Reklama

Kreta to jedna z najchętniej odwiedzanych greckich wysp. Nic dziwnego, słoneczna pogoda, śródziemnomorski klimat i pyszne jedzenie zachęcają turystów z całego świata do wybrania jej jako kierunek podróży czy miejsca na urlop. Wiele osób, które po raz pierwszy przybywa na Kretę, z pewnością zszokuje fakt, że jedynie krótki rejs dzieli ich od spotkania z urokliwą wysepką o przerażającej przeszłości. Dziś Spinalonga to znana atrakcja turystyczna, jednak jeszcze 67 lat temu była kolonią trędowatych.

Wybierasz się na Kretę? Wycieczka na Spinalongę jest obowiązkowa

Jeżeli wybierzesz się na Kretę, rezydent biura podróży z dużym prawdopodobieństwem poleci ci wycieczkę fakultatywną na Spinalongę, czyli wyspę trędowatych. Z reguły oferta rejsu zawiera także zwiedzanie urokliwego miasteczka Agios Nikolaos, kąpiel w błękitnych wodach zatoki Mirabello, której nazwę przetłumaczyć można jako "piękny widok", a także degustację lokalnych smakołyków oraz wina. Taka wyprawa brzmi wspaniale, relaks, odpoczynek, podziwianie pięknych widoków. Dlatego wśród zwiedzających często następuje spore zdziwienie, gdy podczas przechadzki uliczkami "miasteczka" przewodnik przedstawia mroczną historię, którą skrywa wyspa. Jeszcze większy szok wywołuje fakt, że losy mieszkańców Spinalongi nie są zamierzchłą przeszłością. Przeciwnie, działy się stosunkowo niedawno.

Reklama

Z informacji zamieszczonych na portalu moja-grecja, możemy dowiedzieć się, że oficjalna nazwa wyspy to Kalidon. Powszechnie używaną "Spinalongę" przetłumaczyć można ją jako "długi cierń", ten przydomek zyskała dzięki Wenecjanom. Ma 34 hektary powierzchni, 53 metry wysokości i około kilometra obwodu. Wyspa nie zawsze była oddzielona od lądu, istnieją dwie teorie, jedna przypisuje odseparowanie jej od lądu trzęsieniom ziemi. Druga dotyczy przebywających na niej od 1526 roku Wenecjan. To właśnie oni mieli przyczynić się do zniszczenia połączenia z Kretą, co miało ułatwić stworzenie fortyfikacji. Spinalonga służyła im aż do 1715 roku, utracili ją wskutek podbicia Krety przez Turków.

Od 1903 do 1957 roku na wyspie znajdowała się leprozorium, czyli kolonia trędowatych. Warto dodać, że było to jedno z najdłużej działających tego typu miejsc w Europie.

Codzienność na wyspie trędowatych

Osoby, u których wykryto pierwsze objawy trądu, musiały natychmiastowo opuścić swoje domy na Krecie. Pozostawiając na lądzie całe rodziny, których mieli już nigdy więcej nie zobaczyć. Często wygnanie dotyczyło również małych dzieci. Chorzy porzucali nie tylko swoje miejsce zamieszkania, ale i większą część majątku, ze sobą mogli zabrać jedynie najpotrzebniejsze przedmioty. Dla "zdrowego" społeczeństwa Krety niejako przestawali istnieć. Początkowo nie istniały leki skutecznie zwalczające tę niebezpieczną chorobę, dlatego ludzie przybywający na wyspę, zdawali sobie sprawę, że prawdopodobnie już nigdy jej nie opuszczą.

Po przybyciu na Spinalongę chorzy przechodzili przez tunel prowadzący do części mieszkalnej. Nad wejściem widniał cytat z "Boskiej komedii" autorstwa włoskiego poety Dantego Alighieri: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie". Miejsce bardzo szybko zyskało miano wyspy żywych trupów. Początkowo, w 1904 roku, mieszkało tam 251 pacjentów, w tym 148 mężczyzn i 103 kobiety. Władze Krety nie zadbały o to, aby należycie przystosować wyspę do zamieszkania, nie powstały tam nowe budynki mieszkalne. Chorzy zamieszkali w budynkach pozostawionych przez Turków. Na Spinalondze brakowało żywności, dostępu do świeżej wody pitnej, czy artykułów pierwszej potrzeby, właśnie w takich warunkach zamieszkiwali ludzie cierpiący, chorzy i zdeformowani. Jednocześnie możemy jedynie domyślać się, że wspólne cierpienie oraz przeżywanie choroby, chociaż trochę zmniejszało poczucie wykluczenia, które odczuwaliby wśród zdrowych na lądzie. Trąd wywoływał lęk oraz stawał się stygmatem dla całej rodziny, nawet jej zdrowych członków, którzy niechętnie przyznawali się do posiadania krewnych w leprozorium.

Stopniowo na wyspę zaczęto sprowadzać chorych z innych części Krety, co pogorszyło sytuację żyjących tam osób. Pojawiły się problemy z przeludnienie niewielkiego obszaru, powodowało to zaostrzenie konfliktów oraz agresję pomiędzy mieszkańcami. Frustracja spowodowana była przede wszystkim brakiem podstawowych artykułów żywnościowych czy przedmiotów pierwszej potrzeby.

Dostępne informacje na temat wyspy są często sprzeczne, a dokładne losy mieszkańców wyspy owiane są tajemnicą. Jak możemy przeczytać w jednym z artykułów na portalu ciekawostkihistoryczne.pl, wszystkie akta dotyczące kolonii zostały zniszczone przez grecki rząd. Wiele dostępnych relacji to jedynie historie powtarzane przez krewnych trędowatych oraz personel, który pracował na wyspie.

Rozwój choroby mógł trwać nawet 10 lat, w wielu przypadkach nie utrudniał normalnego funkcjonowania, początkowo fizycznie trędowaci nie odczuwali bólu. Dlatego próbowali odtworzyć namiastkę normalności. Przewodnicy, którzy oprowadzają turystów po Spinalondzie, w swoich opowieściach próbują ukazać również promyk nadziei, który tlił się w chorych. W budynkach leprozorium znajdowała się szkoła, kaplica, szpital, sklepy, a nawet fryzjer, czy kino. Wśród powszechnego cierpienia mieszkańcy próbowali wieść normalne życie, odbywały się uroczystości religijne, śluby, rodziły się dzieci. Tu jednak kolejny raz ujawniała się brutalność wyspy. Noworodki, u których wykryto ślady trądu, mogły pozostać na wyspie ze swoimi rodzicami. Podczas gdy zdrowe dzieci zostały odsyłane na ląd, najczęściej trafiając do sierocińców. Mieszkańcy Spinalongii najczęściej pozostawali zapomniani, zmarłych składano we wspólnych, bezimiennych grobowcach.

Jednym z największych problemów była izolacją od najbliższych, którzy zostali w domu. Jak wynika z relacji jednego z mieszkańców Spinalongii zawartej, w artykule na portalu ciekawostkihistoryczne.pl, odmówiono im między innymi zainstalowania telefonu, który mógłby choć trochę zmniejszyć uczucie odseparowania. Jak łatwo można się domyślić, mieszkańcy wyspy niejednokrotnie próbowali uciec. Nie było to jednak możliwe, przykładano ogromną wagę do tego, aby nikt nie opuścił kolonii. Możliwe było to jedynie za pośrednictwem otrzymania specjalnej przepustki, którą przyznawano jedynie w ważnych sprawach urzędowych. Złapani uciekinierzy byli natychmiastowo odstawiani na wyspę.

Jak podaje portal medonet.pl, sytuacja osób na wyspie poprawiła się dopiero w latach 30. Odnowiono wówczas szpital, zatrudniono dodatkowy personel medyczny, a także wyposażono miasteczko w generator prądu. Dostarczano większą ilość żywności z lądu, a także zaczęto rozwijać własne działalności, np. prowadzenie sklepu. Stopniowo poszerzała się także wiedza na temat choroby, z biegiem czasu bliscy trędowatych mogli odwiedzać ich na wyspie. Mimo poprawy warunków nie brakowało strajków trędowatych, mieszkańcy wyspy domagali się przeniesienia w miejsce o lepszych warunkach. Wybawieniem okazało się dopiero stworzenie antybiotyku. Leprozorium zostało zamknięte w 1957 roku, jako ostatnie takie miejsce w Europie.

Zaczyna się od małej plamki...

Z czym tak naprawdę musieli mierzyć się mieszkańcy Spinalongi? Trąd, zwany także chorobą Hansena, od nazwiska norweskiego naukowca Armauera Hansena, który wyodrębnił prątki trądu (Mycobacterium leprae), to choroba zakaźna pochodzenia bakteryjnego prowadząca do stopniowego wyniszczenia organizmu. Bakterie uszkadzają osłonki nerwów obwodowych, tzw. komórki Schwanna, dochodzi wówczas do zaburzeń czucia, przez co chory jest bardziej narażony na urazy. Trąd ma długi okres wylęgania się, od 2 do nawet 10 lat. Dlatego od pierwszych objawów, niewielkich zmian skórnych do przerażających stadiów, które można zauważyć na fotografiach, może minąć dużo czasu.

Trąd to choroba, którą można zarazić się niezależnie od wieku, czy płci. W Polsce na szczęście jest już  zapomniana. Chociaż znane są skuteczne metody radzenia sobie z nią, na świecie nadal istnieją miejsca, w których dochodzi do licznych zarażeń. Jak podaje portal swiatzdrowia.pl, problem ten nadal dotyczy niektórych części Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Jak możemy przeczytać w publikacji "Trąd - jedna z wielu zapomnianych chorób tropikalnych" autorstwa Zofii Zwolskiej i Ewy Augustynowicz-Kopeć z Zakład Mikrobiologii Instytutu Gruźlicy i Chorób w Warszawie, według danych WHO, każdego roku rejestruje się ponad 250 tys. przypadków.

Choroba ta nie dotyczy wyłącznie ludzi, prątki trądu wykryto także w organizmach małp i pancerników. Można znaleźć je również w glebie. Do zarażenia dochodzi drogą kropelkową, np. przez kontakt z wydzieliną z nosa, kichanie, kaszel, a nawet oddychanie tym samym powietrzem, kiedy osoba zdrowa przez dłuższy czas przebywa z chorym w jednym pomieszczeniu. Wbrew powszechnej obawie, trądem nie można zarazić się przez dotyk osoby zarażonej, np. uścisk dłoni. Warto zaznaczyć jednak, że może do niego dojść poprzez kontakt z zarażoną skórą, np. otwartymi ranami. Właśnie dlatego chorzy tak często byli wykluczani ze społeczeństwa, a choroba przynosiła wstyd oraz niechęć osób zdrowych.

Przerażające skutki zaawansowanego stadium trądu można zauważyć gołym okiem. Plamy na twarzy i ciele prowadzą do poważnych zniekształceń w postaci zgrubień, narośli i deformacji. Choroba powoduje stopniową utratę siły mięśniowej, ogólne osłabienie, paraliżów, krwotoki z nosa, problemy ze wzrokiem, w tym ślepotę. Prowadzi również do poważnych deformacji  stóp i rąk, a nawet utraty tkanek w niektórych częściach ciała, np. nosa, czy uszu. Trąd atakuje zakończenia nerwowe, przez co chorzy tracą czucie w kończynach, nie czują bólu, również wtedy, kiedy niechcący sami narażają się na urazy.

Wyróżnia się dwie postaci trądu, lepromatyczną, która jest bardzo zakaźna oraz charakteryzująca się poważnymi zmianami skórnymi, między innymi bardzo widocznymi zgrubieniami na twarzy, które określane są jako lwia twarz. Druga odmiana, tuberkuloidowa, jest łagodniejsza, towarzyszą jej słabsze objawy. Jeżeli wystąpi u osoby, której układ odpornościowy działa prawidłowo, przebieg choroby jest mniej dotkliwy. Obecnie dysponujemy farmakoterapią, która skutecznie potrafi radzić sobie z trądem, stosuje się antybiotykoterapię oraz doraźnie leki przeciwbólowe. Lekarze wykorzystują również zabiegi chirurgiczne usuwania zmian skórnych.

Poznaj historię "Wyspy"

W 2005 roku ukazała się powieść brytyjskiej pisarki Victorii Hislop pt. "Wyspa". Uzyskała status bestsellera, sprzedała się w ponad 5 milionach egzemplarzy. Książka przedstawia historię młodej dziewczyny Alexis, która postanawia poznać swoje korzenie. Wyrusza na Kretę, by podczas swojej podróży poznać losy poprzednich pokoleń. Ich droga często była niezwykle trudna, bolesna i pełna poświęceń, ogromną rolę odegrały w niej zdeterminowane i silne kobiety. Należy zaznaczyć, że powieść to w większości fikcja literacka, nie jest dokładną ilustracją faktów historycznych. Warto sięgnąć po tę pozycję, aby trochę lepiej zrozumieć sytuację chorych na trąd oraz poznać samą Spinalongę.