Reklama

Taylor Swift od dłuższego czasu nie jest już tylko zwykłą piosenkarką. Powoli wyrasta na symbol amerykańskiej popkultury, taki jakim niegdyś byli Madonna czy Michael Jackson. Zdobywczyni 13 nagród Grammy (nominowana była dotąd 52 razy; jednocześnie jest jedyną kobietą, która zdobyła nagrodę za aż cztery albumy solowe w kategorii Album Roku), w ostatnim czasie została wybrana Człowiekiem Roku 2023 magazynu "Time". Dość mocne osiągnięcie jak na 34-latkę.

Swift przyszła na świat 13 grudnia 1989 roku w Reading w Pensylwanii. Była pierwszym dzieckiem Scotta Kingsleya i Andrei Swift. Nawet, gdyby nie chciała iść w stronę muzyki, to już rodzice namaścili ją imieniem pochodzącym od legendy country i wykonawcy przeboju wszech czasów "Something in the Way She Moves" - Jamesa Taylora. Wychowywała się na liczącej jedenaście akrów farmie choinek, a rodzinny dom Swiftów nie wyróżniał się niczym na tle innych.

Reklama

Coraz częściej spotyka się - także w Polsce - dziecięce gwiazdy, które robią wielkie kariery. W Stanach Zjednoczonych dużą popularnością od zawsze cieszy się country wykonywane przez starszych, ale też bardzo młodych artystów - nic dziwnego, że mała Taylor zaczęła marzyć o wielkiej sławie. - Country faktycznie w Stanach jest przepotężnym gatunkiem, w którym Taylor Swift rozwijała skrzydła, co pozwoliło jej zacząć budować swoją karierę w nieco inny sposób niż młode gwiazdy pop, a przy okazji trafić w ogromną niezagospodarowaną wcześniej niszę, czyli nastoletnie dziewczyny słuchające country, które nareszcie mogły poczuć, że mają swoją reprezentantkę - wyjaśnia popularność gwiazdy Daniel Kiełbasa, dziennikarz Interii Muzyka, który obserwuje od lat karierę wokalistki.

Taylor Swift: Nikt nie chciał z nią współpracować, teraz bije rekord za rekordem

Gdy miała dziewięć lat, wraz z rodziną przeniosła się do położonego nieopodal Wyomissing - tam zaczęła stawiać swoje pierwsze artystyczne kroki w Teatrze Akademickim Berks Youth, a niedługo później zaczęła uczęszczać na lekcje aktorstwa i śpiewu do położonego jakieś 150 mil dalej Nowego Jorku. Takich dziewczynek jak ona było wiele, więc gdy na przesłuchaniach nie przyciągała uwagi łowców talentów, w jej sercu coraz mocniej wibrowała muzyka country. Już wiedziała, jaki gatunek chce wykonywać.

Fascynacja tym brzmieniem u dorastającej dziewczynki tylko rosła. Po kilku sukcesach zaczęła pisać pierwsze piosenki, a gdy skończyła 11 lat przekonała mamę, by ta zabrała ją do ojczyzny country, czyli Nashville. Zawiozła ze sobą kilka płyt demo, które wręczała w lokalnych wytwórniach, jednak nikt nie zdecydował się na podjęcie współpracy. Pierwszym przełomem było wykonanie patriotycznej pieśni "America the Beautiful" podczas turnieju tenisowego US Open w 2003 roku. Gdy miała 14 lat Swiftowie ponownie się przeprowadzili - tym razem do Hendersonville w Tennessee, położonego ok. pół godziny od stolicy country. To tam została odkryta w jednym z barów muzycznych przez Scotta Borchette z wytwórni Big Machine, z którą prędko podpisała kontrakt. Jednocześnie, mając zaledwie 14 lat, stała się najmłodszą autorką zatrudnioną przez wydawniczego giganta - firmę Sony.

W 2006 roku jako siedemnastolatka wydała swój debiut. Nazwała go po prostu "Taylor Swift" i spędził on aż 157 tygodni na liście Billboard 200, będąc jedynym albumem tej dekady, który notowano w zestawieniu przez tak długi okres. Jego następca, czyli "Fearless" (2008), spędził aż rok w dziesiątce najpopularniejszych krążków tejże listy i zyskał status diamentowej płyty. Rozgłos zyskała szczególnie inspirowana historią Romea i Julii piosenka "Love Story", która była przebojem także poza USA. Wtedy zaczęła zmiany w swoim repertuarze, a coraz więcej piosenek traciło pierwotny charakter country, stając się popowymi przebojami. Kolejne cztery krążki, aż do "Reputation" (2017), debiutowały na pierwszym miejscu Billboard 200 i w ciągu pierwszych tygodni sprzedały się w ponad milionowym nakładzie.

Jak mówi Daniel Kiełbasa, moment, w którym globalna publiczność naprawdę oszalała na punkcie Swift, nadszedł w momencie, gdy "zdradziła ideały country" i nagrała popowy album "1989" (2014). Kluczem do serc słuchaczy ma być wyjątkowy sposób opowiadania historii za sprawą osobistych i szczerych tekstów. - Przy "1989" pomógł jej słynny Max Martin, a przede wszystkim Jack Antonoff. Historie opowiadane przez Taylor zyskały nowoczesną obudowę, bardziej przystępną dla globalnego słuchacza. To wtedy za sprawą serii przebojów Taylor uwolniła swój mainstreamowy potencjał. Gdy pojawiły się liczby, pojawiło się jeszcze większe zainteresowanie mediów, a gdy ktoś staje się wielką gwiazdą w USA, niemal automatycznie zyskuje popularność również w Europie - przyznaje, jednocześnie dodając, że w tym wypadku Europa nieco zaspała i minęło kilka dobrych lat, zanim Swift stała się także u nas artystką numer 1.

Taylor nigdy nie brakowało samozaparcia, ale też lojalności - zamiast tworzyć z udziałem wielu producentów, ma kilku zaufanych współpracowników, którzy pomagają jej osiągnąć efekt końcowy. To, co dzieje się w jej karierze teraz, jest pokłosiem ciężkiej pracy i kilku kryzysów, które ją spotkały. Ten największy nastąpił w momencie, gdy poczuła się nieco wypalona i zbyt sterowana - chciała zmienić wytwórnię, by wpuścić nieco świeżości do swojego katalogu. "Cokolwiek zrobisz, z dumą to opublikujemy. Dajemy Ci 100 proc. wolności twórczej i zaufania" - miała usłyszeć od dyrektora generalnego Universal Music Group, Luciana Grainge. I skusiła się, by zacząć nową erę w karierze.

Taylor Swift w moment straciła dorobek życia

Swift dla Big Machine - małej, specjalizującej się w muzyce country wytwórni - była niczym kura znosząca złote jaja. Borchetta zdecydował o sprzedaży swojej firmy Ithaca Holdings, której dowodził  inny menedżer muzyczny - Scooter Braun, który już wtedy miał pod swoją opieką wielkie nazwiska jak Justin Bieber, Ariana Grande czy Kanye West. Dla Taylor Swift była to zdrada, bo wraz ze sprzedażą całego labelu straciła prawa majątkowe do pierwszych sześciu albumów, które nagrała. Tłumacząc jaśniej - jeśli ktokolwiek chciałby wykupić licencję np. na wykorzystanie utworów Swift, zarabiałby na tym właściciel katalogu, a nie piosenkarka. To wydarzenie przelało czarę goryczy, a gwiazda po prostu się załamała. - Pomyślałam: "Och, teraz mnie pokonali". Po prostu. Nie wiedziałam, co robić - mówiła w rozmowie z "Time".  Wtedy zaszyła się w domu i komponowała kolejne utwory.

I choć jej dawny menedżer zapewniał, że chciał być wobec niej lojalny, to gwiazda straciła zaufanie. Mówiąc o Braunie, nie przebierała w słowach, nazywając go "manipulującym tyranem", a działania obu menedżerów przyrównała do próby "kontroli kobiety, która nie chce z nimi mieć nic wspólnego". Tak, sposób, w jaki dwóch mężczyzn potraktowało jedną, mającą tak duży wpływ na społeczeństwo kobietę spowodował, że Swift stała się symbolem kobiecej emancypacji i walki z patriarchalnym systemem. Także dlatego, że prędko znalazła sposób, jak zagrać na nosie ludziom, którzy chcieli, by wszystko straciła. "Na ekstremalny ból reaguję buntem" - przyznawała wokalistka. Za namowami przyjaciół i rodziny zdecydowała, że nagra na nowo wszystkie swoje dawne kompozycje i znów je wyda - tym razem bardziej świadoma, starsza i dojrzalsza, także zawodowo. Teraz, gdy w serwisach streamingowych i sklepach pojawiają się krążki wokalistki z dopiskiem "(Taylor’s Version)" to znak, że mamy do czynienia z nowymi wersjami jej dawnych albumów. W ten sposób wydała już niemal wszystkie swoje albumy, ostatnio "1989".

The Eras Tour: Najsłynniejsza trasa w historii muzyki?

Artystka poczuła się okradziona, a gdy zasiadła w studiu odświeżając utwory od najstarszego albumu, zaczęła przyglądać się temu, jak zmieniła się ona, jak zmienił się świat i jej kariera. Efektem jest trasa "The Eras Tour", która rozpoczęła się w marcu 2023 roku. Podczas trwającego około 3,5 godziny multimedialnego, pełnego laserów, pirotechniki i tanecznych układów widowiska bije niebywałe rekordy. "The Wall Street Journal" uznał tournée za najbardziej kosztowne i "najambitniejsze pod względem technicznym" w XXI-wieku. Na koncertach 34-letnia gwiazda robi przegląd wszystkich swoich dotychczasowych muzycznych wcieleń i choć jest tak młoda, to wielu nazywa ten projekt "trasą greatest hits". W trakcie trwającej dwa lata "The Eras Tour" stanie się ona jedyną trasą koncertową na świecie, która przekroczy miliard dolarów dochodu. Wokalistka zagra aż 151 koncertów. - Dla porównania Swift na poprzednich trasach - “Red", “1989" i “Reputation" w Europie grała 6-7 koncertów w trakcie całej trasy liczącej ponad 80 występów. W tym roku gwiazda zabukowała dla Europy ponad 48 dat, a sama europejska część trasy była dwukrotnie rozszerzana ze względu na zainteresowanie - przypomina Daniel Kiełbasa.

Wniebowzięci fani podróżują za gwiazdą od stadionu do stadionu, przemierzając tysiące, a czasem i dziesiątki tysięcy kilometrów. Niektórzy rzucają pracę, by zostać fanami na pełen etat, inni tygodniami śpią w namiotach pod halami, by zająć sobie jak najlepsze miejsce pod sceną. Są też tacy, którzy na wydarzenia przychodzą w pieluchach, by wyjściem do łazienki nie przegapić ani sekundy show. - Beatlemania i "Thriller" (kultowy album Michaela Jacksona - red.) to przy tym pikuś -  mówi przyjaciółka Swift, wokalistka Phoebe Bridgers.

Idolka z pewnością jest świadoma wyrzeczeń, które specjalnie dla niej robią fani. Dlatego w trakcie przygotowań do trasy porzuciła alkohol, a trzy miesiące wcześniej zaczęła trenować układy taneczne. By nie zawiodła ją kondycja, koncertową setlistę składającą się z 45 utworów wyśpiewuje... na bieżni.

Gdy Taylor ogłosiła "The Eras Tour" internet dosłownie się zatrzymał - strona Ticketmaster uległa awarii, a na koncerty, które odbyły się w 2023 roku sprzedano ponad 4,1 mln biletów (z czego 2 mln pierwszego dnia sprzedaży). Wielu nie udało się zdobyć biletów, bo do akcji wkroczyli spekulanci, którzy masowo wykupili bilety, by odsprzedać je z zyskiem. W sprawie interweniował nawet Senat USA, który chciał zbadania działalności skupujących bilety botów. Ci, którzy nie zdołali kupić wejściówek, mimo to przyjeżdżają na miejsce koncertu, by choć zza ogrodzenia stadionów przeżywać emocje z innymi Swifties. A później oglądają zapis koncertu, czyli "Taylor Swift: The Eras Tour", który zdążył już podbić kina na całym świecie - także w Polsce. Produkcja pojawiła się na ekranach w październiku 2023 roku i w przedsprzedaży biletów zarobiła 100 mln dolarów. Niedługo później stała się najlepiej zarabiającym filmem koncertowym w historii z przychodem w wysokości 261,6 mln dolarów.

Szaleństwo na punkcie idolki ma dwie strony. Na jednym z jej listopadowych koncertów w Brazylii doszło też do tragicznej sytuacji. Przy okazji występu Swift w Rio de Janeiro wielu koncertowiczów narzekało w mediach społecznościowych na spore obostrzenia związane z dostępem do wody. W kraju panował czterdziestostopniowy upał, a w tłumie jego ofiarą stała się 23-letnia Ana Clara Benevides. Kobieta była częścią liczącego 60 tysięcy osób tłumu. W ścisku, upale i bez dostępu do wody zmarła z wycieńczenia. "Ogarnia mnie smutek, kiedy w ogóle próbuję o tym rozmawiać" - pisała po śmierci fanki Taylor Swift.

Taylor Swift zmieni wynik wyborów w USA?

W ostatnim czasie Swift jest na tak wysokim szczycie, że trudno wskazać, czy można wejść jeszcze wyżej. W mediach pojawiają się doniesienia, że prezydent Joe Biden z obawy przed przegraną w wyborach prezydenckich w USA w 2024 roku, stara się o oficjalne poparcie swojej kandydatury przez gwiazdę. Wedle plotek urzędujący prezydent miałby pojawić się na którymś z koncertów, bo amerykańska część trasy odbędzie się akurat na jesień - na moment przed wyborami, które wypadają 5 listopada 2024 roku. - Zgodnie z prawem, jako urzędniczka państwowa, muszę bardzo ostrożnie komentować sprawy związane z nadchodzącymi wyborami. Oczywiście, w naszym biurze prasowym jest bardzo wielu fanów Taylor Swift. Pozwólcie, że nic więcej nie powiem. Nie będę omawiać planów prezydenta związanych z kampanią - studzi ten entuzjazm Karine Jean-Pierre, rzeczniczka Białego Domu.

Nic dziwnego, że politycy także upominają się o jej fanów - w końcu Swift śledzi na Instagramie prawie 280 mln osób, a tytuł Człowieka Roku "Time" tylko sugeruje działaczom, że warto zgłosić się do gwiazdy - a nuż się uda, bo w 2020 roku Swift poparła Joe’a Bidena i Kamalę Harris. Media przypominają, że gdy we wrześniu 2023 roku wokalistka przypomniała fanom, że warto wziąć udział w wyborach, to w moment pojawiło się 35 tysięcy zarejestrowanych osób, które zdecydowały się oddać głos. "Taylor Swift jest dumna i wyjątkowa. To, w jaki sposób zmotywowała młodych ludzi do tego, żeby wzięli udział w wyborach, jest imponujące. Wykorzystuje swoją popularność w dobrym celu. To żałosne, gdy Republikanie krytykują ją za to, że zachęca do głosowania" - mówił w 2023 roku gubernator Kalifornii Gavin Newsom.

Tymczasem "Newsweek" zapytał Amerykanów, czy braliby pod uwagę podejmując decyzję wyborczą zdanie młodej wokalistki. Aż 18 procent stwierdziło, że w mniejszym lub większym stopniu zasugerowałoby się tym, jaką ona podejmie decyzję. Co zastanawiające, niemal tyle samo (17 procent) uznało, że zagłosowałoby całkowicie odwrotnie niż Taylor. Dla polityków ważni są nowi wyborcy, którzy często sądzą, że ich głos niewiele znaczy. 

"Daily Mail" wylicza, że do tegorocznych wyborów w USA pójdzie aż 8 milionów nowych wyborców, a generacja Z to łącznie 41 milionów potencjalnych głosujących. To ogromny kapitał wyborczy dla każdego kandydata, który zdoła przeciągnąć chociaż część tej grupy na swoją stronę. Wszyscy widzą gołym okiem, że czego Swift się nie dotknie, zamienia w złoto. Ostatnio jest obecna na niemal każdym meczu swojego nowego partnera, Travisa Kelce (Kansas City Chiefs). Od chwili, gdy ich związek stał się oficjalny, wartość klubu, w którym gra, wzrosła o ponad 330 milionów dolarów. Nie inaczej jest z oglądalnością futbolu amerykańskiego, która nagle z powodu popularności Swift także wywindowała. Do tego stopnia, że amerykańscy dziennikarze piszą w sieci, jakie są szanse, że gwiazda pojawi się na danym meczu, sprawdzając jednocześnie, czy któryś koliduje z datą kolejnego koncertu. Gdy w październiku pojawiła się na rozgrywkach, oglądalność była najwyższa od czasu lutowego Super Bowl.

Dlaczego Taylor Swift, będąc jedną z setek tysięcy artystek na świecie, odniosła sukces? Wielu ekspertów muzycznych, choć nie do końca potrafi zrozumieć ten fenomen, to oddaje jej, że jest aktualnie największą światową gwiazdą. - Paradoksalnie powiedziałbym, że w samej twórczości Taylor Swift nie ma niczego, co może wyróżniać ją spośród innych artystów. Ktoś złośliwy powiedziałby, że prezentuje nic więcej tylko muzykę środka, a ja bardziej szedłbym w stronę, że Swift zbalansowała to, co popularne z tym, co jest cenione u nieco bardziej alternatywnych artystów. Że doskonale wie, jak trafić w gusta krytyków i skończyć w podsumowaniach roku, ale i porwać tysiące nastolatek na koncercie oraz wykręcać setki milionów na YouTube. Jej muzyka nigdy nie była rewolucyjna - uważa Daniel Kiełbasa. I przyznaje, że przed Swift było wiele niezależnych artystek, które charakteryzował unikatowy styl. Artystka z Pensylwanii jednak niezwykle umiejętnie czerpie od nich i dodaje własny składnik.

- Czy nie mieliśmy przed Taylor artystki z gitarami, które piszą własne piosenki? Shania Twain i Alanis Morrisette podbijały listy przebojów lata przed Swift. Zanim Swift została królową popu, wielkie hymny nagrywały Lady Gaga, Christina Aguilera i Britney Spears. Taylor pełnymi garściami czerpie z tych, ale i kilku innych estetyk (country, dreampop, electropop, indie folk) i nadaje im swój sznyt. Swift jest natomiast przykładem idealnie wręcz prowadzonej kariery i budowania swojej narracji, którą dzięki mediom społecznościowych mogła tylko rozwinąć. Zaczynała jako "skromna dziewczyna z sąsiedztwa" i dalej wielu fanów ją tak traktuje, mimo że Taylor została miliarderką i jedną z największych gwiazd w show-biznesie. Unika skandali, ale też dobrze wie, co może, a czego nie powinna mówić. Gdy gdzieś obok niej wybucha medialna afera, świetnie radzi sobie z jej rozbrajaniem. Jest powszechnie lubiana. Fani doceniają jej otwartość i szczerość. To sprawia, że jeszcze mocniej mogą identyfikować się z jej piosenkami - uważa.

Za co kochamy Taylor Swift?

W sieci miłośnicy wyznają jej miłość codziennie. Kochają ją za wygląd, za piosenki, za to, że po prostu jest. By przekonać się, co tak przyciąga słuchaczy do muzyki Taylor Swift, najlepiej spytać jej fanów. Nasuwa się kilka wniosków, z których kluczowe są m.in. różnorodność repertuaru, szczerość, a także to, że dostrzega swoich fanów i ich zaangażowanie.

- Każdy kolejny album Taylor nie jest jedynie płytą, wraz z każdym albumem tworzy nową "erę" w której starannie dopracowuje każdy element. Tworzy cały oddzielny "świat" dla każdego albumu, unikatową, przemyślaną estetykę, wyjątkowy image. Perfekcyjnie dopracowuje każdy szczegół i bardzo to cenię. I choć można powiedzieć, że inni też tak robili - ale u Taylor, pomimo częstych zmian kierunku w którym idzie, jej twórczość pozostaje spójna, a Taylor pozostaje w niej autentyczna. Jest to szczególnie ważne dla fanów. Podoba mi się również to w jaki sposób Taylor dba o relacje z nimi - nawiązując z nimi kontakt online, komentując różne ich publikacje, wspierając projekty, udzielając się charytatywnie, organizując dla nich wyjątkowe wydarzenia, a nawet zapraszając do swojego domu. Chyba nie przypominam sobie innego artysty, który zapraszałby do siebie grupy fanów i specjalnie dla nich sam piekł ciasteczka - mówi Joanna Mikina, która specjalnie na koncerty Taylor Swift przemierzyła już dziesiątki tysięcy kilometrów i odlicza już godziny do pierwszego występu gwiazdy w Polsce.

Sabina Kubasa śledzi karierę swojej idolki od momentu, gdy zobaczyła jej występ na "Victoria’s Secret Fashion Show" w 2013 roku. - Myślę, że muzyka Taylor jest przede wszystkim uniwersalna. Uwielbiają ją nastolatki, dziewczyny które nastolatkami już kilka lat temu były (jak na przykład ja), znam też bardzo dużo facetów którzy pannę Swift po prostu wielbią. Fanami Taylor są różni ludzie w każdym wieku i chyba na całym świecie, co jest niesamowite. Dla mnie Taylor to przede wszystkim artystka, która jest autorką każdego swojego utworu. Wiem, że w muzyce popowej nie jest to aż tak popularne. Taylor pisze swoje kawałki od początku do końca, są to jej przeżycia, emocje, doświadczenia... momenty z którymi wiele z nas może się utożsamić i to chyba stanowi jej fenomen. Lubię ją za to jaką jest osobą. Nie jest to dziewczyna, od której kipi seksapilem. Nie ma wyzywających teledysków ani super kontrowersyjnych utworów. Za to potrafi postawić na swoim, jest przemiła, zabawna i naturalna - to właśnie za to ją lubię. I przede wszystkim tworzy super muzykę, która bardzo mi odpowiada, szczególnie moja ukochana era i album "Reputation" z którą mam wiele cudownych wspomnień - dodaje. Rodzimi fani spotykają się m.in. w fandomie Polish Swifties. - Spotkałam tam super ludzi, pełnych pasji i serdeczności - przyznaje, zapraszając jednocześnie innych miłośników Swift do grona. Podczas "The Eras Tour" na koncertowej mapie wokalistki Polska jest najbardziej wysuniętym punktem na wschód w Europie, więc - jak mówi - z tego powodu do naszego kraju zjadą się fani m.in. ze Słowenii czy Chorwacji.

Dla fanów przemiła i kochana

Miliony ludzi na świecie zastanawiają się, jaka naprawdę jest Taylor Swift - czy jej wizerunek to tylko udawanie, czy naprawdę jest książkową "dziewczyną z sąsiedztwa"? Na to pytanie odpowiada Sabina, która miała okazję poznać Taylor podczas jednego z koncertów w 2018 roku. Tam też zaprosiła ją na koncert do naszego kraju. - W sumie to nawet obiecała, że do nas zawita, więc dotrzyma słowa - opowiada. Jak przypomina, spotkać Taylor podczas trasy nie jest wcale tak łatwo - gwiazda w przeciwieństwie do innych wielkich nazwisk nie oferuje fanom specjalnego biletu Meet & Greet, podczas którego za spore sumy można spotkać swojego idola. O tym, że mogła poznać Swift, zadecydował przypadek. Sabina wraz z bratem Sebastianem wybrała się na koncert idolki w Londynie w ramach "Reputation Stadium Tour". Miała wtedy urodziny, które świętowała tak, jak lubi - słuchając Taylor Swift.

Pod sceną zaprezentowali się w strojach nawiązujących do albumu "Reputation". - Nie planowaliśmy iść na koncert drugiej nocy, ale odkupiliśmy bilety od pana pod stadionem i bawiliśmy się trochę dalej na płycie (stadionu - red.). Podczas mashup’u "Love Story" z "You Belong with Me" podeszła do mnie jakaś pani i wspólnie ze mną zaczęła skakać i śpiewać główny bridge utworu - wspomina. - Dopiero po chwili zorientowałam się, że jest to Andrea, mama Taylor. Podczas koncertów przemierza stadiony w poszukiwaniu fanów, którzy się dobrze bawią i w jakiś sposób widzi, że są oddanymi fanami jej córki. Jak sama powiedziała, zauważyła nas już poprzedniej nocy, ale nie zdążyła do nas trafić, więc znalazła nas następnego wieczoru, bo chciała nas zaprosić na afterparty po koncercie, żeby poznać Taylor - wspomina jeden z najbardziej ekscytujących momentów w życiu fanka.

Na stadionie Wembley mieści się ok. 70 tys. osób - z tego grona mama gwiazdy wyselekcjonowała zaledwie 16 szczęśliwców. - Była pizza, ciacha, napoje, dobra muzyka i stylistyka pasująca do stylu koncertu. Niedługo po tym wpadła do nas sama Taylor, przywitała się trochę opowiedziała o tym jak jej się podobała atmosfera na Wembley i po kolei zapraszała nas na bliższe spotkanie. W międzyczasie porozmawialiśmy z jej mamą, tata Taylor dał nam kilka kostek do grania na gitarze, zrobiliśmy wspólne zdjęcia, fajna sprawa. A co do samej Taylor... dziewczyna robi wrażenie! Rzadko kiedy mnie zatyka z wrażenia, ale jej ogromnego uśmiechu w moją stronę i "Heey guys!" chyba nie zapomnę - opowiada Sabina.

Jedna z najważniejszych artystek na świecie wzięła fankę w objęcia i mocno przytuliła. - Na wstępie zaskoczyło mnie to, jaka jest wysoka i jakie ma głębokie, niebieskie oczy. (...) To była niesamowita chwila - przyznaje. Później mieli chwilę na wspólną rozmowę. Sabina może poszczycić się, że Taylor złożyła jej urodzinowe życzenia, a na pamiątkę zrobili sobie wspólne zdjęcie. - Taylor jest przemiłą osobą, nie było ani sekundy w której któreś z nas poczuło się niekomfortowo. Była żywo zainteresowana naszym każdym słowem, wyściskała nas i wysłała buziaki na pożegnanie, po czym ekipa Taylor Nation odwiozła nas do hotelu. Jest to chyba jedyna artystka, która tak dba o swoich fanów - uważa fanka. 

Wiele uwagi poświęca się związkom Taylor Swift. Gwiazda spotykała się m.in. z Joe Jonasem, Jake’em Gyllenhallem, Harry'm Stylesem czy też Joe Aldwynem, a złośliwi twierdzą, że każda jej piosenka opowiada tylko o nieudanych relacjach. Obie fanki są zgodne, że to najbardziej bzdurna i krzywdząca teoria na temat ich idolki. Trzeba przyznać, że pisząc o byłych Swift nie bierze jeńców, ale niektóre rozstania były dla niej wyjątkowo ciężkie, a jak przyznała sama, pisanie piosenek ma dla niej wymiar oczyszczający. "Spędziłam trochę czasu pisząc piosenki o rozstaniu" - żartuje z zarzutów kierowanych w jej stronę. "Pisanie piosenek jest dla mnie naprawdę katartyczne, terapeutyczne, pisałam już w życiu o wielu rzeczach, które były najcięższym, z czym musiałam się zmierzyć" - mówiła w trakcie koncertu z serii "Tiny Desk".

Rozkochała publikę na całym świecie - i co dalej?

Bardzo dawno nie mieliśmy do czynienia z tak ogromnym fenomenem popkulturowym, a także biznesowym. Taylor Swift dotychczas sprzedała (wedle nieoficjalnych danych) ok. 200 mln płyt, co plasuje ją na 13. miejscu najlepiej sprzedających się artystów na świecie. Z wciąż nagrywających twórców wyżej są tylko Mariah Carey i Eminem (oboje 220 mln), Rihanna (230-250 mln), a oprócz nich takie legendy jak Led Zeppelin (200-300 mln), Michael Jackson (400 mln) czy The Beatles (500-600 mln). Daniel Kiełbasa uważa, że z pewnością za sprawą długiego stażu na scenie (już prawie 20 lat, mimo że ma zaledwie 34), jej sława nie jest chwilowym trendem, a wręcz przeciwnie. - Daleki jestem od deklaracji, że sława Swift minie szybko. Raczej sama nieco zmieni jej kierunek. Branża rozrywkowa jest na tyle dynamiczna, że trudno przewidzieć, w którą stronę będzie chciała pójść. Przy swojej pozycji, właściwie ma otwarte wszystkie drzwi do działania. Zmieni się też na pewno jej muzyka, co chyba nie dziwne, bo starzeć będzie nie tylko Taylor Swift, ale też jej fani - przyznaje dziennikarz muzyczny. - Skoro zostali przywołani Beatelsi, to warto wspomnieć, że ich muzyka wciąż jest żywa dla słuchaczy wiele lat po ich rozpadzie. Jestem przekonany, że dla setek tysięcy fanek i fanów Swift, jej piosenki na zawsze pozostaną ważnym elementem wspomnień - twierdzi.

Pewne amerykańskie trendy są początkowo nie do końca zrozumiałe na europejskim rynku. Mój rozmówca uważa, że poziom sławy Swift "może być dla nas rzeczą nie do pojęcia". Jak na przykład to, że Biuro Analiz Ekonomicznych USA uznało, że wzrost PKB o 4,9 proc.  w trzecim kwartale 2023 wydarzył się za sprawą m.in. trendu filmów "Barbie" i "Oppenheimer", ale także trasy koncertowej Swift. - Na jej temat tworzy się legendy i teorie spiskowe, sugeruje się, że może mieć wpływ na wynik wyborów prezydenckich w USA, przelicza się jaki wpływ ma na krajową gospodarkę. Jej pojawienie się na Złotych Globach wzbudziło ogromne poruszenie, mimo że przecież na filmowej gali aż roiło się od wielkich gwiazd. Przez ostatnie 12 miesięcy Amerykanie żyli jej karierą niemal każdego dnia w roku. Zapewne wielu ludzi ekscytowało się jej życiem bardziej niż krajową polityką lub wydarzeniami na świecie. Nie powinno nas dziwić więc, że osoba, która wywołuje tak ogromne zainteresowanie w USA, zostaje uznana przez amerykański magazyn Człowiekiem Roku - uważa Kiełbasa.

Wygląda na to, że ostatnie dokonania gwiazdy, to nie jest szczyt jej możliwości. To dopiero początek. "Nigdy nie czułam się bardziej dumna i szczęśliwa, nigdy nie byłam bardziej kreatywnie spełniona i tak wolna" - mówi w rozmowie z "Time" o ostatnim roku, a zarazem momencie życia, w którym właśnie się znajduje. Z pewnością te przeżycia zaowocują wydaniem kolejnej, wypełnionej przebojami płyty.