Synobójcy na Kremlu

Reklama

Historycy rosyjscy chętnie datują początki swojej ojczyzny na IX wiek i czasy Rusi Kijowskiej. Ma to jednak tyle wspólnego z prawdą, co opowieści o tym, że Rosja nigdy nie toczyła wojny napastniczej - za pierwsze państwo rosyjskie należy raczej uznać Wielkie Księstwo Moskiewskie, powstałe w XIII wieku. Od pierwszego roku rządziła nim dynastia Rurykowiczów, bezwzględna nawet, jak na ówczesne standardy. Przykład pierwszy z brzegu to Iwan Groźny, który potrafił pobić żonę do tego stopnia, że urodziła martwe dziecko. Przeszedł też do historii jako synobójca - w szale zdzielił żelazną laską carewicza Iwana. Młodzieniec z pękniętą czaszką osunął się na ziemię i zmarł po kilku dniach.

Rurykowiczów zastąpili równie krwawi Romanowowie - dość wspomnieć Piotra Wielkiego i powstanie rosyjskich strzelców. Gdy wojskowi wypowiedzieli carowi posłuszeństwo, ten przebywał w Wiedniu, ale ani na moment nie stracił kontroli nad sytuacją. Do Rosji skierował jeden rozkaz: żadnych negocjacji, stłumić bunt w zarodku. Tak się stało i strzelcy zostali rozgromieni w bitwie pod Tuszynem, ale był to tylko wstęp do rozprawy Piotra z wrogami. Po jego powrocie na śmierć skazano około 1200 żołnierzy, a car osobiście nadzorował egzekucje. Mało tego, wielokrotnie sam wykonał wyrok, biorąc do ręki topór i ścinając buntowników.

Reklama

Karząca dłoń cara dosięgła także jego syna, Aleksego. Winą carewicza były wątpliwości dotyczące wprowadzanych przez ojca reform wewnętrznych - zdaniem młodego Romanowa zmiany następowały zbyt szybko i miały zbyt głęboki charakter. Piotr nie tylko odrzucił krytykę syna, ale brutalnie się z nim policzył. W jaki sposób? Carskie specsłużby porwały Aleksego, gdy przebywał zagranicą, a następnie poddały go torturom w Twierdzy Pietropawłowskiej. Tam, w lipcu 1718 roku, następca tronu zmarł, najprawdopodobniej oprawcy przesadzili z zadawaniem bólu. Badacze dopuszczają też inną wersję: to Piotr odwiedził Twierdzę i zakatował syna.

Car? Należy z nim skończyć!

Główna sprawczyni rozbiorów Polski, Katarzyna II, nie była tak bezpośrednia w okrucieństwie, ale i przy niej bliscy nie mogli czuć się bezpiecznie. Szczególnie mąż, car Piotr III, którym Katarzyna gardziła i czekała tylko na pretekst, aby przejąć władzę. Gdy nadszedł odpowiedni moment, wymusiła na nim abdykację, a potem osadziła w areszcie domowym w pałacu w Ropszy. Caryca zadbała, aby zdetronizowany władca nie czuł się tam zbyt komfortowo. “Piotr miał prawo do spacerów, ale kiedy tylko otwierano drzwi, stojący przed nimi żołnierze krzyżowali broń, nie przepuszczając więźnia".

Przez jakiś czas Katarzyna zwlekała z decyzją odnośnie losów męża, wreszcie w lipcu 1762 roku uznała, że należy z nim “skończyć". Taką myśl wyraziła w rozmowie z oficerem, a zarazem swoim kochankiem, Grigorijem Orłowem, ten zaś przeszedł od słów do czynów. Biograf Katarzyny, Władysław Serczyk, sugeruje, że to właśnie Grigorij i jego brat, Aleksy (a także książę Fiodor Bariatyński), udusili Piotra podczas biesiady w Ropszy. Aleksy pisał niebawem w liście do władczyni: “Nie pamiętamy, co czyniliśmy, lecz jesteśmy wszyscy winni, warci śmierci. [...] Spełniłem swój obowiązek i nie ma już czego dochodzić".

Caryca postarała się, aby mężobójstwo uszło jej na sucho. Wydała komunikat, zgodnie z którym Piotr zmarł na atak kolek hemoroidalnych (!). Lekarzom przeprowadzającym sekcję zwłok poleciła natomiast, aby badali ciało pod kątem ewentualnej trucizny. Mord był jednak tajemnicą poliszynela - kto żegnał cara w petersburskiej Ławrze Aleksandra Newskiego i przyjrzał się jego twarzy, bez trudu dostrzegł jej sczernienie. Wśród ofiar Katarzyny znalazł się też były car i stryjeczny prawnuk Piotra Wielkiego, Iwan VI - zginął 2 lata po Piotrze, prawdopodobnie zamordowany przez strażników więziennych twierdzy w Szlisselburgu.

Chichotem historii pozostaje fakt, że swoją ostatnią ziemską podróż caryca odbyła w towarzystwie...zabitego męża. Syn imperatorowej, Paweł, zdecydował bowiem, że zostanie pochowana wraz z Piotrem - na jego polecenie szczątki cara ekshumowano i ustawiono obok zwłok Katarzyny w petersburskiej świątyni. Na tym nowy władca Rosji nie poprzestał - w roli wartowników podczas pogrzebu wystąpili oficerowie zamieszani 30 lat wcześniej w spisek przeciw Piotrowi! Dodajmy, że niektórzy z nich byli kochankami Katarzyny - gdyby mogła, caryca zapewne przewróciłaby się w trumnie.  

Śmiertelna szarfa Pawła

Skąd taka decyzja nowego cara? Paweł nienawidził matki - niemal od razu po wstąpieniu na tron dokonał czystki na dworze i w wojsku, wyrzucając wszystkich ludzi związanych z Katarzyną. Jej pogrzeb musiał mu sprawić wyjątkową satysfakcję - za jednym zamachem upokorzył carycę i jej faworytów, a także oddał honory ojcu. Co najciekawsze, wielu historyków podważa ojcostwo Piotra - według nich Paweł miał być owocem romansu Katarzyny z księciem Siergiejem Sałtykowem. Wśród domniemanych ojców wymienia się też króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Panowanie Pawła rozpoczęło się w upiornej scenerii i w takiej miało się też zakończyć, ale nim do tego dojdziemy, krótkie podsumowanie rządów cara. Upłynęło ono pod znakiem reform - przez 4 lata zasiadania na tronie władca wydał około 2200 dokumentów, dotyczących najróżniejszych aspektów życia. Swoimi regulacjami starał się poprawić los m.in. szeregowych żołnierzy i chłopów, zraziły się do niego za to elity. Zarówno obecne - w miarę upływu czasu coraz częściej pomiatał swoimi współpracownikami - jak i dawne, obejmujące faworytów Katarzyny. W gronie tych ostatnich zawiązał się w końcu spisek.

Konspiratorzy zdawali sobie sprawę, że droga do obalenia cara nie będzie ani krótka, ani przyjemna. Nie zamierzali jednak zaniechać swoich planów, a gdy finansowe wsparcie zaoferował im ambasador brytyjski, przystąpili do działania. Czym Paweł naraził się Londynowi? Jak to między mocarstwami bywa, polityką zagraniczną - car wypowiedział Wielkiej Brytanii wojnę handlową, blokując brytyjskim statkom dostęp do Bałtyku. Łakomie spoglądał też w kierunku Indii, a to dla wyspiarzy było za wiele. Szybko nawiązali kontakt z liderami spisku, w tym ostatnimi kochankami Katarzyny - Platonem i Nikołajem Zubowami.

Rosyjsko-brytyjska pętla zaczęła się zaciskać na szyi cara tym mocniej, że do przyszłych zamachowców przystąpili jego najbliżsi: żona i syn. Carewicz Aleksander początkowo obawiał się wystąpienia przeciw ojcu, ale obietnica tronu przeważyła nad wątpliwościami. Niemniej, spiskowców czekało spore wyzwanie - car przedsięwziął wszelkie środki ostrożności, aby uniknąć zamachu. Swoją siedzibę - Pałac św. Michała - wręcz najeżył wartownikami, a w newralgicznych miejscach ustawił dziesiątki dział, gotowych do natychmiastowego ostrzału wrogich sił.

Cóż z tego, gdy zawiódł najważniejszy czynnik - ludzki, a raczej żołnierski. Gdy bowiem pewnego marcowego wieczoru 1801 roku przed pałacową bramą stanęła grupa oficerów, strażnicy wpuścili ją do środka bez większego "ale". Od tej pory losy cara były przesądzone - spiskowcy dopadli go w jednej z komnat. Paweł próbował jeszcze ukryć się za kotarą, ale bose stopy cara dostrzegł jeden z oficerów i jednym ruchem zerwał zasłonę. Władca podobno do końca zachował dumę - miał porwać akt abdykacji albo rzucić go w twarz wojskowym z okrzykiem “raczej śmierć niż hańba". Wtedy kapitan Jakow Skariatin sięgnął po carską szarfę orderową (wisiała przy łóżku) i udusił nią znienawidzonego monarchę.

Dostojewski przed plutonem

Oprawcom nie dość było carobójstwa, przez dłuższą chwilę znęcali się nad zwłokami. Dodajmy, że w tym samym czasie, piętro niżej, na wynik zamachu czekali carewicz i caryca - w razie niepowodzenia gotowi do natychmiastowej ewakuacji. Kufry można było jednak rozpakować, a Aleksander, wzorem Katarzyny, na poczekaniu wymyślił przyczynę śmierci zabitego cara. “Ojciec zmarł na apopleksję. Teraz będzie tak, jak było za babki" - orzekł i taką wersję przyjętą jako oficjalną. Podobieństw z zabójstwem Piotra III jest zresztą więcej: również tu lekarze musieli się nieźle nagimnastykować, aby doprowadzić ciało cara do znośnego stanu i umożliwić jego wystawienie.

Aleksandrowi w zasadzie nigdy nie groziła śmierć wskutek zamachu, ale doskonale pamiętał, w jakich okolicznościach doszedł do władzy. W związku z tym wystarczył pomruk niezadowolenia wśród szlachty i magnatów, aby car zaniechał, uderzającej w te warstwy, reformy podatkowej. Jego następca, Mikołaj I, musiał za to zmierzyć się ze spiskiem już u progu panowania - mowa o powstaniu dekabrystów. Gdy oficerowie stojący na czele wojskowej konspiracji ogłosili w grudniu (ros. diekabr) 1825 bunt 3 pułków w Petersburgu, Romanow początkowo próbował z nimi negocjować. Bezowocnie, a że czas niekoniecznie grał na jego korzyść, zdecydował się na rozwiązanie siłowe.

Na rozkaz Mikołaja otwarto ogień do zrewoltowanych oddziałów i powstańcy, dotąd okupujący petersburski Plac Senacki, rozpierzchnęli się we wszystkich kierunkach. Wielu z nich wkrótce złapano i groził im nawet stryczek, ale nowy car okazał się łaskawszy od swojego poprzednika, Piotra Wielkiego. Tym razem życie straciło nie 1200, a raptem 5 bojowników, którzy planowali zabójstwo władcy. Ponadto, Mikołaj polecił oszczędzić rodziny niedoszłych zamachowców: “zakazuje tego [represji - przyp. red.] prawo świeckie, a jeszcze bardziej prawo Boże". Z kolei córkę jednego ze skazańców uczynił swoją wychowanką.

Romanow wykazał się też odwagą, osobiście uczestnicząc w przesłuchaniach innych buntowników, a nawet polemizując z nimi w sprawie stanu państwa. To był jednak szczyt mikołajowego liberalizmu - aby zamachowa kula czy bomba nigdy go nie dosięgła, polecił rozwinąć tajną policję. Ta tępiła wszelkie przejawy społecznego niezadowolenia, a wśród jej ofiar możemy znaleźć postaci tej miary, co Fiodor Dostojewski. Autor “Zbrodni i kary" za młodu zaangażował się bowiem w działalność tzw. pietraszewców - konspiracyjnych kół młodzieży pod wodzą Michała Pietraszewskiego. Pewnego razu wpadł w ręce służb i wydawało się, że nic nie uratuje go przed plutonem egzekucyjnym.

Ułaskawienie nadeszło w ostatniej chwili, gdy lufy karabinów były już wymierzone w Dostojewskiego i jego towarzyszy. Ostatecznie pisarz na 4 lata osiadł w Omsku na Syberii, gdzie przymusowo pracował w ramach katorgi... Tymczasem Mikołaj, ufny w potęgę swoich służb, nie bał się bezpośredniego kontaktu z poddanymi, nawet w warunkach epidemii. “Gdy w Petersburgu wybuchły tzw. bunty cholerowe, wzniecone przez obawiające się szpitalnych kwarantann pospólstwo, bez trwogi wjechał w [...] tłum i okiełznał go stentorowym okrzykiem: “Na kolana!" (profesor Paweł Wieczorkiewicz).

Śladami polskich carobójców

O ile do czasów Mikołaja na życie carów czyhało bądź najbliższe otoczenie, bądź generalicja, kolejnych rosyjskich władców próbowali posłać na tamten świat rewolucjoniści. Syn Mikołaja, Aleksander II, przeżył aż sześć zamachów, organizowanych przez różnej maści radykałów. Dopiero siódma próba okazała się skuteczna, i to z powodu nieostrożności monarchy. Mianowicie, gdy w marcu 1881 Romanow jechał przez Petersburg swoją karocą, członek “Narodnej Woli" posłał w stronę pojazdu bombę (szósty zamach). Karoca stanęła, a Aleksander, zamiast poczekać wewnątrz na ratunek, wysiadł z powozu. Wykorzystał to Polak, Ignacy Hryniewiecki, który rzucił ładunek wybuchowy wprost pod nogi cara.

Eksplozja zabiła zarówno jego, jak i Aleksandra, który zmarł po kilku godzinach w Pałacu Zimowym. Co ciekawe, nie był to jedyny zamach na tego władcę, dokonany przez Polaka. W 1867 roku cara próbował zastrzelić w Paryżu Antoni Berezowski - powstaniec styczniowy, który po klęsce zrywu wyemigrował nad Sekwanę. Nie udało się i to Hryniewieckiemu przypadł tytuł carobójcy. O to miano otarli się również...bracia Piłsudscy - Józef i Bronisław, zamieszani w zamach na Aleksandra III Romanowa (syna Aleksandra II). Smaczku temu epizodowi dodaje fakt, że współpracowali przy tej okazji ze starszym bratem Włodzimierza Lenina.   

Aleksandr Uljanow i inni spiskowcy, skupieni we "Frakcji Rewolucyjnej Narodnej Woli", zaplanowali carobójstwo w symboliczną datę, bo w szóstą rocznicę śmierci Aleksandra II. Jego syn miał stracić życie podczas podróży ulicami Petersburga, do Soboru Pietropawłowskiego, gdzie zmierzałby, aby pomodlić się za ojca. Po drodze zostałby "poczęstowany" kilkoma bombami, ale im bliżej było terminu, tym większe trudności piętrzyły się przed konspiratorami. Jakie? Nie można było np. ustalić, którędy car przejedzie i potrzebni byli dodatkowi ludzie do obstawienia ulic. Należało też pozyskać kwas azotowy do produkcji dynamitu - to oznaczało podróż jednego z zamachowców do Wilna itd.

Ów wysłannik, Michał Kanczer, przybył nad Wilię w lutym 1887 roku, a jego przewodnikami po mieście byli właśnie Piłsudscy. Bardziej wtajemniczony w spisek był Bronisław, niemniej i jego brat zalazł za skórę caratowi - przyszły marszałek umożliwił Kanczerowi kontakt z ludźmi, od których ten otrzymał kwas, pistolet, truciznę i 150 rubli. Do zamachu jednak nie doszło - Ochrana aresztowała wcześniej czołowych spiskowców, w ręce służb wpadli też Piłsudscy. Kary? Pięciu oskarżonych, w tym Uljanowa, powieszono. Bronisława Piłsudskiego skazano na 15 lat katorgi, a Józef trafił na 5-letnie zesłanie na Syberię.

Syberyjskie mrozy nie ostudziły konspiracyjnych zapędów młodszego z Piłsudskich, wręcz przeciwnie - po powrocie do Polski Józef ponownie rzucił się w spiskowy wir, w którym pozostał przez kilkanaście lat. Jako przywódca Organizacji Bojowej PPS, organizował zamachy na carskich urzędników, a Ochrana jeszcze w 1913 roku przypuszczała, że planuje wysadzić w powietrze pociąg przewożący cara przez Litwę! Ofiarą miał być kolejny, ostatni rosyjski monarcha, Mikołaj II. On również nie ustrzegł się zamachów - w młodości ledwo uszedł z życiem, gdy w Tokio (przebywał tam z wizytą jako carewicz) japoński oficer zamierzył się na niego z szablą. Pamiątką po cięciu pozostała szrama na głowie.

Wtedy Mikołajowi dopisało szczęście, w 1918 roku car i jego najbliżsi nie mieli już szans w starciu z bolszewikami. Po wybuchu rewolucji październikowej “czerwoni" internowali Romanowów w Jekaterynburgu - Lenin przez kilka miesięcy zastanawiał się, co zrobić z monarszą rodziną. Carobójstwo kusiło, z drugiej strony Mikołaj mógł posłużyć jako karta przetargowa w rozmowach z państwami Europy Zachodniej. Wreszcie, w lipcu 1918, z Moskwy nadszedł rozkaz: zabić! Mordu (poprzez rozstrzelanie) na carze, jego żonie Aleksandrze i piątce dzieci dokonała grupa czekistów, a poćwiartowane zwłoki oprawcy wrzucili do okolicznych szybów - odkryto je dopiero w 1991 roku.

Czerwony Kreml, krwawy Kreml

Zresztą, mało brakowało, a szczątków carskiej rodziny nigdy by nie odnaleziono - aby utrudnić potencjalne poszukiwania, za czasów Leonida Breżniewa planowano zburzyć budynki będące świadkami mordu. Na szczęście do tego nie doszło, a co z zamachami na "czerwonych carów"? Lenin wykorzystał nieudaną próbę Fanny Kapłan - działaczka związana z eserowcami strzelała do niego podczas wiecu w Moskwie w sierpniu 1918 - jako pretekst do rozpętania czerwonego terroru. Pochłonął on tysiące ofiar, w przeciwieństwie do zamachu - wprawdzie dwie kule dosięgły wodza rewolucji, ale okazały się niegroźne, prócz niego została zraniona jeszcze jedna kobieta.

Niedoszłą zabójczynię pojmano na miejscu i nie mogła spodziewać się innego końca niż śmierć. Bolszewicy nie zawracali sobie nawet głowy procedurami, wywieźli po prostu Kapłan na Kreml i na jednym z tamtejszych dziedzińców zabili ją strzałem w tył głowy. Historycy do dziś zastanawiają się, czy działała samotnie (jak sama twierdziła), czy stała za nią jakaś polityczna siła. Tak czy siak, na podobne zachowanie, co Lenin - przemawianie w fabryce, przed tłumem robotników - nigdy nie pozwolił sobie u władzy jego następca. Jako dyktator Związku Radzieckiego, Józef Stalin ograniczał publiczne występy do minimum. Rzadko opuszczał też Kreml - wyjątkiem były wakacje i weekendy w daczy w Kuncewie.

Środki ostrożności stosowane przez Stalina - od sobowtórów, przez służbę sprawdzającą posiłki, po setki strażników - to materiał na osobny tekst. Nic dziwnego, że zamachy na życie Generalissimusa możemy policzyć na palcach jednej ręki - najsłynniejsza próba, zorganizowana przez Niemców we wrześniu 1944 roku, zakończyła się żałosną klapą. Hitlerowcy przerzucili wówczas do ZSRR jeńca z Armii Czerwonej, Fiodora Sawrina i jego żonę, Sonię. Tenże Sawrin, jako major Koroliow, miał zaatakować dyktatora na trasie Moskwa-Kuncewo - w grę wchodziło przyczepienie miny magnetycznej do limuzyny Stalina lub jej ostrzał z panzerfausta.

Zamachowiec nie dotarł jednak nawet do rogatek Moskwy - został schwytany przez NKWD 45 kilometrów od stolicy. Tak zakończyła się operacja “Szach czerwonemu królowi", a sam Stalin, wbrew krążącym do dziś plotkom, zmarł w marcu 1953 roku wskutek wylewu. Doznał go w kuncewskiej daczy - ochroniarz zastał go “leżącego w jadalni na podłodze, w spodniach od piżamy i podkoszulku, z jedną ręką wykręconą w bardzo niewygodny sposób [...] zmoczonego i rzężącego". Prawdopodobnie dyktatora można było uratować, ale jego współpracownicy zwlekali z wezwaniem lekarzy. Bali się, że ten krok Stalin uzna za wyjście przed szereg?  A może celowo wstrzymywali pomoc, licząc, że ich wódz wyzionie ducha?

Niezależnie, którą wersję przyjmiemy, bolszewik numer 1 zmarł i natychmiast rozpoczęła się walka o władzę. Wydawało się, że zwycięsko wyszedł z niej Ławrentij Beria, wicepremier i były szef NKWD, ale jego rywale, zwłaszcza Nikita Chruszczow, nie dali za wygraną. Zawiązali przeciw Berii spisek, którego kulminacyjnym punktem było aresztowanie Gruzina