Reklama

Sam znęcał się rzadko, na ogół "zarządzał badania". Do jego metod należały: inwigilacja, inspiracja, prowokacja. Uderzająco spokojny, przebiegły, bardzo inteligentny - to cechy zgodnie podkreślane w zeznaniach ludzi, którym spotkanie z Paulem Fuchsem udało się przeżyć. I do granic cyniczny.

W październiku 1942 r., w odwecie za śmierć niemieckiego żandarma, po prowadzonym przez niego śledztwie zarządzono serię publicznych egzekucji. Na ulicach Radomia i w pobliskich Rożkach, gdzie zginął Niemiec, powieszono w sumie 50 Polaków, kobiet i mężczyzn w różnym wieku. "Egzekucji - donosił raport Delegatury Rządu RP na Kraj o przerażającym widowisku - dokonywali na polecenie gestapo Żydzi. Zboczeńcy hitlerowscy spędzili na place egzekucji sporo ludności, m.in. także dzieci polskie". Fuchs, gdy tylko mógł, sięgał po zasadę: divide et impera.

Reklama

Zwłaszcza w kontekście swojego naczelnego zadania - zwalczania ruchu oporu. Uważał, że Polakom trzeba pozwolić wyniszczać się nawzajem, oszczędzając tym samym niemiecką krew. Taki też eksperyment, nie bez powodzenia, zaczął realizować na swoim terenie w połowie 1943 r.

Krwawe początki. Od operacji "Tannenberg" do akcji AB

Do Radomia, który Niemcy uczynili stolicą jednego z czterech dystryktów utworzonego w październiku 1939 r. Generalnego Gubernatorstwa (GG), Paul Fuchs - rocznik 1908 - trafił jako dobrze zapowiadający się komisarz kryminalny. Od trzech lat pozostawał funkcjonariuszem Geheime Staatspolizei (Gestapo), do NSDAP miał wstąpić dopiero dwa lata później.

We wrześniu 1939 r. podążał za frontem jako funkcjonariusz Einsatzkommando 2/III, jednostki wchodzącej w skład Einsatzgruppen, odpowiedzialnych za - jak lapidarnie określił to w swoim dzienniku generał Franz Halder, szef sztabu wojsk lądowych Wehrmachtu - "oczyszczanie gruntu z żydostwa, inteligencji, duchowieństwa i arystokracji". Eksterminacyjnej operacji Einsatzgruppen nadano kryptonim "Tannenberg", po polsku "Grunwald".

Docelowo, poza działalnością "oczyszczającą", jednostka, do której przydzielony został Fuchs, miała za zadanie zorganizować sieć niemieckich placówek policyjnych w przyszłym dystrykcie radomskim GG. Tak też się stało.

21 września 1939 r. kolumna Einsatzkommando 2/III dotarła do Radomia, a w listopadzie, jeszcze jako SS-Untersturmführer, Fuchs objął funkcję szefa kluczowych w gestapowskiej strukturze referatów. Odtąd miał nadzorować zwalczanie ruchu oporu oraz policyjny wywiad i kontrwywiad, w tym budowę sieci agenturalnej w dystrykcie. Mimo stosunkowo niskiego stopnia stał się jednym z bardziej wpływowych funkcjonariuszy w radomskim urzędzie Dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (KdS Radom).

Pierwszym sprawdzianem na nowym stanowisku było rozpracowanie i zniszczenie lokalnej, niepodległościowej organizacji "Orzeł Biały", powstałej spontanicznie już na samym początku okupacji w Skarżysku-Kamiennej. Zadziałał błyskawicznie. Pod koniec stycznia 1940 r. w mieście zjawiła się specjalna grupa operacyjna KdS Radom, a lokalną szkołę podstawową zamieniono w gestapowską katownię. Rozpoczęły się masowe aresztowania, które objęły ok. 400 osób.

Przesłuchania i doraźne sądy nie trwały długo. Ich epilogiem była seria egzekucji w sąsiadującym ze Skarżyskiem lesie Bór, przeprowadzonych między 12 a 14 lutego. Z nazwiska znanych jest blisko 170 ofiar, lecz w sumie było ich prawdopodobnie dużo więcej. Wśród zamordowanych dominowali przedstawiciele lokalnej elity: nauczyciele, urzędnicy, duchowni, kolejarze, wreszcie pracownicy Państwowej Fabryki Amunicji, przedwojennej chluby miasta. Zginęło wreszcie kilkudziesięciu harcerzy. Najmłodsza ustalona ofiara miała 14 lat.

Część aresztowanych została skierowana do dalszego śledztwa i przewieziona do Radomia, gdzie w glorii pogromcy "bandyckiej organizacji" powrócił także sam dowódca akcji. Z czasem byli zsyłani do obozów lub ginęli - jak choćby przedwojenni burmistrzowie Skarżyska: Franciszek Tatkowski i Marian Maciejewski - w kolejnych egzekucjach, m.in. na przedwojennym poligonie w podradomskim Firleju. Zaledwie ok. 20 osób zwolniono.

Nabyte podczas skarżyskiej operacji doświadczenie wkrótce przydało się Fuchsowi podczas Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej (Ausserordentliche Befriedungsaktion, tzw. akcji AB), polegającej na planowej - już nie represyjnej, jak w przypadku akcji "Skarżysko", ale prewencyjnej - eksterminacji polskich elit. Na terenie dystryktu radomskiego GG wiosną i latem 1940 r. rozstrzelanych zostało w jej ramach ok. 1200 osób, głównie tych uznanych przez Niemców za przedstawicieli "polskich warstw przywódczych".

W październiku 1940 r., w uznaniu dotychczasowych osiągnięć, komisarz kryminalny w randze SS-Untersturmführera Paul Fuchs został odznaczony Wojennym Krzyżem Zasługi II Klasy z Mieczami. Niespełna rok później - jak podkreślał w 1943 r. we wniosku odznaczeniowym jego przełożony, szef radomskiego urzędu Policji Bezpieczeństwa SS-Sturmbannführer Joachim Illmer - "otrzymał osobiste podziękowanie Reichsfuhrera SS i Szefa Policji Niemieckiej [Heinricha Himmlera] za pełną sukcesów działalność w zwalczaniu polskiego ruchu oporu".

Szara eminencja Gestapo. Podziemie, duchowieństwo, Żydzi

Zasadniczą domeną Fuchsa pozostawało zwalczanie ruchu oporu. W pierwszych miesiącach 1941 r. przeprowadził na przykład kolejną szeroko zakrojoną akcję, wymierzoną dla odmiany w radomskie struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ; z czasem przemianowanego na Armię Krajową, AK) oraz silnej lokalnie, ze względu na przemysłowy charakter Radomia, konspiracji spod znaku Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). W ręce Gestapo wpadło w sumie ok. 300 "polskich bandytów". Ci z nich, którzy nie zginęli w wyniku zarządzonych egzekucji, trafili do obozów koncentracyjnych. KdS Radom kierowała do różnych obozów: Auschwitz, Sachsenchausen, Ravensbrück, Gross-Rosen.

Wysoka skuteczność sprawiła, że referatom Fuchsa - zarazem stałego członka Sądu Doraźnego (Sondergericht) przy Dowódcy SS i Policji na dystrykt radomski - zwierzchnicy zaczęli z czasem powierzać zadania formalnie wykraczające poza ich kompetencje.

On sam, mimo stosunkowo niskiego stopnia, zaczął z kolei wyrastać na szarą eminencję Gestapo nie tylko w skali dystryktu radomskiego, ale całego GG. Reputację tę wzmacniały wyjazdy na konsultacje: do Krakowa, gdzie urzędował Wyższy Dowódca SS i Policji w GG, ale także Berlina, do tzw. referatu polskiego Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy.

I tak, choć w KdS Radom znajdowała się specjalna komórka odpowiadająca za inwigilację Kościoła katolickiego, jesienią 1941 r. Fuchsowi zlecono dodatkowo nadzór nad rozpracowaniem duchowieństwa na terenie dystryktu. O metodzie świadczy gestapowski raport sporządzony niespełna dwa lata później, w lipcu 1943 r. Z dokumentu wynika, że tylko do tego momentu na terenie samego miasta i powiatu radomskiego (dystrykt obejmował zaś 10 powiatów) aresztowanych zostało ponad 50 księży, 10 zakonników i 5 sióstr zakonnych. Większość z nich finalnie trafiła do obozów, część została rozstrzelana.

Podobny był los innej grupy ofiar Fuchsa. W pierwszej połowie 1942 r. operatywny SS-Untersturmführer nadzorował bowiem dla odmiany tzw. akcję nauczycielską ("Lehreraktion"). W jej wyniku uwięzionych przez Gestapo zostało finalnie 247 nauczycieli z całego dystryktu, podejrzanych o związki z podziemiem lub będących przedwojennymi rezerwistami Wojska Polskiego. W optyce Niemców właśnie oni stanowić mieli szczególnie niebezpieczną grupę, o wysokim potencjale wywrotowego oddziaływania na społeczeństwo.

"Polski ruch oporu jest tak liczny, że przelewa się wam jak z talerza i każdy Polak na pewno ma z nim coś wspólnego. Dlatego winę każdego z was można z góry założyć" - oświadczył w 1943 r., zarazem niedwuznacznie grożąc, delegacji Rady Głównej Opiekuńczej (RGO), uznawanej przez Niemców polskiej organizacji charytatywnej. Jej przedstawiciele apelowali o złagodzenie terroru.

Fuchs brał wreszcie udział - choć formalny zakres zadań jego referatów wcale na to nie wskazywał - w eksterminacji radomskich Żydów. W połowie 1942 r. "pomocniczo" uczestniczył ze swoimi ludźmi w likwidacji radomskiego getta, kosztującej życie ok. 20 tys. osób. Z kolei w marcu 1943 r., gdy w mieście pozostała już zaledwie garstka żydowskich mieszkańców, współorganizował akcję pod kryptonimem "Palestyna", mającą na celu wyłudzenie resztek ich kosztowności. W jej rezultacie co najmniej 117 Żydów, którym, pod warunkiem wykupienia się, obiecano wolność - w ramach rzekomej wymiany za obywateli niemieckich internowanych w państwach alianckich - zostało przewiezionych na cmentarz w niedalekim Szydłowcu i tam rozstrzelanych.

Niezmiennie jednak priorytetem "szarej eminencji" radomskiego Gestapo pozostawała problematyka podziemna. Tu kluczową rolę odgrywała dobrze zorganizowana i prowadzona sieć agenturalna. Fuchsowi - w różnym stopniu - udało się zinfiltrować lokalne struktury właściwie wszystkich ważniejszych organizacji, od komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR), po nacjonalistyczny Ruch "Miecz i Pług", nad którym de facto przejął kontrolę.

W październiku 1943 r. za sprawą jednego z najcenniejszych agentów kieleckiej ekspozytury KdS Radom - "odwróconego" podporucznika AK Jerzego Wojnowskiego "Motora" (V-Person o kryptonimach "Garibaldi"/"Mercedes") - Policja Bezpieczeństwa zorganizowała obławę, w wyniku której o mało nie wpadł wizytujący teren generał August Emil Fieldorf "Nil". Dowódcę osławionego Kierownictwa Dywersji (Kedyw) i kilku innych oficerów AK uratowały czujność i poświęcenie obstawy.

Powodzeniem zakończyła się z kolei inna zasadzka, przeprowadzona wkrótce, na początku stycznia 1944 r., dzięki donosom wspomnianego "Motora". Gestapo przechwyciło wówczas cenny transport z 5 tonami zimowego zaopatrzenia dla oddziałów AK w Górach Świętokrzyskich. Odpowiadający za doprowadzenie go z Warszawy cichociemny porucznik Jan Rogowski "Czarka", mimo "intensywnych badań", nie dał się złamać. Po miesiącu, jako nieprzydatny, został rozstrzelany w podradomskim Firleju.

Wprawdzie wcześniej zginął zdemaskowany wreszcie przez akowców zdrajca - Jerzy Wojnowski "Motor", jednak ludzie Fuchsa na jego dekonspirację odpowiedzieli serią kolejnych, dotkliwych dla podziemia uderzeń. Nie musząc dłużej chronić cennego agenta, mogli wykorzystać wreszcie znaczną część dostarczonych przez niego informacji. Aresztowania trwały trzy miesiące.

To tylko wybrane przykłady aktywności radomskiego gestapowca i podległego mu aparatu. Nie sposób wymienić tu wszystkich akcji, którymi dowodził, bądź był w nie zaangażowany. Jedną z ostatnich kierowanych przez niego bezpośrednio w terenie, była pacyfikacja przeprowadzona w kwietniu 1944 r. w rejonie Kozienic. W jej rezultacie - jak stwierdzono w stosownym meldunku - "zabito 21 polskich bandytów" z AK i Batalionów Chłopskich (BCh), a kolejnych 350 osób zostało aresztowanych pod zarzutami współpracy z "bandami" lub ich wspierania. Większość wkrótce znalazła się w obozach koncentracyjnych.

Wymownym podsumowaniem z górą pięcioletniej działalności Fuchsa - w połowie 1943 r. awansowanego na stopień SS-Hauptsturmführera i stanowisko radcy kryminalnego - była opinia z cytowanego już wniosku odznaczeniowego, sporządzonego przez szefa radomskiej Policji Bezpieczeństwa. Zabiegając o przyznanie swojemu przełożonemu Krzyża Żelaznego II Klasy, SS-Sturmbannführer Joachim Illmer uzasadniał:

"Jako członek Einsatzkommando i późniejszej ekipy Sipo i SD Radom, [Fuchs] odgrywał rolę kierowniczą przy zwalczaniu polskiego ruchu oporu i niebezpiecznych band. Przeprowadzenie wielu - mniejszych i większych - przedsięwzięć przeciwko bandytom [...] jest w pierwszym rzędzie zasługą Fuchsa, który przez wzorową rozbudowę sieci informacyjnej stworzył podstawy dla planowego zwalczania band. Był zarazem osobiście zaangażowany w planowanie szeregu akcji. Przy ich przeprowadzeniu, zwłaszcza przy organizowaniu spotkań z Polakami, często w niebezpiecznych miejscach, jak też przy licznych obławach, Fuchs wykazał się wielką odwagą i brawurą".

Dzielić i rządzić. Oszczędzać niemiecką krew

Właściwie już od ataku Niemiec na ZSRR latem 1941 r., Fuchs - równolegle z prowadzeniem różnego rodzaju masowych akcji represyjnych - forsować zaczął koncepcję odciążenia niemieckiego aparatu bezpieczeństwa przez inspirowanie i rozgrywanie konfliktów wewnątrz podziemia. W tym celu intensywnie uczył się polskiego, samodzielnie analizował nielegalną prasę.

Pierwszą, od razu bardzo poważną próbę tego typu, funkcjonariusze podległej mu kieleckiej ekspozytury KdS Radom, podjęli już w lipcu 1941 r., kiedy udało im się aresztować - na terenie Warszawy, co pokazuje rozmach działań - samego szefa sztabu Komendy Głównej ZWZ, pułkownika Janusza Albrechta "Wojciecha".

W wyniku brutalnych "badań" gestapowcy złamali aresztowanego, zlecając mu misję skłonienia dowództwa ZWZ do zawarcia cichego układu: w zamian za wsparcie i przychylność Niemców, zaprzestania działalności antyniemieckiej i przestawienia całego wysiłku organizacji na tory antykomunistyczne i antyangielskie. Faktycznie - na co wskazuje zachowany raport policyjny - zamierzali tą drogą stopniowo przejąć kontrolę nad główną siłą Polski Podziemnej i posługując się nią zwalczać inne struktury działające na szkodę Rzeszy.

Akcja zakończyła się fiaskiem. Najważniejszym elementem planu było bowiem przekonanie do podjęcia rozmów dowódcy AK, generała Stefana Roweckiego "Grota". Ten jednak na spotkanie z wypuszczonym przez Niemców bliskim współpracownikiem nie stawił się. Przekazał tylko wymowny list: "Kochany Januszu! Poszedłeś za daleko. Myślę, że znajdziesz właściwe rozwiązanie. Ściskam Cię. Stefan". Albrecht zachował się honorowo, ludzie Fuchsa stracili punkt zaczepienia, a "Grot" - alarmując o precedensowej sprawie władze polskie w Londynie - uspokajał: "Propozycję odrzuciłem ze względów zasadniczych. Ze stanowiska walki bezwzględnej i bezkompromisowej zejść nam nie wolno i nie zejdziemy".

W późniejszym czasie jeszcze kilkakrotnie z radomskiego Gestapo wypływały propozycje zawarcia układu z AK. Fuchs - na ogół przekonując o potrzebie "wspólnej walki z bolszewizmem" i pozując na przychylnego Polakom przeciwnika dalszego eskalowania terroru - przekazywał je również osobiście podczas spotkań z działaczami Rady Głównej Opiekuńczej. Bez skutku.

W połowie 1943 r. znalazł jednak partnerów do realizacji swego planu w postaci lokalnych struktur Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), konkurencyjnej wobec AK formacji powołanej przez skrajne odłamy ruchu narodowego. W optyce tego nurtu to komuniści i ZSRR byli wrogiem numer jeden.

Wkrótce dozbrajane potajemnie oddziały Akcji Specjalnej (AS) NSZ w porozumieniu z terenowymi placówkami Policji Bezpieczeństwa przystąpiły w dystrykcie radomskim GG do antykomunistycznej akcji pacyfikacyjnej. Niekiedy - na co wskazują m.in. zachowane meldunki - występując także przeciw ludowcom czy zabijając ukrywających się Żydów. Zdarzało się też, że pojmanych ludzi przekazywano Gestapo. Dowodzący w tym czasie oddziałami AS NSZ w Radomskiem i na Kielecczyźnie Hubert Jura "Tom" został nawet zarejestrowany jako etatowy współpracownik KdS Radom (V-Person o kryptonimach "Georg"/"Lorenz").

Eksperyment Policji Bezpieczeństwa, realizowany z inicjatywy Fuchsa na podległym sobie terytorium, z entuzjazmem rekomendował gubernator radomski Ernst Kundt. Podczas konferencji poświęconej bezpieczeństwu w GG, zwołanej w lutym 1944 r. przez generalnego gubernatora Hansa Franka, przekonywał:

"W pewnych okolicznościach dobrze uzbrojone bandy narodowe mogą działać w interesie niemieckich władz i wyręczać policję w walce z bandami komunistycznymi. [...] Należy zabiegać o Polaków i ciągle próbować na nich wpływać. Okazuje się, że kierowani przez wszystkie rodzaje policji konfidenci sprawiają, iż bandy narodowe oddają się do dyspozycji w zakresie zwalczania komunistów". Biorąc pod uwagę faktyczną skalę procederu, była to ocena na wyrost, ale bynajmniej nie pozbawiona podstaw.

Ten nieformalny, motywowany wspólnym wrogiem, układ - mimo prób ukrócenia go przez warszawskie dowództwo skonfliktowanych wewnętrznie NSZ - utrzymał się na Kielecczyźnie właściwie do końca niemieckiej okupacji. Intensywność tzw. zbrojnej dekomunizacji prowadzonej w porozumieniu z Niemcami nasiliła się jeszcze z czasem za sprawą Brygady Świętokrzyskiej, największej jednostki partyzanckiej NSZ.

W sumie na przestrzeni roku 1944 śmierć w wyniku tego typu "działań oczyszczających" w dystrykcie radomskim GG - wg dokumentów eneszetowskich i niemieckich - ponieść miało co najmniej 300 osób związanych z podziemiem komunistycznym, względnie o związki takie oskarżonych. W wyraźnej większości obywateli polskich. Za procederem tym bynajmniej nie szło złagodzenie niemieckich represji stosowanych wobec ludności cywilnej.

W rezultacie w depeszy z listopada 1944 r. dowodzący Okręgiem AK Radom-Kielce pułkownik Jan Zientarski "Ein" alarmował londyński Sztab Naczelnego Wodza: "Działalność NSZ. Dowódcy kontaktują się i współpracują z Gestapo. Wsypują partie komunistyczne. W terenie podszywają się pod AK, przy czym terroryzują i rabują ludność. Głównym ich zadaniem jest niszczenie PPR, AL i oddziałów partyzanckich sowieckich. [...] Oddziały NSZ utrudniają szalenie pracę w terenie".

Makiaweliczna koncepcja Fuchsa przynosiła rezultaty. Wydatnie odciążone w eliminowaniu siatek i oddziałów komunistycznych siły okupacyjne równolegle niezmiennie koncentrowały się na zwalczaniu struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Jeszcze w ostatnich tygodniach okupacji - jak wynika ze sprawozdania KdS Radom datowanego na początek stycznia 1945 r. - Niemcom udało się aresztować ponad 700 jego żołnierzy i działaczy.

W stronę bezkarności. Z KdS Radom do Brygady Świętokrzyskiej

Wznowienie sowieckiej ofensywy w styczniu 1945 r. zakończyło istnienie dystryktu radomskiego GG. Tuż przed wkroczeniem sowieckich czołówek do Częstochowy, SS-Hauptsturmführer Fuchs - po uprzednim spaleniu znacznej części archiwum KdS Radom - wyruszył na południowy zachód, w kierunku Opola. Objął w tym czasie nadzór nad ewakuacją Brygady Świętokrzyskiej NSZ na terytorium okupowanej Czechosłowacji.

Wkrótce, z ramienia Front-Aufsklarüngstrupp 202, jednostki wywiadu wojskowego, do której go oddelegowano, został oficerem łącznikowym przy współpracującej już otwarcie z Niemcami, znajdującej się zresztą na ich utrzymaniu, polskiej brygadzie. Organizował specjalistyczne kursy i przerzut ich uczestników na zaplecze frontu wschodniego. Zabiegał też o potrzeby jednostki przed władzami niemieckimi.

Równolegle, w obliczu nieuchronnej klęski Niemiec, przygotowywał się na tzw. miękkie lądowanie w powojennej rzeczywistości. Doświadczenie w dziedzinie zwalczania ruchu komunistycznego, udział w wyprowadzeniu na zachód Brygady Świętokrzyskiej - początkowo fałszywie przedstawianej Aliantom jako jednostka AK, rzekomo z pokaźnym dorobkiem krwawych walk przeciw Niemcom - a wreszcie pozostawiona na wschodzie siatka agenturalna mogły być tu kartami przetargowymi Fuchsa.

W ostatnich tygodniach wojny doprowadził nawet do zwolnienia z KL Ravensbrück Cecylii Mikołajczyk, żony byłego polskiego premiera. Wkrótce została ona przewieziona do jednostki NSZ. Zupełnie nie udała się z kolei inicjatywa zaciągu do niej Polaków więzionych w obozie jenieckim w Murnau oraz w KL Dachau. Zabrakło chętnych.

Gestapowca z KdS Radom zapewne nie było już w kręgu brygady, gdy eneszetowcy - 5 maja 1945 r., tydzień po śmierci Hitlera i trzy dni przed kapitulacją III Rzeszy - zwrócili broń przeciwko Niemcom. Wyzwolili wówczas podobóz dla kobiet w czeskim Holiszowie, stanowiący filię KL Flossenbürg. Nazajutrz w miejscowości pojawili się Amerykanie.

                        

Losy Fuchsa bezpośrednio po zakończeniu wojny pozostają niejasne. Prawdopodobnie uniknął aresztowania przez służby alianckie. Istnieją przesłanki, że współpracował z tzw. Organizacją Gehlena - wspieraną przez Amerykanów strukturą, będącą zalążkiem przyszłej służby wywiadu Republiki Federalnej Niemiec (RFN). Tworzyli ją głównie oficerowie i analitycy Wehrmachtu, ale także SS i policji, specjalizujący się w problematyce sowieckiej i komunistycznej.

W późniejszych latach - jak donosiła polska prasa - pod własnym nazwiskiem handlował nieruchomościami, a z czasem otworzył własną firmę meblarską w Stuttgarcie. W latach 60. i 70., w ramach dwóch procesów, w których był współoskarżonym, kilkakrotnie stawał przed zachodnioniemieckimi sądami - bez skutku. W nielicznych relacjach prasowych dotyczących rozpraw z udziałem Fuchsa zwracano uwagę na jego pewność siebie i charakterystyczną bezczelność.

Podczas hamburskiego procesu likwidatorów radomskiego getta, utrzymywał dla przykładu, że o prawdziwym losie Żydów z Radomia - okrutnej śmierci w Treblince - dowiedział się dopiero z podziemnej prasy polskiej. Podkreślał, że jako szef referatu zajmującego się zwalczaniem ruchu oporu był zobowiązany do jej śledzenia, a ze względu na liczne akcje represyjne - te nie były wówczas przedmiotem oskarżenia - nie miał czasu pilniej śledzić spraw żydowskich. Drugi oskarżony, SS-Hauptsturmführer Hermann Weinrich został skazany na 7 lat. Strategia Fuchsa okazała się skuteczna.

Zmarł w 1983 r., nigdy nie ponosząc kary za zbrodnie dokonane w okupowanej Polsce.


Paradoksalnie, a przy tym zupełnie przypadkowo, najbliżej poniesienia jej Fuchs znalazł się nie po wojnie przed sądem RFN, ale wczesnym wieczorem 31 sierpnia 1944 r., na drodze z Końskich w kierunku Radomska.

Przemierzająca ją kolumna KdS Radom niespodziewanie natknęła się wówczas na oddział AK podporucznika Józefa Kaszy-Kowalskiego "Alma". Akowcy instynktownie otwierając ogień w kierunku niemieckich aut osobowych nawet nie zdawali sobie sprawy, że znajdują się w nich czołowi gestapowcy dystryktu radomskiego GG. Policyjni kierowcy zachowali jednak zimną krew i Niemcom udało się wydostać spod ognia.

W wyniku intensywnego ostrzału z broni maszynowej - o czym donosił policyjny meldunek dzienny sporządzony nazajutrz, 1 września 1944 r. - podczas "bandyckiego napadu" w rejonie Końskich śmierć poniósł SS-Untersturmführer Otto Pukall. Niestety, SS-Hauptsturmführer Paul Fuchs, podobnie jak niżsi rangą gestapowcy Tippenhauer oraz Dincher, został jedynie ranny.