobie ogromny ciężar. To właśnie na jej barki zrzucono odpowiedzialność za utrzymanie całej rodziny.
W latach 40. Natalie Wood wyrastała na prawdziwą gwiazdę Hollywood. Pomimo swojego wieku postrzegana była jako wyjątkowo poważna i profesjonalna aktorka. Przełomowym momentem w jej karierze był rok 1955 roku, kiedy to zagrała u boku Jamesa Deana w kultowym już "Buntowniku bez powodu". Za sprawą tej kreacji Natalie pozbyła się łatki aktorki dziecięcej i zaczęła otrzymywać coraz to poważniejsze role.
Sporo działo się także w życiu prywatnym artystki - w 1957 roku poślubiła starszego o siedem lat aktora, Roberta Wagnera. Natalie Wood miała wówczas zaledwie 19 lat.
W latach 60. aktorska kariera Wood nabrała tempa. Kobieta otrzymała role w takich produkcjach jak: "Wiosenna bujność traw", "West Side Story" czy "Romans z nieznajomym. Sukcesy zawodowe nie szły jednak w parze ze szczęściem w życiu prywatnym.
Związek Wood i Wagnera od samego początku był pełen napięć i zazdrości. Gwiazdorskie małżeństwo rozpadło się po zaledwie pięciu latach, oficjalnie z powodu "niezgodności charakteru". Wersja mniej oficjalna dotyczyły rzekomych zdrad, których miała dopuszczać się aktorka. Prawda okazała się jednak zdecydowanie bardziej szokująca. To Natalie miała przyłapać męża w intymnej sytuacji z innym mężczyzną. Ta scena wstrząsnęła gwiazdą na tyle, że zrozpaczona Wood szukała ukojenia w tabletkach nasennych.
"Odkrycie Roberta w takiej sytuacji złamało Natalie. Próbowała sobie poradzić z bólem i wstydem, sięgając po tabletki nasenne. To wydarzenie było jednym z najtrudniejszych momentów ich małżeństwa" - opisuje biografka. Po tej sytuacji Wood była hospitalizowana i zapadła w śpiączkę.
Sam Wagner małżeństwo z aktorką wspomina w ten sposób:
"Nasza miłość była głęboka, ale skomplikowana. Były momenty wielkiej radości i momenty bólu, zazdrości i nieporozumień. Kochałem Natalie całym sercem i zawsze będę jej wdzięczny za wspólne lata" - tłumaczył na łamach swojej wydanej w 2009 roku autobiografii "Pieces of My Heart".
Po rozwodzie z Wagnerem Wood wdała się w kilka przelotnych relacji. Poważny związek stworzyła z brytyjskim producentem filmowym i scenarzystą, Richardem Gregsonem. W maju 1969 roku stanęli na ślubnym kobiercu, a już we wrześniu następnego roku powitali na świecie córkę Natashę, która poszła w zawodowe ślady sławnej matki.
W sierpniu 1971 roku Natalie złożyła pozew o rozwód. Doszło do tego, ponieważ gwiazda miała dowiedzieć się o zdradzie męża. Gregson miał romans z ich wspólną sekretarką.
"Natalie była zakochana w Richardzie, ale kiedy odkryła, że ją zdradza, nie miała wątpliwości — musiała odejść. Nie chciała powtarzać przeszłości" - pisała Suzanne Finstad.
Rozwód Wood i Gregsona został sfinalizowany w 1972 roku. W tym samym czasie gwiazda odnowiła znajomość z pierwszym mężem. Aktorzy spotkali się na jachcie mężczyzny, gdzie spędzili miły, romantyczny wieczór. Wspominali przeszłość i wspólnie zastanawiali się, jakie błędy popełniali w trakcie małżeństwa. Ta sytuacja była nie tylko romantyczna, ale również nieco dramatyczna. Do spotkania doszło na jachcie "Splendor", który zaledwie dziewięć stanie się kluczowy w historii śmierci Wood.
Wagner i Wood pobrali się ponownie 16 lipca 1972 roku, czyli zaledwie trzy miesiące po tym, jak aktorka sfinalizowała rozwód brytyjskim producentem filmowym.
W artykule Vanity Fair opisującym ponowne małżeństwo Wood i Wagnera przytoczono słowa młodszej siostry aktorki:
"Sprawy potoczyły się szybko. Zakochali się na nowo równie mocno, jeżeli nie mocniej, niż za pierwszym razem" - wspominała Lana Wood.
Sama Natalie na pytanie o to, dlaczego zdecydowała się ponownie związać ze swoim pierwszym mężem, odparła bez ogródek:
"Czasami diabeł, którego znasz, jest lepszy od diabła, którego nie znasz" - napisano w książce "Natalie Wood: The Complete Biography".
W 1974 roku Wood i Wagner powitali na świecie córkę Courtney.
Drugie małżeństwo aktorskiej pary uchodziło za zdecydowanie spokojniejsze. Wood udało się odciąć od toksycznej matki i w pełni poświęcić założonej przez siebie rodzinie. Skupiała się na wychowywaniu córek i dbaniu o dom. Była bardzo wybredna, jeżeli chodzi o przyjmowane role - grała tylko wtedy, kiedy sama miała na to ochotę.
Małżonkom zdarzały się także spięcia, głównie były jednak one spowodowane problemami z poprzedniego związku, a także presją wywołaną ciągłym byciem na świeczniku.
"Życie w świetle reflektorów nie jest łatwe. Były chwile, gdy Natalie i ja mieliśmy trudności — zazdrość, presja, wszystko to, co niesie ze sobą nasz świat. Ale mimo wszystko wierzyliśmy, że możemy przetrwać" - mówił Robert Wagner w rozmowie z Vanity Fair, zaś Lana Wood wspominała na łamach biografii siostry:
"Natalie i Robert mieli swój własny, skomplikowany świat. Kochała go, ale czasem presja, która na nich ciążyła, odbierała im spokój".
Z czasem gwiazda "West Side Story" zaczęła pojawiać się na planach filmowych częściej. Była gotowa do podejmowania nowych wyzwań zawodowych i mocniejszego skupienia się na pracy. Jak podkreśla Suzanne Finstad:
"W drugiej połowie lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych Natalie Wood zaczęła ponownie pojawiać się w większych produkcjach filmowych, w tym w gatunku science fiction, co świadczyło o jej wszechstronności i chęci powrotu na duży ekran".
Na początku 1981 roku rozpoczęły się prace na planie filmu "Burza mózgów", gdzie Natalie Wood towarzyszł Christopher Walken.
To właśnie w związku z tym projektem w listopadzie 1981 roku Wood, Walken i Wagner spotkali się na jachcie "Splendor". Wagner często towarzyszył swojej sławnej żonie podczas pracy na planie, był także o nią bardzo zazdrosny, wolał więc mieć ją na oku, kiedy było to możliwe. Na łodzi obecny był także kapitan, Dennis Davern.
"Zaplanowali cichy, prywatny weekend, z dala od hollywoodzkiego zgiełku. To miała być szansa na relaks i naładowanie baterii. Niestety, ten spokojny wypoczynek zakończył się katastrofą" - opisano na łamach Vanity Fair.
Relacje znajomych sławnej pary oraz biografów wskazują, że tuż przed tragiczną nocą w małżeństwie Wood i Wagnera dochodziło do spięć. Przechodzili trudne chwile, które wynikały głównie z zazdrości i burzliwej przeszłości.
"Natalie i Robert od lat zmagali się z napięciami, które wynikały z zazdrości, wcześniejszych zdrad oraz trudności w radzeniu sobie z presją sławy. Czasami ich kłótnie były tak intensywne, że Natalie decydowała się spędzać noce poza jachtem, by uniknąć kolejnych awantur" - opisuje Finstad.
Atmosfera panująca na łodzi była bardzo napięta. Doszło do tego, że w piątek, 27 listopada 1981 roku, Natalia Wood nie spędziła nocy na jachcie "Splendor". Wolała udać się na ląd i przenocować w hotelu przy plaży na wyspie Catalina. Następnego dnia wsiadła w zasilany silnikiem elektrycznym ponton i wróciła do łodzi.
Wieczorem, 28 listopada, Natalie Wood, Robert Wagner i Christopher Walken udali się na kolację w jednej z restauracji na wyspie Cataliana. Świadkowie wspominali, że aktorzy chętnie raczyli się szampanem i byli bardzo głośni.
Suzanne Finstad tak opisywała tę sytuację:
"Tego wieczoru całą ich trójka - Natalie Wood, Robert Wagner i Christopher Walken - ostro pili w restauracji, zamawiając jedną butelkę szampana za drugą, starając się rozluźnić i zrelaksować przed powrotem na jacht".
Późnym wieczorem wspólnie wrócili do łodzi. Wedle pierwotnej wersji przedstawionej przez Wagnera, po pewnym czasie Wood pozostawiła swoich towarzyszy we wspólnej części i sama udała się do kabiny. Długo nie wracała, więc zaniepokojony mąż około godziny 23 postanowił sprawdzić, co się dzieje. Wtedy zorientował się, że żony nigdzie nie ma, a jakby tego było mało, zniknął także ponton, dotąd przywiązany do jachtu.
Po tym szokującym odkryciu Wagner natychmiast zwrócił się do kapitana jachtu, Dennisa Daverna. Wtedy rozpoczęto intensywne poszukiwania aktorki, w które zaangażowano także pobliskie jednostki i straż przybrzeżną. Niestety, finał akcji był dramatyczny. Dopiero kilka godzin później znaleziono Natalie Wood martwą, unoszącą się w wodzie, zaledwie 1,5 kilometra od jachtu.
Słynna aktorka dryfowała zwrócona twarzą do wody. Uwagę zwracał jej dość nietypowy strój - została znaleziona ubrana w wełniane skarpety, koszulę nocną i puchową kurtkę, która nasączona wodą ważyła około 13-18 kilogramów.
Po znalezieniu ciała Wood natychmiast rozpoczęło się oficjalne śledztwo, którego ekspertyzy wykazały, że aktorka utonęła wskutek nieszczęśliwego wypadku. W taką wersję nie wierzyli bliscy artystki.
"Nigdy nie uwierzyłam, że to był zwykły wypadek. Wiele rzeczy się nie zgadzało, a prawda została ukryta" - wspominała Lana Wood na łamach swojej książki "Natalie: A Memoir by Her Sister".
Wokół śmierci Wood narosło wiele niejasności. Zdziwienie budził także strój aktorki, a zwłaszcza puchowa kurtka. Nie ma wątpliwości, ze to właśnie jej ciężar utrudnił artystce wdrapanie się do łodzi. Od razu pojawiły się pytania dotyczące tego, dlaczego jej zwyczajnie nie zdjęła. Odpowiedź okazała się prosta - według oficjalnych raportów z sekcji zwłok, Wood miała we krwi 1,4 promila oraz środki przeciwbólowe. Na jej ciele znaleziono także świeże siniaki.
Jako oficjalną przyczynę śmierci aktorki uznano utonięcie. Nie brakuje jednak głosów sprzeciwiających się tej opinii. Największe podejrzenia spadły na męża zmarłej artystki, Roberta Wagnera. Mężczyzna mieszał się w zeznaniach i podawał sprzeczne informacje.
Dopiero w 2011 roku, czyli trzydzieści lat po tragedii głos zabrał kapitan jachtu, Dennis Davern, który przyznał, że kłamał pod naciskiem Wagnera. Przyznał wtedy, że poprzednio zataił część informacji i zasugerował, że między Wood a Wagnerem miało dojść do kłótni, a nawet rękoczynów. W efekcie tego kobieta mogła wypaść z jachtu. Jego zdaniem od początku coś było nie tak, a to, co wydarzyło się tej feralnej nocy, zdecydowanie różni się od oficjalnej wersji.
"Na łodzi doszło do kłótni. Była bardzo burzliwa noc, a napięcie sięgało zenitu. Natalie i Robert się kłócili, a ja próbowałem utrzymać spokój. Ponton był odwiązany, a Natalie wpadła za burtę. To nie był wypadek, jak wszyscy mówili na początku. Nie mówiłem o tym wcześniej, bo się bałem, ale teraz prawda musi wyjść na jaw" - mówił w rozmowie z magazynem People.
Po tych słowach ponownie wszczęto śledztwo, w wyniku którego kwalifikację sprawy zmieniono z "nieszczęśliwego wypadku" na "niejasne okoliczności". W 2018 roku prokuratura ponownie wszczęła dochodzenie w kierunku podejrzenia o nieumyślne spowodowanie śmierci. Robert Wagner, Christopher Walken i Dennis Davern znów zostali przesłuchani. Przez te wszystkie lata nie postawiono jednak żadnych zarzutów, a mąż Natalie Wood nigdy nie został formalnie oskarżony.
Choć sprawa śmierci gwiazdy "West Side Story" pozostaje niewyjaśniona, to wciąż wzbudza ogromne zainteresowanie. Dotąd na jaw wychodzą kolejne fakty związane z przebiegiem dramatycznej nocy i tragedii, która rozegrała się na pokładzie "Splendoru".
W 2021 roku swoją premierę miała książka Lany Wood zatytułowana "Little Sister: My Investigation Into the Mysterious Death of Natalie Wood". Opisała w niej dramatyczne wydarzenie z życia swojej starszej siostry. W 1955 roku 16-letnia Natalia spotkała się w hotelu z Kirkiem Douglasem. Po wizycie wróciła do samochodu roztrzęsiona, a Lana od razu dostrzegła, że jej siostrę spotkało coś naprawdę złego.
"Natalie była wyraźnie przestraszona i roztrzęsiona po tym spotkaniu. Nigdy nie nazwała tego po imieniu, ale powiedziała mi, że to było jak doświadczenie poza ciałem — przerażające i całkowicie dezorientujące" - wspominała.
W swojej książce Lana wyraziła także jasno swoje podejrzenia wobec szwagra.
"Uważam, że Robert mógł być odpowiedzialny za śmierć Natalie. Na jej ciele były ślady obrażeń, które sugerują, że mogła zostać uderzona przed tragicznym wypadkiem. To, co się wydarzyło tamtej nocy, nigdy nie zostało do końca wyjaśnione, ale wiem, że coś było nie tak" - podsumowała.