Reklama

Zdjęcie na pierwszy rzut oka nie wzbudza podejrzeń. Ot, stara fotografia grupy młodych kobiet. Z dostępnych w sieci informacji wynika, że pochodzi ono z 1900 roku. Ujęte na nim dziewczyny były pracowniczkami fabryki lnu w Belfaście - pisał na swojej stronie “Daily Mail". Ubrane są one w robocze fartuchy. Nie wszystkie wyglądają na zmęczone - niektóre są uśmiechnięte, pełne energii.

Dopiero po bliższym przyjrzeniu się fotografii, widać niepokojący szczegół. Na ramieniu kobiety stojącej w trzecim rzędzie po prawej leży dłoń. Jej palce są zgięte, jakby właściciel lub właścicielka ręki chciała objąć swoją koleżankę.

Reklama

Nie należy ona do dziewczyny stojącej za obejmowaną - ta ma bowiem założone ręce. Natomiast kobieta z dłonią na ramieniu zdaje się nie zwracać na to uwagi, nie wydaje się być wcale wystraszona. 

Takich niepokojących zdjęć z przeszłości w sieci możemy znaleźć mnóstwo. Można podejrzewać, że w czasach ich wykonania widok wywoływał absolutne przerażenie.

Inne niepokojące zdjęcie wprost sugeruje istnienie zjawisk paranormalnych. Fotografia jest portretem starszej pary. Nad kobietą i mężczyzną, zupełnie nieświadomych sytuacji, unosi się postać młodej kobiety. Być może to ich córka.

Zdjęcie pochodzi z około 1920 roku - dowiadujemy się ze strony Insider. Autorem fotografii jest Anglik William Hope. To jeden z najsłynniejszych fotografów zajmujących się tzw. fotografią spirytystyczną. Jej celem było nic innego, jak uchwycenie na zdjęciach duchów. Hope miał pomagać kontaktować swoim klientom i klientkom w kontaktowaniu się z bliskimi osobami, które opuściły już ten świat. 

Zmarli na zdjęciach

William Hope był jednym z tych, którzy eksperymentowali z coraz popularniejszymi efektami fotograficznymi, takimi jak obrazy stereoskopowe i podwójna ekspozycja. Nie minęło dużo czasu, a nowe sposoby robienia zdjęć zaczęto wykorzystywać, by na obrazach uwieczniać tajemnicze zjawiska. 

Uważa się, że amerykański fotograf-amator William Mumler był pierwszą osobą, która uchwyciła "ducha" na fotografii. 

Jedno z jego najsłynniejszych dzieł to wykonana w 1872 roku fotografia Mary Todd Lincoln, wdowy po amerykańskim prezydencie. 

Na pięknym portrecie przedstawiającym siedzącą kobietę, widać niewyraźną zjawę. Choć jej oblicze jest niewyraźne, szybko stwierdzono, że przypomina ono rysy nieżyjącego wówczas od kilku lat Abrahama Lincolna. Jego dłonie znajdują się na ramionach kobiety, jakby postać deklarowała swojego wsparcie.

Działalność Mumlera szybko się rozwijała. Po świecie chodziło wiele wdów i krewnych, którzy stracili bliskich w amerykańskiej wojnie secesyjnej. Zależało im na jakimkolwiek nawiązaniu połączenia ze zmarłymi. Krytycy fotografa mówili o tym, że żeruje on na ludzkiej tęsknocie. W tym czasie wiele osób nadal wierzyło w prawdziwość “duchów" pojawiających się na obrazach i zdolność Mumlera do kontaktowania się z zaświatami. 

Mumler korzystał z podwójnej ekspozycji - wkładał wcześniej przygotowaną szklaną płytkę pozytywową, zawierającą wizerunek zmarłej osoby, do aparatu przed nieużywaną czułą szklaną płytką, która została następnie wykorzystana do sfotografowania jego klienta - wyjaśnia na swojej stronie BBC. Ot, cały trik.

Duch w kościele

Na starym czarno-białym zdjęciu nie widać dobrze szczegółów. Jasne jest jednak, że przedstawiony na nim ołtarz jest stary i bogato zdobiony. Po prawej stronie zaś stoi przerażająca postać-widmo. Jak pisał Insider, zdjęcie zrobiono w North Yorkshire w Anglii w 1963 roku. Znane jest jako "Widmo Kościoła Newby".

Jedni mówili, że postać przypomina XVI-wiecznego mnicha z białym całunem na twarzy. Inni, że to wspólnik autora fotografii. 

Pojawiło się wiele głosów, że efekt końcowy fotografii to zasługa dobrze wykonanej podwójnej ekspozycji.

Autorem jest wielebny Kenneth F. Lord. Utrzymywał on jednak uparcie, że zdjęcie zarejestrowało prawdziwy obraz. Zagadka nie została rozwiązana.

Inaczej niż w przypadku kolejnego zdjęcia. Mężczyzna i dwie kobiety wpatrzeni w obiektyw, między nimi dwie zjawy. Jedna z twarzą osoby starszej, a druga młodszej kobiety. To zdjęcie, zrobione w Anglii okolicach 1920 roku, jest jednym z dzieł wspomnianego Wiliama Hope’a.

Hope założył stowarzyszenie spirytystyczne znane jako Crewe Circle. Podobnie jak jego imiennik ze Stanów Zjednoczonych, fotograf korzystał z koniunktury, oferując ludziom, którzy stracili bliskich w pierwszej wojnie światowej pozorne pocieszenie. Jego oszustwo zostało ujawnione przez prywatnego detektywa. Hope także korzystał z techniki wielokrotnej ekspozycji, by tworzyć dla swoich klientów dowody na istnienie zaświatów.

Lord w swoim fotelu

Piękna rodzinna biblioteka i tajemniczy cień na fotelu. Pełne głębi, wywołujące zadumę zdjęcie zrobiła Sybell Corbet. Przedstawia ono bibliotekę w opactwie Combermere. Gdy fotografowała, miejsce było puste, zaś obraz powstał w czasie godzinnej ekspozycji. 

W tym samym momencie, jak przytacza Insider, trwał pogrzeb lorda Combermere, który zginął podczas wypadku w trakcie jazdy konnej. To jego niewyraźna sylwetka zdaje się być widoczna na fotografii.

Wiele sceptycznie nastawionych do zjawisk paranormalnych osób twierdziło, że podczas godzinnej ekspozycji do pomieszczenia wszedł ktoś i na chwilę usiadł na fotelu. To wyjaśniałoby niewyraźny zarys, który pojawił się na obrazie. I zapewne tak było. Choć dla rodziny zmarłego pocieszające musiało być przekonanie, że lord po śmierci wrócił, by zasiąść w swoim ulubionym miejscu.