Olga Łozińska, Interia: Jak tytuł płyty "Harmonia" koresponduje z szatą graficzną albumu? Na okładce mamy ryby na niebie.
Mela Koteluk: Od harmonii jest bardzo blisko do chaosu. To nie są siły opozycyjne. Harmonia może być źródłem chaosu, a ten może wynikać z harmonii. Dla mnie życie i codzienne funkcjonowanie polega na łapaniu balansu między tym, co uporządkowane i spójne a tym, co żywiołowe, dzikie i chaotyczne.
W piosence "Staccato" śpiewasz "Wolne jak ptak, jak ptak. Serce jak las - offline". Czy higiena cyfrowa jest twoim sposobem na utrzymanie balansu?
Tak, pracuję nad tym. Głównym wyzwaniem, przed jakim stoi nasza cywilizacja, jest nauczenie się jak używać technologii w zdrowy sposób. Technologia jest dobra, ale dajemy sobie odbierać bardzo wiele czasu przez zbyt częste używanie telefonów. Ostatnio jest to tematem moich rozmyślań. I w sposób naturalny zamieniłam myśli w piosenkę.
W innych piosenkach również śpiewasz o ucieczce od technologii w naturę.
Wierzę, że w środowisku naturalnym przywracamy sobie pierwotne ustawienia. Mnie pomaga już spacer po Parku Skaryszewskim nieopodal mojego domu, nie potrzebuję jechać na drugi koniec świata. Mam wrażenie, że jako organizmy żywe dostrajamy się do szumu drzew, wiatru. Jesteśmy de facto przejawem natury tak drzewo czy rzeka.
Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy niemal zrośnięci z technologią, nawet fizycznie, bo telefon jest przedłużeniem naszej ręki, bardzo ważne jest, żeby robić sobie świadome detoksy. Dobrze jest też sprawdzać, ile godzin dziennie spędzamy w sieci.
W wywiadzie w "Mellinie" Marcina Mellera mówiłaś o swoim zainteresowaniu niebem i o wyprawie, żeby obejrzeć zorzę.
Nawet dzisiaj rano czytałam artykuł, że jesteśmy w bardzo szczególnym momencie 11-letniego cyklu Słońca. Dokładnie w marcu tego roku jesteśmy w szczycie jego aktywności, więc mamy szansę zobaczyć zorzę w Polsce.
Jesteś też zaangażowana w zbieranie podpisów po projektem ustawy mającej na celu nadanie osobowości prawnej Odrze. Co było impulsem do zaangażowania się w ochronę Odry?
Niestety, inspiracją do tej oddolnej inicjatywy obywatelskiej była katastrofa ekologiczna w 2008 roku, która przetrzebiła życie w Odrze i zabiła 60 proc. żywych gatunków, które tam istniały. Niestety, od tamtej pory nic się nie zmieniło, Odra nadal jest traktowana przez kopalnie jak ściek.
Za projektem naszej ustawy nie stoi żadna partia polityczna. Popierają go Olga Tokarczuk i Martyna Wojciechowska. Ponad 120 polskich naukowców i naukowczyń podpisało się już pod listem poparcia dla nadania Odrze osobowości prawnej.
List mówi m.in. o prawie rzeki do swobodnego przepływu i zachowania naturalnej formy oraz do ochrony przed zanieczyszczeniami, które mogą zagrażać jej ekosystemowi. Chcemy nadać osobowość prawną rzece, tak jak nadaje się ją korporacjom czy kościołom na całym świecie. Chcemy, żeby obiekt naturalny też był chroniony, bo jeżeli mamy jakieś dziedzictwo do ochrony, to jest to właśnie las, rzeka i miejsca, które zapewniają nam zdrową egzystencję. Jeżeli to nam się uda, to będzie wielki dar dla młodszych pokoleń.
Na naszych koncertach będą obecni wolontariusze, którzy będą zbierać podpisy pod tym projektem ustawy.
Wolisz większe sceny czy kameralne granie w klubach?
To zależy. Swego czasu przedawkowałam sale filharmonii i zatęskniłam za takimi ciasnymi, małymi klubami. A gdy nagram się koncertów w klubach, to tęsknię za koncertami w filharmonii.
Czyli wracamy do tematu harmonii. Na twojej płycie jest tyle wątków, że zapisałam aż trzy strony notatek
Widzę, że piszesz ręcznie. Neurobiolodzy uważają, że przy odręcznym pisaniu inaczej kierunkują się myśli, łatwiej integrujemy wiedzę.
Teksty piosenek też piszesz ręcznie?
Tak, zapamiętuję lepiej, pisząc ręcznie. Zawsze tak miałam. Nawet w szkole uczyłam się przepisując. To powoduje lepsze łączenie synaps.
Co do neurobiologii, którą się interesujesz, ciekawe jak muzyka wpływa na mózg?
To, jak słyszysz muzykę, wynika też z tego, jak pracuje mózg. Uczestniczyłam w zeszłym roku w kursie, na którym przez 10 dni nie można rozmawiać ani używać telefonu. To tak a propos detoksu od technologii. To jak mózg reaguje na ciszę i jak przekłada się to na słyszenie świata, to coś nieprawdopodobnego. Po zakończeniu tego kursu inaczej, to znaczy lepiej słyszałam muzykę.
A miałaś wrażenie, że czas inaczej płynie?
Czasami odczuwam upływ czasu jako pumeks, a czasami jako gęstą skałę. I to też zależy od tego jak obciążony jest mózg. Jeżeli jesteśmy zawaleni informacjami i schaotyzowani, to czas inaczej płynie, a inaczej kiedy leżysz sobie zrelaksowany na plaży lub w lesie. To właśnie jest niesamowite, że mamy jakiś wpływ na to, jak odczuwamy świat i czas.
Ostatnią płytę nagrałaś do poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, w międzyczasie razem z Sanah śpiewałyście teksty Zuzanny Ginczanki. Masz chyba szczególny stosunek do poezji?
Baczyński jest dla mnie szczególnym twórcą. On już dłużej jest ze mną, bo w 2012 roku z Czesławem Mozilem nagraliśmy "Pieśń o szczęściu". Potem Baczyński wrócił do mnie, gdy Muzeum Powstania Warszawskiego zaproponowało mi nagranie płyty z jego twórczością. Z Kwadrofonikiem cudem w pandemii wydaliśmy więc album "Astronomia poety. Baczyński".
Z Ginczanką to też ciekawa historia, bo długo za mną chodziła jej twórczość, ale nie było okazji do tego, żeby zderzyć się z nią na muzycznym poziomie. To była wyjątkowa poetka i bardzo czuję jej słowa. Gdy Sanah skontaktowała się ze mną i zaprosiła na swoją płytę, miałam przeczucie, że zaśpiewamy tekst Ginczanki. Od początku rozmawiałyśmy o tym, żeby sięgnąć po słowa kobiety. Żeby dwie kobiety pracowały z tą trzecią kobietą, autorką. Bardzo nam na tym zależało. I wiesz co się okazało? Że Ginczanka miała pseudonim Sana, Saneczka. Więc jak ja to wyszperałam i pokazałam Zuzi to wiedziałyśmy, że to będzie Ginczanka. No i teraz jej wiersze zaśpiewamy też dwa razy na Narodowym podczas koncertów Zuzi we wrześniu.
Jest dużo podobieństw między Baczyńskim a Ginczanką. Ich młodość przypadała na czas II wojny światowej. Nawet zginęli w tym samym roku. Widać te podobieństwa przeżyć w ich poezji?
Moim zdaniem oboje: Baczyński i Ginczanka szukali też jasnej strony życia. Im bardziej rzeczywistość była bardziej warcząca, tym oni bardziej szukali piękna.
To jest bardzo widoczne w jej wierszu, który śpiewałyście: "Maj 1939", gdzie Ginczanka zastanawia się, czy to będzie wiosna wojenna czy miłosna.
Tak, dokładnie. Ciekawie te słowa padają na grunt naszej rzeczywistości. Ten wiersz jest niesamowicie aktualny. I to mnie uderza. U Baczyńskiego tak samo. Twórczość, która się nie starzeje i ma w sobie ten pierwiastek nieśmiertelności, świadczy o tym, że autorzy mieli szczególne zdolności. Więc odpowiadając na twoje pytanie, to Baczyński i Ginczanka mają w sobie pierwiastek nieśmiertelności. Ich twórczość ma swoją uniwersalną pojemność i świetnie znosi próbę czasu.
Wracając do albumu "Harmonia", w czasie spotkania przy okazji odsłuchu płyty mówiłaś o piosence "Arytmetyka" i o matematycznych sposobach na regulowanie emocji.
To dowiedzione to naukowo, że kiedy wchodzimy w intensywne emocje, to żeby się samouregulować, można wykonywać proste ćwiczenia arytmetyczne w głowie, oddychając głęboko do brzucha. To poprawia funkcje poznawcze i pomaga nam wrócić do racjonalnego myślenia. Kiedy czytałam artykuł na ten temat, pomyślałam, że przetestuję ten sposób na sobie. Bo cały czas się uczę, żeby panować nad skalą emocji. Mimo, że to zupełnie naturalne, że jesteśmy emocjonalnymi istotami, to jednak warto panować nad ich skalą.
A czego metaforą są "Himalaje" z tytułu jednej z piosenek z albumu "Harmonia"?
Nigdy nie wejdę na Mount Everest. Czyli są one metaforą czegoś nieosiągalnego dla mnie.
Ale śpiewasz w tej piosence tekst "Himalaje szans", więc wydawałoby się, że to optymistyczna wizja.
A ja mówię o wejściu na Mount Everest. Tam, gdzie pchają się turyści. Z pokory i z szacunku do tej góry nigdy nie będę próbowała tam wejść. Ale myślę sobie, że Himalaje są też tym, czego się nie zdobędzie i to jest bardzo ważne, żeby mieć takie Himalaje przed sobą, jak perspektywę.
To ja zupełnie inaczej ten tekst odczytałam. Miałam wrażenie, że właśnie to jest o tym, że wszystko możemy i o tym, ile jeszcze przed nami i o nadziei
No bo to jest o nadziei! Ale nie osiągniemy wszystkiego. Ale nie powinno nas to powstrzymywać przed rozwijaniem w sobie możliwości, by doświadczać życia i świata. Ta piosenka nie ma na celu, żeby kogoś zniechęcić, ale taka jest właśnie prawda o świecie: są rzeczy, których nigdy nie osiągniesz i to jest ok.
Śpiewasz też w "Himalajach" - "z ronda zjedź najbliższym zjazdem. Ten piruet cię zgubi, kochanie". To znowu o zatrzymywaniu się.
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że jest wiele schematów myślowych, które stanowią rondo, jakiś błąd poznawczy, niemożność zjechania. I czasami trzeba wykonać miliard kółek na rondzie, żeby móc podjąć decyzję w końcu o tym, że to koniec, że teraz zaczynamy jazdę w kierunku nowych możliwości.
Motyw drogi też jest często na tej płycie, np. w "Molo na most", "Bliża i dal".
Motyw dróg, mostów, szukania nowych połączeń. Ostatnio brałam udział w koncercie dla BBC Earth, towarzyszącym premierze serii dokumentów przyrodniczych "Azja". Obejrzałam tych osiem odcinków i to dało mi do myślenia. Stwierdziłam, że super jest to, że ja nigdy nie będę na przykład w tych Himalajach tak wysoko. I nigdy nie zaobserwuję na własne oczy pantery śnieżnej, ponoć najbardziej tajemniczego zwierzęcia świata. Ale wystarczy mi to, że ktoś za mnie obserwował przez pół roku czy rok pantery śnieżne, żeby nakręcić ten materiał, a ja mogę po prostu podziwiać te niesamowite zwierzęta w pośredni sposób. Harari, którego książki cenię, zwraca uwagę, że jako gatunek jesteśmy silni, ponieważ potrafimy ze sobą współpracować i snuć opowieści. I ja uważam, że wymiana międzyludzka wymaga wzmocnienia i jest warta, by w nią inwestować.
A propos Harariego, wspomniałaś na spotkaniu przy okazji odsłuchu o jego "Nexusie. Krótkiej Historii Informacji". Inspirowałaś się tą książką przy pisaniu piosenek na nowy album?
Nie, zupełnie niedawno zaczęłam ją czytać. Harari dobrze porządkuje rzeczywistość. Ta książka jest bardzo potrzebna teraz , gdy dzieje się tak wiele. On uważa, że aby zrozumieć informację, to trzeba poznać jej historię. Ciężko zarządza czymś, czego się nie zna. Tak jest też z nową technologią. Więc na początku, żeby zrozumieć, jak informacja zmieniła świat, jak bardzo wpłynęła na jego zmianę, trzeba to sobie rozpracować. Wtedy ma się podstawowe kompetencje, żeby odróżnić informację prawdziwą od fałszywej. To jest bardzo ważne, bo my jesteśmy wkręcani w różne ślepe zaułki, nie możemy wszystkiego wpuszczać do swojego świata. W tak niebezpiecznych czasach lepiej zachować przytomność.
Porozmawiajmy jeszcze o piosence "Bliża i dal", przy której współpracowałaś z Andrzejem Smolikiem. Nagrywałaś ten kawałek na mikrofonie z lat 50.?
Tak, wybieraliśmy w studiu Smolika mikrofony. On ma kolekcję naprawdę niezwykłych egzemplarzy. Bardzo się cieszę, że dba o to, żeby znaleźć takie narzędzie, by głos zabrzmiał najpiękniej jak się da. Cieszę się, że na mojej płycie znalazła się ta piosenka, niezwykle cenię Smolika. Dla mnie to artysta i osoba, która ma swój niepowtarzalny muzyczny charakter. Więc cieszę się, że "Bliża i dal" powstała i nie możemy się doczekać wykonywania jej na żywo.
A Ralph Kaminski też zaśpiewa na twoich koncertach?
Postaramy się o to, żeby był z nami w Warszawie.
On sam napisał zwrotkę, którą śpiewa w "Zobaczyć ciebie"?
Tak. Bardzo chciałam, żeby to była wspólna piosenka. Gdy wymyśliłam refren, dawno temu, to chciałam, żeby to Ralph zaśpiewał ze mną ten duet. I dałam mu przestrzeń do włączenia się w tę historię. "Zobaczyć ciebie" będzie głównym premierowym singlem i ukaże się dokładnie 14 marca wraz z premierą całego albumu. Powstał też teledysk, w reżyserii Agi Konopki i Bartosza Nalazka.
Co oznacza Delfin na płycie, ale też na twojej koszulce na sesji zdjęciowej do płyty?
Delfin, jest symbolem harmonii i będzie nam towarzyszył na trasie koncertowej. A poza tym delfiny są bardzo bystre i inteligentne. I myślę sobie, że w tej rzeczywistości, która nas otacza i w tym momencie warczy, zawsze masz wybór, a ja wybieram szukanie i kreowanie piękna.