Reklama

Decyzja o nieoddawaniu miejsca wydaje się sprawiedliwą oczywistością, w końcu jeśli ktoś chce mieć 100 proc. pewności, że zajmie miejsce przy oknie, powinien wcześniej się o to postarać. Okazuje się jednak, że ta kwestia dzieli użytkowników mediów społecznościowych tak, jak pasażerów samolotu. Niektórzy okrucieństwem nazywają fakt, że nie oddaje się wykupionego wcześniej miejsca maluszkowi, inni natomiast twardo bronią argumentów, że to spryt lub nieogarnięcie rodziców, że nie potrafili odpowiednio wcześniej zatroszczyć się o najbardziej komfortowe "stanowisko", przez co lot zamienia się w horror. W końcu samolot to nie samochód czy autobus nie da się wysiąść na wcześniejszym przystanku, jeśli sprawy potoczą się nie po naszej myśli.

Dzieci rządzą na pokładzie?

Dzieci w samolocie to temat, który porywa do gorących dyskusji online. W jednym kącie argumenty obrońców tych małych "terrorystów" argumentujących każdy występ podopiecznego hasłem "to tylko dziecko". W drugim - szereg pasażerów, którzy nieustannie pragną, aby ich otoczenie pozostało w stanie względnego spokoju. Tak, bo gdy dziecko zaczyna płakać, to nie jest po prostu dźwięk - to prawdziwy hałas, który można porównać do głośnika stereo ustawionego na maksimum.

Reklama

To nie jest tylko kwestia głośnych dźwięków. To nieustanny stres, wyzwanie w obliczu niewygód świata. Każdy pasażer samolotu chce być traktowany jak król, ale co się dzieje, gdy królestwo staje się placem zabaw, na który nikt się nie wybierał?

Afery sięgają chmur

Wydaje się, że w mediach społecznościowych awiacyjne dramaty stały się po prostu modne. Być może influencerzy chętnie sięgają po "lotniskowe story time", bo jest to temat zastępczy, a jednocześnie zawsze mogą pochwalić się kolejną podróżą.

Ludzie w temacie specjalnego traktowania  dzieci są tak bardzo podzieleni,  że wysyp komentarzy pod filmem poruszającym tę kwestię jest gwarantowany. A wiadomo, że każda reakcja buduje zasięgi.

Opowieści o osobach broniących przed małym człowiekiem swojego miejsca (i po części praw) ciągną się nie przez jeden film, ale całe serie. W mediach krążą historie osób tak nieczułych na krzywdę (czyli brak miejsca z widokiem) najmłodszych, że wylewa się na nie wiadro internetowego hejtu. Viralem na TikToku stała się sytuacja, w jakiej znalazła się Jennifer Castro - za odmówienie zwolnienia miejsca miała stracić pracę. Do dziś walczy o odzyskanie dobrego imienia.

Przepisy jasno mówią, że dziecko poniżej 12 roku życia nie może siedzieć z dala od rodzica, ale Natalia, stewardesa z kilkunastoletnim doświadczeniem na krótkich, europejskich liniach podkreśla, że nigdy nie poprosiłaby kogoś, by udostępnił miejsce przy oknie, zwłaszcza jeśli miał opcję wcześniejszej jego rezerwacji. - Mojemu partnerowi zdarzyło się, że wracał w towarzystwie szkolnej wycieczki i jeden z nastolatków zapytał go, czy nie mógłby mu oddać miejsca przy oknie, ale się nie zgodził. Chłopak próbował nagrywać nad nim, więc nie wiem, czy ostatecznie nie żałował...

A gdzie byli rodzice?

W opiniach internautów pojawiają się oczywiście opinie, że najlepiej, gdyby dzieci nie podróżowały wcale... tak jak "nie powinny" odwiedzać restauracji, niektórych hoteli czy innych przestrzeni publicznych, w których akurat ktoś liczył na odrobinę spokoju. O ile w restauracjach skakanie po stołach i bieganie po salach powinno się uznać, za efekt "zbyt luźnego wychowania" czy "braku podstawowych zasad kultury", jak określają to internauci, tak w przypadku pokładowych histerii zwykle jest to niewiedza i brak odpowiedniego przygotowania na lot.

Wszystkiemu winni rodzice i z pełną świadomością podkreśla to rodzic - autor teksu, który na swoim koncie ma niezliczone podróże z kilkulatkami.

Spore grono opiekunów wsiada do maszyny z myślą: "jakoś to będzie". Ale w samolocie nie bywa jakoś - to naprawdę ciężkie warunki bojowe, w których maluch bez odpowiedniej porcji interesujących dodatków może sobie nie poradzić.

My, dorośli, ciężko znosimy zmianę ciśnień w samolocie przy starcie i lądowaniu, ale rozumiemy jej przyczynę. Jesteśmy świadomi, że niedogodność jest krótkotrwała. Maluch tego nie wie, więc "zaatakowany" nierzadko chwyta się za uszy i płacze. Niewielu pasażerów ma na to przygotowane lekarstwo... a wystarczy zwyczajny lizak. Nawet jeśli na co dzień pilnujemy zdrowej diety, samoloty są środowiskiem wyjątkowym, a słodki cukierek na patyku (taki dłużej zajmuje malucha) na start i lądowanie zmusza wrażliwego szkraba do częstego przełykania śliny i koi nieprzyjemne uczucie. Na pokładzie go jednak nie kupimy, musimy zadbać o to wcześniej.

Dlatego dla rodziców kluczowe jest wcześniejsze przygotowanie się do lotu. Zabawy i gry mogą zająć uwagę dzieci na dłużej, warto mieć przygotowany zestaw gier podróżnych lub ciekawych aplikacji na telefonach i tabletach.

Rozmowy z dziećmi, wyjaśnienie im, co je czeka, oraz zachęcanie ich do dzielenia się swoimi obawami mogą zdziałać cuda. Chwile napięcia warto złagodzić przez jedzenie - zdrowe przekąski mogą świetnie pomóc zwiększyć komfort podróży i działają jako doskonały rozpraszacz.

Podróżowanie z dziećmi nie musi być męczarnią zarówno dla nich, jak i dla innych pasażerów. Dzięki zastosowaniu prostych rozwiązań można przekształcić męczącą podróż w przyjemne wspomnienie. Owszem, bywa, to niezwykle trudne, ale nie niemożliwe.

Nie, dzieci nie żądzą

Historia Natalii, stewardesy latającej na popularnych liniach w Europie, pokazuje, jak różnorodne mogą być doświadczenia z dziećmi w podróży. Trzeba pamiętać, że na pokładzie liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo, a nie życzenia najmłodszych.

- Zdarzył mi się rodzic - opowiada Natalia - który prosto w twarz, bez grama wstydu, powiedział mi, że jego dziecko nie zapnie pasa. A że byliśmy jeszcze na ziemi, powiedziałam, że na szczęście mogą jeszcze wysiąść, bo nie chcielibyśmy narażać dziecka na ryzyko.

Odpowiedział, że nie wiedział, a Natalia wyjaśniła mu, że to wymóg prawny. - Zrozumiem, jeżeli zdecyduje nie lecieć - podkreśliła i przy tak postawionej sprawie jednak mu się udało.

W pracy na pokładzie Natalia dodaje, że dzieci chętnie zagaduje, zasypując je naklejkami. - Rodzicom też dodaję otuchy, bo wiem, jak im ciężko, gdy dziecko płacze, ale dla tych rodziców, co myślą, że ich zasady nie obowiązują, mam najmniej cierpliwości.

To nie jest prywatny samolot

Rodzice często zapominają, że fakt, iż zdecydowali się na tak odważny krok - lot z dzieckiem, nie sprawia, że samolot z publicznego środka transportu staje się ich prywatnym. Dlatego, póki podróże dzieci nie są zakazane, póty nerwowość związana z ich obecnością będzie obciążać każdą ze stron (tę dzietną i bezdzietną). Zawsze jest jednak załoga, która wie, co robić.

- Miałam sytuację na nocnym locie z Turcji - wspomina Natalia - same rodziny z małymi dziećmi i jeden niemowlak płakał i płakał, aż w końcu jeden facet, podróżujący z kobietą, ale bez dzieci, powiedział: ‘oj, shut the f**k up’. Ale się zrobiła awantura - półszeptem, bo inni ojcowie nie chcieli budzić swoich dzieci, a mieli ochotę nauczyć manier tego faceta, bo też już byli na granicy wytrzymałości. Przez resztę lotu musieliśmy tego faceta izolować dla jego własnego dobra.

Historia Ewy, która od dwóch lat podróżuje z synkiem - od pierwszych miesięcy jego życia, ukazuje to z jeszcze innej perspektywy. - Zaczęło się od pracy w chmurach, dziś jestem mamą, która regularnie sama podróżuje z maluchem. I choć bywa różnie, to właśnie te wspólne loty są dla mnie dowodem, że się da. I że dzieci to nie przeszkoda, a najlepsi towarzysze podróży.


- Pierwszy raz polecieliśmy samolotem, gdy mój synek miał zaledwie pół roku. A bałam się - wiadomo, jak to z niemowlakiem. Ale leciałam z jego tatą, więc miałam dodatkową parę rąk do pomocy. Lecieliśmy KLM, zaskoczyło mnie, jak fantastycznie potraktowała nas załoga. Dostaliśmy nawet pamiątkową kartkę z pierwszego lotu, kubek oraz mini "paszport podróżnika". Totalnie mnie rozczuliło, jak poważnie potraktowali ten pierwszy lot i jak o nas zadbali".

- Później zaczęliśmy latać coraz częściej, bo dziadkowie Teosia mieszkają we Francji. I szczerze mówiąc - kiedy był niemowlakiem, loty były najłatwiejsze, bo większość przesypiał. Teraz gdy ma dwa lata, zaczyna się prawdziwa przygoda. Jest ciekawszy świata, energiczny, a siedzenie przez 2-3 godziny w jednym miejscu? Niekoniecznie jest jego ulubionym zajęciem.

Ewa podkreśla, że ma swoje sposoby na udane podróże. - Zawsze zabieram nowe zabawki (albo takie, które "zniknęły" na jakiś czas), plus cały arsenał przekąsek. Latam teraz sama z dzieckiem - średnio cztery loty co 2-3 miesiące. Mam już wprawę - mówi, a z uśmiechem dodaje, że była stewardessą, więc czuje się na lotniskach jak ryba w wodzie.

- Jednak to nie znaczy, że unikamy wpadek. Na przykład ostatnio - samolot był pełen ludzi, nagle Teo zwymiotował... prosto na mnie. On miał ubranko na zmianę, ja oczywiście nie. Po sprzątaniu zostałam w samym płaszczu. Dobrze, że była zima.

- Innym razem - lot odwołany, wszystkie inne pełne. Zostaliśmy na noc w hotelu, pieluch na styk. Ale linia stanęła na wysokości zadania - hotel, transport, śniadanie. I choć byłam zmęczona, to wspominam to jako kolejną przygodę, a nie katastrofę.

Ewa dobrze zna i zrozumienie innych pasażerów w trudnych chwilach, i tym, jak ważne jest, by dzieci miały komfort w podróży.

- Często słyszę w internecie: ‘dzieci nie powinny latać samolotami’. A ja uważam odwrotnie. Teo już dziś zna lotniska, samoloty, podróże. Uczy się świata. I mimo że bywa trudno, to zawsze spotykamy pomocnych ludzi - ktoś pomoże z walizką, ktoś się uśmiechnie, ktoś zagada. Ci, którzy najgłośniej krytykują podróżowanie z dzieckiem, sami rzadko wychodzą poza ekran.

Ewa z pełnym przekonaniem stwierdza, że podróże z maluchem uczą cierpliwości, pokory i kreatywności, a najbardziej odwagi. Fakt, nie wszystko da się zaplanować, ale to te nieprzewidziane momenty często przeradzają się w najlepsze wspomnienia - pod warunkiem, że liczymy się z innymi, a nie kierujemy hasłem "nam się wszystko należy".