Komisja Europejska zmniejszyła ochronę wilków, a co za tym idzie ułatwiła ich odstrzał. Wszystko za sprawą zmian w Dyrektywie Siedliskowej, które doprowadzają przyrodników do rozpaczy. Ich zdaniem nowe przepisy są pozbawione sensu, a konsekwencje odczuje cały ekosystem.
- Przyroda jest rozbudowanym, wielopoziomowym organizmem, który kształtował się przez miliony lat. Działające w niej systemy działały wspaniale, dopóki nie pojawił się człowiek i nie zaczął wkładać kija w szprychy tej dobrze działającej machiny - mówi w rozmowie z Interią Marcin Kostrzyński znany w sieci jako Marcin z Lasu. Jego zdaniem poluzowanie ograniczeń w odstrzale wilków będzie kolejnym takim krokiem.
- Prawo, które otwiera furtkę, by zabijać wilki, jest zwyczajnie szkodliwe, choćby dlatego, że wilki są naturalnym selekcjonerem, który daje szanse na utrzymanie zdrowych populacji zwierząt i równowagi w przyrodzie - wyjaśnia, przypominając, że wilki polują i zjadają wyłącznie chore i słabe zwierzęta. Są na to dowody.
- Według badań średnio 80 proc. ofiar wilków to zwierzęta skrajnie wyczerpane, bez szpiku kostnego. Wyeliminowanie ich przysłużyło się przyrodzie, bo zagrażały zdrowiu i stabilności populacji - tłumaczy Kostrzyński i zaznacza, że dane dotyczące działalności myśliwych pokazują zupełnie odwrotną zależność. - My, ludzie, zabijamy 80 proc. zwierząt będących w doskonałej kondycji, a tylko 20 proc. w słabej - dodaje.
Co z pozostałymi 20 proc. ofiar wilków, które stanowią zdrowe zwierzęta? - To tak naprawdę również ofiary ludzi, bo w większości mowa o zwierzętach postrzelonych podczas polowań. Wilki tylko dokończyły robotę - wyjaśnia przyrodnik.
Na tym jednak nie koniec, bo statystykami na temat wilków Kostrzyński sypie jak z rękawa.
- Z kolei amerykańskie badania wykazały, że tam, gdzie nie było wilków, bo np. zostały wybite, cały ekosystem zaczynał się walić do tego stopnia, że zanikały rośliny, owady i cała bioróżnorodność - opowiada.
Późniejsze wprowadzenie wilków na opisane terytoria uznano za zmianę kaskadową, bo ten jeden z pozoru niewielki krok, tknął w przyrodę nowe życie. Jak wymienia Marcin Kostrzyński, pojawienie się wilka pozwoliło nie tylko odrodzić znane już gatunku, lecz także zaowocowało pojawieniem się nowych.
W oczach przyrodników wilki są niemal istotami o supermocach. Dowody? Choćby ich rola w walce z afrykańskim pomorem świń. - Potrafią w niebywały, a do tego bezkosztowy sposób utylizować padliny dzików. Ich układ pokarmowy jest tak skonstruowany, że w ich odchodach nie stwierdza się później obecności wirusa - tłumaczy Marcin z Lasu i dodaje, że wilki potrafią też rozpoznać i wyeliminować gorączkującego dzika po samym jego zapachu.
Wilkom wiele zawdzięczają także rolnicy. Jak wyjaśnia Kostrzyński, gdy kukurydza sięga mniej więcej pasa, zwierzęta te wprowadzają się na pola, odstraszając swoją obecnością dziki, a przy tym niwelując wyrządzone przez nie jako roślinożerców szkody. Podobnie jest w lasach - tam, gdzie jest wilk, mniej jest szkód w młodnikach.
Zdaniem przyrodników podnoszone nieraz przez drugą stronę sporu argumenty, że "wilków jest za dużo" nie mają żadnego poparcia w faktach. - One żyją całymi rodzinami na ogromnych terytoriach, które są niepodważalne. Każdy wilk, który próbuje wejść na obcy teren, zostanie przegoniony wraz z całą wilczą rodziną. Dlatego można zaobserwować tak dużą migrację wilków. One same świetnie dbają o to, by nie doszło do "wilczego przeważenia" - mówi Marcin z Lasu. Co więcej, migracja nie jest jedynym narzędziem, które im w tym pomaga.
- Samica wilka sama decyduje o tym, czy ma cieczkę, czy nie. Wie, czy stado może się powiększać, czy przypadkiem nie ma już zbyt wielu pysków do wykarmienia - dodaje. Taki proces może trwać latami. - Obserwowałem kiedyś rodzinę, w której było 14 dorosłych wilków. Samica przez dwa lata nie miała młodych - opowiada.
W rodzinach wilków panują określone zasady. Jedną z nich jest wierność wobec stada. - Można powiedzieć, że są w tym wręcz eleganckie. Przykładowo, jeśli wilk wpadnie we wnyki, rodzina dostarcza mu pożywienie i utrzymuje przy życiu. A potem? Wydawałoby się, że wilk bez nogi jest skazany na śmierć, ale one i na to mają radę. Ranny wilk dostaje nową rolę, np. ma za zadanie pilnować młodych wilczków koło nory, a w zamian dostaje jedzenie i kuśtyka dalej z resztą rodziny - opisuje przyrodnik.
Zdaniem Marcina Kostrzyńskiego przeciwko nowym unijnym regulacjom stoi jeszcze jeden fakt - wilków nie tylko nie jest za dużo, lecz także borykają się z olbrzymią śmiertelnością, zwłaszcza wśród młodych osobników. Ponownie, w dużej mierze winny jest człowiek.
- Ludzie prowadzą prace leśne, co często płoszy wilki z nor, a małe wilczki nie potrafią się potem same ogrzać - tłumaczy, dodając, że statystycznie pierwszy rok życia przeżywa jeden na pięć małych wilków. Spora część z nich ginie też pod kołami samochodów. Rocznie w Polsce to aż 50 wilków.
- Kolejne 50-60 osobników pada ofiarami kłusowników, część wpada we wnyki, a kolejna grupa migruje do Niemiec - wylicza przyrodnik.
Przypomnijmy, że od 1998 roku wilki są objęte ochroną na terenie całej Polski. Mimo to wciąż znajduje się osobniki z ranami postrzałowymi, jak miało to miejsce 20 marca w gminie Chojna (woj. zachodniopomorskie). Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo w kierunku spowodowania "istotnej szkody dla środowiska poprzez zabicie zwierzęcia znajdującego się pod ścisłą ochroną gatunkową w postaci wilka, poprzez oddanie do niego strzał z broni palnej"*.
Choć takie zachowania są karalne, wciąż nie brakuje osób, które decydują się oddać strzał w stronę wilka.
Kostrzyński zauważa, że co roku w co najmniej kilku miejscach można zaobserwować występowanie krzyżówki wilka z psem, co jest jego zdaniem doskonałym dowodem na to, że wilków jest wręcz za mało. - W przeciwnym razie znajdowałyby wilczych partnerów. Z psami krzyżują się tylko wtedy, gdy mają teren, ale są samotne - podkreśla.
Skąd więc ta niechęć do wilków? Okazuje się, że padają one ofiarami stereotypów.
Zdarza się słyszeć, że wilki są niebezpieczne i atakują przydomowe zwierzęta. Pojawiają się nawet drastyczne historie o psach zagryzionych w pobliżu domostw. I na to przyrodnik ma proste wyjaśnienie.
- Zdarza się to tylko w przypadku psów, które bywają spuszczane z łańcucha do lasu, żeby mogły sobie "coś upolować", np. zająca. Jeśli pies popełni taką zbrodnię, wilki dobrze to zapamiętują. Tak samo, jak zapach psa, który jest niczym psi odcisk palca. Wtedy faktycznie mogą przyjść i wymierzyć sprawiedliwość - opowiada, dodając, że nie byłoby to możliwe, gdyby psy te nie były trzymane na łańcuchach. - To jest skandaliczne i zasługuje na osoby wątek - stwierdza.
Kolejnym, najpopularniejszym stereotypem dotyczącym wilków jest przekonanie, że stanowią one zagrożenie dla człowieka. Marcin Kostrzyński stanowczo temu zaprzecza, choć sam słyszał przerażające opowieści o wilkach rzekomo okrążających pracowników przy wycince lasu. - Później okazało się, że w ich żołądkach zalegały foliowe worki. Były tak głodne, że podchodziły tam zainteresowane wyłącznie zapachem kanapek w ich plecakach - wyjaśnia.
Przyrodnik powtarza po raz kolejny: Systemowo, z natury wilk boi się człowieka. Podejdzie do niego tylko w dwóch przypadkach: gdy szuka pomocy lub gdy człowiek ten go wychowywał, co Kostrzyński nazywa "pchaniem się w kłopoty".
Choć przyrodnicy i wielbiciele wilków starają się edukować w tym zakresie, mity o tych drapieżnikach wciąż mają się dobrze. Niektórym po prostu się to opłaca.
- Wiele jest opowieści o hodowlach danieli czy owiec, zagryzionych przez wilki - zwraca uwagę Marcin z Lasu. Niektóre te przypadki z różnych wspomnianych powodów mogą być prawdziwe, ale większość jest naciągana. Dlaczego? - To proste. Za szkody wyrządzone przez wilki należy się odszkodowanie. Za straty poniesione z winy psów już nie, dlatego wiele ich przewinień przypisywanych jest wilkom - dodaje Kostrzyński.
- Trudno jest być wilkiem - stwierdza ich miłośnik. Co więc robić, gdy spotkamy jakiegoś na swojej drodze? - Cieszyć się! Bo trzeba mieć wielkiego farta, żeby dojrzeć wilka. Prawdopodobnie druga taka niespodzianka się już nie wydarzy - stwierdza, przypominając, że nie trzeba się bać.
- Nic nam w takiej sytuacji nie zagraża, nawet jeśli towarzyszy nam pies. Oczywiście pod warunkiem, że jest on na smyczy - zaznacza. Wówczas, w oczach wilka, pies pozostający przy człowieku, nie stanowi zagrożenia dla leśnych zwierząt.
- A wilk jest ich pasterzem, nie zapominajmy o tym - skwitował Marcin z Lasu.