Reklama

Dekret wydany w Budapeszcie postawił na równe nogi Zachód - zgodnie z decyzją Viktora Orbana na Węgry do pracy będą mogli przejeżdżać m.in. obywatele Rosji czy Białorusi. Lider Fideszu nie brał pod uwagę oczywistego faktu toczącej się u jego bram wojny w Ukrainie. Za nic wziął sobie także fakt przynależności do Strefy Schengen. Madziarzy przekonują, że decyzja nie zagraża bezpieczeństwu krajom Unii Europejskiej, a podyktowana jest trudną sytuacją gospodarczą. Okazuje się, że zagraża nie tylko Staremu Kontynentowi, ale najbliższemu sąsiadowi. Który od setek lat wyrobił sobie markę pod hasłem "rosyjska ambiwalencja".

To właśnie Moskwa jest żywotnie zainteresowana jednoznacznie prokremlowską polityką nad Dunajem. Wielokrotnie wywiad rosyjski lubował się w ryzykownych akcjach nad jedną z kluczowych przepraw Europy Środkowej. Do tej pory na jego celowników znajdowała się dawna stolica C.K.,a dziś jedno z miast wygrywające coroczne rankingi miejsc najlepszych do życia - Wiedeń.

Kulturowa mieszanka w tle historycznego spotkania

Reklama

Stolicę Austrii na wyżyny salonów wprowadził Kongres Wiedeński - wtedy w kosmopolitycznym mieście, gdzie można było usłyszeć nawet 40 różnych języków - stał się naturalnie centralnym punktem szpiegowskiej areny, gdzie światowe mocarstwa poszerzały strefy wpływów.

Przeobrażający się postnapoleoński krajobraz Europy zmusił Wiedeń do sformalizowania swoich dyplomatycznych wysiłków. Już w 1850 roku stworzono Evidenzbureau (Biuro Dowodowe) - protoplastę współczesnych agencji wywiadu. Zatrudnieni tu szpiedzy początkowo zbierali głównie informacje dotyczące wojny na Sardynii w 1859 r. i wojny austriacko-pruskiej w 1866 r.

Rozwój działalności EV wspierała charakterystyczna architektura - ciemne zaułki wciąż oferują idealne warunki do inwigilacji - a przez dekady umacniały one reputację Wiednia jako azylu dla szpiegów.

Dopiero późniejszy historyczny zamęt, jaki wywołała I wojna światowa, tchnęła w Wiedeń drugą młodość. Szacuje się, że w jednym momencie na świecie operowało 150 tys. szpiegów, a spora ich część stacjonowała właśnie w stolicy C.K. monarchii. Ta jednak chyliła się ku upadkowi - i tak jak 1918 roku śmierć przypieczętowała życie wybitnego secesjonisty Gustava Klimta - tak bezpowrotnie umarły Austro-Węgry.

"Szepczący" kawiarniany gwar

Przeobrażenie społeczno-polityczne, choć dla części było stratą, dla innych było zyskiem - rozwój przemysłowy, kulturalny, a także naukowy przyciągał do Wiednia tłumy chcących zaistnieć. Dość powiedzieć, że w międzywojniu w pobliżu siebie mieszkali - a także możliwe i spotykali się w legendarnej Central Café - Adolf Hitler, Zygmunt Freud czy Albert Einstein.

Lata 30., kojarzące się z kawiarnianymi klimatami Sachertort, Apfelstrudel czy filharmonikami wiedeńskimi - a także tendencją samych Austriaków do "szeptania" - po raz kolejny zostały brutalnie osadzone w wielkim historycznym kontekście.12 marca 1938 roku Austria na kilka najbliższych lat straciła swoją bytność przez niemiecki Anschluss (wcielenie - red.) do III Rzeszy.

Skrzętnie ukrywanym faktem jest to, że spora część ówczesnego społeczeństwa radowała się z tej decyzji, a na ulice także i Wiednia wyszły tłumy. Stary kawał zresztą dobitnie traktuje o niesamowitej sile Austrii, która potrafiła wmówić wszystkim, że Hitler był Niemcem, a Mozart Austriakiem.

Za cenę pozornej neutralności, Wiedeń aktywnie przykładał rękę do okropieństw lat 1939-1945, a w późniejszych latach stał się przystanią dla dawnych zbrodniarzy wojennych, dzięki korzystnej polityce podatkowej. I aurze "szeptania".

Powojenny Wiedeń - mając za sobą świeżą nauczkę związaną z utratą suwerenności - za wszelką cenę chciał uniknąć losów podzielonego Berlina. I swój dług za bycie niezależnym spłacał w neutralności, czego efektem była napisana ponad głowami Austrii (podzielonej na strefy okupacyjne) konstytucja.

Szpiegowskie status quo

Niespodziewanie ustawa zasadnicza utrzymała status quo w dziedzinie szpiegostwa, a rękę do światowych agencji wywiadu wyciągnął w połowie lat 50. Sąd Konstytucyjny. Orzekł, że te mogą swobodnie rekrutować obywateli Austrii i wykorzystywać ich jako szpiegów lub informatorów, o ile działalność nie jest wymierzona w kraj. Zatrudnianie osób pracujących w hotelach i restauracjach w celu śledzenia osób będących przedmiotem zainteresowania zostało prawnie usankcjonowanie.

Już nie tylko drzwi, ale i cała futryna została wyważona dla agentów pobierających bezstresowe szlify na ulicach Wiednia. Dla obu stron żelaznej kurtyny takie rozwiązanie okazało się bardziej niż akceptowane - Związek Radziecki otrzymał okno na Zachód, ten z kolei skorzystał miejsce do nieoficjalnych kanałów z Moskwą. Na sytuacji zyskał też rodzimy biznes, który - mimo sankcji - handlował z obiema stronami.

Tym razem werbowano już nie w modernistycznych zaułkach czy historycznych kawiarniach, ale postmodernistycznych biurowcach.

Do dziś symbolem nowej współczesności jest Wiedeńskie Centrum Międzynarodowe, goszczące szereg agencji skupionych w ramach Narodów Zjednoczonych. Klejnotem koronnym pozostaje wciąż Międzynarodowa Agencja Atomistyki, dbając o utrzymanie globalnego ładu nuklearnego, będąca jednocześnie areną wielu napięć między Wschodem i Zachodem.

Ich łagodzeniem zajmuje się oddalona o parę kilometrów Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Instytucja mająca swój początek w apogeum Zimnej Wojny, była kolejną areną starć dwóch zwaśnionych bloków. I - jak zawsze - okazją do "zaglądania" na poletko wroga.

Nieopodal, w budynku o nieco kwadratowej kubaturze, obraduje OPEC - międzynarodowe stowarzyszenie skupiające kraje-producentów ropy naftowej, decydujące o wahaniach i odchyleniach kursu kluczowego surowca. Stolica Austrii stała się domem dla blisko 320 przedstawicielstw dyplomatycznych, blisko 4 tysięcy dyplomatów i ponad 6000 urzędników międzynarodowych.

Legendarni szpiedzy - tacy jak choćby George Blake (brytyjski podwójny agent pracujący Związku Radzieckiego) - wykorzystali to środowisko do prowadzenia działań szpiegowskich.

Szpiegowski raj last minute

Przez stolicę Austrii przewinęło się sławy takie jak Wiktor Krawczenko - radziecki uciekinier odsłaniający kulisy aparatu terroru, a nawet jeden z późniejszych trenerów Władimira Putina, który jeszcze w latach 90. wykorzystywał Wiedeń jako pole kontrwywiadowcze.

- Austria była "prawdziwym lotniskowcem" działań nielegalnych rosyjskich w sercu kontynentów - stwierdził doświadczony szef wywiadu jednego z europejskich krajów w rozmowie z "Financial Times".

Jednym z głównych zadań rosyjskiego wywiadu w Wiedniu ma być - według ekspertów - zbieranie informacji wywiadowczych na skalę, która wynosi ją do rangi "najważniej sieci w całej Europie".

Inwigilacja tym razem nie odbywa się wyłącznie na uliczkach czy biurowcach, ale i dachach.

- Na niemal wszystkich rosyjskich kompleksach dyplomatycznych w Wiedniu zamontowane są  potężne anteny satelitarne. Nawet na szczycie centrum kulturalnego jest jedna - zwracał uwagę w rozmowie z brytyjską gazetą Thomas Riegler, austriacki historyk wywiadu i politolog.

Wiedeń - jako centrum - ułatwiało i wspierało szereg operacji szpiegowskich prowadzonych w innych częściach Europy. Moskwie dużo łatwiej było zwerbować osobę pracującą dla Niemiec Zachodnich, zapraszając ją na wakacje lub konferencję organizowaną w stolicy Austrii. Dopiero teraz decydenci stają się świadomi swojej skomplikowanego położenia.

"Obecna sytuacja prawna w Austrii, a w szczególności bardzo ograniczone możliwości prawne przeciwdziałania szpiegostwu i ograniczona przestępczość takich przestępstw, prowadzi do bardzo dużej liczby zagranicznych agentów wywiadu i służb specjalnych w naszej republice" - przekonuje w ostatnim raporcie austriacka Dyrekcja Generalna ds. bezpieczeństwa publicznego (DSN - austriacka agencja wywiadu).

Były szef austriackiego wywiadu w przypływie szczerości wyliczał w "The Telegraph", że w 1,8-milionowym mieście może działać nawet siedem tysięcy szpiegów. - To dla nich dobre miejsce, aby komfortowo mieszkać i sprowadzać tu swoje rodziny - dodawał urzędnik. 

Niebezpieczny flirt z Putinem

Rosja chętnie infiltruje nie tylko świat dyplomacji, ale i austriackiego biznesu oraz polityki. Niewinne spotkanie z 2017 roku lidera Wolnej Partii Austrii z kobietą podającą się za krewną wpływowego rosyjskiego oligarchy rozpętała polityczną burzę.

Ówczesny wicekanclerz Heinz-Christian Stracha miał oferować jej pomoc w uzyskaniu państwowych kontraktów w zamian za wsparcie jego partii przez austriacki tabloid, w który kobieta miała zainwestować. Korupcyjna propozycja szybko została okrzyknięta przez prasę mianem afery z Ibizy, (oferta padła podczas wakacji na Balearach), a w konsekwencji doprowadziła do upadku rządu.

Zanim jednak rada ministrów formalnie przeszła do historii przez dwa lata szefową dyplomacji była Karin Kneissl - ekspertka od polityki zagranicznej i spraw Bliskiego Wschodu.

W połowie kadencji kobieta na swoje huczne wiejskie wesele zaprosiła Władimira Putina. I nie byłoby to nic dziwnego, gdyby Kneissl nie porwała do tańca wyraźnie rozbawionego prezydenta Rosji. Choć jej małżeństwo nie przetrwało próby czasu, to bliskie relacje z Putinem już tak - od ponad roku Kneissl mieszka w Petersburgu, kolportuje kremlowską narrację o wojnie, a niedawno została ambasadorką... syberyjskich tygrysów. 

Moskwa - ewidentnie łamiąc konstytucję - infiltrowała także tamtejszą armię. Choć Wiedeń pozostaje neutralny, to od połowy lat 90. jest w NATO-wskim programie "Partnerstwo dla Pokoju",  będącego z reguły jest przedsionkiem do pełnej akcesji do Paktu.

Wyrazem żywotnego zainteresowania Moskwy było skazanie na trzy lata więzienia 71-letniego pułkownika w rezerwie. Austriacki wojskowy na przestrzeni 25 lat dostarczał Kremlowi tajne dokumenty oraz analizy militarne związane z systemami obronnymi, a także ich precyzyjnym usytuowaniem nad Dunajem. Sowita zapłata w wysokości blisko 300 tysięcy euro zapewniła emerytowi dostatnie życie - z krótką przerwą na łagodną odsiadkę.

W szpiegostwo na rzecz Rosji zaangażowany był także eksfunkcjonariusz Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Mężczyzna był zamieszany w tajemnicze zniknięcie telefonów komórkowych kluczowych urzędników MSW. Zamiast do naprawy - według magazynu "Profil" - miały trafić w ręce rosyjskich techników. Wcześniej zdążyli oni uzyskać także dostęp do niemieckiego komputera ze specjalnym programem szyfrującym i transferującym pliki o klauzuli "ściśle tajne".

Walc na rosyjską nutę

Być może największym echem ostatnich lat odbił się skandal "Wirecard" (system płatności na odległość, podobny do polskiego BLIK - red.). Twórca finansowego systemu - Jan Marsalek - został zwerbowany przez rosyjskie służby w 2014 roku.

Przez lata członek rodziny o antynazistowskiej karcie (co jest czymś wyjątkowym w tej części Europy) zbudował siatkę szpiegowską mającą operować do dziś. W obawie przed denuncjacją - osiągnąwszy wcześniej sukces na polu biznesowym - Marsalek uciekł przez Mińsk do Moskwy. Naddunajskie media przekonują, że spod murów Kremla wciąż ma prowadzić swoich agentów.

Po wybuchu kolejnej afery rozległ się alarm. Minister spraw zagranicznych Austrii po wybuchu kolejnej szpiegowskiej afery zapowiedział, że jego kraj chce zerwać z wizerunkiem "raju dla rosyjskich agentów". Nad zmianami w prawie pracuje resort sprawiedliwości, jednak trudno będzie mu zerwać z wielu dekadowym orzecznictwem.

Czy zatem Budapeszt - otwierający szeroko drzwi dla nowych wschodnich kadr wywiadowczych - ma szansę na stanie się nowym hubem szpiegowskim? Wydaje się, że bez względu na odpowiedź, nad Dunajem wciąż będzie unosić się melodia niespiesznego walca. I wciąż na rosyjską nutę.