Reklama

"Cisza przed burzą to moment szczególny. Nie chodzi tu wyłącznie o brak dźwięków, ale o specyficzny stan oczekiwania. Powietrze praktycznie się nie porusza, natura zastyga w bezruchu. Wszyscy wiedzą, że za chwilę nadejdzie nawałnica, ale jednocześnie łudzą się, ‘że może przejdzie obok’. Im bliżej kulminacji, tym częściej pojawiają się podmuchy wiatru, a ludzie coraz bardziej gorączkowo szykują się na to co nieuniknione, wiedząc jednocześnie, że najprawdopodobniej nie uda się im być w pełni gotowymi na to, co nadejdzie. A zaczyna się zwykle od nagłego gromu..." - pisali Jakub Izdebski i dr Marcin Krzanicki z Instytutu Pamięci Narodowej. I mimo że starali się w tych słowach odtworzyć atmosferę ostatnich dwóch miesięcy poprzedzających wybuch II wojny światowej, to tragedia, która spadła na Ukrainę była równie nieprawdopodobna. Dało się wyczuć jej widmo, ale informacja o rozpoczęciu "operacji specjalnej" i tak finalnie zaskoczyła wszystkich.

Grupa artystów wraz z otwartym na nowe technologie ukraińskim ministerstwem nie chcieli dłużej czekać. Pomnik pomordowanych nie był ich celem, dlatego zdecydowali się działać. I to natychmiast.

Muzeum w czasach wojny

Reklama

W ciągu miesiąca wojny stworzyli muzeum i wypełnili je pracami w NFT - specjalnym rodzaju tokena kryptograficznego, który reprezentuje coś unikalnego, np. cyfrowe dzieło sztuki. Można go kupować i sprzedawać, a jego proweniencja kontrolowana jest dzięki technologii blockchain. Ten "łańcuch bloków" jest w rzeczywistości zdecentralizowaną (czyli nieposiadającą centralnych jednostek zarządzających) i rozproszoną bazą danych, zawierającą informacje o transakcjach lub zdarzeniach.

Technologia ta sprawia, że artysta może wystawić na sprzedaż dzieło sztuki, natomiast kupujący nabywa unikalny token, który reprezentuje to dzieło, a następnie może udowodnić jego autentyczność poprzez blockchain. Sceptycy zapytają, czy nie wystarczy kliknięcie prawym przyciskiem myszy i polecenie “zapisz jako". Odpowiedź brzmi: wystarczy - ale tylko pod warunkiem, że satysfakcjonuje nas kopia. I choć mogłaby nie odbiegać od oryginału, pozostanie nią i nie będzie stanowić żadnej wartości. 

Tyle w kwestii techniki. Reszta to atrakcyjność wizualna, ciężar wspomnień, ale przede wszystkim cel - zebranie jak największej ilości pieniędzy.

Ukraiński minister ds. transformacji cyfrowej Mychajło Fiodorow ogłosił uruchomienie kolekcji na Twitterze, chwaląc się, że "podczas gdy Rosja używa czołgów do zniszczenia Ukrainy, my (Ukraińcy) polegamy na rewolucyjnej technologii blockchain". Wszystkie środki ze sprzedaży trafią do Ministerstwa Transformacji Cyfrowej, aby wesprzeć "armię i ludność cywilną". Kolekcja zatytułowana "Meta History: Museum of War" zawiera tokeny przekazujące chronologiczny przebieg pierwszych dni wojny. Porusza najistotniejsze wydarzenia opatrzone ilustracją artysty.

Relacja "minuta po minucie" w obrazach

Pierwsza z nich to relacja BBC z 5:45 24 lutego 2022 r., w której poinformowano o ogłoszeniu przez Rosję "specjalnej operacji militarnej" w Donbasie. Tweetowi ze zdjęciem towarzyszy insektoidalny byt w pancerzu z ekranów telewizyjnych, który wije się na tle czerwonego nieba wypełnionego spadającymi rakietami. Obraz jest ruchomy, więc można się tam dopatrzyć dymu wydobywającego się z okien i znaków "Z", które początkowo miały pomóc uniknąć bratobójczego ognia, lecz z czasem stały się symbolem poparcia dla rosyjskiej inwazji.

Kolejny z godz. 5:58 — to wpis Dmytro Kułeby, ministra spraw zagranicznych Ukrainy. “Putin właśnie rozpoczął inwazję na Ukrainę na pełną skalę. Spokojne ukraińskie miasta są ostrzeliwane. To jest wojna. Ukraina obroni się i wygra. Świat może i musi powstrzymać Putina. Nadszedł czas działania" - po tym tweecie już nikt nie miał wątpliwości, że nadzieja na pokój w Europie zgasła. Tę wiadomość opatrzono rysunkiem śpiącego młodego człowieka, którego niebieskawa od księżycowego blasku twarz przypomina tą z obrazów Wróblewskiego - symbolizującą śmierć. To, co odróżnia ją od serii wspomnianych “Rozstrzelań" to wynikający z niewiedzy wymalowany na niej spokój. U dołu grafiki widnieje fragment ekranu telefonu z powiadomieniem o nieodebranym połączeniu od matki.  To najprawdopodobniej ona dzwoniła ze straszną wiadomością.

Pierwsza pula to 54 grafiki. Zawierają zapewnienia prezydenta Zełenskiego, raporty o ostrzałach, liczbie ofiar, wezwania do większego zaangażowania państw Zachodu, które obserwując sytuację na froncie, wyrażały zaniepokojenie. Nie pozwalają zapomnieć, że jeszcze przed południem miały miejsce wybuchy na terenie Kijowa - także w miejscach, gdzie znajdowali się cywile.

Wstrząsającą kolekcję wydarzeń pierwszych trzech dni wojny zamyka wpis ukraińskiego parlamentu: “21. wiek. Jedna z dzielnic Kijowa. Ci, którzy krzyczą o ‘nazizmie w Ukrainie’ zachowują się, jak prawdziwi naziści. W wyniku ostrzału wroga pociski trafiły w stołeczny wieżowiec i hangar. Zginęło dwóch mieszkańców Kijowa, a sześciu zostało ciężko rannych" - relacjonowano. Wpis opatrzono czarnobiałą grafiką, która przywodzi na myśl Guernikę Picassa. Składa się nie z plątaniny ciał, ale z zaburzonej symetrii miejskiej zabudowy. Jej źródłem jest śmiercionośna rakieta, która dekompletuje uporządkowany krajobraz miasta.

Ukraina chętna nowościom technologicznym

Pomysł utworzenia kolekcji zrodził się jeszcze w pierwszej połowie marca.  Wiceminister cyfrowej transformacji Alex Borniakow powiedział, że kolekcja NFT będzie "jak muzeum wojny rosyjsko-ukraińskiej". "Chcemy opowiedzieć światu tę historię w formacie NFT" - wyjaśnił wówczas. Lecz zanim to się stało, zorganizowano zbiórkę. Na Twitterze zamieszczono adresy portfeli kryptowalutowych, na które można było wpłacać różne aktywa, by wspierać borykającą się z wojną Ukrainę. Nie oczekując niczego w zamian.

Borniakow powiedział, że pieniądze zostały wykorzystane na zakup sprzętu wojskowego i finansowanie działań medialnych. "W tym momencie nie używamy tych funduszu do zakupu broni. Kupujemy gogle noktowizyjne, optykę, hełmy, kamizelki kuloodporne" - wymieniał. I, mimo że nie podano włącznej sumy, niektóre źródła przekazują, że zebrano w ten sposób ponad 100 mln dolarów.

Za dowód tego, że ukraińskie ministerstwo jest na bieżąco z panującymi w kryptoświecie trendami może posłużyć pomysł przeprowadzenia airdropu, czyli tak zwanego zrzutu tokenów dla osób, które zdecydowały się wesprzeć działania wojenne Ukrainy. Chcąc w ten sposób nagrodzić społeczność postanowiono o stworzeniu dedykowanego tokena NFT - innego niż te z cyfrowego muzeum. To w jeszcze większym stopniu napędziło zrzutkę. Niestety, jak to bywa w przypadku niektórych cieszących się popularnością inicjatyw kryptowalutowych, równolegle powstało wiele fałszywych projektów.

Przedstawiciele ministerstwa zdecydowali o zamknięciu zbiórki i odwołaniu emisji tokenów. I mimo że większość uczestników odniosła się do tej informacji ze zrozumieniem i pokorą, to pojawiły się zarzuty o próbie oszustwa.

By uniknąć dalszych trudności, zdecydowano o powstaniu muzeum. "Każdy z tokenów NFT będzie tworzony w porządku chronologicznym i w odniesieniu do wydarzeń, dzięki czemu prawdziwa historia zostanie zachowana i będzie pielęgnowana. Artyści pokażą, jak pokojowo nastawiona ludność suwerennej Ukrainy postrzega wojnę - od jej pełnego wybuchu do momentu świętowania ukraińskiego zwycięstwa" - piszą autorzy projektu. 

Nie tylko ministerialne zbiórki

Oficjalna zbiórka pod patronatem ministerstwa to niejedyna forma wsparcia dla ukraińskiej armii. Pojawiło się też wiele oddolnych inicjatyw. Za jedną z nich odpowiada bokser Wladimir Klitschko, brat burmistrza Kijowa Vitalia Klitschko, To on stoi za kolekcją NFT nazwaną Vandalz for Ukraine. Cały dochód ze sprzedaży powędruje do Czerwonego Krzyża i na UNICEF. 

Także Nadia Tolokonnikowa, członkini rosyjskiej grupy aktywistów Pussy Riot, zaangażowała się w pomoc. Każdy chętny może stać się właścicielem fragmentu ukraińskiej flagi w formie NFT. Cały dochód ze sprzedaży trafia na kampanię "Come Back Alive", której celem jest pomoc w obronie Ukrainy.

Fakt, że Ukraina jest zaawansowana technologicznie i otwarta na nowości nie powinien dziwić. Przed rozpoczęciem inwazji, w kraju pracowało ponad 200 tys. specjalistów z branży IT, z czego większość była zatrudniana przez zagraniczne korporacje. Dzień po tym jak Salwador przyjął Bitcoina jako prawny środek płatniczy, ukraiński parlament przegłosował ustawę legalizującą i regulującą wszystkie wirtualne aktywa finansowe, w tym kryptowaluty. Nie była to decyzja tak przełomowa jak tak podjęta przez Salwador, ale pozwalała Ukrainie na wdrażanie zgodnych z prawem regulacji. "Rozwój tej branży pozwoli przyciągnąć nowe  inwestycje i wzmocni wizerunek naszego kraju jako państwa high-tech" - mówił wówczas Mychajło Fiodorow.

Kraj szybko uplasował się na czwartym miejscu w światowym rankingu adopcji aktywów cyfrowych z rocznym przepływem kapitału o równowartości ok. 8 mld dolarów. I mimo że wiele firm informatycznych zdecydowało się ewakuować swoich pracowników w obawie przed wojną, to kryptowaluty tylko zyskały na popularności. Kiedy bank centralny Ukrainy zawiesił cyfrowe transfery pieniędzy i ograniczył wypłaty gotówki, kryptowaluty, obok dolara, złota i srebra, stały się alternatywą przy dokonywaniu transakcji.

Czy Rosjanie omijają sankcje dzięki kryptowalutom?

Sceptycy zwracają uwagę, że kryptowaluty mogą pomóc Rosjanom omijać międzynarodowe sankcje. Wszystko za sprawą decentralizacji oznaczającej, że nie są one emitowane ani kontrolowane przez żaden podmiot, taki jak bank centralny.

Eksperci z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych zwracają uwagę, że obawy te są przesadzone. Co prawda, Rosjanie zostali odcięci od globalnych rynków finansowych, a część firm wycofała się z kraju. To doprowadziło m.in. do załamania się kursu rubla, więc pokusa niezależnego obieg kapitału wydaje się naturalnym wyborem. Jednak na tej drodze pojawia się kilka komplikacji. Wśród nich wymienia się przejrzystość łańcucha blockchain. Sprawia ona, że znając adres portfela kryptowalutowego jesteśmy w stanie prześledzić ilość i rodzaj zgromadzonych aktywów, a także źródło, z jakiego zostały przesłane. To, co może zniechęcić rosyjskich inwestorów to także problem z tzw. płynnością przepływu kapitału i postawiony w stan najwyższej gotowości system kontroli giełd kryptowalutowych, które blokują transakcje pochodzące z obszarów objętych zakazem handlu.

"Zwykli obywatele rosyjscy nie zdali sobie jeszcze sprawy, że atak Rosji na Ukrainę dotknie ich osobiście. Sankcje dotyczą nie tylko oligarchów. Każdy Rosjanin je poczuje. Hiperinflacja, deficyty, kolejki, dewaluacja oszczędności, bezrobocie. Rosjanie, obudźcie się!" - to wpis ministerstwa spraw zagranicznych Ukrainy z 26 lutego. Towarzyszy mu kolaż z tłumem anonimowych osób. Wśród nich wklejono Władimira Putina, który niczym ośmiornica obejmuje obywateli, a ci zlewają się w jedną masę.

Sprzedaż NFT z obrazami wojny ruszyła w ostatni dzień marca, ponad miesiąc od rozpoczęcia inwazji. Tego samego dnia na stronie muzeum pamięci odblokowano “relację" z trzech kolejnych dni walk. Mimo sprzecznych informacji z frontu, nic nie wskazuje na to, by wojna miała zakończyć się z dnia na dzień. Niewymienialne tokeny, podobnie jak kryptowaluty mają swoich przeciwników i zwolenników. Każdy ma swoje racje i zarówno jedną jak i drugą stroną targają skrajne emocje - od euforii do całkowitej niechęci. Sprawa Ukrainy jest jednak neutralna w stosunku do tego sporu o użyteczność kryptowalut. Przecież nie o kolekcjonerską wartość tutaj chodzi.